Państwo Muńscy przyznają, że te trzy zuchy kompletnie ich zaskoczyły.
- Rok 2021 był dla nas rokiem wdzięczności Bogu za to że spełniły się nasze marzenia – mówi pani Kinga. - Jesteśmy ze sobą już kilka lat i od samego początku planowaliśmy mieć dzieci.
Przez długi czas starali się o potomstwo. Mimo starań nic nie wychodziło.
Chwile zwątpienia
Mieliśmy już chwile zwątpienia, że nie będzie nam dane zostać rodzicami – mówią małżonkowie. - Pogodziliśmy się z tym faktem, że pozostaniemy ciocią i wujkiem dla dzieci naszego rodzeństwa. Że akceptujemy los taki, jakim jest. W październiku postanowiliśmy się pobrać. Zaręczyliśmy się. Zaczęliśmy planować ślub i nagle się okazało, że jestem w ciąży.
- To był dla nas taki totalny szok – dodaje Marcin. - Najpierw okazało się że jest jedno dziecko, potem że jest dwójka, a skończyło się na trójce. Lekarz zażartował, że to może nie być jeszcze koniec – byłem troszkę wystraszony. Na początku zresztą były dwa scenariusze. Ten pierwszy był 3:0 na rzecz córek, ale drugi zakładał już dwa do jednego. I jest syn i dwie córeczki – dodaje dumny tata.
Pani Kinga przeżyła jeszcze kolejne zaskoczenie, kiedy poszła do swojej babci podzielić się dobrą nowiną - planowanymi narodzinami trójki pociech. - Babcia wcale nie była zaskoczona, że będzie więcej niż jedno dzieciątko – wspomina mama trojaczków. - Usłyszałam, że w naszej rodzinie już były trojaczki. Moja prababcia je miała, czyli mam to w genach.
W 8. tygodniu ciąży pani Kinga już wiedziała, że będzie więcej niż jedno dziecko. O trójce nieco później.
Nietypowy urodzinowy prezent
- Za to ja dowiedziałem się dopiero w swoje urodziny – śmieje się pan Marcin. - Żona zrobiła mi prezent: pudełko, a w nim trzy smoczki i liścik. Byłem trochę zdezorientowany. Ale co ty mi dajesz, przecież ja wiem, że jesteś w ciąży - stwierdziłem. Dopiero jak liścik przeczytałem, że jest nas troje, to zaczęło do mnie docierać jakie szczęście nas spotkało.
Laura, Jakub i Maja urodziły się w 35. tygodniu ciąży w UCK w Gdańsku. Laura urodziła się , jako pierwsza – najstarsza, największa – ważyła 2200 g i była najbardziej hałaśliwa. Jako drugi świat powitał Kuba z wagą 1790 g, a ostatnia pojawiła się Majka z wagą 2120 g. Dziewczynka zrekompensowała sobie bycie ostatnią największym wzrostem.
- Kubuś już w ciąży troszkę nam broił w brzuszku – opowiada pani Kinga. - Był taki moment kiedy to intuicja podpowiadała mi, że coś się dzieje, coś jest nie tak. Odczuwane przeze mnie ruchy były inne niż wcześniej. Lekarz zaufał mojej intuicji, podłączył mi KTG i moje obawy się potwierdziły. Kuba odciął częściowo dopływ tlenu dla dziewczynek. Na szczęście, wystarczyło zachęcić Kubusia do zmiany pozycji, żeby sytuacja się unormowała.
Laurka rządzi
Laura nadaje prym całej trójce. Pierwsza się budzi i jak tylko złapie kontakt wzrokowy, to już nie ma możliwości żeby się nią nie zająć.
- Uczymy ich, że o godz. 19.00 choćby nie wiem co się działo, to gasimy światła i przyzwyczajamy dzieci do ciszy nocnej – opowiadają rodzice. - Czasem troszkę przy nich trzeba posiedzieć, aby się wyciszyły i zasnęły. Wtedy całe noce przesypiają, budzą się tylko na karmienie.
Kubuś ma chyba jakiś wewnętrzny zegarek, bo on się budzi niemal co do minuty co trzy godziny - śmieje się tata trojaczków.
- My już wiemy, że z dziewczynkami musimy się troszkę spieszyć, bo braciszek nie odpuści, jak obudzi się głodny – podsumowują rodzice.
Jak brat z siostrami rozmawia
Państwo Muńscy żartują, że dzieci się ze sobą komunikują. Jak Laurka za głośno płacze, a Kubuś jest śpiący, to zaczyna on popłakiwać ale tak cichutko, jakby dawał nam znać abyśmy przyszli do siostry. Laurka się uspokaja, a Kubuś spokojnie zasypia.
A jak narodziny wnucząt wpłynęły na dziadków? - Mój tata po raz pierwszy na moich oczach popłakał się ze szczęścia – przyznaje pani Kinga.
- Moi rodzice są już dziadkami – mój brat ma już córkę i syna, więc to nie były dla nich pierwsze wnuki – dodaje pan Marcin. - Jak się opowiada o naszych trojaczkach to jakoś trudno innym wyobrazić sobie, jak wygląda zajmowanie się trójką, a nie jednym niemowlęciem.
- To co mnie boli, to konieczność wyboru, którym z dzieci zajmę się jako pierwszym, gdy wszystkie płaczą – dzieli się swoimi rozterkami pani Kinga. - Musieliśmy przeorganizować nasze życie. Na przykład, nauczyliśmy się jak szybko przebierać dzieci, jak karmić naraz całą trójkę czy jak kąpać "taśmowo" i wszystko robić tak aby starczyło jeszcze trochę czasu dla nas samych. Każde z naszych maluszków ma też swój dzień czułości. Na szczęście, nie wszystkie tego samego dnia, jakby wyczuwały kiedy można pomarudzić. Tak na zmianę. Wówczas wymagają 100 procent uwagi, przytulenia, wszystkiego...
Najczęściej takie dni zdarzają się właśnie Laurze - śmieje się tata.
Tata „poszukiwany”
Chociaż tczewskie trojaczki nie są jednojajowe, to i tak Majka i Kuba, o ile są tak samo ubrane, trudne są do odróżnienia. Pani Kinga wciąż się śmieje wspominając żarty męża jak jeszcze byli w szpitalu. - Mąż do pielęgniarki mówi, no dwójka jest moja ale gdzie jest ojciec trzeciego to ja nie wiem i w śmiech.
Pani Kinga przyznaje, że już się nie może doczekać jak maluszki zaczną raczkować. Początki, kiedy prawie w ogóle się nie spało, były trudne. - Teraz już ogarnęliśmy opiekę nad dziećmi – mówią. - Podzieliliśmy się obowiązkami i opieką nad dziećmi tak, żeby każde z nas miało też troszkę czasu tylko dla siebie na swoje sprawy. Teraz maluszki zaczynają już inaczej funkcjonować. Już nie przesypiają całych dni i nocy, z krótkimi przerwami na karmienie i przewijanie. Zaczyna się gaworzenie, poznawanie otaczającego świata. W efekcie w ciągu dnia robią sobie już troszkę dłuższe przerwy. Chcą, aby z nimi gaworzyć, chodzić, żeby mogły pooglądać świat.
Tygodniowe konkursy wagowe
- Mnie to ciężko zmęczyć, bo raczej jestem energiczną osobą, ale nasze maluszki potrafią mnie pozbawić sił - śmieje się pan Marcin. - Są bardzo utalentowane. Niby byłem przyzwyczajony do pracy w różnych godzinach, ale przy dzieciach jednak trzeba było jeszcze inaczej się przeorganizować. Teraz już nam to coraz lepiej wychodzi.
- Robimy sobie konkursy tygodniowe – uśmiecha się pani Kinga. - Co tydzień ważymy każdego z naszych zuchów i patrzymy które przybiera najszybciej na wadze. Jak dotąd okazało się, że najszybciej przybiera Majka, choć Kubuś i Laura też niewiele zostają w tyle.
Rodzinę wspiera „emocjonalnie" Fiodor – pokaźnych rozmiarów kocur. - Fiodor potrafi przyjść do pokoju i położyć się przy dzieciach jakby chciał nam pomóc i je popilnować. Dopiero jak się zaczyna „symfonia" to oczy robią mu się coraz większe i w końcu zmyka do kuchni, jakby pokazując, że takiej orkiestry to on nie zniesie – śmieją się małżonkowie.
Z prozaicznych problemów dnia codziennego wymieniają problem ze znalezieniem wózka-gondoli dla trojaczków. - Takich wózków nie produkuje się seriami, to pojedyncze egzemplarze. Całe szczęście, że są fundacje eko-wcześniaka i portale społecznościowe dla wieloraczków. Udało się nam skontaktować z rodziną, która przekaże nam taką gondolę z zaznaczeniem żeby dbać o wózek i później przekazać go jakiejś innej parze, którą los obdarzy trójką maluszków. Gdyby trzeba było kupić taki wózek, to koszt jest niebagatelny od 6000 zł nawet do 8000 zł.
Państwo Muńscy szukali opiekunki, kogoś do pomocy przy maluszkach, niestety, chętnych nie było. Nawet, jak poszukiwali do pomocy w domu, przy utrzymywaniu porządku. Ogromnym wsparciem pozostaje dla nich rodzina - rodzice, bracia i bratowa, którzy zawsze służą im pomocą.
To był dla nas taki totalny szok. Najpierw okazało się że jest jedno dziecko, potem że jest dwójka, a skończyło się na trójce. Lekarz zażartował, że to może nie być jeszcze koniec – byłem troszkę wystraszony. Na początku zresztą były dwa scenariusze. Ten pierwszy był 3:0 na rzecz córek, ale drugi zakładał już dwa do jednego. I jest syn i dwie córeczki.
Marcin Muński / Tata trojaczków
Napisz komentarz
Komentarze