Już w 2011 roku Łukasz Kłos i Tomasz Słomczyński, reporterzy „Dziennika Bałtyckiego” pisali o biznesie gdańskiego księdza Eugeniusza S. Kierowana przez niego parafia św. Teresy Benedykty od Krzyża w grudniu 2003 roku zakupiła od miasta teren przy ul. Wawelskiej za niecałe 35 tysięcy złotych, co stanowiło 2 procent wartości nieruchomości. Rada miejska udzieliła tak wysokiej bonifikaty, ponieważ na tym terenie miała ruszyć budowa kościoła. Jednak po pewnym czasie proboszcz złożył wniosek o zmianę w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, dopuszczającą w tamtym miejscu prowadzenie usług komercyjnych. 16 marca 2010 roku nowy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego wszedł w życie, dwa dni później część działki została sprzedana prywatnej firmie, która wybudowała tam supermarket.
Reporterzy przypominali, że biznesowa działalność księdza rozpoczęła się znacznie wcześniej. Już w roku 2001 jako proboszcz parafii na Przymorzu miał budować luksusowy pensjonat, w którym planowano m.in. gabinety odnowy i jacuzzi. Oficjalnie ośrodek był przeznaczony dla osób duchownych. Jego budowa miała zostać wstrzymana.
– Proboszcz wkrótce rozpoczął posługę w nowo powstającej parafii na... Ujeścisku – dodali Łukasz Kłos i Tomasz Słomczyński.
WIĘCEJ O SPRAWIE PRZECZYTASZ W ARTYKULE: „Kościół nie może być paserem”. Posłanka Lewicy składa w Gdańsku projektu uchwały
Działalności duszpasterza postanowili przyjrzeć się dokładnie dziennikarze telewizji TVN. Rezultaty ich poszukiwań następująco relacjonował portal Onet:
– Mimo zapewnień gdańskiej kurii, że ksiądz Eugeniusz S. utrzymuje się z datków wiernych, duchownemu udało się zgromadzić imponujący majątek. (...) Ksiądz wykończył dom marmurem wyglądającym identycznie jak marmur w wybudowanym z datków kościele. W garażu do niedawna parkował jaguar. Działaniami księdza zainteresowała się prokuratura, jednak śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy od ośmiu lat stoi w miejscu. Jak wcześniej ujawnili dziennikarze TVN, ksiądz Eugeniusz S. miał pomagać w praniu brudnych pieniędzy Bogusławowi Bagsikowi. Piramida finansowa, w której na łączną kwotę 30 mln zostało poszkodowane ponad 100 osób, mieściła się w mieszkaniu Wiesława P. – przyjaciela byłego metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głodzia. (...) Dziennikarze „Superwizjera” przeanalizowali przychodów wydatki parafii. Parafia zarobiła na sprzedaży działki prawie 2 mln zł, a zwróciła tylko 400 tys. Mimo to, w pismach przesyłanych do urzędu miasta ksiądz skarżył się, że parafia jest biedna. W czasie budowy świątyni ksiądz Eugeniusz S. zgromadził pokaźny prywatny majątek. Jest m.in. właścicielem dużego domu w Gdańsku Oliwie, kilka lat temu próbował go sprzedać, ale nie doszło do transakcji.
Reporterzy TVN urządzili dziennikarską prowokację, aby zajrzeć do wnętrza tego domu. Pozostawili wiadomość, że są zainteresowani jego nabyciem. Po kilku dniach w Internecie pojawiło się ogłoszenie dotyczące sprzedaży nieruchomości za 2 mln 300 tys. złotych. Na załączonych zdjęciach dom sprawia wrażenie starannie wyremontowanego, na klatce schodowej ma się znajdować marmur wyglądający identycznie jak ten użyty do budowy ołtarza w kościele. Za domem garaż na cztery samochody, wewnątrz sportowy jaguar. Dziennikarka udająca klientkę rozmawia na temat nieruchomości z księdzem Eugeniuszem. Udziela on jej szczegółowych informacji. Kiedy reporterzy ujawniają swoją tożsamość, rozmowa dobiega końca.
Ksiądz Eugeniusz S. w materiale „Superwizjera TVN”
Dziennikarze „Superwizjera” TVN wskazują, że dopiero cztery miesiące po reportażu na temat sytuacji w parafii na Ujeścisku proboszcz został odwołany. Ujawniają, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie możliwych kontaktów duchownego ze wspomnianym już Bogusławem Bagsikiem. Prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku podaje, że jeden wątek śledztwa dotyczy podejrzenia wykorzystania rachunków parafii do tzw. prania brudnych pieniędzy, drugi zaś – podejrzenia podrobienia czeku na kwotę 1,25 miliona euro. Śledztwo prowadzone jest w sprawie, nie przeciw konkretnym osobom, dlatego nie można jeszcze powiedzieć, czy ktoś – w szczególności były już w tej chwili proboszcz – usłyszy zarzuty.
W tle całego cyklu spraw – toczących się, jak widać, ponad dwadzieścia lat – jakby znikają wierni, stanowiący przecież najważniejszą część składową każdej parafii. „Superwizjer” podaje, że proboszcz pożegnał się ze swoją wspólnotą i podziękował za budowę kościoła. Został przeniesiony do innej parafii, gdzie ma służyć pomocą duszpasterską.
Napisz komentarz
Komentarze