Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dopingiem i zimnem w portugalskie Wilki

Kto lubi rugby lub jeszcze o tym nie wie, ale o nim słyszał powinien się ciepło ubrać i przyjść na gdyński stadion rugby. W sobotę o godz. 11.45 rozpocznie się na nim mecz reprezentacji Polski z Portugalią w ramach rozgrywek Rugby Europe Championship. Na tak wysokim poziomie nie graliśmy od ponad ćwierćwiecza.
Dopingiem i zimnem w portugalskie Wilki
Jędrzej Nowicki (z piłką) nie zagra w meczu z Portugalią. Wraz z bratem mają być gotowi do gry z Belgią 

Autor: Fot. Wojciech Szymański | PZR

Po meczu z Rumunią w Bukareszcie rozpoczęła się, m.in. w mediach społecznościowych, dyskusja na temat gry i wyniku polskiej reprezentacji. Przypomnijmy, że biało-czerwoni przegrali tam 27:67. Rywal to jednak wicemistrz Europy i drużyna która wystąpi w Pucharze Świata, czyli najważniejszej imprezie rugby, która jest rozgrywana cztery lata. Będzie także w 2023 roku.

W odbiorze meczu z Rumunią kibice byli podzieleni, bo część mówiła o sukcesie drużyny, która postawiła się wyżej notowanemu rywalowi, a pozostali zwracali uwagę, że nasi przeciwnicy zaliczyli aż 11 przyłożeń, co jest bardzo wysokim wynikiem na tym poziomie. Jędrzej Nowicki, który grał w tym meczu na pozycji łącznika ataku uważa jednak, że prawda jest pośrodku.

- Gdzieś usłyszałem, że to nasz sukces. Ja tak nie mogę powiedzieć, bo mecz, w którym przegrywam dużą liczbą punktów nie jest sukcesem. Jestem jednak zadowolony, a może nawet dumny z siebie i z kolegów, bo mimo, że wiadomo było, że to nie będzie równa walka, to ją podjęliśmy. Przez pierwsze 20 minut nie dotknąłem piłki, a grałem na pozycji numer „10”. Jednak gdy już wyprowadziliśmy pierwszą kontrę i przyłożyliśmy punkty, to każdy z nas zrozumiał, że my też możemy coś pokazać. Nasza taktyka na ten mecz była dobra, ale uważam, że powinniśmy więcej grać ręką. Wykonaliśmy plan ustalony przed meczem, ale analizując spotkanie myślę, że powinniśmy dłużej utrzymywać się przy piłce. Nie robiliśmy przodów i nawet jak nie robiliśmy zbyt dużo metrów, to było już jakieś zamieszanie. Oczywiście trudno mieć pretensje do trenera, że wybrał tę taktykę, bo gramy w taki sposób od początku jego pracy w kadrze, a i on nie mógł przewidzieć do końca, jak ten mecz się potoczy. To była też adaptacja do gry na tym poziomie - mówi Jędrzej Nowicki. - Pierwsze koty za płoty. Przyznam szczerze, że trochę obawialiśmy się pogromu, bo Rumuni wyszli naprawdę mocnym składem. Każdy z nich walczy o wyjazd na Puchar Świata więc nie było mowy o odpuszczaniu. Dlatego po meczu czuć było zadowolenie, że daliśmy radę. Mieliśmy swoje okazje w ataku i potrafiliśmy je wykorzystać. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy szczęśliwi, ale też nie było wielkiego smutku – podsumował reprezentant Polski, którego zabraknie jednak w sobotnim meczu z Portugalczykami.

Gdzieś usłyszałem, że to nasz sukces. Ja tak nie mogę powiedzieć, bo mecz, w którym przegrywam dużą liczbą punktów nie jest sukcesem. Jestem jednak zadowolony, a może nawet dumny z siebie i z kolegów, bo mimo, że wiadomo było, że to nie będzie równa walka, to ją podjęliśmy.

Jędrzej Nowicki / reprezentant Polski w rugby

Zawodnik CA Pontarlier Rugby wrócił do Francji. Jego drużyna ma bardzo ważny mecz ligowy, a sam zawodnik szkołę i dlatego dostał zgodę od trenera, żeby na tydzień opuścić zgrupowanie. Dołączy jednak do kolegów już w najbliższy poniedziałek i razem z nimi będzie przygotowywał się do starcia z Belgią, które też odbędzie się w Gdyni.

Na razie polskie rugby żyje meczem z Portugalią. W tym kraju 15-osobowe rugby zrobiło bardzo duży postęp.

- Wcześniej tylko siódemki były tam mocne, ale to się zmienia - mówi były reprezentant Polski Paweł Nowak, który grał nie tylko w Arce Gdynia, ale także zaliczył występy w Benfice Lizbona. - To było dość dawno, bo 17 lat temu. Grałem tam jeden sezon, zresztą z Marcinem Wilczukiem i zajęliśmy wtedy 4. miejsce. To jasne, że mecz z Portugalczykami będzie trudny. Zawsze charakteryzowali się zawziętością, szybkim graniem. Fizycznie jest pewien kontrast, bo mają wielu niewysokich i krępych zawodników, ale wszyscy są bardzo mobilni i to może być dla naszych chłopaków problem. Może jednak trener Hitt coś na nich wymyśli. Sercem, oczywiście, będę na Polską – dodaje popularny „Junior”. Tak samo jak Marcin Wilczuk, który jeszcze niedawno grał w Ogniwie Sopot.

- To była moja pierwsza styczność z europejskim rugby. Pamiętam, że w Lizbonie było bardzo gorąco, było dużo biegania, dlatego treningi odbywały się o godz. 21, ale sporo wtedy zyskałem. Portugalczycy w swoim rugby mocno nawiązują do francuskiego stylu gry, są szybcy, dynamiczni, bardzo wytrzymali, ale może nasze zimno ich trochę przystopuje – dodaje nie mniej popularny „Wilk”, także były reprezentant Polski, który również będzie wspierał naszą reprezentację w Gdyni. Co ciekawe pseudonim „Wilki” noszą reprezentanci Portugalii. Nie tylko przydomek ma budzić respekt, ale przede wszystkim rozmiary zwycięstwa Portugalczyków nad Belgami w pierwszym ich meczu REC. Nasi sobotni rywale wygrali 54:17, co wróży naszej drużynie kolejny bardzo ciężki mecz.

Polakom może być łatwiej jeśli na stadion w Gdyni jak najliczniej przyjdą kibice. Ich doping na pewno będzie bardzo potrzebny, wystarczy wspomnieć choćby ten z meczu Polska – Niemcy z listopada 2021 roku...

Do tej pory zagraliśmy z Portugalią 10 meczów, z czego 3 wygraliśmy, a 7 przegraliśmy. Ostatni raz pokonaliśmy ich w 1983 r. wygrywając 6:4, ale ostatni mecz przegraliśmy aż 5:65. 

Początek spotkania Polska – Portugalia w sobotę o godz. 11.45. Bilety na to spotkanie można nabywać w Internecie na stronie kupbilet.pl. Kosztują 30 i 15 złotych. Kto nie będzie mógł być na stadionie rugby przy ul. Kazimierza Górskiego w Gdyni, będzie miał możliwość obejrzenia transmisji w TVP Sport.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama