Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kartka z kalendarza. 20 lutego 1894 roku urodził się Jarosław Iwaszkiewicz

130 lat temu urodził się Jarosław Iwaszkiewicz. Przypomnijmy pewne szczęśliwe, sopockie lato wybitnego pisarza, poety, dramatopisarza i tłumacza.
Iwaszkiewivcz w Sopocie
Jarosław Iwaszkiewicz w Sopocie, 1951 r. (fot. archiwum Wiesława Kępińskiego | Fotonova)

 

Na Wybrzeże przyjeżdżał na wakacje. Bywał w Ustce, gdzie towarzyszył żonie, ale najbardziej kochał Sopot, tylko tutaj, jak twierdził, „morze było jak szampan” albo jak „duńska porcelana”. Czuł się tu w sierpniu 1951 roku, bardzo szczęśliwy. Pisał: „Tak chciałbym, aby wrócił jeden dzień, jedna godzina, jeden moment z Sopotu. Jedna rozmowa, jeden kawałek bezsennej nocy, jeden kawałek grany przez orkiestrę”.

Mieszkał w Domu Literatów, balował w Grand Hotelu, na dancingach. Dużo spacerował, walczył, a może raczej poddawał się melancholii.

Lato Jarosława Iwaszkiewicza, Sopot 1951
Jarosław Iwaszkiewicz z przybranym synem Wiesławem Kępińskim, plaża w Sopocie, 1951 (fot. archiwum Wiesława Kępińskiego | Fotonova)

Do przeżyć sopockich wraca w „Dziennikach”, z września 1951 roku: „Pobyt nad morzem był jedną przygodą młodości, gdzie każda kąpiel, każda przejażdżka kajakiem, każdy taniec („pląs”) były marzeniem, wypadkiem. (...) chwilami szczęście graniczyło ze śmiercią (...) Pełnia tych doznań nie mieści się w żadnych określeniach ani w żadnych słowach. Szczęśliwe były może jedynie te dwa trzy tygodnie nad morzem, tamten czas gwałtowny, mocny, absorbujący – cierpienia jakich nie doznawałem od lat, ale i radość, a przede wszystkich uczucie, że się żyje i upaja się życiem. Coś jak w Stawiszczach w 1914 to doznawanie dni, drzew, kwiatów – już nie poematów, jak wtedy, ale jakichś odłamów sztuki. (…) teraz jest za to spokojnie. Wszystko minęło. Ostatnie lato starego Forsyte'a. Niech przychodzi jesień”.

Pisarz zmarł 2 marca 1980 roku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama