Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Dr Wawrzyniec Czubak o Zielonym Ładzie: To jest właściwy moment

- Istota jest taka, by wzrost gospodarczy postępował, ale by odbywało się to w dbałości o wykorzystane zasoby naturalne, a tym podstawowym i najcenniejszym w rolnictwie jest gleba. Myślę, że bez względu na kontrowersje jakie budzi dziś Europejski Zielony Ład, pod taką koncepcją wszyscy jesteśmy gotowi się podpisać widząc co dzieje się w naszym otoczeniu, klimacie, środowisku naturalnym i przyrodzie – mówi o Europejskim Zielonym Ładzie „Zawsze Pomorze” prof. UPP, dr hab. Wawrzyńcem Czubakiem z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Zielony Ład zakłada dwie zasadnicze strategie. Pierwsza: „Od pola do stołu” służy stworzeniu systemu żywnościowego sprawiedliwego, zdrowego i przyjaznego dla środowiska. Druga to, przecierająca się z pierwszą i działająca z nią spójnie, „Unijna strategia na rzecz bioróżnorodności” - wyjaśnia prof. UPP, dr hab. Wawrzyniec Czubak z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu

Źródło: pixabay

Wielotysięczna demonstracja w Warszawie 10 maja, wcześniej rolnicze blokady i manifestacje uliczne w różnych miejscach kraju, premier Donald Tusk przypominający, że to rząd Mateusza Morawieckiego przystał na przygotowywane zapisy, a prezes PiS Jarosław Kaczyński przekonujący, że „to jest polityka w całym tego słowa znaczeniu antypolska”. Czym właściwie jest osławiony Zielony Ład, który przynajmniej w Polsce zyskał tak wielki rozgłos przed nadchodzącymi wyborami do Europarlamentu?

Europejski Zielony Ład wychodzi daleko poza nasz kontynent i sięga o wiele dalej niż tylko rolnictwo. Z europejskiej definicji jest to strategia, której celem jest zbudowanie nowoczesnej, zasobooszczędnej i konkurencyjnej gospodarki, która w 2050 roku osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto, a wzrost gospodarczy będzie w niej oddzielony od wykorzystania zasobów naturalnych. Warto podkreślić, że nie chodzi tu o zerową emisję w ogóle – bo to jest niemożliwe, ale o to, by emitowane do atmosfery gazy cieplarniane niwelować i neutralizować.

Istota jest taka, by wzrost gospodarczy postępował, ale by odbywało się to w dbałości o wykorzystane zasoby naturalne, a tym podstawowym i najcenniejszym w rolnictwie jest gleba. Myślę, że bez względu na kontrowersje jakie budzi dziś Europejski Zielony Ład, pod taką koncepcją wszyscy jesteśmy gotowi się podpisać widząc co dzieje się w naszym otoczeniu, klimacie, środowisku naturalnym i przyrodzie. To naprawdę jest właściwy moment w Europie i na Świecie do rozpoczęcia tego projektu. 

Prof. UPP, dr hab. Wawrzyniec Czubak

Przeciwnicy Zielonego Ładu i celowo nie używam tu słowa „rolnicy”, bo obok nich protestują przecież również choćby myśliwi, działacze związkowi z NSZZ „Solidarność” czy politycy, twierdzą, że nie jest szkodliwy albo że powinniśmy z nim przynajmniej poczekać, bo sytuacja niestabilna, wojna w Ukrainie, niskie ceny skupu… Może faktycznie Europa powinna się wstrzymać?

Rzeczywiście realizacje tych działań trafiła na chyba najgorszy możliwych momentów: spowolnienie gospodarcze wywołane COVID, wojna w Ukrainie, spadek światowych sen surowców rolnych. Tylko, że ukierunkowane w tę zieloną stronę działania były rozpoczęte dużo, dużo wcześniej. Wszystkie 193 państwa członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych niemal dekadę temu przyjęły rezolucję „Przekształcamy nasz świat: Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030”. Znalazło się tam 17 celów, które całe kraje, ale też firmy czy my – ludzie powinniśmy podjąć dla zrównoważonego rozwoju. Chodzi o rozwój, który będzie wydajny ekonomicznie, a zarazem również odpowiedzialny w stosunku do środowiska naturalnego i zgodny ze społecznymi oczekiwaniami. Chodzi o globalne przeciwdziałanie problemom głodu, ubóstwa – także energetycznego, a równocześnie budowę szeroko rozumianego dobrobytu, równości, partnerstwa między państwami, współpracy, a w szerszej skali – pokoju.

Piękne i wzniosłe hasła, ale czy jest jakakolwiek szansa na ich realizację?

Pamiętajmy, że mowa jest nie o zero-jedynkowej sytuacji, ale o procesie na kilka dziesięcioleci, a ONZ usiłował czy usiłuje wytyczać kierunek, który prowadzić ma do redukcji narastających problemów. Europa próbuje przecierać ten szlak. Poprzez całą gamę działań – chodzi o tworzenie zielonych miejsc pracy, poprawę zdrowia i warunków życia, utrzymanie zdrowego środowiska, ekologiczną mobilność i transport. Polityka europejska koncentruje się m.in. na ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, rozwoju odnawialnych źródeł energii, budowaniu gospodarki w obiegu zamkniętym i konkretnych rozwiązaniach jak choćby termoizolacja powierzchni budynków publicznych, lepszym wykorzystaniu baz danych, a szerzej całej nauki, która musi włączyć się w ten proces. 

CZYTAJ TAKŻE: Aleksander Kwaśniewski: Populizm to coś, co może rozsadzić Unię Europejską

W naszej, polskiej debacie publicznej centralne miejsce zajmuje jednak rolnictwo.

Zanim przejdziemy do rolnictwa, zastanówmy się czy są jakieś niebezpieczeństwa? Oczywiście – tak. Takie ambitne cele niosą oczywiście ryzyko niepowodzenia. To może się nie udać, a w każdym razie nie wszystkie cele może udać się osiągnąć. Druga kwestia to finanse – nawet realistyczne cele będą wymagały nakładów i poniesienia kosztów. Powstaje rzecz jasna również pytanie: kto powinien te koszty ponieść? Czy powinniśmy zapłacić za nie wszyscy, jako podatnicy w formie transferów dla podmiotów podejmujących działania? Może fabryki lub gospodarstwa rolne, a może my, jako indywidualne osoby? 

Kolejna sprawa to konkretne rozwiązania prawne na poziomie państw i wreszcie globalne ujęcie: czy rękawica podjęta w Europie zmieni obraz planety? Uczciwie można powiedzieć, że nie diametralnie, ale to może być przykład dla pozostałych kontynentów i państw; droga rozwoju gospodarczego możliwa do realizacji; kosztowna, ale w długofalowej perspektywie, licząc raczej pokoleniowo niż w latach, przyniesie korzyści i jest dziś po prostu niezbędna. Wyzwaniem pozostaje społeczna akceptacja takiej polityki. Pamiętajmy jednak, że pewne koszty dbałości o środowisko ponosimy już teraz każdy z nas, czego przyziemnym przykładem jest segregacja śmieci, co wymaga pewnej pracy, wygospodarowania miejsca na osobne pojemniki.

Wracając zaś do rolnictwa, nie możemy rozpatrywać go w oderwaniu od szerszego sektora żywnościowego, którego jest częścią obok wytwarzania środków do produkcji rolnej, przetwórstwa, handlu, transportu czy wreszcie konsumenta. Nie jest prawdą to, co słychać dziś na rolniczych protestach, że wymogi pojawiły się nagle i znienacka.

Naprawdę głośno zrobiło się wokół tych kwestii dopiero teraz...

…ale zielona transformacja polityki rolnej w Unii Europejskiej trwa od kilkudziesięciu lat. Kolejne reformy coraz silniej podkreślają potrzebę ochrony zasobów naturalnych, środowiska przyrodniczego i klimatu. Wspólna europejska polityka rolna powstała już na początku lat sześćdziesiątych, a istotne środowiskowo-klimatyczne działania pojawiły się w 1992 roku w tzw. reformie MacSharry’ego wprowadzającej system płatności zmierzających do ekstensyfikacji produkcji, wzmocnienia roli rolników w ochronie środowiska na obszarach wiejskich i do zmniejszania ich obciążeń środowiskowych. 

Zostało to jeszcze wzmocnione w tzw. Agendzie 2000, obowiązującej do 2006 r., która zakładała warunek przestrzegania warunków środowiskowych w celu otrzymania dopłat bezpośrednich. 

Później była obowiązująca w latach 2007-13 tzw. zasada wzajemnej zgodności, to znaczy zgodności celów ekonomicznych z przestrzeganiem standardów ochrony środowiska, zdrowotności ludzi, dobrostanu zwierząt. Wreszcie od 2015 r. działał „mechanizm zazielenienia”, gdzie obowiązywały twarde reguły: 30 procent dopłat bezpośrednich trzeba było przeznaczyć na dywersyfikację upraw, utrzymanie trwałych użytków zielonych oraz ochronę stref ekologicznych w obrębie gospodarstw.

Na okres planowania 2023-27 te wcześniejsze rozwiązania uzupełniono tzw. wzmocnieniem warunkowości, a więc zaostrzono kryteria wsparcia finansowego rolników, czemu towarzyszyły ekoschematy, zakładające rekompensatę kosztów ponoszonych przez gospodarstwa lub utraconych korzyści związanych z mniejszą intensywnością produkcji.

Warto też zaznaczyć, że z ekoschematów i związanych z nimi dopłatami skorzystało aż około 420-440 tysięcy z ok. 1,3 miliona gospodarstw w Polsce. To nadspodziewanie dużo, bo mniej więcej jedna trzecia, a gdybyśmy wzięli pod uwagę gospodarstwa towarowe to można powiedzieć, że skorzystała z tego zdecydowana większość. 

CZYTAJ TAKŻE: 20 lat Polski w UE i co dalej? Co możemy stracić?

Jakie są główne założenia Zielonego Ładu?

Zakłada on dwie zasadnicze strategie. Pierwsza: „Od pola do stołu” służy stworzeniu systemu żywnościowego sprawiedliwego, zdrowego i przyjaznego dla środowiska. Druga to, przecierająca się z pierwszą i działająca z nią spójnie, „Unijna strategia na rzecz bioróżnorodności”. Obie zawierają bardzo podobny zestaw działań mających na celu ograniczenie i odbudowę różnorodności biologicznej. Zakładają zmniejszenie zużycia pestycydów o 50 procent, zmniejszenie użycia nawozów sztucznych o minimum 20 proc., zmniejszenia użycia środków przeciwdrobnoustrojowych, czyli antybiotyków podawanych zwierzętom hodowanym na fermach o 50 proc., rozwój produkcji ekologicznej docelowo nawet do 25 proc., ograniczenie otyłości oraz ograniczenie marnowania żywności, która jest dziś przerażająca. 

W oparciu o te wytyczne każdy kraj przygotowuje własny program, ale warto zaznaczyć, że nie wszędzie wszystkie założenia doczekają się pełnej realizacji – i tak w Polsce podwojenie powierzchni użytków rolnych objętych produkcją ekologiczną z 3,5 do 7 procent i tak będzie dużym sukcesem. Państwa mają pewną dowolność, choć są też zobligowane do przeznaczenia określonego minimum funduszy na dany cel np. środowiskowy czy klimatyczny.

A bardziej konkretnie?

Połączona jest z tym kwestia dziesięciu „Praktyk dobrej kultury rolnej zgodnej z ochroną środowiska” określanych łącznie, pochodzącym z języka angielskiego skrótem GAEC. Są to bardziej szczegółowo sformułowane warunki do wypełnienia. Te warunki częściowo – jak na przykład „Zakaz wypalania ściernisk, chyba że służy ono zdrowiu roślin” - od dawna stosowanych w polskim rolnictwie, a częściowo – jak zachowanie elementów krajobrazu – budzących gorące emocje. Odłogowanie, a więc niewykorzystywanie pod produkcję części areałów gospodarstw początkowo dotyczyć miało 10 procent powierzchni, później zostało przez Komisję Europejską zmniejszone do 4 procent, a teraz dodatkowo odroczone w czasie. Pamiętajmy jednak, że do odłogowanych gruntów zaliczyć można też żywopłoty, stawy, oczka wodne i inne cenne środowiskowo obszary, które przecież już istnieją i nie są używane pod zasiewy.

Inny element, który rodził kontrowersje to zmianowanie i dywersyfikacja poszczególnych upraw następujących po sobie na gruntach ornych oraz okresy, kiedy można dokonywać zabiegów agrotechnicznych. Również w tej kwestii Komisja Europejska poszła na ustępstwa. Poszczególne państwa unijne otrzymały w tym względzie dużą dobrowolność, co jest rozsądne o tyle, że zupełnie inaczej wygląda rolnictwo w zimnej i śnieżnej Finlandii, a inaczej choćby w suchych Hiszpanii i Portugalii.

Zobacz też: Local Trends. Samorządy liczą, że lepiej pożyją przy obecnym rządzie

Wracając do Polski. "Przepchną Zielony Ład, następna będzie pańszczyzna i bat" – takie hasło pojawiło się na demonstracji przeciwników projektu, którzy protestowali w Warszawie. Nasza wieś słusznie obawia się tego europejskiego „bata”?

Wraz ze studentami robiłem badania wśród polskich rolników i muszę powiedzieć, że poziom poparcia w tej grupie dla opuszczenia przez Polskę Unii Europejskiej był naprawdę zadziwiający. To nie jest obecne w powszechnej społecznej świadomości, ale w naszym kraju około 50 procent rolniczych dochodów pochodzi z dopłat bezpośrednich, a w niektórych branżach przemysłu spożywczego 60 procent produkcji eksportowana jest na rynki unijne. Przeciętnie jedna trzecia naszej produkcji rolnej jest eksportowana, a 80 procent z tego również trafia na rynki unijne. Bez naszej obecności w Unii dusilibyśmy się z własną produkcją. Nasze rolnictwo po prostu potrzebuje Europy.


Partnerem cyklu jest Komisja Europejska

20 lat Polski w UE
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

kjfsihasdfhjgbas 22.05.2024 10:22
"Nasze rolnictwo po prostu potrzebuje Europy." Nic bardziej mylnego. Rolnictwo potrzebuje rynków zbytu. Jest nim również rynek wewnętrzny. A jak się zdobywa rynki zewnętrzne, mogą powiedzieć sadownicy. Unia ich nie chciała, znaleziono rynki w Azji i Bliskim Wschodzie. Wystarczy samodzielność.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama