Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Media wyproszone z procesu zabójcy Adamowicza. Chodzi o współskazanego

- Jeszcze jedno zdjęcie gościu i podejdę tam do ciebie – powiedział zza barierki dla świadków zwracając się do jednego z fotoreporterów mężczyzna, który wcześniej został skazany za pomoc Stefanowi W. w napadach na placówki bankowe. Jak tłumaczył, użycie w mediach jego wizerunku, głosu czy nietypowych danych osobowych od lat utrudnia mu „znalezienie roboty”. Sąd orzekający w sprawie zabójcy prezydenta Pawła Adamowicza zareagował z olbrzymim zrozumieniem i na czas jego zeznań wyprosił media z sądowej sali.
Media wyproszone z procesu zabójcy Adamowicza. Chodzi o współskazanego
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Ósma rozprawa trwającego od marca procesu zabójcy prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza nie zapowiadała się, jako przełomowa. Ze względu na nadmierne obciążenie jednego z biegłych psychiatrów, którzy dokonać mieli oceny stanu oskarżonego 29-letniego, Stefana W., wyznaczono w jego miejsce innego eksperta i przedłużono termin przygotowania dokumentu z 31 maja do 30 czerwca 2022 roku.

Ciekawie zapowiadały się zeznania jednego ze świadków. Rafał Ł. [imię mężczyzny, bardzo nietypowe, zdecydowaliśmy się zmienić - przyp. red.] w maju 2014 roku razem ze Stefanem W. został skazany za napady na placówki bankowe rok wcześniej. W przeciwieństwie do dzisiejszego 29-latka, który faktycznie wchodził do oddziałów SKOK-ów grożąc atrapą broni, Ł. pełnił jednak tylko pomocniczą rolę w jednym z przypadków – gdy pomógł mu uciec. Ten fakt oraz skrucha wyrażona przed sądem sprawiły, że w maju 2014 r. usłyszał wyrok zaledwie 1 roku i 10 miesięcy więzienia.

Warto przypomnieć, że późniejszy zabójca prezydenta Gdańska został wówczas skazany na 5,5 roku więzienia, a wyrok – podczas którego zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną odsiedział w całości.

CZYTAJ TEŻ: Psychiatrzy zbadają zabójcę Adamowicza, bo nadal milczy. Mówią świadkowie

Zaskakujące dla obecnych na sali dziennikarzy były jednak już pierwsze słowa Rafała Ł.

- Ja nie wyrażam zgody na fotografowanie mnie ani publikowanie mojego głosu; także jeszcze jedno zdjęcie gościu i podejdę tam do ciebie – zwrócił się do jednego z fotoreporterów.

- Ale proszę pana, ale spokojnie, proszę pana – apelowała sędzia Aleksandra Kaczmarek, przewodnicząca 6-osobowego składu orzekającego.

- Nie ma… Nie pozwalam na to, ani na fotografowanie mnie, ani na publikowanie tego, co mówię, ponieważ mam od wielu lat już bardzo wiele przykrości właśnie przez media, przez to, że mam bardzo charakterystyczne imię i nazwisko. W internecie jest mnóstwo artykułów na mój temat. Ja z tą sprawą nie mam nic wspólnego, nie mogę znaleźć pracy. Po prostu – wyraźnie zdenerwowany odparł Rafał Ł.

- Proszę pana, spokojnie. Sąd określił warunki na jakich rozprawa jest przeprowadzana z udziałem mediów i ani pana wizerunku, ani danych osobowych nikt nie będzie publikował, bo jest zakaz – uspokajała sędzia.

- Ale nie chcę żeby było X [prawdziwe imię] Ł. A zna pani jakiegoś innego X Ł., bo ja nie znam – nie ustępował mężczyzna.

- Proszę pana, warunki zostały określone, tak? Pana wizerunek nie będzie ujawniany – zapewniała sędzia.

- Dostanę tylko pasek na oczy i napiszą "X Ł.", a ja nie mogę dostać roboty i całe Trójmiasto… - usłyszała w odpowiedzi.

- Proszę pana, to nie jest wina sądu. Tak? Zostało zawnioskowane przesłuchanie pana w charakterze świadka przez urząd prokuratorski. Posiadała wiedzę w tej sprawie. Został pan wezwany […] Ile pan ma lat? - powiedziała przewodnicząca składu usiłując przejść do rutynowych pytań do świadków.

ZOBACZ TEŻ: Sprawa Stefana W. Przed sądem zeznawali lekarz i policjant

- Nie pamiętam.

- Proszę pana, jak pan nie pamięta, ile pan ma lat?

- Skoro z panią nie można się dogadać, z wysokim sądem, nie można dojść do porozumienia, to ze mną dzisiaj też nie porozmawiamy – stwierdził Rafał Ł. i dopytywany przez sąd zadeklarował: - Wnoszę o to, by po dzisiejszej rozprawie w mediach ani razu nie pojawił się zwrot „X”.

Zarządzono przerwę, a sędzia potraktowała nietypowy wniosek świadka, jako domaganie się wyłączenia jawności.

- W ocenie sądu, w tej sytuacji wystarczające aby zapewnić świadkowi maksymalną możliwość złożenia zeznań jest skorzystanie z artykułu […] W związku z powyższym, przewodniczący zarządza opuszczenie sali rozpraw przez przedstawicieli środków masowego przekazu na czas przesłuchania X Ł. z uwagi na to, że obecność przedstawicieli środków masowego przekazu mogłaby wpływać krępująco na zeznania tego świadka, bo zadaniem sądu jest zapewnienie świadkowi optymalnych warunków do złożenia zeznań – tłumaczyła sędzia Aleksandra Kaczmarek. - Obecność mediów na sali wpływa na świadka krępująco.

Co ciekawe, dziennikarzom nie pozwolono również na obecność na sali rozpraw podczas zeznań drugiego ze świadków – ojca Rafała Ł., który sam wnosił o takie wyłączenie jawności. Wcześniej jednak mężczyzna szeroko i chętnie rozmawiał z mediami przed salą rozpraw. Portalowi Zawsze Pomorze przedstawił relację, której konkluzje przedstawiamy poniżej:

Stefan W. mieszkał w gdańskiej Oliwie dosłownie 2 ulice od rodziny Ł., a Rafał znał go mniej więcej od wieku gimnazjalnego. W. był starszy, lepiej zbudowany i wyćwiczony od chłopaka, więc stał się dla niego czymś w rodzaju autorytetu w sprawach siłowni i ćwiczeń. Rafał został zaangażowany tylko do ostatniego z serii napadów na placówki bankowe, późniejszego zabójcy Pawła Adamowicza. Miał jednak wyłącznie czekać w taksówce na kolegę, który „poszedł wypłacić jakieś pieniądze dla dziewczyny”. Jak twierdził, nie wiedział, jaki był plan. Zostali wówczas schwytani właściwie na gorącym uczynku, a Rafał dość szczegółowo opowiedział śledczym o tym, co wiedział, podczas gdy starszy kolega uparcie milczał, zarówno w śledztwie, jak przed sądem. Skazany na surową karę więzienia, choć przecież - jak sam twierdził - napadał z „zabawką” [atrapą broni] Stefan W. zapowiedział, że zemści się na koledze, którego obwiniał za swój ciężki wyrok. Wkrótce przed wigilią 2018 roku – a więc mniej więcej 2 tygodnie po tym, gdy Stefan W. opuścił więzienie i 3 tygodnie przed jego zamachem na prezydenta Gdańska, w mieszkaniu rodziny Ł. stłuczono jedno z okien. Kamień wielkości małej główki kapusty rozbił obie, składające się na okno szyby, jednak upadł tuż za parapetem, szczęśliwie nie kalecząc nikogo. Ojciec Rafała, wspólnie z nim i jego bratem rzucili się w pościg, jednak sprawca, którego ślady na śniegu prowadziły w kierunku alei Grunwaldzkiej - zbiegł. Sprawę zgłoszono na komisariacie w Oliwie, a ponieważ syn od kolegów słyszał, że Stefan odgraża się i powinien na siebie uważać, jako potencjalnego sprawcę wskazano właśnie W. Kolejną szybę (tym razem tylko zewnętrzną w dwuwarstwowym oknie) w mieszkaniu Ł. ktoś rozbił tuż przed sylwestrem. Natomiast 1 stycznia 2019 roku stłuczone zostało kolejne duże okno. Ojciec Rafała relacjonował, że zniszczenia zgłaszał policjantom, którzy twierdzić mieli, że nie są w stanie zlokalizować Stefana W.

Kolejne terminy rozpraw przeciwko Stefanowi W. zaplanowano na 6 czerwca i 9 czerwca 2022 roku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka