Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Dwie Wigilie uczniów szkoły w Krynicy Morskiej

Szkoła Podstawowa w Krynicy Morskiej zyskała sławę w całym kraju, kiedy liczba dzieci z Ukrainy niemal dorównała gronu polskich dzieci i młodzieży. Teraz przybysze szykują się do Wigilii, a właściwie ...podwójnych takich świąt. Niektórzy będą bowiem obchodzić Wigilię już 24 grudnia, inni na początku stycznia, według kalendarza juliańskiego obowiązującego w kościele greckokatolickim. Nie zabraknie jednak świętujących Boże Narodzenie dwukrotnie.
Dwie Wigilie uczniów szkoły w Krynicy Morskiej
Dzieci z Mikołajem w cerkwi św. Mikołaja w Żelichowie

Autor: Liubomyra Cherkas

Szkoła Podstawowa im. Janusza Korczaka w Krynicy Morskiej to fenomen na krajową skalę. W pewnej chwili uczęszczało do niej aż 65 dziewcząt i chłopców, którzy ze swoimi bliskimi wyjechali z Ukrainy, by w Polsce znaleźć schronienie przed wojną. Wszystkich dzieci było 135, czyli młodzi Ukraińcy stanowili połowę. Dziś jest ich znacznie mniej, zresztą liczba ukraińskich młodych przybyszów stale się zmienia.

- Teraz mamy ich siedemnaścioro, od początku wojny przewinęło się przez naszą szkołę osiemdziesiąt dziewcząt i chłopców z Ukrainy – mówi Alicja Zielińska, dyrektorka krynickiej szkoły. - Przybywają i wyjeżdżają, z bardzo różnych względów. Jednak każde dziecko trzeba było wyposażyć, nauczyć języka polskiego. Ta nauka odbywa się na kilku poziomach i to wielkie wyzwanie dla nauczycieli. Przecież kiedy przybywa nowe dziecko, zaczyna od podstaw, kiedy w tym samym czasie inne są już na poziomach znacznie wyższych.

Oczywiście paść musi pytanie, skąd tak duża „płynność” liczby ukraińskich uczniów? Zwłaszcza w Krynicy Morskiej, która jest miastem bardzo od polsko-ukraińskiej granicy oddalonym. Sami mieszkańcy mówią o Krynicy, że to „koniec świata”. Krótko mówiąc, dzieci idą za rodzicami. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, na Mierzei Wiślanej udostępniono uchodźcom wiele miejsc w ośrodkach i pensjonatach. Przyszło lato i zabukowane wcześniej pokoje trzeba było zwolnić. W sezonie była za to praca przy obsłudze ruchu turystycznego, jesienią już się skończyła. Dlatego wiele osób wyjechało gdzie indziej.

Święty Mikołaj w kościele greckokatolickim również obdarzył dzieci podarkami

- Niektórzy powrócili na Ukrainę, często o nich myślę i martwię się, czy nie są w zasięgu działań wojennych – przyznaje A. Zielińska. - Nie z każdym mamy kontakt, choć każdy sygnał od nich nas bardzo cieszy. To są bardzo fajne dzieciaki, szybko nawiązujące kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami. Oczywiście każdy z tych dzieciaków jest inny, zdarzają się tacy z nadmiarem energii (śmiech), ale przecież w naszej szkolnej praktyce to nic nowego.

W szkolnej świetlicy spotykamy troje młodzieży z Ukrainy. Anhelina lubi grać w siatkówkę, za to Maksym woli piłkę nożną. Akurat o tej porze roku nie mają okazji oddawać się swoim ulubionym dyscyplinom, jednak na nudę nie narzekają. Nikita nie jest sportowcem, za to wszyscy chętnie grają na swoich smartfonach. Notabene polscy nauczyciele byli mocno zaskoczeni po pierwszych zajęciach z przybyszami z Ukrainy, kiedy okazało się, że w tamtym kraju bardzo liberalnie podchodzi się do używania telefonów podczas lekcji.

Na pytanie o ulubione przedmioty wszyscy odpowiadają – fizkultura, czyli nasz „wuef”. O dziwo zaprzeczają, kiedy ich pytamy czy lubią informatykę. No przecież – smartfony wystarczają.

Lada dzień w naszym kraju święta Bożego Narodzenia, kiedy uczniowie szkół mają przerwę w zajęciach. Lecz przecież wierni kościoła greckokatolickiego obchodzą święta według kalendarza juliańskiego, w którym wigilia Bożego Narodzenia przypadnie 6 stycznia – akurat kiedy kalendarz juliański obowiązujący w naszym kraju wyznacza święto Trzech Króli. Którą wigilię będą świętować przybysze z Ukrainy?

Niektórzy powrócili na Ukrainę, często o nich myślę i martwię się, czy nie są w zasięgu działań wojennych. Nie z każdym mamy kontakt, choć każdy sygnał od nich nas bardzo cieszy. To są bardzo fajne dzieciaki, szybko nawiązujące kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami. Oczywiście każdy z tych dzieciaków jest inny, zdarzają się tacy z nadmiarem energii (śmiech), ale przecież w naszej szkolnej praktyce to nic nowego.

Alicja Zielińska / dyrektorka SP w Krynicy Morskiej

- Dwie! - odpowiadają z uśmiechem Anhelina, Nikita i Maksym. Trochę żartują, ponieważ zaraz potem dodają, że oczywiście wszystko zależy od rodziców. Natomiast już wiedzą, że kiedy przypadnie styczniowy termin świąt, szkoła nie będzie wymagać od nich obecności - choć akurat święto Trzech Króli jest w Polsce ustawowo dniem wolnym.

Uchodźcy ukraińscy nie są pozbawieni posługi duchowej, religijnej. W naszym regionie działają przecież parafie greckokatolickie. Cały powiat nowodworski obejmuje parafia św. Mikołaja w Żelichowie. Akurat 19 grudnia według kalendarza juliańskiego obchodzono wspomnienie św. Mikołaja, była to więc okazja do wyjazdu do Żelichowa i otrzymania podarków od Mikołaja.

- My nie znamy Ukrainy, to bardzo rozległy kraj z mozaiką kultur, tradycji, także podejścia do religii. To wszystko wygląda inaczej na zachodzie kraju, najbliżej granicy z Polską, inaczej na wschodzie, w okolicach Chersonia czy Charkowa, jeszcze inaczej na południu, w Odessie czy Mikołajowie. Wojna jest ogromnym dramatem. Lecz paradoksalnie dzięki obecności uchodźców w naszym kraju możemy lepiej poznać Ukrainę – wyjaśnia ks. Paweł Potoczny, proboszcz parafii w Żelichowie. - Posługa duchowa dla ludzi, którzy jej potrzebują i o nią proszą to moja misja, moje powołanie. Lecz przestrzegałbym przed postrzeganiem losów uchodźców przez pryzmat doświadczeń nas, Polaków. Różnice bywają bardzo duże.

To zależy, skąd kto przyjechał. Bo na przykład na zachodzie Ukrainy, w obwodzie tarnopolskim, tradycje podtrzymuje się na wsi, w mieście już mniej. Z naszych dzieciaków większość przyjechała ze wschodu i południa Ukrainy, gdzie tradycyjne zwyczaje obchodzi się wyraźnie słabiej. My będziemy mieli dwie wigilie, drugą w styczniu. A już na pewno nikt tutaj nikogo nie próbuje przerobić na inne wyznanie, tego nigdzie nie ma!

Liubomyra Cherkas

Z pewnością wielki wpływ na sytuację poszczególnych młodych ludzi mają losy ich rodzin. Słuchamy historii Maksyma, w jaki sposób dotarł aż do Krynicy Morskiej.

- Zadzwoniła do niego koleżanka i powiedziała, że jest wojna. Potem telefon od mamy, która akurat nie była w tym samym mieście, że po niego przyjedzie i pojadą do Polski. Z Odessy do Lwowa jechali dwie doby. Przedostali się do polskiej granicy i tam znaleźli transport do nas – opowiada Liubomyra Cherkas, pochodząca z Ukrainy, która stworzyła dla siebie w Polsce nowy dom. Przyjechała tutaj już w roku 2018, kiedy o wojnie na taka skalę nikt jeszcze nie myślał. Wyszła za mąż, podjęła pracę w szkole w Krynicy, teraz jest już nauczycielką na całym etacie.

- Dzieci bardzo szybko integrują się z polską młodzieżą, chociaż niektórzy wstydzą się mówić po polsku, chyba z obawy przed błędami - dodaje Liubomyra, czyli pani Luba, jak do niej mówią polscy uczniowie. - A tradycje, obchody świąt? To zależy, skąd kto przyjechał. Bo na przykład na zachodzie Ukrainy, w obwodzie tarnopolskim, tradycje podtrzymuje się na wsi, w mieście już mniej. Z naszych dzieciaków większość przyjechała ze wschodu i południa Ukrainy, gdzie tradycyjne zwyczaje obchodzi się wyraźnie słabiej. My będziemy mieli dwie wigilie, drugą w styczniu. A już na pewno nikt tutaj nikogo nie próbuje przerobić na inne wyznanie, tego nigdzie nie ma!

My nie znamy Ukrainy, to bardzo rozległy kraj z mozaiką kultur, tradycji, także podejścia do religii. To wszystko wygląda inaczej na zachodzie kraju, najbliżej granicy z Polską, inaczej na wschodzie, w okolicach Chersonia czy Charkowa, jeszcze inaczej na południu, w Odessie czy Mikołajowie. Wojna jest ogromnym dramatem. Lecz paradoksalnie dzięki obecności uchodźców w naszym kraju możemy lepiej poznać Ukrainę

ks. Paweł Potoczny / proboszcz parafii w Żelichowie

Ksiądz Paweł Potoczny określił to jeszcze inaczej – jako wielkie przenikanie kultur i religii, które mają ze sobą niezmiernie wiele wspólnego. O słuszności tej tezy przekonaliśmy się bardzo szybko, kiedy pani Luba opowiedziała nam przepis swojej babci na świąteczną kutię. Taki sam jak stosowany przez nasze gospodynie! Namoczona pszenica, orzechy włoskie, miód, mak, pszenica gotowana, potem składniki łączone w makutrze i tak dalej…

Alicja Zielińska często podkreśla, że przypadek każdego dziecka z Ukrainy trzeba traktować indywidualnie. Nie wszyscy uczniowie korzystają z nauki w szkole, odbywają zajęcia zdalnie w internecie w ramach ukraińskiego systemu edukacji. Mało tego, nie brakowało rodziców dzieci ukraińskich, którzy poziom kształcenia w polskiej szkole oceniali jako niski, znacznie niższy od ukraińskiego. Wprawdzie kiedy przychodziło do sprawdzianów, rezultaty bywały różne, jednak podjęcie przez rodziców decyzji co do nauki dziecka na pewno nie było łatwe. Bywa też nieco ciemniejsza strona całej sytuacji. Młodzi uchodźcy słyszą czasem negatywne opinie pod swoim adresem, łącznie z wezwaniami by wracali tam skąd przyszli. Na szczęście to bardzo rzadkie przypadki. Duża pomoc kierowana do uchodźców wywoływała też wśród polskich rodziców komentarze, że nasza młodzież na takie wsparcie nie może liczyć. Nauczyciele podkreślają, że sporo takich reakcji wynikało ze zwyczajnej niewiedzy i trzeba było pewne rzeczy spokojnie wyjaśnić.

Anhelina, Nikita i Maksym na pytanie, czy tęsknią za rodzinnymi stronami na Ukrainie, odpowiadają natychmiast – Tak, bardzo. Tym bardziej, że nie wiemy, kiedy będziemy mogli tam wrócić.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHevelka festiwal alkoholi
Reklama