Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Dwóch panów po amputacjach nóg, dwa skutery i jedno marzenie – przejechać Polskę bocznymi drogami

Do pokonana jest 1200 kilometrów, dają sobie na to prawie dwa miesiące. - Niby nic, ale dla facetów, którzy mają na spółkę półtorej nogi, jedną protezę i dwa medyczne skutery, to dość ekstremalna wyprawa – mówi Rafał Borowski z Gdańska, jej pomysłodawca. - Ale niepełnosprawność przecież nie amputuje człowiekowi marzeń
Dwóch panów po amputacjach nóg, dwa skutery i jedno marzenie – przejechać Polskę bocznymi drogami

Autor: prywatne Rafała Borowskiego

Rafał mieszka w Gdańsku, Wacław w Jaćmierzu pod Sanokiem. Poznali się kilkanaście miesięcy temu w internecie. Nawiązali kontakt, coraz dłużej rozmawiali i siedem miesięcy temu wymyślili wspólną wyprawę. Za kilka dni zamierzają wspólnie ruszyć w trasę z południa Polski na północ, dłuższą drogą, wzdłuż wschodniej granicy.

- Z Jaćmierza pojedziemy przez Lubelszczyznę, Podlasie, Puszczę Białowieską, Mazury i Warmię, w końcu przez Żuławy do Gdańska – mówi Rafał Borowski. - To będzie jakieś 1200 kilometrów bocznymi drogami.

Obaj są niepełnosprawni, po amputacjach. Wacław nie ma obu nóg, Rafał nie ma jednej, na co dzień posługuje się protezą. Pojadą skuterami medycznymi z napędem elektrycznym.

- Jadę busem do Jaćmierza i stamtąd obaj ruszamy na północ – mówi Rafał. - Dla mnie podróż skończy się po ok. półtora - dwóch miesiącach w Gdańsku, Wacław planuje wracać sam do Sanoka. Jak będzie – zobaczymy. Obaj jesteśmy pełni entuzjazmu i wiary w to, że wszystko się uda. Wymyśliliśmy nawet nazwę dla tej naszej wycieczki – Naładowani. Naładowani pozytywną energią i z naładowanymi bateriami – śmieje się.

Spontaniczna ucieczka

Dla Rafała to nie będzie pierwsza taka wyprawa. Pierwszy raz wybrał się medycznym skuterem z Gdańska do Krakowa i z powrotem w 2021 roku. Jechał sam, w 44 dni pokonał niemal 1600 kilometrów. Swoją podróż relacjonował na YouTube – tak poznał go Wacław Bajor.

Proteza ponownie pozwoliła mi poczuć się samodzielnym. Nie ukrywam jej, latem chodzę w krótkich spodniach. Może jakiś niepełnosprawnemu zobaczenie mnie z protezą doda pewności siebie? Bo wózek bardzo odbiera pewność siebie. Człowieka na na wózku przygniata góra kompleksów, czuje się mniejszy, wszyscy patrzą na niego z góry.

- To był bardzo trudny dla mnie moment życia, do tego środek pandemii – mówi Rafał. - Decyzja była całkowicie spontaniczna, niczego dokładnie nie przemyślałem, chciałem się po prostu od wszystkiego oderwać. I okazało się, że to był jeden z moich lepszych pomysłów. Dobrze mi ta podróż zrobiła, poznałem wielu fajnych ludzi i przede wszystkim dowiedziałem się sporo o sobie i swoich możliwościach.

W tym roku chciał pojechać skuterem w podróż po Europie, by w Słowenii przeżyć swoje 50 urodziny. Nie wyszło, więc razem z Wacławem wymyślili podróż „wschodnią flanką”.

Od gniazdka do gniazdka

Wacław jest wędkarzem, więc pewnie będą zatrzymywać się na dzień czy dwa na wędkowanie. Rafał z kolei zabiera ze sobą aparat fotograficzny, kamerę i dron – zamierza relacjonować podróż w internecie i dokumentować. Po powrocie planuje opracowanie zdjęć w album, może jakieś spotkania.

Zamierzają pokonywać dziennie 20-30 kilometrów. - Będziemy jechali z rekreacyjną prędkością, pewnie do 15 kilometrów na godzinę. Większa prędkość, tak samo jak każdy kilogram więcej czy silniejszy wiatr, to szybciej wyładowujący się akumulator. Pierwsza podróż nauczyła mnie, żeby niczego nie planować. Nie wiedziałem, gdzie będę spać, ile przejadę, jakich dróg trzeba będzie unikać, gdzie objechać jakąś miejscowość, bo akurat są dożynki czy wesele. Kiedyś przez 17 godzin spędziłem w namiocie, bo cały czas padało.

Lubił jazdę późnym wieczorem i nocą. - To taki magiczny czas, cisza, śpiące wsie, szum skutera – mówi. - Ale zawsze miałem pod ręką pistolet hukowy, na wypadek na przykład spotkania jakichś dzikich zwierząt.

Podczas podróży chcą wykorzystać wszystkie doświadczenia Rafała z pierwszej wyprawy. Pakują najpotrzebniejsze rzeczy, śpiwory i samorozkładające się namioty. - Bardzo często ludzie zapraszali mnie na noc do siebie, do mijanych zajazdów czy hotelików, ale zdarzało się, że spałem pod namiotem. Zakładam, że teraz będzie podobnie.

Wszystko, czego ze sobą potrzebują, zapakują do przyczepek, połączonych ze skuterami. Rafałowi przyczepkę zafundował producent skuterów elektrycznych Electroride Kraków, Wacław wybudował swoją sam. Podstawowym problemem będzie jednak ładowanie baterii elektrycznych skuterów, którymi będą jechali.

- W Polsce nie ma infrastruktury dla wózków czy skuterów inwalidzkich – ubolewa Rafał. - Na stacjach benzynowych z reguły pozwalano mi podpinać się do słupków serwisowych, ale tak naprawdę każde ładowanie to kwestia ludzkiej życzliwości. Zdajemy się na użyczanie gniazdek 230 V. Nie tylko na stacjach, często w sklepikach, gospodarstwach agroturystycznych, warsztatach samochodowych, stacjach diagnostycznych, w zajazdach, u strażaków… Nikt mi nie odmówił, ale prosić trzeba. To trochę taka jazda od gniazdka do gniazdka.

Nie tylko dla siebie

Czego jeszcze nauczyła go pierwsza podróż? Że to nie jest kraj łatwy dla niepełnosprawnych.

- Nieustannie słyszę opinie, że bariery znikają i że ludziom na wózkach czy o kulach jest coraz łatwiej – mówi Rafał. Nie doświadczył tego, jak było kiedyś, bo nogę stracił kilka lat temu. - Pewnie rzeczywiście jest łatwiej niż 15 czy 20 lat temu, ale to nie znaczy, że jest dobrze.

Przez pierwsze lata po amputacji korzystał ze zwykłego wózka i wspomina ten czas jak najgorzej.

- Nie mogłem się doczekać protezy, żeby przestać nim jeździć - mówi. - Nieustannie trzeba szukać niskich krawężników, sprawdzać, gdzie są zjazdy, ciągle prosić o pomoc. Proteza ponownie pozwoliła mi poczuć się samodzielnym. Nie ukrywam jej, latem chodzę w krótkich spodniach. Może jakiś niepełnosprawnemu zobaczenie mnie z protezą doda pewności siebie? Bo wózek bardzo odbiera pewność siebie. Człowieka na na wózku przygniata góra kompleksów, czuje się mniejszy, wszyscy patrzą na niego z góry.

Ta wyprawa, w którą za kilka dni ruszają Rafał i Wacław, jest też dla innych ludzi po amputacjach nóg. Bo co prawda Rafał może chodzić, ale Wacław cały czas korzysta z wózka. Więc jeśli on sobie poradzi, to dlaczego inni nie mieliby przynajmniej spróbować?

- Każdy kolejny kilometr będzie przesłaniem do osób z niepełnosprawnością, by odważyli się wyjść z domów – mówi Rafał. - By schowali kompleksy i też spróbowali żyć, jeśli tylko ich niedyspozycja ruchowa na to w miarę pozwala. Wiem, że skutery są drogie, mój zasponsorowała krakowska firma, ale jeśli udałoby nam się zainspirować chociaż kilka osób, to już byłoby świetnie.

Rafałowi marzy się, że którego dnia na przykład na leśnej drodze spotka grupę ludzi na wózkach elektrycznych czy na medycznych skuterach. - Tak jak znajomi umawiają się na wycieczki pieszo czy na rowerach, tak mogliby to robić ludzie na skuterach czy na wózkach – mówi. - Niepełnosprawność przecież nie amputuje człowiekowi marzeń.

Rafał Borowski zamierza nagrywać całą podróż z Sanoka do Gdańska. Podróż Rafała zakończy się w Gdańsku, Wacław planuje samotny powrót skuterem do Jaćmierza. Codzienne wydarzenia będzie można oglądać w odcinkach na YouTube na kanale „Testmisja” oraz „Wacław Bajor”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze