Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Matka z 5 dzieci wykluczona z pomocy. Z Ukrainy uciekli przed wojną, a podobne przypadki można mnożyć

6-osobowa rodzina trafiła do Gdańska z miejscowości Smiła na południowy-wschód od Kijowa, skąd uciekła przed wojną. W stolicy Pomorza do swojego mieszkania, rodzinę przygarnął pan Łukasz, a jako lokum na dłuższą metę dla gości udało się nawet znaleźć dom jednorodzinny. Jednak zamiast bezpośrednio do Polski, pani Tania z dziećmi najpierw trafiła do Mołdawii, więc teraz ze względu na obowiązujące przepisy, będą mieć problemy z legalizacją pobytu, pracą i otrzymaniem systemowego wsparcia.
Pan Łukasz Zwoliński z gdańskiego Chełmu przyjął rodzinę uchodźców wojennych z Ukrainy
Łukasz Zwoliński z gdańskiego Chełmu przyjął rodzinę uchodźców wojennych z Ukrainy (fot. Łukasz Zwoliński)

Źródło: zdj. Łukasz Zwoliński

72-letnia, chora na zapalenie płuc Lidia z meżem - 82-letnim Wasylem, córką i wnuczką z Mikołajewa niedaleko Odessy trafiła do Gdyni, jedynym dostępnym korytarzem ewakuacyjnym – przez Mołdawię. Rodziny nie objęły więc nowe przepisy ułatwiające pomoc wyłącznie osobom, które do Polski trafiły bezpośrednio z Ukrainy – chodzi o dofinansowanie i legalizację pobytu, opiekę zdrowotną, pracę.

Dramatyczną sytuację rodziny opisaliśmy tutaj: Uchodźcy drugiej kategorii. Dlaczego imigranci z Mikołajewa znaleźli się wśród wykluczonych?

Niemal natychmiast po tej publikacji, zgłosił się do nas pan Łukasz z Gdańska i opowiedział o analogicznej sytuacji, w której znalazła się 6-osobowa rodzina znajdująca się pod jego opieką czwartku od 10 marca. To pochodząca z miasta Smiła w pobliżu Czerkasów i około 200 kilometrów na południowy-zachód od Kijowa, Tania oraz piątka jej dzieci: 15-letnia Ania, 13-letnia Dasza, 10-letni Andriej, 8-letnią Vierę i 3-letniego Daniela.

- Uciekli bardzo szybko z domu, zostawiając na miejscu cały swój dobytek i wszystkie rzeczy, kiedy obudziły ich odgłosy wybuchów i syren. Pociski spadały na pobliskie, większe miasto Czerkasy [odległość niespełna 30 km – dop.red.]. Zostali odwiezieni do najbliżej położonej od nich granicy z Mołdawią, którą przekroczyli 3 marca – relacjonuje Łukasz Zwoliński.

Jak zaznacza, po spędzeniu kilku dni w mołdawskim lokalnym kościele Tania dostała wiadomość od znajomego od kilku lat zamieszkałego w Gdańsku, by tu przyjechali, bo z pewnością dostaną pomoc. Ruszyli więc kolejno przez Rumunię, Węgry i Słowację by 10 marca trafić do gdańskiego kościoła, skąd nasz Czytelnik zabrał ich do swojego 3-pokojowego mieszkania na Chełmie.

- Niestety już następnego dnia, w piątek 11 marca okazało się, że rodzina ta przebywa w Polsce nielegalnie i nie może ubiegać się u nas o status uchodźcy, ponieważ przekroczyła granicę najpierw z Mołdawią i według polskiej interpretacji prawa, to właśnie w tamtym kraju powinna ubiegać się o pomoc. Jest to oczywiście sprzeczne z prawem europejskim – zaznacza Łukasz Zwoliński.

Jak podkreśla, szukał różnych rozwiązań dla obecnej sytuacji. Pani Tania z dziećmi nie chce jechać dalej na zachód, bo w Ukrainie zostawiła rodzinę – m.in. najstarszego, 21-letniego syna, który walczy tam w ramach Obrony Terytorialnej. Rodzinie nie pomogła też zmiana przepisów, w zamyśle rządzących, ułatwiająca życie uchodźców wojennych w Polsce. Jako osobom, które nie trafiły do naszego kraju bezpośrednio z Ukrainy, nie przysługuje im nadanie numeru PESEL, jednorazowa, 300-złotowa zapomoga ani refundacja kosztów utrzymania w kwocie 40 złotych dziennie na osobę.

WIĘCEJ: Od środy uchodźcy z Ukrainy dostaną PESEL. Pomorskie samorządy są gotowe

 - Według mojej wiedzy, możliwość legalizacji pobytu daje jedynie złożenie w urzędzie wojewódzkim wniosku o pobyt stały, do czego konieczne jest udokumentowanie legalnego zatrudnienia i zameldowania lub złożenie do Straży Granicznej wniosku o ochronę międzynarodową, co jednak wiąże się z brakiem możliwości podjęcia w Polsce legalnej pracy, zagrożeniem osadzeniem w ośrodku dla cudzoziemców i kłopotami z kontynuacją edukacji przez dzieci – tłumaczy pan Łukasz.

Trzecim potencjalnym, choć zupełnie absurdalnym rozwiązaniem, mogłaby być podróż 6-osobowej rodziny z powrotem na drugą stronę polsko-ukraińskiej granicy, tylko po to by otrzymać od polskich pograniczników pieczątkę potwierdzającą jej przekroczenie po 24 lutego 2022 r. By wrócić do Gdańska, łącznie oznaczałoby to konieczność przejazdu około 1,5 tysiąca kilometrów.

W międzyczasie, dla pani Tani i dzieci udało się znaleźć dom jednorodzinny, do którego mogliby się przenieść z mieszkania na gdańskim Chełmie. Pan Łukasz uznał, że obecnie jedyną możliwością udzielenia pomocy osobom znajdującym się w podobnej sytuacji jest nagłośnienie podobnych przypadków. Czytelników zachęcamy więc do kontaktu z redakcją.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama