Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Makurat Serwis Audi w Gdańsku

Gdyńskie Centrum Dowodzenia Wszechświatem

Tak, Gdynianie są dziwni. Zakochani w swoim mieście, opowiadający o nim historie, niezgadzający się na wrzucanie go do worka pod nazwą „Trójmiasto”, bardzo z niego dumni. To gdyńskie dziwactwo obserwowane jest z mieszaniną podziwu i zdumienia, bo, choć lokalny patriotyzm jest w cenie, to skąd taki afekt? Niełatwo to zrozumieć, jeśli nie jest się z naszego miasta. Mamy to w swoim kodzie genetycznym i nie poradzisz.

Widziałem tę fascynację i dumę u uczestników kolejnych edycji konkursu wiedzy o Gdyni, który prowadziłem przez kilka lat, w tym licealistów, którym udział w konkursie nie dawał żadnych punktów czy szans na indeks – a chcieli uczestniczyć i byli co roku. Widziałem tę miłość do miasta u dorosłych, biorących udział w odrębnym konkursie, którego finał prowadziłem z Tadeuszem Sznukiem. Ten znany prowadzący zwykle nie zgadza się na takie akcje, ale na słowo „Gdynia” zareagował inaczej, czując, że tak należy, że to miejsce szczególne. Zresztą tę szczególność podczas finału dostrzegł i poczuł. Widziałem – i chyba tam zacząłem rozumieć – tę niezwykłą miłość pracując dla Franciszki Cegielskiej, ikony Gdyni, jednej z osób, które ją wybrały jako swoje miejsce.

Bo chyba sedno tej silnej emocji jest właśnie w wyborze, którego kiedyś dokonaliśmy: my albo nasi przodkowie, przyjeżdżając w to konkretne miejsce, by zaczynać wszystko od nowa, tak jak zupełnie od nowa zaczynało to miasto. I wybieramy je nadal, nawet drobnymi gestami. Ja, choć urodzony jestem w Gdańsku, co ciągle wypominam rodzicom, świadomie wybrałem, by moje córki jako miejsce urodzenia miały Gdynię, mimo, że wtedy szpital redłowski nie był dobrym miejscem dla rodzących mam. Mogąc mieszkać wszędzie, wybrałem Chylonię, bo będąc stamtąd pięciokrotnie wybierany do rady miasta Gdyni uznałem, że należy mieszkać w tym okręgu, który reprezentuję, by dobrze go rozumieć, czuć i kochać tą trudną, chropawą miłością. I kochamy to miasto, bo jest dla nas symbolem tego, że można, że wszystko jest możliwe – to opowieść o miejscu, ale przede wszystkim o ludziach, którzy zaczynali od zera, którzy dokonywali wyboru, podejmowali decyzje i brali swoje losy w swoje ręce. To opowieść o marzycielach i realistach i inaczej niż w tysiącletnim Gdańsku – opowieść o ludziach, których znaliśmy, lub znali ich nasi rodzice czy dziadkowie. To historia bardzo bliska, z bohaterami z naszych czasów, dlatego fascynująca.

Zakochani w swoim mieście, opowiadający o nim historie, niezgadzający się na wrzucanie go do worka pod nazwą „Trójmiasto”, bardzo z niego dumni. To gdyńskie dziwactwo obserwowane jest z mieszaniną podziwu i zdumienia, bo, choć lokalny patriotyzm jest w cenie, to skąd taki afekt? Niełatwo to zrozumieć, jeśli nie jest się z naszego miasta. Mamy to w swoim kodzie genetycznym i nie poradzisz.

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski / przez 5 kadencji radny Rady Miasta Gdyni, w tym jej przewodniczący

Czy to znaczy, że skoro w badaniach jakości życia Gdynia jest na pierwszym miejscu, to kochamy ją bezkrytycznie, nie widzimy wad i wszystko nam się podoba? Oczywiście, że nie. Gdy komuś zależy, patrzy uważnie i widzi, co może być lepsze, trafniejsze, rozsądniejsze. Gdy ktoś jest zaangażowany - chce rozmawiać, podpowiadać, być uczestnikiem dyskusji. Z tą uczciwą partnerską dyskusją w ostatnich latach jest u nas kiepsko, a zamknięte w wieży z kości słoniowej władze chyba nieszczególnie ją cenią. To oczywiście rodzi frustrację, krytykę, często także nadmiarową. Ale warto pamiętać, że to nadal wyraz troski o swoje miasto i miłości do niego. Komu jest obojętne, ten nie krytykuje, nie angażuje się i trzyma się z dala. Ja, będąc mocno krytycznym w stosunku do tego co w ostatnich latach wyrabia gdyńska „Samorządność” i prezydent Szczurek, swoje miasto kocham i zależy mi na nim bardzo, dlatego staram się zabierać głos.

W swoich felietonach spróbuję opowiadać o Gdyni swoimi oczami, tak by gdynianie mogli się w tym czasem odnaleźć, a ludzie znajdujący się poza gdyńskim centrum zarządzania wszechświatem – choć odrobinę zrozumieć dlaczego tak mamy i dostrzec w tym wartość. Bo nasza miłość i duma nikomu nie umniejsza. Bo nasz szacunek dla cudu, jakim było powstanie Gdyni, nie odbiera tego szacunku innym. Bo dziś, gdy brakuje powodów do dumy, warto wracać do momentów, gdy cała Polska miała z czego być dumna. Bo wreszcie w czasach, gdy strasznie się wściekamy i dzielimy, warto szukać pozytywnych, łączących opowieści. Zatem co dwa tygodnie zapraszam do naszego dziwnego, ale przesympatycznego świata.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
HenLib 15.01.2022 19:21
Proszę o poprawienie nazwiska Pana Zygmunta na Zmuda-Trzebiatowski (bez kropki w literce "Z"). Z góry dziękuję..

Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka