Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Hossa nowa oferta Wiszące Ogrody - Osiedle doskonale skomunikowane

Życie widziane oczami osiołka i pierwszy polski film zombie

Czym żyje polskie kino? To pytanie pojawia się przed każdym, gdyńskim festiwalem. Jak również to, czy nasze kino czuje puls życia, czy może znowu cofa się do historii?
„Zadra”
„Zadra” (fot. materiał prasowy) 

Tym razem w wyścigu o Złote Lwy zmierzy się dwadzieścia filmów. To dużo. A przy tym czeka nas prawdziwa, tematyczna mieszanka wybuchowa. W festiwalowym menu serwuje się po raz pierwszy polski film zombie, odkrywanie społecznego tabu, czyli związek kazirodczy matki i syna, świat widziany oczami… osiołka - prawdziwego nie animowanego, mierzenie się z naszymi lękami i strachami oraz marzenie o sławie. Ale też mamy pierwszy film o agresji wojsk sowieckich na Polskę we wrześniu 1939 roku.

Z zestawu konkursowego widać, że polskim kinem już tak mocno nie rządzi historia. Aczkolwiek są trzy filmy, z akcją osadzoną w czasach II wojny światowej i jeden w latach PRL.

Jakie więc filmy nas czekają?

„Apokawixa” w reżyserii Xawerego Żuławskiego brzmi intrygująco. Jego kino można lubić lub nie. Ale nie pozostaje się wobec filmów obojętnym. Po „Wojnie polsko-ruskiej” i „Mowie ptaków”, które wzbudziły wiele kontrowersji, czas na kolejną produkcję Żuławskiego, reklamowaną jako pierwszy, polski film zombie.

Sam reżyser twierdzi, że to rozrywkowe, psychodeliczno-przygodowe kino nie tylko dla młodych. Ale w tej zabawie jest też poważna treść. Bo „Apokawixa” to ekologiczno-apokaliptyczna opowieść o dojrzewaniu. I o tym, jak Matka Ziemia mści się na ludziach, którzy po kontakcie z zanieczyszczeniami w Bałtyku zamieniają się w eko-zombie.

"Apokawixa" (fot. materiał prasowy) 

Zmęczona pandemią, kwarantanną, wieściami o katastrofach ekologicznych, zaniepokojona własną niepewną przyszłością i losami świata grupa licealistów zostaje zaproszona przez syna milionera Kamila na imprezę w nadmorskiej posiadłości ojca. Już w drodze każdy z bohaterów przeżywa dziwne przygody, a sama impreza jest kulminacją narastających obaw o to, co może się stać z Ziemią, jeśli nie przestaniemy jej zanieczyszczać. Z minuty na minutę wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli…

Tomasz Wasilewski to reżyser, który też nie bierze na warsztat tematów lekkich, łatwych i przyjemnych. Wystarczy przypomnieć jego „Płynące wieżowce” czy „Zjednoczone stany miłości”. Tym razem w „Głupcach” reżyser, którego interesują przede wszystkim emocje i namiętności, sięga po temat tabu – kazirodczy związek matki i syna. W tym filmie na jedno niewątpliwie warto czekać, na kreację Doroty Kolak. To aktorka, która żadnej roli się nie boi, nawet tak trudnej jak w „Głupcach”.

"Wesele" (fot. materiał prasowy) 

Historia Macieja Berbeki – himalaisty, należącego do grupy słynnych Lodowych Wojowników, była już publicystycznie wielokrotnie opowiedziana. Zwłaszcza po jego śmierci na Broad Peak. Ekspedycja zimowa na ten szczyt to był sukces. Ale zejście zakończyło się tragicznie m.in. dla Berbeki. To opowieść o życiu na krawędzi i o niesamowitej ludzkiej determinacji. Opowiada ją nam reżyser Leszek Dawid.

„Wesele” Wojciecha Smarzowskiego to kolejny portret własny Polaków, widziany jego oczami. I nie jest to portret, który nam się może spodobać. I który chcielibyśmy powiesić na ścianie. Mocne kino, dyskusyjne ale obejrzenia warte.

„Johnny”

„Johnny” Daniela Jaroszka to film, na który z wyjątkową ciekawością na Pomorzu czekamy. Bo opowiada o człowieku i księdzu, który przede wszystkim tu był znany i kochany. Chociaż sława księdza Jana Kaczkowskiego, bo o nim mowa, wychodziła daleko poza nasz region. To filmowa opowieść o księdzu z perspektywy jego podopiecznego, Patryka Galewskiego – chłopaka, który nie miał łatwego startu w życiu. I o spotkaniu, które całkowicie go zmienia.

84-letni mistrz światowego kina Jerzy Skolimowski sięgnął tym razem po osiołka. I nie jest to osiołek ze Shreka. W filmie „IO” oglądany z perspektywy zwierzęcia świat, wydaje się tajemniczą zagadką. Ten szary osiołek o melancholijnych oczach, spotyka na swojej drodze ludzi dobrych i złych, doświadcza radości i bólu. Jego losem rządzi przypadek, który w sekundę zmienia szczęście w rozpacz, a smutek w nieoczekiwaną błogość. Ale IO ani na chwilę nie traci swojej niewinności. To jest także o nas samych, odbijających się w wilgotnych oczach osiołka. Film Skolimowskiego stał się sensacją festiwalu w Cannes, skąd reżyser wyjechał z Nagrodą Jury.

„Chleb i sól” w reżyserii Damiana Kocura zainspirowany jest nie tylko prawdziwymi zdarzeniami ale obsadzony głównie naturszczykami. Centralnym punktem spotkań lokalnej młodzieży jest nowo otwarty bar z kebabem. Tymek staje się świadkiem nakręcającej się spirali napięć między pracownikami kebaba arabskiego pochodzenia, a jego kumplami. Spirali, której finał okaże się tragiczny w skutkach.

"IO" (fot. materiał prasowy) 

Małgorzata Szumowska, kolekcjonerka festiwalowych Srebrnych Niedźwiedzi i Lwów w swoim najnowszym filmie „Infinite Storm” stawia swoją bohaterkę (w roli głównej hollywodzka gwiazda Naomi Watts) przed wielkim, życiowym dylematem.

Pam Bales rozpoczyna samotną wędrówkę na Górę Waszyngtona, najwyższe wzniesienie nieprzewidywalnych, targanych lodowatymi wichurami Gór Białych w amerykańskim stanie New Hampshire. Ta wyprawa to jej rytuał i sposób na poradzenie sobie z dramatycznymi wspomnieniami. I właśnie w dniu, w którym czuje się najsłabsza, będzie musiała wykazać się największą siłą: ktoś umrze, jeśli nie udzieli mu pomocy. Ale jeśli zdecyduje się pomóc, sama też może zginąć.

Anna Jadowska także sięgnęła po kobietę bohaterkę, która wstaje wcześnie rano, rozwiesza pranie, gotuje obiad, kupuje pokarm dla rybek i… z nożem kuchennym napada na bank. To najkrótsze streszczenie „Kobiety na dachu”.

"Broad Peak" (fot. materiał prasowy) 

„Śubuk” – Jacka Lusińskiego to kolejna historia, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Opowieść o młodej matce autystycznego chłopca, której wieloletni upór i walka z biurokracją oraz ludzką bezdusznością doprowadziły do istotnych zmian w polskim systemie edukacji. To trafiająca prosto w serce opowieść o kobiecej sile, radości życia, odmiennym postrzeganiu świata i ukrytym potencjale, który drzemie w każdym z nas.

Inne problemy ma Sandra w filmie „Zadra” Grzegorza Mołdy. Osiemnastolatka z głową pełną marzeń chce zostać sławną raperką, więc każdą, wolną chwilę poświęca muzyce. Rymuje o tym, co czuje i jak wygląda jej codzienność. Dorabia w kawiarni jako kelnerka, by wesprzeć matkę, samotnie wychowującą jej młodszego brata Witka i ją. Życie Zadry zmienia się, kiedy poznaje Motyla – najbardziej rozchwytywanego rapera w kraju.

Z kolei Agnieszka Woszczyńska na swój debiut debiut fabularny pełnometrażowy wzięła historię małżeńską. W filmie „Cicha ziemia” jej bohaterowie - Anna i Adam, wynajmują wakacyjny dom na słonecznej, włoskiej wyspie. Na miejscu okazuje się, że wymarzona willa nie spełnia ich oczekiwań, a wyspa boryka się z brakiem wody. Obecność zatrudnionego do naprawy basenu robotnika rozpocznie nieoczekiwany łańcuch niepokojących zdarzeń. W pozornie zgodnym małżeństwie do głosu dojdą mroczne instynkty i głęboko skrywane emocje.

Kłopotów w rodzinie nie brakuje też w filmie „Tata” Anny Maliszewskiej. Samotny ojciec, wychowujący córkę, jest kierowcą TIRa. Kiedy zmuszony jest zabrać swoje dziecko i jej ukraińską przyjaciółkę ze sobą w podróż, wszyscy się czegoś uczą. Dla niego ta droga to czas dorastania do bycia tatą, a dla dziewczynek, które były przyjaciółkami to ważna lekcja siostrzeństwa i dorastania w zmieniającym się na ich oczach świecie peryferii Europy.

"Strzępy" (fot. materiał prasowy) 

„Strzępy” Beaty Dzianowicz to też historia rodziny - wielopokoleniowej, kochającej się. Ich życie jest spokojne i niepozbawione elementów humoru, do czasu aż pojawia się na nim pewne pęknięcie: dziadek Gerard zaczyna zachowywać się dziwnie, łamie konwenanse i normy społeczne. Okazuje się, że są to pierwsze symptomy Alzheimera. Nasilająca się choroba dziadka sprawia, że relacje w rodzinie wystawione są na wielką próbę, a na światło dzienne wychodzą skrywane napięcia, sekrety i pretensje.

„Iluzja” Marty Mironowicz to film o sile ludzkiego ducha, o szukaniu pogodzenia i harmonii na przekór tragicznym okolicznościom. Niezwykle intrygujący jest film Agnieszki Smoczyńskiej „The Silent Twins”. To prawdziwa historia June i Jennifer Gibbons – czarnoskórych bliźniaczek, które będąc dziećmi, umilkły dla świata zewnętrznego. Jednocześnie w odosobnieniu swojego pokoju prowadziły kreatywny dialog literacki. Jednak z czasem ich relacja przerodziła się w toksyczny związek – niebezpieczny zarówno dla nich, jak i dla ich otoczenia.

Brigitte Bardot cudowna” w reżyserii Lecha Majewskiego nie jest opowieścią o francuskiej gwieździe filmu drugiej połowy XX wieku. Ale akcja rozgrywa się właśnie w tamtym czasie, w Polsce Ludowej.

Adam mieszka z matką, którą niepokoją funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Ojciec Adama bronił Albionu jako pilot podczas drugiej wojny światowej i słuch o nim zaginął. Przychodzą od niego paczki i kartki pocztowe, ale Adam, który nigdy go nie widział, podejrzewa, że paczki przysyła ktoś inny. W szkole bezustannie marzy, że któregoś dnia ojciec wyląduje na zakurzonym boisku w swoim Spitfirze.

"Tata" (fot. materiał prasowy) 

Wreszcie produkcje, które opowiadają historie z czasów II wojny światowej.

Akcja „Filipa” w reżyserii Michała Kwiecińskiego rozgrywa się w 1941 roku w warszawskim getcie. Filip, młody polski Żyd, ze swoją ukochaną Sarą przygotowują się do występu w kabarecie, by zarobić na utrzymanie rodziny. Podczas premiery dochodzi do strzelaniny, podczas której ginie Sara i siedzący na widowni bliscy Filipa. Dwa lata później mężczyzna pracuje jako kelner w restauracji ekskluzywnego hotelu we Frankfurcie. Podając się za Francuza, w samym sercu hitlerowskich Niemiec korzysta ze wszystkich uroków świata. Ale następujące po sobie tragiczne wydarzenia sprawiają jednak, że to całe, starannie zbudowane frankfurckie życie Filipa rozpada się jak domek z kart.

Orlęta. Grodno ’39” Krzysztofa Łukaszewicza to pierwszy film o agresji wojsk sowieckich na Polskę we wrześniu 1939 roku. O tym jak Grodno rozpoczyna beznadziejna walkę. Nieliczne oddziały wojskowe są wspomagane przez ludność cywilną, a przede wszystkim młodzież szkolną. To właśnie dzieci i młodzież bohatersko bronią miasta, stając się ofiarami niezwykłego okrucieństwa okupantów.

I na koniec „Orzeł. Ostatni patrol” w reżyserii Jacka Bławut. Jest rok 1940. Polski okręt podwodny ORP „Orzeł” wyrusza w niebezpieczną misję na Morzu Północnym. W jej trakcie napotka zagrożenia w postaci podwodnych min, ataków bombowych z powietrza i wrogich okrętów. Załoga musi się zmierzyć z coraz większym, fizycznym oraz psychicznym wycieńczeniem. Jednak prawdziwy wróg jest niewidoczny, ukryty w klaustrofobicznym wnętrzu okrętu.

Który z tych filmów sięgnie po Złote Lwy? O tym przekonamy się 17 września, podczas gali rozdania nagród 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze