Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

20 lat Polski w UE i co dalej? Co możemy stracić?

Dlaczego Unia Europejska jest potrzebna Polsce, w tym naszemu regionowi, czy Polska i Pomorze też są potrzebni Unii Europejskiej? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest tak oczywista, jak się to z pozoru wydaje.
20 lat Polski w UE i co dalej? Co możemy stracić?

Autor: Kinga Kalenik | Zawsze Pomorze

W świecie tak szybkich globalnych zmian nie możemy być sami. Polsce, w tym Pomorzu potrzebna jest Unia odporna, niezależna, sprawna, konkurencyjna i odpowiedzialna. Unia zaangażowana w wyzwania klimatyczne, cyfrowe, demograficzne, reagująca na biedę w Europie i poza nią, groźby wojen, wyzwania migracyjne.

Nieidealna, ale nie do zastąpienia

Profesor Piotr Dominiak, były dziekan Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej na wstępie zaznacza, że Unia Europejska nie jest instytucją idealną. Gołym okiem widać w niej mnóstwo różnych niedoskonałości. A im bardziej napięta jest sytuacja polityczna, ale również gospodarcza, tym trudniej jest w takiej organizacji utrzymać jedność, czy przynajmniej prowadzić do jakichś rozwiązań kompromisowych.

– Moim zdaniem to nie jest jednak wystarczający powód do tego, żeby postulować wyjście z Unii – zastrzega od razu ekonomista. – Ja zresztą patrzę na to inaczej – nie tyle: „co można będzie zyskać?”, ale co można stracić nie będąc w Unii. Gdybyśmy sobie przez chwilę wyobrazili, że Polska jest poza Unią, albo że Polska w Unii nigdy nie była, to obraz tych minionych 20 lat i tego, w którym miejscu bylibyśmy dzisiaj, byłby skrajnie różny od tego, co mamy. My już właściwie zapominamy jak szerokim strumieniem napłynęły tu pieniądze. Bez nich i bez mądrego ich wykorzystania, bylibyśmy dużo bliżej na ścieżce rozwojowej, niż jesteśmy. W przyszłości nawet, jeżeli będziemy powoli dochodzić do punktu, w którym staniemy się płatnikiem netto Unii, to jednak korzyści z bycia w tej wspólnocie pozostaną.

Przykłady? Wystarczy zapytać przedsiębiorców: dostęp do wspólnego rynku, ogromne ułatwienia w transferze towarów, usług. Ich brak w przyszłości, oznaczałby regres gospodarczy. Wreszcie swoboda przepływu ludzi i tak zwanej siły roboczej, ale również turystów i młodzieży, zwłaszcza akademickiej. Profesor przypomina, że Wielka Brytania po wyjściu z Unii utraciła także przywileje związane z programem wymiany młodzieży akademickiej Erasmus. I w tej chwili brytyjskie uczelnie dostrzegają ogromne straty związane z utrudnieniem dopływu studentów, doktorantów. My mielibyśmy może nawet jeszcze większy problem, bo nasz potencjał akademicki, przemysłowy i finansowy jest dużo mniejszy niż brytyjski.

Biurokrację zmieniać, ale się nie obrażać

Co do Pomorza, które zawsze było otwarte na świat, to przez te 20 lat jeszcze szerzej otworzyło te wrota. I wykorzystaliśmy to bardzo dobrze.

– Dalsze członkostwo w Unii oznaczać będzie utrzymanie tej otwartości Pomorza. Nawet jeśli pominiemy pieniądze, które są oczywiście też niesłychanie istotne, to ogromną, trudną do oszacowania wartością są same kontakty prywatnego biznesu, prywatnych przedsiębiorstw, znacznie łatwiejsze wewnątrz Unii, niż kiedy ktoś jest poza nią. Proszę też zwrócić uwagę, te centra biznesowe, które powstały w Oliwie czy we Wrzeszczu. Gdyby uciąć te liczne relacje międzynarodowe, jakie zapewnia status członkowski, to prawdopodobnie większość z nich zostałaby zamknięta.

Prof. Dominiak daleki jest też od demonizowania osławionej unijnej biurokracji.

– Każda organizacja im jest większa, tym większej potrzebuje biurokracji. Nikomu nie udało się bez niej stworzyć ani dużych korporacji, ani innego typu organizacji, chociażby sportowych itd. Bardzo trudno jest znaleźć balans między sprawnym przepływem informacji, sprawną kontrolą chociażby wykorzystania pieniędzy, a nadmiernym formalizmem. Ten ostatni w powszechnym odczuciu jest w Unii Europejskiej – na wielu obszarach – rzeczywiście mocno uciążliwy. Trzeba próbować to zmieniać, ale znowu: to nie jest argument, który mógłby przeważyć o naszym członkostwie w Unii.

(fot. Kinga Kalenik | Zawsze Pomorze)

Euro nie do uniknięcia

Zdaniem profesora Dominiaka wejście Polski do strefy euro jest nieuniknione.

– Oczywiście nie ma sensu pchać się tam na siłę, za wszelką cenę, ale doświadczenia krajów, które tam weszły są pozytywne. Często w mediach eksponowane są minusy związane z tym, że na początku przyspieszyła inflacja, ale jak się popatrzy z perspektywy kilku lat, to ja nie widzę argumentów, które byłyby wysuwane w krajach nadbałtyckich, czy nawet w Słowacji, Chorwacji – przeciwko wprowadzeniu euro.

Przyjęcie wspólnej waluty, to zawsze jest strata cząstki suwerenności w zakresie polityki monetarnej, ale też – zdaniem ekonomisty – wyprowadzenie z kraju polityki monetarnej, może sprawujących bieżącą władzę polityczną pozbawić możliwości manipulowania pieniądzem krajowym, które czasem się źle kończy.

Prof. Dominiak nie zakłada by w najbliższej przyszłości doszło do większego rozszerzenia Unii, niemniej uważa wyrażanie przez Polskę obaw co do przyjmowania nowych słabszych gospodarczo, mniej stabilnych członków, za niestosowne. Zapominamy przy tym jak wiele było obiekcji przeciwko przyjęciu nas do Unii, ze strony tzw. starych państw unijnych.

– I nagle my staliśmy się takim „starym członkiem”, który mówi: nowych nie przyjmujemy, bo oni są gorsi.

Pytany o zyski Unii z członkostwa Polski, szczególnie w kontekście ośmiu lat rządów PiS i tarć na linii Warszawa – Bruksela, profesor zauważa, że Unia ma pewnie z każdym z członków jakieś tam kłopoty.

– Polska jest dużym krajem, więc te kłopoty wynikające z naszej postawy, z naszej polityki, często zresztą słusznej – to jest dla nich kłopot. Ale też Unia bez Polski, jak by nie patrzeć dużego kraju europejskiego, byłaby mocno zubożona: i w sensie politycznym, i w sensie gospodarczym.

Przede wszystkim bezpieczeństwo

Prof. Arkadiusz Modrzejewski, dyrektor Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego zwraca szczególną uwagę na kwestię gwarancji bezpieczeństwa, jaką daje nam członkostwo w UE.

– Oczywiście mamy NATO, ale europejska wspólnota integrująca się dalej także w kierunku wspólnej polityki bezpieczeństwa i obronności, jest jakby dodatkową polisą ubezpieczeniową. Potrzebujemy jej, mając szczególnie na uwadze nieprzewidywalność amerykańskiej polityki. W listopadzie w USA będą wybory i jest bardzo prawdopodobne, że wygra je Donald Trump, który znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi, zachęcających Putina do agresywnych działań wobec członków Sojuszu. Musimy więc iść w kierunku jeszcze ściślejszej integracji w ramach UE – przekonuje politolog.

Prof. Modrzejewski zastrzega, że wcale nie chodzi o ustanawianie jakiegoś europejskiego super państwa czy federacji. Unia jest pogłębioną konfederacją i dla bezpieczeństwa jej obywateli i suwerennych państw integrację europejską trzeba pogłębić, także w obszarze bezpieczeństwa i obronności. Dla Amerykanów bezpieczeństwo wschodnich partnerów NATO, tak jak wojna na Ukrainie, to bardzo odległy temat. Dla Europejczyków, także tych z Zachodu, jak najbardziej bliski.

– Silna i zintegrowana Europa jest w naszym interesie. I skrajną nieodpowiedzialnością jest podważanie w obecnej sytuacji geopolitycznej naszego członkostwa w Unii czy dezawuowanie naszych sąsiadów i sojuszników, jakimi są Niemcy.

Za drugą, niemniej ważną kwestię, politolog uważa europejskie wartości i standardy, na podstawie których funkcjonują państwa członkowskie i ich instytucje. Kiedy w Polsce następowała degradacja zasad i instytucji państwa prawa, to instytucje unijne, w tym szczególnie Europejski Trybunał Sprawiedliwości, broniły praworządności, nawet wtedy gdy nasz rodziny Trybunał Konstytucyjny urągał zasadom praworządności i demokratycznego państwa prawa przez udział sędziów nieprawidłowo powołanych oraz polityków w togach.

– W tym obszarze dalsza integracja będzie rękojmią dla obywateli polskich ich praw.

Wyższe płace i lepsze prawo

Piotr Szumlewicz, publicysta i działacz związkowy, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, już na wstępie rozmowy zaznacza, iż powinniśmy radykalnie pogłębić integrację z Unią Europejską. Część argumentów za tym przemawiających uważa za oczywiste.

– Szacuje się, że gdybyśmy nie weszli do Unii Europejskiej, to mielibyśmy płace rzędu 1500 zł niższe, uwzględniając obecny parytet siły nabywczej. Mielibyśmy znacznie mniej inwestycji, mielibyśmy o jedną trzecią mniejszy poziom PKB, a jeśli chodzi o rolnictwo – mielibyśmy dziesięciokrotnie mniejszy eksport. Bylibyśmy po prostu znacznie mniej nowoczesnym krajem, znacznie mniej rozwiniętym cywilizacyjnie.

Ponadto Piotr Szumlewicz uważa, że prawo, które powstaje w Parlamencie Europejskim, jest dużo wyższej jakości od polskiego i znacznie bardziej korzystne dla pracowników. Do takich przepisów zalicza regulacje dotyczące pracowników delegowanych. Unia od wielu lat naciska na to, żeby pensje i warunki pracy pracowników z krajów biedniejszych, którzy pracują w krajach bogatszych, były takie same, jakie maja zagwarantowane pracownicy z tych krajów, w których oni pracują. Dotyczy to m.in. o polskich kierowców czy opiekunek w Niemczech.

Tego typu dyrektyw dotyczących rynku pracy jest znacznie więcej. Na przykład niedawno wszedł w życie pakiet unijnych rozwiązań, w myśl którego pracodawca ma obowiązek wskazania uzasadnienia zwolnienia przy umowach na czas określony, a także dotyczący stopniowego zrównywania urlopów wychowawczych mężczyzn i kobiet. Dyskutowana jest kwestia sygnalistów oraz tzw. SLAPP-u, czyli pozywania niezależnych organizacji, mediów przez duże koncerny czy przez państwo. Pomysłem Komisji Europejskiej jest też jawność stawek w ogłoszeniach o pracę.

Zdaniem Szumlewicza to nie są jakieś „lewackie” przepisy. Wprowadzają je chadecy i socjaldemokraci, a więc unijna centroprawica i centrolewica.

Według przewodniczącego Związkowej Alternatywy dwie największe frakcje w Parlamencie Europejskim tworzą przepisy, które są znacznie lepsze dla polskich pracowników i polskich obywateli, niż te przepisy, które tworzą kolejne polskie rządy.

Sami eurosceptycy?

– Unia Europejska to nie jest tylko wspólny wolny rynek, gdzie przepływają swobodnie towary i można bez ograniczeń pracować w różnych krajach Europy. Unia Europejska to przede wszystkim pewien projekt modernizacji – technologicznej, ekologicznej, zdrowotnej. To jest również pewien projekt polityki migracyjnej i muszę z dużą przykrością zauważyć, że podczas obecnej kampanii do Parlamentu Europejskiego właściwie wszystkie partie łącznie z Lewicą i Trzecią Drogą są de facto eurosceptyczne. Nie ma żadnej partii, która by była za wejściem Polski do strefy euro, żebyśmy realizowali Zielony Ład, żebyśmy realizowali razem z partnerami z Unii Europejskiej politykę migracyjną. Czy takim podejściem nie stawiamy się na marginesie Unii?

Sam Piotr Szumlewicz uważa się za stuprocentowego „unioentuzjastę”. Uważa, że powinniśmy się jeszcze bardziej integrować, powinniśmy ujednolicać rynek, powinniśmy tworzyć jednolite standardy w polityce podatkowej, socjalnej, emigracyjnej, transportowej, zdrowotnej. Jego zdaniem gdyby Unia była bardziej sfederalizowania, łatwiej byłoby walczyć z pandemią koronawirusa i w efekcie byłoby mniej ofiar. Podobnie potrzebna jest bardziej zintegrowana polityka bezpieczeństwa, szczególnie wobec tego, co się dzieje za naszą wschodnią granicą.

– Jeżeli Unia się sfederalizuje, to będziemy mieli też szansę na znacznie lepiej funkcjonujący transport. Więc ja, jako związkowiec i obywatel uważam, że powinniśmy się znacznie bardziej jednoczyć. Unia Europejska to jedna z lepszych rzeczy, którą ludzkość wymyśliła.

Pradziadków nie zapomnimy

A co z kwestiami bardzie ideologicznymi, czy też jak mówią inni z wartościami narodowymi? Minister Radosław Sikorski mówił niedawno w wywiadzie dla „Polityki”, że w tych kwestiach powinna nadal obowiązywać zasada jednomyślności, uniemożliwiająca narzucanie rozwiązań wspólnych poszczególnym krajom o odmiennej wrażliwości na te kwestie.

– Przede wszystkim w ogóle nie ma mowy o żadnym narzucaniu, bo my jesteśmy częścią Unii Europejskiej – protestuje Piotr Szumlewicz. – Natomiast jeśli dla części polityków podstawą tożsamości Polski ma być to, że będziemy ksenofobami i homofobami, to trochę wstyd być Polakiem. Mnie, jako Polaka, członkostwo w Unii bardzo nobilituje. Nie widzę tutaj powodów do obawy, że nawet jak powstanie federacyjne państwo unijne, to nagle Polska gdzieś zniknie, że przestaniemy wtedy wspominać naszych dziadków czy pradziadków, że nagle zapomnimy o Powstaniu Warszawskim.


Partner


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
cwana gapa 17.05.2024 17:18
"dalsza integracja będzie rękojmią dla obywateli polskich ich praw" I to jest najsmutniejsze... Że zostawieni sami sobie, natychmiast te prawa wydzieramy współbratymcom i okradamy się wzajemnie. Trudno to wytłumaczyć dziedzictwem "komuny"... Smutne jest to, że musimy mieć nadzorcę, który będzie temperował naszych "wybrańców" i spuszczał im "wodę sodową" z głów... Albo odciągał bardziej "posiębiorczych" na ciekawsze z ich punktu widzenia tereny, aby nie szkodzili lokalnie... Nawet kiedyś był taki dowcip, aby takowych odizolować i zapewnić co tylko dusza zapragnie. I tak się będzie opłacać...

Reklama
Reklama