Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Zerwane flagi i „Ukraino-zdychaj”. Więzienie czy uniewinnienie?

Wielokrotnie miał publicznie nawoływać do nienawiści i znieważać na tle różnic narodowościowych obywateli Ukrainy oraz pochwalać prowadzenie wojny napastniczej przez Rosję, a do tego w kwietniu zerwać ukraińskie flagi wiszące na rondzie w Pucku. Oskarżenie domaga się dla 41-letniego Mariusza L. 9 miesięcy bezwzględnego więzienia. Obrona poddaje w wątpliwość to, czy niebiesko-żółte proporce na masztach faktycznie stanowiły państwowe symbole i czy zostały tam zawieszone zgodnie z procedurą, która gwarantowałaby ochronę prawną. Przekonuje też, że oskarżony nie atakował Ukraińców, a tylko wyrażał poglądy i opinie polityczne odnosząc się do „ideologii banderowskiej” i Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Rozprawa, na której nie pojawił się Mariusz L. - nie miał obowiązku | zdj. Zawsze Pomorze

Autor: Jacek Wierciński | Zawsze Pomorze

Źródło: Zawsze Pomorze

„Puck. 6 rano. Obiecuję, że te szmaty ukraińskie wieczorem już nie będą tam wisieć. To Polska, nie Ukropol. Wy róbcie to samo” – napisał pod pseudonimem „Variety Joness” na portalu Twitter Mariusz L. zapowiadając zerwanie flag zawieszonych na maszcie ronda Solidarności w Pucku. Wcześniej w serii wpisów miał zaś wielokrotnie wygłaszać nienawistne wobec wschodniego sąsiada hasła takie jak „Je…ć Ukrainę”, „ukraińska krew to krew wroga. Jestem Polakiem, żaden Ukrainiec nie jest moim bratem. W zgodzie z historią, nie na papier, niesie mnie prawda, nie powstrzyma żadna propaganda”.

O początku procesu więcej przeczytasz tutaj: Proces za zerwane flagi z masztów w Pucku i hasła typu „je…ć Ukrainę”

We wtorek, 15 listopada 2022 roku, tak jak na poprzednim i zarazem pierwszym terminie rozprawy, oskarżony w sądzie się nie pojawił (nie miał jednak takiego obowiązku). Nieprawomocny wyrok ma zapaść w niespełna miesiąc po tym, gdy sprawa trafiła na wokandę. Za zgodą prokuratora i obrońcy na sądowej sali zeznania złożyło tylko dwóch świadków, protokoły z wypowiedziami pozostałych trafiły zaś do akt sprawy.

Dwóch świadków

- Było to około 15. godziny z tego, co pamiętam. Jechałem z moim synkiem na rondzie w Pucku i zobaczyłem, że jakiś pan wspina się na jakiś słup na rondzie i byłem przekonany, że ten pan chce włożyć flagę z powrotem bo myślałem, że wypadła [ze stojaka na słupie]. W tym czasie druga flaga leżała na ziemi, więc zawróciłem na drugim rondzie i zaparkowałem obok tego pana, żeby podać mu flagę z ziemi, bo wydawało mi się, że taki jest jego cel – zeznawał na temat zdarzeń z 9 kwietnia 2022 r. za pomocą połączenia on-line świadek - 29-letni mężczyzna, który o incydencie zawiadomił wówczas policję. - Podszedłem, podałem flagę, powiedziałem: proszę. On mi ją wyrwał i rzucił gdzieś daleko, to samo zrobił z drugą flagą.

- Wydaje mi się, że on nie był trzeźwy – zaznaczył, a dopytywany o zachowanie nieznajomego odpowiedział, że „był pobudzony, bardzo przejęty, był agresywny pod względem tego, co się dzieje. Jeśli mógłbym do czegoś porównać to zachowywał się, jak kibol na meczu”. - Zaczął coś mówić, że Polska dla Polaków albo coś w tym rodzaju i że nie da się tego tolerować w tym kraju – dodał. Powiedział także: - Mógł być po paru piwach, ale był na tyle trzeźwy, by wspiąć się na te znaki czy maszty.

- Tego dnia pełniłem służbę patrolową i z polecenia dyżurnego udaliśmy do ronda przy ulicy Hallera i Wejherowskiej, gdzie mężczyzna miał ściągać z proporczyków flagi ukraińskie i rzucać je na ziemię – wspominał 34-letni policjant. - Na miejscu nikogo nie zastaliśmy. Wykonując dalsze czynności zlecone przez dyżurnego patrolowaliśmy miasto Puck, żeby ujawnić tego mężczyznę, którego wizerunek początkowo został zrelacjonowany przez zgłaszającego, który widział to zdarzenie – zaznaczył.

Następnie razem z partnerką z patrolu funkcjonariusz pojechał pod adres wskazany przez operatora monitoringu, jako miejsce, gdzie udał się podejrzewany mężczyzna. Tam policjanci mieli natrafić na Mariusza L., od którego „czuć było alkohol”. Mężczyzna miał przyznać się do czynu, a podczas doprowadzenia do komendy wykrzykiwać, że zrobił to ponieważ w jego mniemaniu „Ukraińcy mają więcej praw niż on i więcej mogą”. Policjant nie potrafił już dokładnie zacytować.

- On był wtedy spokojny podczas zatrzymania, natomiast podczas doprowadzenia i na komendzie był zdenerwowany, denerwował się coraz bardziej - mówił policjant i zaznaczył, że z kontekstu wypowiedzi wynikało, że według zatrzymanego „polityka [polskiego - dop.red.] państwa jest niewłaściwa w stosunku do Ukrainy”. W śledztwie, 2 tygodnie po zdarzeniu funkcjonariusz zeznał, że 41-latek „był wulgarny” i „wypowiadał się bez szacunku” o Ukraińcach.

Sędzia za zgodą obrońcy i prokuratora bez odczytywania z akt sprawy uznała zeznania świadków (m.in. burmistrz Pucka Hanny Pruchniewskiej). Nakazała również odtworzenie na sądowej sali zapisu z kamery monitoringu zamontowanego przy ul. Wejherowskiej w Pucku.

- Ich odbiór, jako oficjalnej flagi Ukrainy wynika zarówno z pierwszych wyjaśnień oskarżonego, jak też z zeznań świadków – powiedziała sędzia Joanna Więckowska, która tłumaczyła dlaczego, wbrew wnioskowi obrony, nie zdecydowała się powołać biegłego z zakresu weksylologii [dyscyplina naukowa zajmująca się chorągwiami jako rzeczywistymi i symbolicznymi znakami], który miałby ocenić czy flagi wywieszone obok polskich „w charakterze flag ukraińskich” faktycznie stanowiły oficjalne symbole tego kraju.

Mowy końcowe

Jak po zamknięciu przewodu sądowego, w ostatnim słowie przed wyrokiem, stwierdził oskarżyciel (co potwierdził obrońca), to co uczynił oskarżony nie jest kwestionowane przez żadną ze stron postępowania: wątpliwości nie budzi jego autorstwo wpisów w internecie, a sam moment zrywania flag ze słupów na rondzie został uchwycony przez kamerę monitoringu. Spór dotyczy jednak oceny jego działań z perspektywy prawa karnego.

- Moim celem, jako prokuratora nie jest tutaj wdawanie się w jakiekolwiek historyczne dysputy, czy też negowanie jakichś wydarzeń historycznych – podkreślił w mowie końcowej prokurator Dominik Pietrzak, który zastrzegł, że mógłby właściwie ograniczyć się do zacytowania wpisów Mariusza L. w internecie oraz omówienie tego, co zrobił na rondzie, bo samo to najlepiej mówi „o jego motywacji oraz postawie wobec osób narodowości ukraińskiej”. - Wysoki sądzie, to jest oczywiste, że nasz ustawodawca nie zakazuje nam żywić takich uczuć jak nienawiść do innego człowieka. Każdy z nas, w tym Mariusz L., ma oczywiście do tego prawo. Ustawodawca wprowadza natomiast ograniczenia w swobodzie uzewnętrzniania takich uczuć. Zabrania nam się, pod groźbą kary, manifestowania swojej nienawiści w postaci zniewag pod adresem innych osób – tłumaczył oskarżyciel, odwołując się do artykułu kodeksu karnego dotyczącego publicznego znieważania z powodu „przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości” i innego przepisu dotyczącego nakłaniania do takiej nienawiści innych osób. - Oskarżonemu wydaje się natomiast, że takich granic nie ma i może on w dowolny sposób manifestować swoje odczucia wobec osób narodowości ukraińskiej; nawet te najniższe uczucia – zaznaczył prokurator.

To jest oczywiste, że nasz ustawodawca nie zakazuje nam żywić takich uczuć jak nienawiść do innego człowieka. Każdy z nas, w tym Mariusz L., ma oczywiście do tego prawo. Ustawodawca wprowadza natomiast ograniczenia w swobodzie uzewnętrzniania takich uczuć. Zabrania nam się, pod groźbą kary, manifestowania swojej nienawiści w postaci zniewag pod adresem innych osó

Dominik Pietrzak / prokurator

Oskarżyciel cytował liczne (nierzadko wulgarne) wpisy, w których Mariusz L. stosował wobec obywateli Ukrainy „uogólnienia” i „skróty myślowe”. Wskazywał też, że to nie Ukraińcy, a polskie władze na szczeblu lokalnym i krajowym decydowały o wywieszeniu w przestrzeni publicznej ukraińskich barw. - Jestem przekonany, że gdyby w tych cytowanych w akcie oskarżenia i cytowanych przeze mnie dzisiaj fragmentach wypowiedzi pana L. takie słowa jak „Ukraina” czy „Ukraińcy” zastąpić słowami „Polska” czy „Polacy”, to Mariusz L. w swoim patriotycznym zapale i pod własnym nazwiskiem, nie zaś pod pseudonimem Variety Joness, byłby pewnie w pierwszym rzędzie tych, którzy wskazywaliby, że słowa takie to zbrodnie przeciwko polskiemu narodowi – dodał.

W konkluzji zaś, domagając się dla L. kary łącznej 9 miesięcy pozbawienia wolności oraz obciążenia go kosztami postępowania, znów cytując słowa oskarżonego „Ukraino-zdychaj”, stwierdził, że to nie „wolność słowa, tylko czysta nienawiść”. Powołał się przy tym na liczbę (23) objętych aktem oskarżenia czynów41-latka, jego wcześniejszą karalność oraz późniejsze wpisy w sieci, „które świadczą o jego braku skruchy czy jakiejkolwiek autorefleksji”.

Konstytucja gwarantuje każdemu obywatelowi prawo do rozpowszechniania informacji. Gwarantuje też każdemu prawo do wolności słowa (...) Oskarżony nie wygłasza poglądów z pobudek, które zarzuca mu pan prokurator, tylko wygłasza z pobudek politycznych. Ocenia niewłaściwie politykę polskiego rządu i państwa polskiego wobec Ukrainy, wobec Ukraińców

Jacek Wilk / adwokat

Niemal dwukrotnie dłużej przemawiał obrońca, który przypomniał, że polskie prawo nie definiuje zasad związanych z protokołem czy sposobem wywieszania flag państw obcych. Jak jednak zaznaczył, kodeks karny penalizuje znieważenie, niszczenie, uszkadzanie lub usuwanie m.in. flag obcych państw „wystawionych publicznie [...] na zarządzenie polskiego organu władzy”. Tymczasem poddał w wątpliwość fakt, czy burmistrz Pucka - Hanna Pruchniewska (jak wspomniano, w śledztwie zeznająca w roli świadka) wydała zarządzenie w tej sprawie i czy zrobiła to w sposób prawidłowy.

- Nie sposób uznać zarządzenia ustnego za takie zarządzenie, bo krótko mówiąc nie ma śladu po takim zarządzeniu – argumentował adwokat Jacek Wilk i powołując się na wyroki sądów, Ustawę o samorządzie gminnym oraz Statut Gminy Miasta Puck, tłumaczył, że to nie w kompetencji burmistrz, ale rady gminy leży ewentualne wydanie zarządzenia w sprawie flag. Zwrócił również uwagę, że brak wypowiedzi eksperta z zakresu weksylologii nie pozwala stwierdzić czy zerwane, niebiesko-żółte flagi faktycznie stanowiły ukraiński symbol narodowy, czy tylko go przypominały - co oznacza, że nie podlegały obronie prawnej.

Mecenas domagając się uniewinnienia zaznaczył również, że jego klient został już wcześniej ukarany kilkuset-złotową grzywną za wykroczenie polegające na zniszczeniu mienia „w postaci tych materiałów w kolorach niebiesko-żółtych”.

- Konstytucja gwarantuje każdemu obywatelowi prawo do rozpowszechniania informacji. Gwarantuje też każdemu prawo do wolności słowa – przypomniał adwokat Jacek Wilk, który podkreślił, że ustawa zasadnicza w szczególności, chroni prawo do wyrażania poglądów i opinii politycznych, a z takimi - jak dowodził - mieliśmy do czynienia w sprawie Mariusza L.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Okradli go... osiem razy. I to pod nosem policji!

- Oskarżony nie wygłasza poglądów z pobudek, które zarzuca mu pan prokurator, tylko wygłasza z pobudek politycznych. Ocenia niewłaściwie politykę polskiego rządu i państwa polskiego wobec Ukrainy, wobec Ukraińców i tak dalej. Mało tego, jeszcze bardzo wyraźnie stawia to w określonym kontekście; w prawie każdym z tych wpisów czy zarzutów opisujących te wpisy, pojawia się kwestia czy to ideologii banderowskiej, czy Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wysoki sądzie, nie da się ukryć, że to jest niezwykle żywy problem w polskim społeczeństwie. W Polsce żyją miliony osób, które albo w rodzinie, albo wśród znajomych, albo wśród przyjaciół; miliony osób, które znały kogoś, albo wiedzą o kimś, kto był ofiarą rzezi ukraińskiej – argumentował obrońca. - Ta potworna, najbardziej potworna w historii Polski zbrodnia, do tej pory nie rozliczona, do tej pory odpowiednio nie omówiona; że tak powiem nieprzepracowana z państwem ukraińskim, budzi emocje, no bo musi budzić emocje, dlatego że państwo ukraińskie nie zrobiło nic, co byłoby wyraźnym krokiem w kierunku jakiegoś pojednania, zadośćuczynienia. Polska i Polacy nie zostali za to przeproszeni, polskie cmentarze nie istnieją właściwie na Ukrainie – mówił i dodał: - Ta nierozliczona, niezakończona karta historii budzi ogromne kontrowersje. Bardzo wiele osób, słusznie, obawia się odrodzenia banderyzmu, a takie są niestety sygnały wynikające chociażby z tego, że w państwie ukraińskim jest mnóstwo ulic, placów i innych symboli, emblematów związanych czy to z samym Stepanem Banderą, czy też z pochwałą UPA. Polacy, którzy doznali nieprawdopodobnego bestialstwa ze strony tej ideologii, podkreślam: ideologii, mają prawo tę ideologię zwalczać, bo żadna inna ideologia takiego bestialstwa nie wykazała wobec narodu polskiego – podkreślił mec. Jacek Wilk, choć przyznał, że wulgarne i niewłaściwe słowa użyte przez oskarżonego „jest godne potępienia”.

Wyrok ma zostać ogłoszony 22 listopada 2022 roku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka