Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Chrystus leży w ogrodzie, z oderwaną głową. Rękę nadal trzyma na sercu

W zniszczonej przez bomby pracowni Gennadija Jerszowa walają się odłamki gipsowych odlewów. Niektóre rzeźby w brązie przetrwały. Kiedy nie wystarcza strzelanie do ludzi, można jeszcze zabić sztukę.
Jeszcze przed wojną, w pracowni w Czernihowie. Gennadij Jerszow i podobizna narzeczonej, Anastazji (fot. archiwum prywatne)

Przez 16 lat Gennadij Jerszow mieszkał w Gdańsku. Artysta-rzeźbiarz, pedagog. Twórca pomników i rzeźb, które na stałe wrosły w krajobraz nie tylko Trójmiasta.

- Tu jestem w domu - mówi Jerszow. - Chodzę po swojej ziemi. Mam dwie ojczyzny - Ukrainę i Polskę. W Ukrainie się urodziłem, byłem Ukraińcem przez trzydzieści parę lat, a  Polska w 2000 roku  przyjęła mnie jako repatrianta. Z korzeniami polskimi, narodowością polską po matce. Od 2001 roku zamieszkałem w Gdańsku. Z czasem, dzięki prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi, uzyskałem w Gdańsku pracownię.

Opowiada, że tylko w Gdańsku ma pięć pomników. To Mrągowiusz, krzyż na Zaspie przypominający mszę świętą odprawioną przez papieża Jana Pawła II, rzeźba poświęcona pamięci Antoniego Browarczyka, jednej z z pierwszych i najmłodszych ofiar stanu wojennego w Polsce,  św. Włodzimierz. Do tego dochodzi Droga Krzyżowa w Kościele Mariackim,  Juda Tadeusz przy Hospicjum ks. Ireneusza Dutkiewicza i kilka innych prac.

Najgłośniej było w ostatnich latach o pomniku księdza Henryka Jankowskiego, który po oskarżeniach o wykorzystywanie dzieci został  usunięty z placu w pobliżu kościoła św. Brygidy. - Kiedy powstawał ten pomnik nie wiedziałem o zarzutach stawianych później pod adresem księdza prałata - twierdzi rzeźbiarz. - Znałem go osobiście, zrobił na mnie wrażenie.  Rzeźbiłem postać księdza, który odbudował kościół św. Brygidy, z brewiarzem w lewej ręce i trzema krzyżami na piersiach. Symbolizowały one Stocznię, duszpasterza Solidarności, Lecha Wałęsy.

Ken Hensley, wokalista Uriah Heep odwiedzał pracownię w Czernichowie. Jerszow wyrzeźbił jego postać (fot. archiwum prywatne)

Czernihów, godzina 4 nad ranem

Do Czernihowa wyjechał w 2017 roku. Najpierw opiekował się ciężko chorym ojcem, a po jego śmierci - matką. I tak został na dłużej. W Czernihowie ma, a właściwie miał pracownię. Wysoka na cztery metry, trzymetrowe okna. Miejsce do pracy, przyjmowania przyjaciół, nie tylko z Czernihowa i Kijowa. Rozpoczął tam pracę nad nową serią: statuetkami artystów, muzyków. Wyrzeźbił Stinga , Carla Lagerfielda, Coco Chanel. Muzyków z Jerhro Tull, ACDC,  tancerza Addisona Ectora. To był nowy okres w jego twórczości. W pracowni odwiedził go nawet nieżyjący już  Ken Hensley z Uriah Heep. Zrobił mu portret figuratywny i popiersie.
Po rozpoczęciu wojny z Ukrainą wojska rosyjskie otoczyły Czernihów, stare miasto z 1300-letnią historią.

 Miasto  było pod stałym obstrzałem. Ginęli ludzie. Rosjanie potrafili nawet strzelać do mieszkańców miasta stojących w kolejce po chleb.

- Każdą noc od początku wojny spędzaliśmy w schronie - mówi Gennadij. - Spaliśmy pod podłogą w czwórkę - z narzeczoną Anastazją, bratem Dymitrijem i mamą Walentyną. Piwnica była mała, leżały tam kartofle. Zrobili dwa łóżka i spali na zmianę.

Czernihów był bombardowany co noc. Leciał samolot, zrzucał bomby dwa, trzy razy i odlatywał. Zniszczono szkoły, przedszkola, szpitale, centrum handlowe. Tylko cerkwie prawosławne, budowane jeszcze za Rusi Kijowskiej zostawiono.

Potem długo im się to śniło. Już po powrocie do Polski przez kilka tygodni nie mogli spać. Budzili się, jak w zegarku, o godzinie 4 nad ranem. Czyli wtedy, gdy nad Czernihowem pojawiał się zrzucający bomby samolot.

- Po dwudziestu dniach nalotów i moją pracownię zbombardowali - wspomina artysta. -  W nocy na podwórku rozerwał się pocisk. Siedzieliśmy w piwnicy. Powybijało szyby, pracownia też została zniszczona. Niektóre rzeźby w brązie przetrwały, inne gipsowe i formy zostały rozbite. Wie pani, że nie udało im się zniszczyć postaci prezydenta Wałęsy?  Wcześniej miałem okazję z nim rozmawiać, zrobić zdjęcia, nagranie wideo. Teraz Lech Wałęsa stoi w Czernihowie. Jeśli będzie jeszcze kiedyś okazja, podaruję ją na urodziny panu prezydentowi.

Przed pracownią pozostała postać Chrystusa, trzymającego dłoń na sercu. Leżał w krzakach, z oderwaną głową. Jak symbol.

Niejedna to rzeźba zniszczona w czasie wojny. Paweł Reszka, dziennikarz "Polityki" umieścił na swoim portalu społecznościowym zdjęcie z Borodzianki, przedstawiające rozstrzelany przez Rosjan pomnik ukraińskiego poety Tarasa Szewczenki.

Pytam, jaki sens ma strzelanie do rzeźb? - A dlaczego strzelają do kolejki za chlebem? - Jerszow odpowiada pytaniem na pytanie. -  Z rzeźbami zawsze jest pewien problem.  Przychodzi nowa ekipa i likwiduje pomniki. Teraz w Ukrainie mówią, że trzeba zdemontować Puszkina. Ale przecież to sztuka. Puszkin pozostanie poetą. Nie ma nic wspólnego z wojną.

Wojna męczy

- Po bombardowaniu postanowiliśmy z Anastazją wyjechać - mówi Jerszow. - Mama ma kartę Polaka, ale nie chciała ruszać z nami. Została bratem, który jest w wieku poborowym i nie może opuścić Ukrainy, choć jest inwalidą II grupy. Brat pomagał mi przy rzeźbieniu, robił formy, rodzinnie współpracowaliśmy od lat. Mieszkają teraz we Lwowie, w budynku liceum. Tam jest schron.  Jeśli zaczną się bombardowania Lwowa, przyjadą do Polski.

Gennadij i Anastazja opuścili dom praktycznie bez niczego. Najpotrzebniejsze rzeczy wrzucili do plecaków.
Najpierw przyjechali do Warszawy. Ciocia Gennadija, Halina Łabonarska, jest znaną polską aktorką.  Tydzień spędzili u jej syna. Kuzyn Wawrzyniec Kostrzewski, znany reżyser,  dał gościnę, by mogli odpocząć, przyjść do siebie przed podróżą do Gdańska.

Teraz mieszkają w Gdyni wraz młodszym synem Jerszowa, Eustafim, nazywanym Ostapem. - Ostap pożycza mi ubrania - uśmiecha się po raz pierwszy w trakcie rozmowy artysta. - Jest po szkole muzycznej. Mam teraz czas, by go wyrzeźbić. Zresztą córka Wanda też jest muzycznie uzdolniona, skończyła trzy lata szkoły baletowej,  ma również talent malarski.

Uśmiech niknie, gdy pytam: - Czy  można wyrzeźbić wojnę?

- Myślę nad tym tematem - powoli odpowiada Gennadlij. -   Może to być rzeźba symboliczna, figuratywna. Z aniołami u góry  i ludźmi na dole. Z kobietą schyloną nad dzieckiem, ochraniającą je ciałem. Z symbolicznym obrysem bomb.

Chwilę jeszcze rozmawiamy o Ukrainie. O  towarzyszącym ludziom strachu i jedności Ukraińców, którzy bronią swojego kraju i chcą, by skończyła się wojna.  - Jest też duża wdzięczność dla Polaków, którzy przyjęli Ukraińców  sercem - podkreśla Jerszow.

A jak rzeźbiarz patrzy na wojnę?

- Tak jak artysta - wzrusza ramionami. - Szkoda życia, ludzi, którzy zginęli, zostali ranni, cierpią. Są znajomi, których już nie ma. Inni pozostaną kalekami. Widziałem zrujnowane miasto. Kiedy to pani mówię, ciarki mnie przechodzą. Wojna jest niepotrzebna. Ukraina jest niepodzielna, jest piękna. Po cholerę to się wdarło do kraju?

Milknie. Po chwili mówi: - Przepraszam, ale trochę zmęczył mnie temat wojny. Rozmowa o niej bardzo mnie boli.

Harmonia

Jerszow tłumaczy, że jest artystą, wojna to dysharmonia, a on tworzy harmonię. Myśli więc o tym, co może jeszcze zrobić. Ma już  pomysł na piękny pomnik w Gdańsku. Braterstwa Ukrainy i Polski. Gdzie? Zamiast pomnika księdza Jankowskiego. To miejsce nie może zostać puste.

Na razie zrobił kilka szkiców. - Widziałem fotografię matki, karmiącej dziecko podczas bombardowania - mówi. - Z fotografii powstała już ikona. Może obok tej kobiety, przypominającej Matkę Boską stanie Polka, wyciągająca ręce, przejmująca matkę i dziecko?

Temat religijny też go interesuje. Nigdy nie robi kopii, stara się oddawać własne przeżycia.

Kiedy na zlecenie księdza prałata Stanisława Bogdanowicza robił płaskorzeźby dla Bazyliki Mariackiej, czuł, jak mu ciarki przebiegają po ciele. Kiedy się zaczynało, zakrywał rzeźbę i szedł odpoczywać.

Wracając do sztuki portretowej - chciałby wykonać galerie głów pięknych, znanych w Trójmieście ludzi, przyjaciół. Takich jak prof. Andrzej Januszajtis (szkic został w gdańskiej pracowni), Wojciech Milewski, Halina Łabonarska.

Chce też skoncentrować się na sztuce, rzeźbiąc ludzi muzyki, teatru, tańca. Dwa razy rzeźbił Wojciecha Wesołowskiego na potrzeby konkursu baletowego, jego Wacław Niżyński z siostrą, Bronisławą Niżyńską  stoją już w Teatrze Wielkim w Warszawie.

Jeszcze przed wyjazdem wpadł z prof. Januszajtisem na pomysł, by postawić w Gdańsku portret Artura Schopenhauera. Zrobiono nawet sondę, 64 procent gdańszczan było za tym. Może jeszcze dojdzie do realizacji.

Żeby mógł rzeźbić, potrzebna będzie  pracownia. W Gdyni, gdzie zostawił rzeźbę Juliana Rummla na budynku  Marynarki Wojennej lub w Gdańsku, z którym tak był związany. - Zwrócę się o pomoc do pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz i do prezydenta Wojciecha Szczurka - zapowiada.

Wśród wielu pomysłów i planów ma jeszcze jeden. - Szanuję Stinga nie tylko za jego twórczość, ale także za jego przejmujący apel o pomoc dla uchodźców z Ukrainy i wykonanie  utworu "Russians" - mówi. - Chciałbym podarować mu przedstawiającą go rzeźbę. Może uda się podczas koncertu w Warszawie 30 lipca? Tylko w ten sposób, jako artysta, mogę mu podziękować.

Bo obowiązkiem artysty jest tworzenie harmonii. Na przekór wszystkiemu.

 

Żeby Gennadij Jerszow mógł rzeźbić, potrzebna będzie  pracownia (fot. archiwum prywatne)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama