Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

„O ten las za daleko!”, czyli jak walczyć o Trójmiejski Park Krajobrazowy

"O ten las za daleko!" to książka - rozrachunek społeczny z postępowaniem leśników w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. - Nie należy negocjować z leśnikami, powinniśmy od nich wymagać, życzyć sobie, żądać. To jest nasz las, jako Polek i Polaków, bo to las państwowy, a leśnik jest naszym pracownikiem - mówi dr inż. nauk leśnych Sławomir Zieliński, ekolog, entomolog, główny koordynator prac nad książką.
„O ten las za daleko!”, czyli jak walczyć o Trójmiejski Park Krajobrazowy

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Książka "O ten las za daleko!" zawiera nie tylko materiały, przedstawiające wielowątkowo problemy i rozdźwięk z teorią nauk leśnych praktyki gospodarczej, ale także wyjątkowo interesujące informacje o historii lasów rosnących na obszarze parku, nieznanych szerszemu gronu przykładowych gatunkach grzybów, owadów, roślin. W ostatni piątek w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku odbyło się spotkanie ze współautorami książki.

Nad publikacją pracowało pięć osób, reprezentujących różne zawody: Sławomir Zieliński (inżynier leśnik, nauczyciel ekologii, entomologii i ochrony przyrody), Marcin Stanisław Wilga (inżynier elektronik i mykolog), Michał Kochańczyk (ekonomista, a także himalaista, polarnik i żeglarz), Brunon Wołosz (informatyk, prezes Fundacji Fidelis Siluas) oraz Zenon Kruczyński (psycholog, dawniej myśliwy, a obecnie publicysta i aktywista ekologiczny). Ale to książka, której współautorów jest tak naprawdę kilkudziesięcioro, gdyż wzbogacają ją wypowiedzi mieszkanek i mieszkańców lokalnych trójmiejskich społeczności. Ponadto cytowane są w niej wypowiedzi autorytetów świata nauki i kultury, w tym naukowców leśników.

Nie zgadzam się z narracją, że w TPK są wycinane stare drzewa. Rozmowa z dr. inż. nauk leśnych Sławomirem Zielińskim

Książka "O ten las za daleko!" jest swoistym aktem oskarżenia tych, którzy w ostatnich latach doprowadzili do masowych wycinek na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Skąd pomysł jej wydania?
Z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym jestem związany od kilkudziesięciu lat. Urodziłem się i wychowałem we Wrzeszczu, w latach 90. XX wieku pracowałem prawie dziesięć lat w Zarządzie Parków Krajobrazowych w Gdańsku. Widziałem, jak stopniowo nawarstwiają się problemy, które można określić jako odrywanie się od rzeczywistości administratora tych lasów – Nadleśnictwa Gdańsk i organu nadrzędnego RDLP w Gdańsku. Niestety, oprócz wspomnianej poniżej Ustawy o lasach negatywnie inspirującą leśników rolę odegrał zapis innej Ustawy o ochronie przyrody z tego samego roku, gdzie w art. 24 p.10 zapisano, że „na terenie Lasów Państwowych znajdujacych się w granicach parku krajobrazowego zadania w zakresie ochrony przyrody wykonuje samodzielnie miejscowy nadleśniczy, zgodnie z planem ochrony parku krajobrazowego, uwzględnionym w operacie urządzania lasu”. Szczególnie koszmarne są ostatnie lata. Książka jest odbiciem tych problemów i próbą odpowiedzi na wiele pytań.

Jakie są przyczyny problemów, o których piszecie?
W 1991 roku weszła w życie Ustawa o lasach, która jest wykorzystywana negatywnie na gruncie praktyki przez Lasy Państwowe. W moim odczuciu przyczyniła się ona do próby uwłaszczenia LP na majątku, obejmującym blisko jedną trzecią powierzchni Polski. Nie bez kozery powstało określenie, że PGL LP to największy „obszarnik Europy”. I trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że „PGL LP się samofinansują”. Sam byłem kilka lat przedsiębiorcą na własnym rozrachunku (Pracownia Przyrodnicza Mikrobiotop) i nie mogę pojąć, jak można w tak obcesowy sposób przekazywać nieprawdę – przecież to tzw. samofinansowanie odbywa się w oparciu o eksploatację majątku narodowego! Nie własnego przecież!

Ludzie przyzwyczajają się do krajobrazów, miejsc, które nagle zaczynają znikać. Ci, którzy mieszkają bliżej parku słyszą codziennie wystrzały. To nie petardy – to polowania. Strzały z dubeltówek i sztucerów.  Równocześnie słyszą argumenty, że wycinanie lasów i polowania są konieczne. Bo np. dzików jest za dużo. Albo że drzewa są za stare.

Sławomir Zieliński / dr inż. nauk leśnych

W książce wypowiadają się nie tylko specjaliści, przyrodnicy, naukowcy ale także zwykli mieszkańcy Trójmiasta...
Wiedziałem, że stale rośnie liczba osób, którym nie podoba się obecna gospodarka leśna. Ludzie przyzwyczajają się do krajobrazów, miejsc, które nagle zaczynają znikać. Ci, którzy mieszkają bliżej parku słyszą codziennie wystrzały. To nie petardy – to polowania. Strzały z dubeltówek i sztucerów.  Równocześnie słyszą argumenty, że wycinanie lasów i polowania są konieczne. Bo np. dzików jest za dużo. Albo że drzewa są za stare.

Jak to jest z osiągnięciem starości przez drzewo? Nie może żyć 400 lat?
Może i żyje. Tylko trzeba mu pozwolić dożyć. O ile ktoś nie wierzy, niech pojedzie do Drawieńskiego Parku Narodowego do obszaru ochrony ścisłej „Radęcin”. Tam zobaczy prawie tak stare buki o całkiem dobrej żywotności. Maksymalny wiek, do jakiego potrafią dożyć różne gatunki drzew powinien być znany lesnikom. Takie dane podawane są w tematycznej literaturze  W przypadku buka literatura mówi nawet o 500 latach. W przypadku graba – 300 lat, sosny zwyczajnej – nawet 700 lat, jesiona wyniosłego – 400 lat, lipy drobnolistnej, kto by pomyślał – 700 lat, dębu bezszypułkowego – 800 lat, a jego krewniaka dębu szypułkowego – 1000 lat, klonu zwyczajnego – 250 lat itd. A ciekawostkowo, w co sam kiedyś prawie nie uwierzyłem – świerka pospolitego – do 500 lat, a w górach nawet do kilku tysięcy lat (!). Z tym, że u nas, na Pomorzu Wschodnim (Gdańskim) świerk ten jest akurat gatunkiem geograficznie obcym. Ponadto w naukach leśnych występują rozmaite rodzaje tzw. dojrzałości, w tym dojrzałości rębnej technicznej czyli prościej - produkcyjnej drzewa. I w słowie "produkcyjnej" zawiera się odpowiedź na pani pytanie. Mniej więcej oznacza to, że w określonym wieku drzewa swoimi parametrami (miąższością, tempem przyrostu itd.) najlepiej spełniają cel produkcyjny, zapotrzebowania na drewno i najbardziej, ze względów ekonomicznych, opłaca się je wyciąć. Ale przecież 120-letni buk, 140-letni jesion i 160-letni dąb nie są jeszcze starymi drzewami! Dlatego nie zgadzam się z narracją, że w TPK są wycinane stare drzewa. Daliśmy sobie, jako społeczeństwo tę narrację narzucić. W naszych podtrójmiejskich lasach komunalnych, mamy może niespełna jeden procent starszych, nawet nie starych drzew.

Czy wasza książka może być podręcznikiem dla mieszkańców Trójmiasta, chcących bronić pobliski kawałek lasu przed wycinką?
Całkiem nieskromnie myślę, że tak. Ale w większej skali – całego kraju. Książka ta ma kilkadziesiąt pozytywnych recenzji, napisanych przez osoby związane m.in. z naukami przyrodniczymi i leśnymi. Pojawiły się nawet sugestie, by stała się ona lekturą obowiązkową nie tylko dla studentów wydziałów leśnych, ale także dla leśników-praktyków. Tak twierdzi m.in. prof. Ewa Symonides, biolog i teoretyk oraz praktyk ochrony przyrody, wielki autorytet, była Główna Konserwator Przyrody. Książka jest wielowątkowa, zawiera wiele przypisów, dających wskazówki, gdzie szukać kolejnych informacji. Zależało nam także, by pokazywała problem nie tylko od strony leśnej, ale także socjologicznej, oczami statystycznego mieszkańca, członka lokalnej społeczności z Trójmiasta, Redy, Rumi, Wejherowa i miejscowości przylegających do parku od strony zachodniej. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że TPK powoli staje się parkiem wewnętrznym, zabudowanym, co wyraźnie widać na zamieszczonej w książce mapie z publikacji prof. Macieja Przewoźniaka i prof. Jarosława Czochańskiego.

To jest nasz las, a leśnik jest naszym pracownikiem. Powinien zrobić wszystko, by było tak, jak sobie życzy społeczeństwo. A jeśli nie, to będziemy zmierzać ku temu, żeby się z takim pracownikiem rozstać. Kwestia produkcyjna nie jest dominująca. Czy w Polsce popyt na drewno jest aż tak duży, jak sugerują leśnicy? Przecież nie zmieniamy codziennie szafy, stołu i krzeseł, nie używa się od dawna drewnianych podkładów na kolei, w kopalniach się tego nie stosuje.

Sławomir Zieliński / dr inż. nauk leśnych

Najpierw człowiek wchodzi nowymi osiedlami w lasy, potem - już obok nich mieszkając - zaczyna lasów bronić.
Coś w tym jest. Przy czym, co potwierdzają także ludzie nauki, w tym prof. dr hab. nauk przyrodniczych Małgorzata Latałowa z Uniwersytetu Gdańskiego, obecnie największym wewnętrznym zagrożeniem dla lasów jest bardzo intensywna gospodarka leśna.

Zbliża się czas utworzenia Planu Urządzania Lasu dla TPK na lata 2025-2035. Czekają nas kolejne negocjacje z leśnikami, walka o każde drzewo...
Z tego co mi wiadomo w 2014 r. w trakcie konsultacji do nowego PUL na lata 2015-2024 nie uwzględniono ŻADNYCH postulatów licznie reprezentowanej strony społecznej. A więc wypada powtórzyć – to my, przedstawiciele lokalnych społeczności, tutaj – sąsiedztwa TPK, jesteśmy pracodawcami leśników. I nie naszym obowiązkiem są negocjacje. My mamy wymagania – społeczne, proprzyrodnicze, ochrony mezoklimatu, gleb, wód, rekreacji, dydaktyki, nauki, potrzeb estetycznych, ochrony walorów kulturowych, krajobrazowych, zasobów unikalnej w skali Europy rzeźby terenu TPK itd. itp. To jest nasz las, a leśnik jest naszym pracownikiem. Powinien zrobić wszystko, by było tak, jak sobie życzy społeczeństwo. A jeśli nie, to będziemy zmierzać ku temu, żeby się z takim pracownikiem rozstać. Kwestia produkcyjna nie jest dominująca. Czy w Polsce popyt na drewno jest aż tak duży, jak sugerują leśnicy? Przecież nie zmieniamy codziennie szafy, stołu i krzeseł, nie używa się od dawna drewnianych podkładów na kolei, w kopalniach się tego nie stosuje. Coraz częściej wchodzą materiały zastępcze. Równocześnie nie sprawdza się i nie wytrzymuje próby czasu koncepcja tzw. wielofunkcyjności lasów, zwłaszcza w kompleksach leśnych przylegających do jednostek osadniczych – aglomeracji, miast i wsi. Ponadto oczywistym dla mnie jest, że że np. powodzie, które dotykały w ostatnich latach Trójmiasto po większych opadach mogą po części wynikać z naruszenia struktury gleby podczas prac leśnych, ponadto z niedoboru tzw. martwego drewna na liniach spływu i nie tylko. Czekam na wyniki badań w tej kwestii, bo jak do tej pory Nadleśnictwo Gdańsk nie pochwaliło się jakimikolwiek. Choć było poproszone przez Fundację Fidelis Siluas. Ale to już materiał na inny artykuł.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama