Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Złote wakacje Jacka Kurskiego

Stwierdzenie Glapińskiego, że Kurski ma kompetencje do zajmowania w bankowości nawet wyższych stanowisk niż dostał, to żart. Kiepski jak Ferdynand, który mówił, że w naszym kraju nie ma roboty dla ludzi z jego wykształceniem.
Jacek Kurski

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Skończyła się telenowela pt. cała prawicowa Polska szuka roboty dla Jacka Kurskiego. Znalazł ją dla niego Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. To stanowisko Alternate Executive Director szwajcarsko-polskiej konstytuanty w Grupie Banku Światowego w Waszyngtonie. Dopytywany w tej sprawie Glapiński swoją decyzję tłumaczył mediom tak:

– Jacek Kurski spełnia z nadwyżką wszelkie wymagania dla tego stanowiska, można porównać jego życiorys z życiorysami innych dyrektorów w Banku Światowym. Mógłby zajmować dużo wyższe stanowiska.

Jacek Kurski w Banku Światowym

No i zaczęło się. Nieprawicowa Polska zawrzała. Opozycja bezlitośnie przejechała się po tym „awansie” byłego szefa TVP.

– Kurski propagandzista, politruk, wierny bulterier Kaczyńskiego będzie reprezentował Polskę w Banku Światowym. To nie fejk, to nagroda za służbę dla partii PiS – komentowali nowe stanowisko Jacka Kurskiego.

Nawet niektórzy politycy PiS podchodzą sceptycznie do nowej pracy Kurskiego. Posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka przyznała, że nie wie, czy to dobra decyzja.

– Po czynach poznamy Jacka Kurskiego w tej branży – stwierdziła dość wymijająco.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jacek Kurski ma nową pracę. Będzie dyrektorem w Banku Światowym

Tak naprawdę droga Kurskiego do Waszyngtonu zaczęła się w Gdańsku. To tu stał się politykiem najpierw regionalnym, a potem ogólnopolskim, startując do Sejmu, a następnie do Parlamentu Europejskiego. I tu go politycy dobrze znają. Wielu zaszedł nawet za skórę.

Jacek Kurski w Banku Światowym. Komentarze

Joanna Senyszyn

Prof. nauk ekonomicznych Joanna Senyszyn, posłanka PPS z Trójmiasta, pytana o byłego szefa TVP, odpowiada:

Kiedyś nazywano Jacka Kurskiego „bulterierem". Naprawdę jest kotem, bo zawsze spada na cztery łapy. To niezwykle sprytny, elastyczny, zdolny do wszystkiego człowiek, który znakomicie dba o swoje interesy. Można od ręki wymienić setki, jeśli nie tysiące osób, które bardziej, niż Kurski nadają się do pracy w Banku Światowym, ale nigdy jej nie dostaną, bo nie mają pleców. O zatrudnieniu Kurskiego zdecydowały układy, a nie kompetencje. Na stanowisko, które objął zastępca dyrektora wykonawczego potrzebna była wyłącznie rekomendacja gubernatora Rzeczypospolitej w Banku Światowym, a szczęśliwym trafem jest nim pisowski prezes NBP Adam Glapiński. Zgłosił Kurskiego i było pozamiatane. Podobne stanowisko załatwił wcześniej 29-letniemu synowi ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego. Nie czarujmy się, to nie praca, a synekura, luksusowa przechowalnia dla krewnych i znajomych kaczki, bo Glapiński nie robi niczego bez wiedzy i akceptacji prezesa PiS. Waszyngtońska fucha Kurskiego to wynik zmowy trzech prezesów: PiS, NBP i TVP – twierdzi posłanka.

Wielokrotnie sam mówił, że całe życie marzył o stanowisku prezesa TVP. Robił to, co lubił: dzielił i rządził, szczuł, jątrzył, niszczył ludzi, kreował fałszywy, pisowski świat. Był otoczony klakierami.

Joanna Senyszyn / PPS

Na stwierdzenie, że Kurski poza pieniędzmi lubi władzę, prof. Senyszyn odpowiada:

– Z własnej woli Kurski nigdy by nie zamienił prezesury w TVP na pobieranie pensji w Waszyngtonie. Wielokrotnie sam mówił, że całe życie marzył o stanowisku prezesa TVP. Robił to, co lubił: dzielił i rządził, szczuł, jątrzył, niszczył ludzi, kreował fałszywy, pisowski świat. Był otoczony klakierami. Jego odwołanie zaskoczyło wszystkich, a najbardziej jego samego. Skoro na otarcie łez dostał Waszyngton, to nie jest przez prezesa Kaczyńskiego skreślony. Amerykańskie wygnanie jest dobrze opłacane i zapewni godziwą emeryturę. Może się mylę, ale Kurski zdaje mi się ofiarą złożoną przez PiS, aby uspokoić walkę wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Mocno naraził się i Morawieckiemu, i Ziobrze. Może jego odwołanie było ceną za spokój i za KPO. Niedługo się okaże. Stwierdzenie Glapińskiego, że Kurski ma kompetencje do zajmowania w bankowości nawet wyższych stanowisk, niż dostał, to żart. Kiepski, jak Ferdynand, który mówił, że w naszym kraju nie ma roboty dla ludzi z jego wykształceniem. Czyżby nie było i dla Jacka Kurskiego? kończy pytaniem posłanka.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Jan Kozłowski

Jan Kozłowski były marszałek województwa pomorskiego, który przed laty zasiadał z Jacek Kurskim w sejmiku samorządowym, słysząc, że Kurski owocnie działał, roześmiał się.

– Jeśli owocnie, to dla siebie głównie no i dla partii, bo dla województwa na pewno nie. W tamtym czasie załatwił sobie prywatny wyjazd do Watykanu, kupił korzystnie leśniczówkę. I takie jego działania pozostały w naszej pamięci. Jeśli ma talent menadżerski, to do spraw, w których mógł sam skorzystać – mówi Jan Kozłowski.

Na dbanie Kurskiego o własne sprawy podaje przykład.

– Najpierw próbował z nami walczyć, widząc, że możemy mieć gorszą w sejmiku frekwencję. Regularnie występował z wnioskiem o odwołanie zarządu, marszałka. Ale kiedy zobaczył, że mu się to nie udaje, to przyszedł do mnie prywatnie, z propozycją. – Słuchaj, mówił, zrób mnie wicemarszałkiem, a będziesz miał spokój do końca kadencji. Poniosło mnie: – Jak ty to sobie wyobrażasz, tu walisz w nas jak w kaczy kuper, a teraz za stołek proponujesz rozejm? A on zupełnie spokojnie odpowiedział mi: – To był okres walki, a teraz proponuję współpracę. Bo dla niego taka pozycja obrotowego była zupełnie normalna.

Jan Zarębski

Jan Zarębski, menadżer, były marszałek województwa pomorskiego. Jacek Kurski, był wówczas członkiem zarządu, czyli jego podwładnym.

Jak wspomina ich współpracę?

– To nie była nawet szorstka przyjaźń. Między nami bardzo iskrzyło. Między innymi dlatego, że Jacek Kurski często uprawiał samowolę. To powodowało szereg spięć. Pamiętam, że kiedy kupiliśmy dla Wojewódzkiego Ruchu Drogowego peugeota, on go sobie bez pozwolenia wypożyczył na podróż do Watykanu. To była absolutna ignorancja i brak szacunku dla przepisów. Ale najbardziej bulwersującą sprawą, która spowodowała, że odwołałem go z funkcji członka zarządu, były jego knowania, związane z próbą odwołania ze stanowiska prezydenta Gdańska ś.p. Pawła Adamowicza. Wtedy o powoływaniu i odwoływaniu prezydenta decydowała rada miasta. Kurski chciał na to miejsce wstawić swojego człowieka, Andrzeja Jaworskiego, z którym wówczas byli w dobrej komitywie. I obaj szukali na to sposobu. Musiałem ostro zareagować. Powiedziałem Kurskiemu, że jeśli nie przestanie intrygować i mieszać w układach samorządowych, zamiast zajmować się swoją pracą, to go zwolnię. Kiedy go poinformowałem o odwołaniu na najbliższej sesji sejmiku, odgrażał się, nawet przy świadku, że mi tego do końca życia nie daruje. Ale pamiętliwy nie jest, bo kiedy spotkaliśmy się w Bazylice Mariackiej na mszy po śmierci Jana Pawła II, podał mi rękę.

Z drugiej strony to osoba niewygodna, delikatnie mówiąc, zarówno dla prezydenta Dudy jak i premiera Morawieckiego. I wszystko wskazuje na to, że ze strony tych dwóch ośrodków władzy wypłynęła sugestia, aby przestał być w Polsce czynnym politykiem. Żeby go odsunąć jak najdalej od kraju. O to też chodziło. Prezes Kaczyński pozwolił na to, dając Kurskiemu na otarcie łez pracę z bardzo wysoką gratyfikacją.

Marek Rutka / Lewica

PRZECZYTAJ TEŻ: Marek Rutka: PiS wykorzysta spryt Jacka Kurskiego w brudnej kampanii

To inteligentna „bestia”, co do tego nie ma wątpliwości. Ale to także człowiek emocjonalnie odporny na porażki i doznania, które innego wyleczyłyby z buty, arogancji czy takiego parcia do celu za wszelką cenę. A jego nawet kuksańce i porażki nie skłaniają do refleksji nad korektą postępowania. On się nie ukorzy.

Za to jego skuteczność jest zadziwiająca. Wysłanie go do Banku Światowego w Waszyngtonie, to można powiedzieć mistrzostwo świata. Nie przypominam sobie takich, zadziwiających przypadków. Oczywiście w PRL-u tak było, że przodownik pracy mógł zostać członkiem biura politycznego, ale tamte czasy, jak się wydawało, minęły. Co prawda Kurski ma wyższe wykształcenie, ukończył handel zagraniczny przed laty, ale nie ma żadnego doświadczenia bankowego – puentuje Jan Zarębski.

Marek Rutka

Marek Rutka poseł Nowej Lewicy, który jako jeden z członków Rady Mediów Narodowych odwoływał we wrześniu tego roku Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP mówi, że Waszyngton jest złotym spadochronem dla byłego prezesa TVP za to, że z telewizji publicznej zrobił tubę propagandową PiS.

– Była propaganda, jest nagroda – dodaje.

– Z drugiej strony to osoba niewygodna, delikatnie mówiąc, zarówno dla prezydenta Dudy jak i premiera Morawieckiego. I wszystko wskazuje na to, że ze strony tych dwóch ośrodków władzy wypłynęła sugestia aby przestał być w Polsce czynnym politykiem. Żeby go odsunąć jak najdalej od kraju. O to też chodziło. Prezes Kaczyński pozwolił na to, dając Kurskiemu na otarcie łez pracę z bardzo wysoką gratyfikacją.

Na stwierdzenie, że może to jednak złota klatka, a nie złoty spadochron poseł Rutka odpowiada:

– Powiedziałbym raczej, że to złote wakacje. Jestem przekonany, że po wygranych przez opozycję wyborach trzeba będzie rozliczyć Jacka Kurskiego za to, że z telewizji publicznej zrobił zwyczajną szczujnię. To nie będzie łatwe. Bo on za oceanem będzie chroniony statusem dyplomatycznym. Co nie znaczy, że niemożliwe. I on ma tego świadomość. Z tego punktu widzenia praca w Waszyngtonie to bardzo sprytne zagranie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Trzęsienie ziemi w TVP. Kurski już nie jest prezesem

Na pytanie, jak to jest z menadżerskimi talentami Kurskiego w TVP, skoro nawet w CV do Banku Światowego nie wspomniano o tym, że był prezesem tej stacji i to przez kilka lat, Marek Rutka mówi tak:

– Odpowiem przewrotnie. Kurski jest bardzo skuteczny, ale w wyciąganiu pieniędzy z budżetu państwa na TVP. Ciekawe czy będzie tak skutecznie wyciągał je z Banku Światowego. A mówiąc poważnie, to bardzo zła wiadomość także dla wizerunku Polski. Bo w takim ładzie korporacyjnym Banku Światowego jest zapis, mówiący o nieposzlakowanej opinii kandydata. Kandydat powinien się wyróżniać wysokimi walorami etycznymi. Kurski nie spełnia ani tych wymogów, ani merytorycznych. Zarządzanie finansami w jednej z największych instytucji finansowych na świecie wymaga sporych kompetencji, a nie tylko kontaktu z bankiem przez zaciągnie kredytu.

W Polsce to on był specjalistą w wydawaniu pieniędzy. A to nie to samo. I zatajenie faktu, że był prezesem TVP, największej stacji telewizyjnej w Europie Środkowo-Wschodniej jasno pokazuje, że to jest ciemna karta w jego życiorysie, do której nie ma odwagi się przyznać.

Piotr Adamowicz

Piotr Adamowicz pomorski poseł Koalicji Obywatelskiej, który przez lata był dziennikarzem, o Kurskim mówi tak: niewątpliwie inteligentny i operatywny, przypadek zwierzęcia politycznego nieuznającego zasad. Dbający o własną karierę i bezwzględnie wykorzystujący okazje. Jego zdaniem, wyjazd Kurskiego do Waszyngtonu to polityczny out tyle, że dobrze opłacany.

Można to interpretować jako wyraźnie złośliwą sugestię pod jego adresem: daj sobie spokój z polską polityką, bierz swoje miliony i nie wtrącaj się. Może kiedyś się przydasz, ale na razie siedź za oceanem.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jacek Kurski nadal będzie pociągać za sznurki z tylnego siedzenia

Na stwierdzenie, że jeśli opozycja wygra wybory to może być problem z rozliczeniem Kurskiego z pracy w TVP ponieważ będzie za oceanem, Adamowicz odpowiada:

– Bez przesady. Wszyscy wiemy, że Kurski potrafi wyczyniać nieprawdopodobne rzeczy, na przykład, podłączać się pod konwój policyjny czy parkować w niedozwolonych miejscach. Ale standardy amerykańskie są inne, a policja amerykańska bezwzględna w takich sprawach. I jeśli Kurski będzie się tam zachowywać tak jak w Polsce, to status dyplomatyczny może sobie schować do kieszeni. Tam się nie będą certolić z jakimś Kurskim. I skończy się zabawa z niepoważnym podchodzeniem do prawa. Albo się nauczy stosować je, albo – jak go znamy – zacznie opowiadać, że jest gnębiony. To są stare zagrywki. Niewątpliwie, jeśli zacznie popełniać błędy, dostanie niezłą szkołę życia. Jak się w Polsce nie mógł nauczyć, to Amerykanie postawią go do pionu. Czego sobie należy życzyć – kończy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze