Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Świadek w sprawie zabójstwa Adamowicza... ukrywa się przed policją

Wiadomo już, że proces milczącego przed sądem zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza – Stefana W., zostanie przerwany na czas wakacji. Zeznania świadków obecnych na sali rozpraw w czwartek, 9 czerwca niewiele wniosły do obrazu przebiegu fatalnego wieczoru 13 stycznia 2019 roku. Co ciekawe, jeden z mężczyzn wzywanych na wokandę najpewniej nie pomoże w ustaleniu prawdy na temat tragedii podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdyż w Wielkiej Brytanii ukrywa się przed gdyńską policją.
Stefan W.
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

– Określił to w ten sposób, że „nie będzie mógł nam pomóc” – relacjonowała sędzia Aleksandra Kaczmarek przebieg rozmowy telefonicznej z jednym ze świadków, który został już wcześniej ukarany 1000-złotową karą porządkową za to, że nie pojawił się na wyznaczonym terminie. Jak się okazało w międzyczasie, Sebastian I. przebywa na stałe w Wielkiej Brytanii i jest poszukiwany przez policję z gdyńskiego Oksywia, w celu odbycia kary 3 miesięcy więzienia.

Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska powiedziała portalowi ZawszePomorze.pl, że mężczyzna to współosadzony, z którym późniejszy zabójca Pawła Adamowicza odbywał część kary 5,5 roku więzienia i kontaktował się po odsiadce.

Czytaj też: Przed sądem zabójca Pawła Adamowicza zamilkł. Co mówił w śledztwie?

Sam 29-letni dziś Stefan W. od początku procesu uparcie milczy. Diagnoza jego zdrowia psychicznego ma być gotowa z końcem czerwca 2022 roku. Wiadomo, że na okres wakacji proces zostanie przerwany i wznowiony będzie dopiero 8 września 2022 roku.

Kolejny proces zabójcy prezydenta Gdańska. Zeznania świadków

Uczennica szkoły policealnej

Spośród czworga świadków wezwanych przed sąd na czwartek, 9 czerwca pojawiło się troje. Czwartego mężczyzny na sali sądowej zabrakło i został za to ukarany 1000 złotych kary porządkowej.

– Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam, byłam tam po prostu jako pracownik ochrony i służby informacyjnej – zeznała 22-letnia uczennica szkoły policealnej. – Moim zadaniem było pilnowanie bramek na wejściu na teren WOŚP. Nie pamiętam, o której zaczęłam pracę. Samego momentu zdarzenia nie widziałam – powiedziała.

Jak wskazała, stała wówczas tyłem do sceny, od której dzielił ją większy dystans niż w trakcie zeznań od tylnej ściany sądowej sali (kilkanaście metrów).

PRZECZYTAJ TEŻ: Sprawa Stefana W. Przed sądem zeznawali lekarz i policjant

Dopytywana dodała: – Identyfikator został znaleziony albo przeze mnie, albo przez moją znajomą. Ja już nie pamiętam. Nie pamiętam, w jakim to było miejscu.

Z tego, co wcześniej powiedziała do akt sprawy w śledztwie, biało-niebieską plakietkę z napisem „media” znalazła w zagłębieniu asfaltu i przekazała jednemu z kolegów.

To wątek poboczny w całej sprawie. Początkowo zakładano, że Stefan W. posłużył się identyfikatorem, by wejść na scenę, jednak wkrótce okazało się, że po prostu przeskoczył barierki.

21-letni inspektor pracujący w porcie – wówczas ochroniarz

– Ja miałem coś w ręku, ale nie pamiętam, co się potem z tym działo – mówił z kolei, pytany o tę samą plakietkę, 21-letni dziś inspektor pracujący w porcie – wówczas zatrudniony jako ochroniarz.

Nie był jednak w stanie przypomnieć sobie wiele więcej. Z akt sprawy odczytano jego dość obszerne zeznania złożone wkrótce po zabójstwie, dotyczyły głównie sposobu organizacji pracy w agencji ochroniarskiej (miejsca zbiórki, lokalizacji siedziby, rozliczeń finansowych za pracę itp.). Pytany przez sąd, 21-latek nie pamiętał zeznającej przed nim świadek jako tej kobiety, od której otrzymał plakietkę.

21-letnia sekretarz sądowa

Jako trzecia zeznawała 21-letnia dziś sekretarz sądowa.

– Pracowałam w ochronie w [firmie] Tajfun. Stałam naprzeciwko sceny i w oddali było wejście na wprost sceny. Stałyśmy i wpuszczałyśmy ludzi – relacjonowała sytuację z 13 stycznia 2019 roku, wspominając, że nie odbyła wcześniej żadnego przeszkolenia. – Gdyby coś się działo, miałyśmy dzwonić do grupy interwencyjnej, czyli panów w czarnych kurtkach – dodała.

Wspominała też: – Byłam po prostu świadkiem chaosu, który miał miejsce. Na początku nie wiedzieliśmy w ogóle, co się wydarzyło. Później zostaliśmy zebrani grupą, żeby przeganiać ludzi, żeby karetka mogła dostać się przed scenę.

Świadek, jak mówiła, nie widziała zatrzymania sprawcy ani nie słyszała jego krzyków, bo stała za daleko. O tym, że ofiarą ataku padł Paweł Adamowicz, razem z pozostałymi ochroniarzami dowiedziała się z telefonów od rodzin.

– Ja po ataku nie widziałam prezydenta, tylko odjeżdżającą karetkę – zaznaczyła.

Zobacz: Media wyproszone z procesu zabójcy Adamowicza. Chodzi o współskazanego

– Chyba następnego dnia XY [imię i nazwisko koleżanki], jak jechałyśmy do szkoły, wydaje mi się, że wtedy opowiadała mi o tym, co się wydarzyło – zeznała w czwartek, 9 czerwca na temat rzekomego „skakania po twarzy i złamania żebra” Stefana W. wkrótce po zatrzymaniu przez ochroniarzy – wcześniej wspomniała o tym przesłuchiwana przez śledczych do protokołu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka