KIOSK, to projekt sitespecific przygotowany przez Filipa i Krzysztofa Ignatowiczów dedykowany do przestrzeni Galerii w Ruchu, ustawionej nieopodal Mlecznego Piotra. Choć jej otwarcie nastąpiło w październiku 2021, ze względu na wiele zmiennych, finisaż odbył się dopiero 26 maja. W tytułowym KIOSK-u wymieszały się różne porządki: informacyjny i konsumpcyjny, stragan i atrapa, władza i media, malarstwo i fake. W takich założeniach znajduje się obszar wspólnych artystycznych zainteresowań Filipa i Krzysztofa Ignatowiczów, którzy realizowali pierwszą wspólną wystawę. Jej kuratorem był Przemysław Łopaciński.
Czerwona latarnia
- Realizując naszą wystawę, chcieliśmy zrobić jedną, wielką, kioskową atrapę. Wszystko, co jest w środku, jest fakem, malarską bądź rysunkową podróbą przedmiotów rzeczywistych – mówił dr Filip Ignatowicz z Wydziału Malarstwa ASP w Gdańsku. – Można powiedzieć, że dobrze zsynchronizowaliśmy się z tatą w tej przestrzeni. Ja kontynuuje poszukiwania w obrębie rzeczywistości konsumpcyjnej i tego, jak styka się i przenika z kulturą, natomiast tata, jako projektant gazetowy, potraktował zaproszenie do współpracy, jako okazję, by zrobić atrapy gazet.
Kiosk, do niedawna najważniejszy punkt dystrybucyjny nośników informacji, przy tej okazji stał się czerwoną latarnią, ostrzegającą, że dostęp do wolnych mediów nie jest nam dany za zawsze.
- Wolność słowa to rzecz najważniejsza i trzeba o nią walczyć – podkreślał, specjalizujący się w projektowaniu graficznym, Krzysztof Ignatowicz.
Wystawa ma wiele kontekstów: podróby, wolności mediów, konsumpcjonizu, fake'ów, które po zimie, siłą rzeczy, wymagały świeżego spojrzenia. I jak to w kiosku, jak mówił dr Filip Ignatowicz, przyszło nowe zatowarowanie, nowe, bijące z okładek news’y, w tym szczególnie te o wojnie, które symbolicznie, niczym sceniczna kurtyna, przysłoniły wnętrze kioskowej atrapy. Na skutek drukarskiego błędu, część okładek wyszła spod maszyny z niebiesko-żółtym pasem…
W czwartek, dla uatrakcyjnienia przekazu oraz fizycznego zaangażowania odbiorcy (konieczność kilkuminutowego schylania się przy okienku, mogła dla niektórych stanowić wyzwanie), artyści wcielili się w role sprzedawców i symbolicznie wydawali to, co mieli do zaoferowania: prasę (w tym malowane świerszczyki), bilety oraz słodycze. Po asortyment, którym w rzeczywistości były katalogi wystawy w formie gazety, ustawiła się, jak kiedyś, długa kolejka…
Napisz komentarz
Komentarze