Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Teatr w teatrze. Bieg [nl] z Cybulskim

Był mistrzem anegdoty. Gdyby wszystko to, co opowiadał, spisał, stałby się kronikarzem Teatru Wybrzeże. Grał na tej scenie blisko pół wieku. Jak sam przyznał, głównie role drugoplanowe, ale jak wiele ich było, trudno zliczyć. Poza tym kochał teatr. Uważał, że aktor musi grać do końca. – Może i dziś mógłbym wyjść na scenę? – zastanawiał się, ukończywszy, bagatela, lat 90.

Ryszard Moskaluk, bo o nim mowa, studiował w krakowskiej szkole teatralnej razem ze Zbigniewem Cybulskim. Opowiadał kiedyś, jak to student Cybulski udzielał się w sporcie:

W ramach akcji „Sprawny do pracy i w obronie”, organizował bieg narodowy na 1000 m. Agitował kolegów z naszej szkoły. Wielu się zgłosiło, a potem przyszedłem tylko ja. Jako kibic. Zbyszek załamany: Pobiegniemy razem! A ja do biegania to akurat wcale się nie nadawałem, podobnie jak Zbyszek. Ostatecznie dobiegliśmy do mety wraz z dwójką studentów z AWF! Pamiętam plakaty reklamujące tę akcję. Pod hasłem „Sprawny do pracy i w obronie” ktoś dopisał: „A nie można tego odsiedzieć?”. To były czasy, gdy Zbyszek, student szkoły teatralnej miał kłopoty z… wymawianiem „ą”. Po prostu, nie wymawiał końcówek. Pamiętam „epitafium” ze szkolnej gazetki: „Cyb. Zbysz. Chłop dobry. Dykcja gorsza. Swym „ą” nas nieraz bawi, a chcąc „ł” wymówić dźwięcznie, śmiertelnie się zadławił”.

Na łamy szkolnej gazetki trafiła też Kalina Jędrusik.

Wciąż i wszędzie się spóźniała – wspominał koleżankę z roku. Odnotowano to tak: „Tu leży Kalina J. Zawsze uśmiechnięta, wesoła i miła. Przechodniu, wybacz jej, że się na swój pogrzeb spóźniła”.

Z Cybulskim spotkali się pięć lat po dyplomie w sopockim Spatifie.

Był już po „Popiele i diamencie”, był gwiazdą – wspominał. Zapytał mnie, czy nie dołączyłbym do gdańskiego zespołu. Ucieszyłem się. Polecił mnie dyrektorowi Biliczakowi, a ten przyjął mnie z miejsca. Ufał Cybulskiemu, jak nikomu. Był 1958 rok.

Ledwo przyjechał, już musiał stawić się na próbę. Cybulski i Kobiela robili w Teatrze Kameralnym słynne przedstawienie „Jonasz i błazen”.

Całe życie pamiętał chwilę, gdy pierwszy raz wszedł do sopockiego teatru. Atmosfera tych prób była jak z Bim-Bomu. Między absurdem a romantycznym uniesieniem. Czuł się oszołomiony. Szczęśliwy. Jak nigdy potem.

Ryszard Moskaluk zmarł 9 marca. Miał 98 lat.

„Jonasz i błazen”
„Jonasz i błazen”, Teatr Kameralny, 1958. Od lewej: Lucyna Legut, Tadeusz Wojtych, Zofia Czerwińska i Ryszard Moskaluk. Wszyscy już w Niebiańskim Teatrze... (fot. Tadeusz Link/MNG)

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama