Gdy jeszcze było normalnie, czyli przed pandemią, planowanie wakacyjnego wyjazdu zaczynali wczesną wiosną. - Najczęściej przy wielkanocnym stole ktoś rzucał pytanie „gdzie w tym roku jedziemy?” i zaczynały się dyskusje. Grecja, Turcja, Malta? Z lotniska z Gdańsku czy gdzieś dalej? - mówi Jacek Karczewski. - Jeździliśmy w kilka osób, my z dziećmi, moja siostra z dzieckiem i partnerem. Patrzyliśmy na ceny, ale wiadomo – wakacje muszą być.
W ostatnich dwóch latach Karczewscy nie wyjeżdżali nigdzie – spędzali lato w domku dziadków na Kaszubach, więc w tym roku głód wyjazdu czuli podwójnie. - Ale już prawie połowa czerwca, a my nie mamy pojęcia, co robić – przyznaje Jacek. - W Wielkanoc wiadomo, o czym się rozmawiało, jeździliśmy po uchodźców na granicę, a teraz liczymy kasę. Dwa lata temu za Bułgarię zapłaciliśmy 6 tysięcy złotych, w tym roku pewnie i 8 tysięcy by zabrakło.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gdyńskie i sopockie kąpieliska szykują się do sezonu. Gdynia szuka ratowników
66 proc. Polaków decydując o tegorocznym wyjeździe wakacyjnym zamierza wziąć pod uwagę inflację i rosnące ceny oraz wojnę w Ukrainie. Z tych powodów - co piąty badany wybierze tańsze kierunki wakacyjne, a 17 proc. tańsze noclegi. 23 proc. badanych w ogóle nie planuje wyjazdu wakacyjnego w tym roku, a kolejne 18 proc. jeszcze nie podjęło w tej sprawie decyzji
To będą najdroższe wakacje w historii – przestrzegał w mediach Piotr Henicz, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki i jednocześnie wiceprezes biura podróży Itaka. I wyliczał: - Koszty prowadzenia działalności hotelarskiej wzrosły w porównaniu do ubiegłego roku o ok. 25-30 procent. Ceny wypoczynku wzrosły natomiast o ok. 10, czasami 15 procent, bo zdecydowana większość hotelarzy postanowiła nie podnosić cen do rosnących kosztów, żeby oferta nie była jeszcze droższa.
Ale to wyliczenia z maja. Dzisiaj - po kolejnych skokach cen – wakacyjny wyjazd będzie prawdopodobnie kosztował o ok. 30 proc. więcej niż w tym samym czasie w ubiegłym roku. A już zeszłoroczne wakacje były droższe niż w 2019 r., a w tym roku ceny pójdą do góry jeszcze bardziej. Ale mimo rosnących cen i pogłębiającej się inflacji - badania ośrodków branżowych pokazują, że Polacy mimo wszystko chcą wyjechać na wakacje. Widać jednak, że nabierają innych nawyków, związanych z planowaniem wyjazdów.
Ulubione, ale drogie
Według badania przeprowadzonego w kwietniu przez pracownię badawczą ARC Rynek i Opinia - 66 proc. Polaków decydując o tegorocznym wyjeździe wakacyjnym zamierza wziąć pod uwagę inflację i rosnące ceny oraz wojnę w Ukrainie. Z tych powodów - co piąty badany wybierze tańsze kierunki wakacyjne, a 17 proc. tańsze noclegi. 23 proc. badanych w ogóle nie planuje wyjazdu wakacyjnego w tym roku, a kolejne 18 proc. jeszcze nie podjęło w tej sprawie decyzji.
Z kolei z badania Profitroom wynika, że ponad 83 proc. Polaków zamierza spędzić wakacje w kraju. Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA przygotowuje regularnie raporty dotyczące cen zagranicznych wakacji w sezonie letnim 2022. Obserwacja nie jest zaskakująca - ceny rosną z tygodnia na tydzień, a w porównaniu z ubiegłym rokiem wakacje w egzotycznych krajach są droższe średnio o 700-800 zł. Najbardziej w tym czasie zdrożały: Hiszpania, Portugalia, Egipt, Kanary, Baleary, Włochy i Grecja.
ZOBACZ TEŻ: Kąpieliska w Trójmieście przygotowane do sezonu
Dlatego polscy hotelarze liczą na to, że mimo codziennych doniesień o rosnących cenach, turysta, który zrezygnował z zagranicznego wyjazdu, nie zrezygnuje z wakacji i spędzi je w Polsce. - Dla nas zawsze dobrym sprawdzianem była majówka – mówi Piotr Kucharski, właściciel pensjonatu nad morzem. - Jak w majówkę wszystkie miejsca były wyprzedane, to wiadomo było, że cały sezon taki będzie. W tym roku mieliśmy wolne miejsca, ale nie było tak źle, jak się obawialiśmy.
W porównaniu do majówki 2019, tegoroczne obłożenie w popularnych nadmorskich miejscach było co prawda o 11 proc. niższe, a górskich - o 6 proc., ale już obłożenie w Gdańsku wyniosło aż 95 proc. wszystkich miejsc, a w Krakowie 85 proc.
Gdyby opierać się na takim wskaźniku – rzeczywiście można być optymistą. Według danych zebranych przez Sun&Snow - w porównaniu do majówki 2019, tegoroczne obłożenie w popularnych nadmorskich miejscach było co prawda o 11 proc. niższe, a górskich - o 6 proc., ale już obłożenie w Gdańsku wyniosło aż 95 proc. wszystkich miejsc, a w Krakowie 85 proc.
Kasia, właścicielka małego salonu kosmetycznego, co roku jeździła z rodziną do Chorwacji. W tym roku po raz pierwszy od siedmiu lat szuka miejsca na wakacje w Polsce. - W ubiegłym roku zapłaciliśmy za dwa tygodnie pod Zadarem ok. 6 tysięcy złotych – mówi. - Teraz, jak liczyliśmy, pewnie byłoby to z 10 tysięcy. Sama podróż samochodem to dwa razy większy wydatek niż rok temu, a ceny tam na miejscu też już wyższe.
Więc Kasia szuka czegoś w kwocie do 6 tys. złotych w Polsce. Na szczęście nie musi ograniczać się do lipca czy sierpnia, we wrześniu może będzie łatwiej coś znaleźć. Na razie znalazła domki kempingowe w Tyliczu, nieopodal Zakopanego. - Policzyliśmy, że z benzyną za ok. 8,5 zł w obie strony zapłacimy mniej więcej 6 tysięcy. No niestety, Polska w tym roku mimo wszystko bardziej się opłaca.
- W ubiegłym roku podnieśliśmy ceny o 10 procent, a nawet gdybym podniósł drugie tyle, to mógłbym przebierać w gościach – mówi jednak właściciel domków w gospodarstwie agroturystycznym na Kaszubach, który aż tak optymistycznie na sytuację nie patrzy. - W tym roku już takiej pewności nie mam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio na początku czerwca nie mieliśmy zabukowanych wszystkich miejsc na lipiec. A teraz ludzie dzwonią, pytają o ceny i mowią, że się zastanowią albo narzekają, że tak drogo. Za wszystko płacą więcej, ale droższe wakacje ich wkurzają!
POLECAMY TAKŻE: Trójmiejskie plaże przyjazne czworonogom
First minute
Duzi touroperatorzy, działający na egzotycznych rynkach, jako wyznacznik sezonu obserwowali dotychczas nie majówkę, a wcześniejsze zimowe wyjazdy. I według tej prognozy - mogli liczyć na to, że pierwszy popandemiczny sezon będzie udany. Na początku roku zakładali, że zdejmowane w kolejnych krajach pandemiczne obostrzenia pozwolą im wreszcie wyjść na prostą. 24 lutego jednak zaczęła się wojna w Ukrainie.
- Przez dwa tygodnie przed wojną sprzedaż oferty na lato 2022 r. była o 27 proc. wyższa niż w rekordowym 2019 r., potem spadła o połowę – komentował w mediach Maciej Szczechura z Rainbow Tours. - O dokładnie takim samym wzroście mówi Kaan Ergun, dyrektor operacyjny Coral Travel na Europę Wschodnią.
Podobne spostrzeżenia miały inne biura podróży – w styczniu i lutym znowu pojawiło się większe zainteresowanie ofertami tzw. first minute, czyli wakacji, planowanych z bardzo dużym wyprzedzeniem. W ostatnich latach przed pandemią nawet ponad 40 proc. rezerwacji w polskich biurach podróży stanowiły takie właśnie oferty. Ich szczyt przypadał na pierwszy kwartał roku, bo biura, linie i hotele aktywnie zachęcały dużo niższymi cenami. Pandemia i lokalne lockdowny wywróciły ten miły dla wszystkich schemat, bo turyści czekali z decyzją do ostatniej chwili. W tym roku powoli sytuacja się normowała, ale wybuchła wojna i ludzie znowu przestali myśleć o wyjazdach. Według badań Travelplanet.pl first minute wybierze pewnie ok. 20 proc. klientów biur podróży.
- I niesłusznie, bo teraz decyzje o swoich wakacjach, wyjazdach, bez względu, czy dotyczy to kraju czy zagranicy, trzeba podejmować szybko – uważa Maciej Nykiel, prezes Nekera. Nie ma co też szczególnie liczyć na last minute (tańsze wyjazdy kupowane w ostatniej chwili – red.) ani tańsze wakacje jesienią. - Tak naprawdę wysoki sezon to są od dłuższego okresu cztery miesiące: czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień. Ceny w drugiej połowie czerwca, w lipcu, sierpniu i wrześniu t są takie same ceny. Taniej bywało w październiku, ale w tym roku na razie nic na to nie wskazuje. Wręcz będzie odwrotnie, cena paliwa lotniczego w przypadku podróży zagranicznej ma niesamowite przełożenie na ostateczną cenę wycieczki.
Podobnie uważa Piotr Henicz. - Wakacje zagraniczne są droższe już o 20 proc., a będziemy zbliżać się do 30 proc. - mówi. - Udział w cenie wyjazdu zagranicznego przelotu, czyli paliwa, jest bardzo duży. W zależności od czasu trwania lotu może stanowić od 30 do 50 proc. całej ceny wyjazdu. Tymczasem paliwo lotnicze podrożało dzisiaj o ponad 60 proc.
Co więcej - na wielu lotniskach w Europie panuje coraz większy chaos, związany z niedoborem naziemnego personelu. W poniedziałek 20 czerwca z londyńskiego Heathrow nie odleciało 15 tysięcy pasażerów, bo nie udaje się rozładować opóźnień, związanych z usterka systemu bagażowego. Przed kilkoma dniami media obiegło zdjęcie setek walizek ustawionych między przejściami na Heathrow i tłumu oczekujących. Pracownicy lotniska próbowali ustawiać bagaże pod przyklejonymi na ścianach literami alfabetu. Braki personelu widać też na innych większych lotniskach.
Eksperci oceniają, że pandemia, kolejne lockdowny i zamknięcie granic przed ruchem lotniczym, doprowadziły do największego kryzysu lotnictwa od czasów II wojny. Do tego strajki zapowiadają załogi największych tanich przewoźników i związkowcy w Hiszpanii, Włoszech i Portugalii. To wszystko sprawia, że każdy lot może okazać się loterią, a coraz wyższe koszty obsługi opóźnień i odwołanych lotów w rezultacie pokrywać będą w cenie biletów podróżni.
Coraz droższy długi weekend
- Od lata 2019 roku, czyli przed pandemią byliśmy z dziećmi na wakacyjnym wyjeździe tylko raz, tydzień na Mazurach niedaleko Rynu – mówi Karol Mrozowski, tata dwojga nastolatków. - W tym sezonie zaszalejemy, bo to może jedne z ostatnich wakacji, na które dzieci chcą z nami jechać. Pod koniec czerwca jedziemy na tydzień do Ustki, a pod koniec wakacji na Kretę, do hotelu z aquaparkiem. All inclusiv, należy nam się po tych ciężkich latach.
Mrozowski zakłada, że wyda na oba wyjazdy w sumie ok. 15 tys. złotych. - Kretę mamy za 1,9 tys. za osobę, na Ustkę wydamy pewnie z 4 tysiące. Dużo, ale w ubiegłych latach w zasadzie na to zaoszczędziliśmy. Poza tym, kto wie, jakie ceny będą za rok czy nawet pod koniec tych wakacji?
Jednak – jak przyznaje – większość jego znajomych podchodzi do wakacyjnych planów zdecydowanie ostrożniej. - Zostają raczej w Polsce, na wszelki wypadek, gdyby na przykład samoloty przestały latać z jakiegoś powodu, niebo zamkną albo coś. Albo po prostu dlatego, że uważają, że będzie taniej. Ja akurat tak nie uważam, ceny przecież najbardziej rosną u nas. Wystarczy porównać ceny za długi majowy weekend i ten czerwcowy.
Z naszych danych wynika, że średnia cena noclegu w kraju rozpoczyna się od 80-90 zł za osobę za dobę.Szacujemy, że w wakacje koszt dla jednej osoby będzie kształtował się średnio na poziomie 111 zł.
Karol Wiak / z portalu nocowanie.pl
Rzeczywiście, długi weekend w czerwcu był - jak wyliczają eksperci turystyczni - droższy niż majówka. - Z naszych danych wynika, że średnia cena noclegu w kraju rozpoczyna się od 80-90 zł za osobę za dobę - ocenia Karol Wiak z nocowanie.pl. - Szacujemy, że w wakacje koszt dla jednej osoby będzie kształtował się średnio na poziomie 111 zł.
Najdrożej będzie oczywiście na Bałtykiem. Według jednej z popularnych porównywarek cen hoteli, pobyt nad morzem w długi weekend czerwcowy (trzy noclegi) bez wyżywienia dla rodziny z dwójką dzieci to koszt średnio około 2 tys. zł. W przypadku tygodniowego pobytu w lipcu – taka sama rodzina wyda już średnio około 4 tys. zł - bez wyżywienia.
Nadal ważnym czynnikiem przy wyborze kierunku wyjazdu jest pogoda. Na stronie meteo.imgw.pl można obejrzeć mapy, na których widać, jak będą wyglądały w Polsce lipiec i sierpień. Wynika z nich, że lipiec będzie cieplejszy niż średnia dla lipców z ostatnich 30 lat. Będzie trochę padało – gorzej, że mają to być w większości burze. Ale sierpień ma być nieco chłodniejszy.
- Ja na szczęście mieszkam w Gdańsku, więc na wakacje mogę pojechać w tańszą okolicę – śmieje się Kamila, urzędniczka gdańskiego magistratu. - Co roku były spory o to, gdzie jechać, mój mąż lubi ciepłe morza, a ja wolę wieś. Śmialiśmy się, ze nasze kłótnie są o to, czy jechać pod palmy, czy pod gruszę. W tym roku kłótni nie ma, jedziemy pod gruszę. Wczasy pod gruszą na Kujawach będą kosztowały nas połowę tego, co wczasy pod palmą we Włoszech.
Napisz komentarz
Komentarze