Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Ryzyko rozrzucania polskich genów po świecie. Chcemy, by dostały się w obce ręce?

- Jeśli do Chin trafi kilka genomów, nie ma problemu. Jeśli się jednak wyśle 300 tysięcy, to na tej podstawie można zobaczyć jaka jest struktura genetyczna populacji - mówi prof. Grzegorz Węgrzyn, wybitny biolog molekularny z Katedry Biologii Molekularnej Wydziału Biologii UG, prezes Oddziału Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku
Ryzyko rozrzucania polskich genów po świecie. Chcemy, by dostały się w obce ręce?

Autor: mat. Uniwersytet Gdański

Dlaczego naukowcy, badający tak wrażliwe dane, jak nasz materiał genetyczny, podnajmują do tego prywatne, także chińskie, firmy?
Przy robieniu takich analiz trzeba sekwencjonować materiał genetyczny. Żaden instytut nie robi na taką skalę sekwencjonowania DNA, więc zleca się to firmom. Wynika to z czystej ekonomii. By sekwencjonowanie się opłacało, maszyny muszą chodzić 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Mając materiał, należy wybrać firmę, która to zrobi. Jeśli na to są pieniądze z grantu, trzeba przechodzić przez przetargi, wybierając najtańszą ofertę. Na tym rynku najtańsi są Chińczycy, więc po wybraniu oferty, sekwencjonowaniem zajmuje się chińska firma. Problem jest taki, że nie mamy pewności, czy Chińczycy dochowają względów etycznych oraz prawnych i nie zachowają sobie tych danych. Czyli nie będą mieli wiedzy o naszym genomie.

PRZECZYTAJ Kaszubskie geny na Genomicznej Mapie Polski. Dlaczego badaniami interesowała się ABW?

Jakie jest ryzyko, gdy zdobędą taką wiedzę?
Potencjalnie niewielkie, ale wraz z rozwojem nauki ono stale rośnie. Pierwsza jest  przewaga ekonomiczna, czyli zdobycie informacji, ilu w Polsce jest ludzi potencjalnie uczulonych na coś lub podatnych na jakieś choroby. Dzięki temu tamtejsze firmy farmaceutyczne,  wiedząc więcej niż inni, wejdą ze swoimi produktami na nasz rynek. Groźne to nie jest, ale pojawia się możliwość osiągnięcia dużych zysków. Gdyby jednak za 20 lat pojawił się konflikt lub próba ataku terrorystycznego, rodzi się obawa innego wykorzystania tych danych.

W jaki sposób?
Wiedząc np., że duża grupa Polaków jest wrażliwa na jakąś substancję chemiczną, można nas zaatakować czymś, co będzie bardziej toksyczne dla osób mieszkających w Polsce niż w Chinach. Na razie to niemożliwe, ale za dwie, trzy dekady - prawdopodobne.

Czy również jest możliwe stworzenie wirusa groźniejszego dla mieszkańców środkowej Europy niż np. Azji?
Tak. Może to być potencjalnie wirus, który rozpylony w Polsce zaatakuje 80 proc. populacji, a w Chinach - 5 procent. Dziś jeszcze nie mamy się czego obawiać, ale nauka tak się rozwija, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat istnieje takie prawdopodobieństwo.

Wiedząc na przykład, że duża grupa Polaków jest wrażliwa na jakąś substancję chemiczną, można nas zaatakować czymś, co będzie bardziej toksyczne dla osób mieszkających w Polsce niż w Chinach. Na razie to niemożliwe, ale za dwie, trzy dekady - prawdopodobne

prof. Grzegorz Węgrzyn

I to z  tego powodu Amerykanie ostrzegają swoich naukowców przed genetyczną współpracą z Chinami?
Amerykanie nie chcą przekazywać im swoich wrażliwych danych, czyli genomów obywateli USA. Jeśli do Chin trafi kilka takich genomów, nie ma problemu. Jeśli się jednak  wyśle 300 tysięcy, to na tej podstawie można zobaczyć, jaka jest struktura genetyczna populacji.

Czy w Europie nadal korzystamy z tanich ofert chińskich firm?
Korzystamy. Nadal brakuje nam regulacji prawnych, a nawet odwrotnie - niektóre regulacje, takie jak nieszczęsna ustawa o zamówieniach publicznych, nas do tego zmuszają. Mając do wyboru nawet dziesięć firm, robiących sekwencjonowanie na podobnym poziomie, musimy wybrać najtańszą. Inaczej grożą bardzo wysokie kary.

Podwykonawcą badań do Genomicznej Mapy Polski II jest białostocka firma, kierowana przez prezesa zajmującego się przedtem m.in. odpadami. Czy przepisy przetargowe w jakiś sposób regulują wybór podwykonawców?
Zgłaszający się do przetargu musi pokazać, że umie to zrobić. Dzisiaj jednak kupienie sekwenatora i zatrudnienie dwóch biologów nie jest problemem. A w takiej sytuacji nie ma podstaw, by  firmę z przetargu wykluczyć.

PRZECZYTAJ TAKŻE To przełom. Naukowcy badają, czym różni się genom Kaszubów od genomu innych mieszkańców kraju

A czy znalezienie przez podwykonawcę z Białegostoku kolejnego podwykonawcy, tym razem dużej chińskiej firmy, było zgodne z prawem?
Było. Przy przetargu brakuje procedury pozwalającej zleceniodawcy na stwierdzenie - nie biorę firmy X, bo jej nie ufam. Jeśli tak się zrobi, to albo firma się odwoła i trzeba będzie powtarzać przetarg, albo Urząd Zamówień Publicznych nałoży na instytut gigantyczne kary za wzięcie firmy droższej. Przepisy dotyczące zamówień publicznych przy przedsięwzięciach naukowych są beznadziejne. Wymagają one przewidzenia, z dużym wyprzedzeniem, swoich potrzeb. A w kwestiach związanych z nauką jest to niemal zawsze niemożliwe.

Wysłanie danych 100 pacjentów do Chin nie jest niebezpieczne, bo na tej podstawie nie można wiele powiedzieć. Natomiast jeśli wyślemy 500 tysięcy lub milion próbek, będzie to materiał, z którego można wyciągnąć wnioski. Jedno jest pewne - wielkoskalowych badań robi się w Polsce coraz więcej. Musimy sobie zadać pytanie, czy chcemy, by dane dotyczące naszej populacji dostały się w obce ręce, czy też nie

Czy powstało prawo ograniczające możliwości rozrzucania naszych genów po świecie?
Dane osobowe i dane genetyczne są chronione na mocy naszych wewnętrznych przepisów. Jeśli po przekazaniu mi przez panią swojego materiału genetycznego opublikowałbym artykuł, że ma pani jakąś konkretną mutację, to mogłaby mnie pani oskarżyć przed sądem. Brakuje jednak ochrony międzynarodowej.

Unia Europejska nie zamierza wprowadzić odgórnych regulacji?
Każdy kraj ma swoje własne regulacje, nie wprowadzono jednak zakazu wysyłania próbek DNA poza Unię.

Dlaczego nie ma takiego zakazu?
Wszystko zależy od ilości. Wysłanie danych 100 pacjentów do Chin nie jest niebezpieczne, bo na tej podstawie nie można wiele powiedzieć. Natomiast jeśli wyślemy 500 tysięcy lub milion próbek, będzie to materiał, z którego można wyciągnąć wnioski. Jedno jest pewne - wielkoskalowych badań robi się w Polsce coraz więcej. Musimy sobie zadać pytanie, czy chcemy, by dane dotyczące naszej populacji dostały się w obce ręce, czy też nie.

Obecnie badania robi dalej Central Europe Genomics Center  na chińskim sekwenatorze. Czy może być w tym coś niepokojącego?
Samo użycie chińskiego sekwentatora nie stwarza zagrożenia. To tylko urządzenie. Ważniejsze jest pytanie czy dane uzyskane przy pomocy tego urządzenia będą odpowiednio zabezpieczone - ale to jakby inna sprawa, bo w niepowołane ręce można przekazać dane uzyskane z pomocą dowolnej produkcji urządzenia.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze