Żeńskie nazwy różnych zawodów czy stanowisk, czyli feminatywy, cały czas wywołują emocje. Oczywiście głównie te, które weszły do języka całkiem niedawno. Obecnie najczęściej z feminatywami można zetknąć się w relacjach medialnych – głównie telewizyjnych, a zwłaszcza tych politycznych, gdzie mówienie o sobie czy o kimś np. „ministra wydaje się już być na porządku dziennym.
A ten właśnie temat podjęła na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Słupsku radna Anna Mrowińska, apelując do Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej, by ta mówiła o sobie „prezydent Słupska”, a nie „prezydentka”.
– Bez złośliwości, a z troski o urząd, który pani pełni. Mimo że lubi pani używać nazwy nieformalnej, w mojej ocenie uwłaczającej powadze, czyli „prezydentka”, bardzo serdecznie proszę panią prezydent, aby w nowej kadencji odeszła pani od nazwy prezydentka. Pani, jako kobiecie z klasą, ta nazwa nie przysparza powagi – uważa radna Anna Mrowińska.
Radna zauważyła, że oficjalne pisma, chociażby ostatnie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Krystyna Danilecka-Wojewódzka podpisuje jako prezydent Słupska, a nie prezydentka.
Poproszona przez nas o komentarz Krystyna Danilecka-Wojewódzka odpowiada jedynie, iż w mijającej kadencji była, a w nadchodzącej nadal będzie prezydentką miasta Słupska.
Radny Adam Treder, co przypomniał na posiedzeniu ostatniej sesji, na komisji finansów poprosił, żeby sprostować – jego zdaniem – omyłkę pisarską dotyczącą nazywania Beaty Rutkiewicz „wojewodą pomorską” i tytułować ją „wojewodą pomorskim”. Poparła go w tym również radna Mrowińska.
– Popieram ten wniosek. Ustawa nie przewiduje nazwy „wojewoda pomorska” tylko jest „wojewoda pomorski”, niezależnie kto pełni tę funkcję, czy kobieta czy mężczyzna – mówi Mrowińska.
Sekretarz miasta Słupsk Łukasz Kobus przyznał, że zgodnie z życzeniem niektórych radnych skorygowana zostanie nazwa adresata uchwały z „wojewody pomorskiej” na „wojewodę pomorskiego Beatę Rutkiewicz”. – Mimo iż wcześniejszy wniosek wysłaliśmy do „wojewody pomorskiej” to też został on przyjęty, ale nie dyskutując, zmienimy na „wojewodę pomorskiego” – podkreśla Kobus.
Formy żeńskie w języku polskim są stosowane od bardzo dawna. W ostatnich latach Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk dwukrotnie wydawała swoje stanowisko w sprawie żeńskich form nazw zawodów i tytułów. Ostatni raz w listopadzie 2019 roku (wcześniej w 2012 roku).
„Sporu o nazwy żeńskie nie rozstrzygnie ani odwołanie się do tradycji (różnorodnej pod tym względem), ani do reguł systemu. Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne; językoznawcy mogą je wyłącznie komentować. Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem. Nie wszyscy będą mówić o kobiecie gościni czy profesorka, nawet jeśli ona sama wyartykułuje takie oczekiwanie. Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN uznaje, że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach. Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci” – czytamy w stanowisku Rady Języka Polskiego.
Napisz komentarz
Komentarze