Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Może lepiej byłoby, gdyby historia Szarlotty pozostała tajemnicą?

Sopot, 31 lipca 1923 roku. Wakacje warszawskiej rodziny Biełousow przerywa nagła śmierć 18 - letniej Szarlotty. Dziewczynę pochowano na żydowskim cmentarzu w Sopocie. Zachowany po dziś dzień nagrobek rozbudził ciekawość Mieczy­sława Abramowicza, pisarza i teatrologa. Tak powstała książka „W poszukiwaniu Szarlotty”.
Może lepiej byłoby, gdyby historia Szarlotty pozostała tajemnicą?
Nagrobek Szarlotty Biełousówny

Autor: M. Abramowicz

Nekrolog Szarlotty z żydowskiego dziennika "Nasz Przegląd", 1923 rok

Kto regularnie kładzie symboliczne kamyczki na jej grób? Pan?

Ja.  Ale zapewne i inne osoby.

Kto przynosi różę?

Nie wiem. Nie wiem też, czy ojciec Szarlotty Ilja Biełousow myślał o róży jerychońskiej z Mądrości Syracha, gdy zamawiał nagrobek u miejscowego kamieniarza, nie wiem…  Każde „nie wiem” w historii Szarlotty woła, jak ów krzew róży w Jerychu wołał słowami Jezusa, syna Syracha: Przyjdźcie do mnie, którzy mnie pragniecie, nasyćcie się moimi owocami!

Może lepiej byłoby, gdyby historia Szarlotty pozostała tajemnicą?

W pewnym sensie na pewno, bo to ona inspiruje, ale też – szczęśliwie lub nie - nie do końca tę tajemnicę odkryłem. Myślałem, że uda mi się dowiedzieć o tej dziewczynie więcej, to wszak kilka dobrych lat szperania w archiwach. Bardzo mi zależało, żeby odnaleźć jej zdjęcie. Nie udało się, choć jestem pewien, że taka fotografia istnieje.

Od kiedy zaczął się pan interesować Szarlottą?

Już w latach 90., gdy po raz pierwszy odwiedziłem cmentarz żydowski w Sopocie. Jej pomnik rzuca się w oczy natychmiast. Jest okazały, naprawdę wyjątkowy. Zresztą oczarował nie tylko mnie. Wiele osób, które zobaczyły ów monument, chciało się o tej dziewczynie, którą upamiętnia dowiedzieć czegoś więcej. I mną jej dybuk zawładnął. Ale na poważnie zacząłem badać historię Szarlotty dopiero w 2010 roku. Efektem tych poszukiwań jest książka, której premiera odbędzie się 31 lipca, dokładnie w stulecie śmierci Szarlotty Biełousow. Spotkamy się przy jej grobie i odczytamy kadisz, który dziesięć lat temu napisałem do książki „Bowiem jak śmierć potężna jest pamięć”.

Legenda dziewczyny inspiruje.

Nie tylko mnie. Moja przyjaciółka, znakomita malarka Magda Beneda stworzyła cykl obrazów poświęconych Szarlotcie. To jej osobiste wyobrażenie tej żydowskiej dziewczyny. Z braku informacji o zmarłej, wymyśliła sobie własną na jej temat historię. Tkwi w niej tak mocno, że uprzedziła mnie, iż nie jest pewna, czy przeczyta moją książkę, obawia się, że mogłoby to zaburzyć tę jej wykreowaną legendę. Oznajmiła wręcz, że nie chce dowiadywać się o Szarlotcie niczego więcej. Ma swoją Szarlottę.

Magda Beneda, Charlotte, co przyniesie ci los, akryl na płótnie

Co właściwie udało się panu na temat Szarlotty ustalić?

Na przykład to, że miała pogrobową siostrę z drugiego małżeństwa ojca. Pozyskałem też ciekawe informacje na temat jej dwóch stryjów. Byli wybitnymi muzykami. Jeden - światowej sławy wiolonczelistą, drugi – znakomitym skrzypkiem. Koncertowali także w Warszawie. Sporo dowiedziałem się na temat siostry Szarlotty, Henrietty. Podczas wojny była oficerem Ludowego Wojska Polskiego, po demobilizacji m.in. zastępczynią redaktora naczelnego miesięcznika „Fotografia”. Co do samej Szarlotty, to dotarłem do szczegółowych informacji dotyczących jej nauki w gimnazjum i liceum w Warszawie. Ale, dziwne, nie udało mi się odnaleźć jej śladów w żadnej wyższej uczelni w Warszawie, choć wydaje mi się, że na dwa miesiące przed wyjazdem na wakacje do Sopotu musiała zapisać się na jakieś studia. Podejrzewam tak, gdyż organizacja charytatywna pod nazwą , Towarzystwo Niesienia Pomocy Kulturalnej Dzieciom im. Szarlotty Biełousówny  została założona właśnie przez trójkę warszawskich studentów.

Historia porusza, bo dziewczyna ma 18 lat, pochodzi z bogatego domu, są wakacje, grzeje lipcowe słońce, wszystko dopiero się zaczyna. Nic nie zwiastuje tragedii.

Szarlotta umiera na szkarlatynę w piękne lipcowe popołudnie. O zachorowaniach na tę groźną chorobę w lipcu 1923 roku w Sopocie rozpisywała się ówczesna prasa: „W przeciwstawieniu do roku ubiegłego panuje na ulicach Sopotu oraz na plaży ogromny brud, a dające zauważyć się wszędzie zaśmiecenie wzbu­dza po prostu wstręt i odrazę. Nie uczyniono też nic, aby miejsce kąpie­lowe oczyścić z trawy morskiej i napływającego zielska, jak to czyniono w latach ubiegłych. Taka nieczystość nie przyczynia się do podniesienia stanu zdrowotno­ści i hygieniczna nie jest, a co więcej, wywołuje nawet bardzo łatwo różne choroby. Według otrzymanych poufnie wiadomości, zaczęła się szerzyć w Sopocie szkarlatyna, która jest wprawdzie energicznie zwalczana, ale wobec dającego zauważyć się brudu, znaleźć może łatwo drogę do rozsze­rzenia się”.

Trudno w to uwierzyć, bo Sopot był wtedy modnym kurortem dla bogatych.
 
To było chyba przeklęte lato w Sopocie. Panowała szkarlatyna, ale i  galopująca inflacja. Ceny zmieniały się w ciągu dnia kilkakrotnie! Mimo to w Sopocie tego roku bawiło mnóstwo kuracjuszy. Kasyno sopockie pękało w szwach!  

Szarlotta zmarła w Sopocie podczas wakacji. Dlaczego tu została pochowana?

Zwyczaj żydowski nakazuje, by pochować zmarłą osobę nazajutrz po śmierci. W roku 1935 jej matka zmarła na gruźlicę w sanatorium w Otwocku, ale też spoczęła w Sopocie. Grób Szarlotty stoi pośrodku potrójnej kwatery. Z jednej strony pochowana jest matka dziewczyny, drugie miejsce przeznaczone było dla jej ojca, ale zmarłych w getcie warszawskim w1942 roku grzebano na cmentarzu żydowskim w Warszawie.

Pełen symboli jest pomnik Szarlotty.

Jak wspomniałem, zdobią go kamienne ornamenty róż.  Jedna jest w pełni rozwinięta, z ero­tycznie rozchylonymi płatkami, przytula się do macewy na wysokości wy­kutego w marmurze imienia Charlotte. Wszak pochowana tu dziewczyna była już młodą kobietą gotową na miłość. Druga wychyla się nieśmiało spod kartusza przy słowach „osiem­naście lat”. Jest jeszcze szczelnie zwiniętym, choć nabrzmiałym pąkiem, który dopiero próbuje pęknąć, już widać, już można wyczuć jego panień­ską urodę, dziewczęcy powab, już można w nim zobaczyć kobiecą jędr­ność i gotującą się do wybuchu płodność, ale wszystkie one skryte są jeszcze pod wstydliwie zwiniętymi płatkami. Bo przecież ta młoda kobieta wciąż jeszcze była dzieckiem. To śmierć, która zabrała tak młodą osobę tworzy legendę, wciąż przykuwa uwagę i  odradza się, w pamięci, w opowieściach.  Jej grób jest jedynym tak dobrze zachowanym monumentem na tym cmentarzu. Ale niewiele się z napisu na tej płycie dowiemy. A pytania cisną się do głowy natychmiast: kim była ta dziewczyna Warszawy, co się stało, że umarła w Sopocie? Część osób, które sięgną po moją książkę będzie rozczarowana, że tak niewiele udało mi się ustalić, ale pewnie znajdą się też tacy, którzy będą mieli do mnie pretensje, że ujawniłem zbyt wiele, że pogrzebałem tajemnicę.

 Kogo jeszcze zainspirowała Szarlotta?

Kilka lat temu trafiłem na internetowy blog, którego autorka próbowała rozwikłać zagadkę tej żydowskiej dziewczyny. Też ruszyła na poszukiwania. Udało jej się pozyskać pewne informacje na temat rodziny zmarłej. Moje śledztwo ułożyło się w historię mocno zasymilowanej polsko-żydowskiej rodziny. W książce poruszam też wiele ciekawych wątków dotyczących życia Żydów w przedwojennej Warszawie. Z pomysłem wydania tej opowieści poszedłem prosto do prezydenta Jacka Karnowskiego. Poruszyła go ta historia.

Nie udało się panu zdobyć zdjęcia  Szarlotty. Jak pan ją sobie wyobraża?

Wiem, jak wyglądała jej siostra. Myślę, że były podobne do siebie. Według Magdy Benedy Szarlotta to rudowłosa piękność.

Co według pana było w tym jej krótkim życiu najbardziej fascynujące?

Myślę, że to było, niestety, zupełnie zwyczajne życie, choć wychowywała się w zamożnej rodzinie. Jej ojciec miał fabrykę wyrobów gumowych i skórzanych przy Kapucyńskiej w Warszawie oraz dwie kamienice przy tej samej ulicy. Był - jak to się mówi -  obrzydliwie bogaty. Biełousowowie to, jak wspomniałem, rodzina mocno zasymilowana, nie chcę powiedzieć, spolonizowana. Na pewno mówili po polsku, podpis ojca Szarlotty na akcie zgonu córki jest zapisem polskojęzycznym. Poza tym obie siostry chodziły do renomowanych katolickich szkół średnich w Warszawie, choć na lekcje religii nie uczęszczały.

Podczas poszukiwań coś pana szczególnie zaskoczyło?

Odkryłem związki mojej rodziny z rodziną Biełousow! Przed laty mój brat na pewno uścisnął dłoń Henrietcie.  

Jak to możliwe?

W roku 1963 Henrietta była jednym z członków jury XI Ogólnopolskiego Konkursu Filmów Amatorskich w Gdańsku (przewodniczącym był wów­czas Andrzej Wajda). Na konkursie tym drugą nagrodę w kategorii filmów fabularnych oraz specjalne wyróżnienie za debiut otrzymali realizatorzy obrazu pt. „Bohater”: mój brat Marek Artur Abramowicz, Tadeusz Łączek, Jacek Różański i Marek Sójka z Akademickiego Klubu Filmowego „Żak” w Gdańsku, nagrodę wręczali Henrietta i Andrzej Wajda. Kiedy pod ko­niec 2015 roku rozmawiałem z panem Andrzejem, gdy ten zwiedzał moją wystawę „Dybuk. Na pograniczu dwóch światów” w oliwskim Pałacu Opa­tów,  nie przypominał sobie finału XI OKFA, ale pamiętał Henriettę. Tak więc i mój brat, i Andrzej Wajda spotkali osobiście siostrę Szarlotty, wobec tego moja „odległość” do niej to tylko dwie osoby: Marek Artur i Henriet­ta lub Andrzej Wajda i Henrietta.  Druga rzecz, skrzypek Abram Biełousow, przez wiele lat mieszkał w Paryżu, gdzie udzielał się w diasporze rosyjskiej, z którą to bardzo związana była moja cioteczna babcia...

To nie bez przyczyny ten duch Szarlotty pana się uczepił...

Na ostatniej stronie książki umieściłem zdjęcie grobu Szarlotty. Dzień, gdy powstała ta fotografia… Któryś raz z kolei byłem przecież u niej, ale to był dziwny moment... Słońce niepewnie przebijało się przez gałęzie drzew. Nagle promień padł na moją twarz, która odbiła się w macewie. Gdzieś ten dybuk jednak jest…

***

„W poszukiwaniu Szarlotty” – książka Mieczysława Abramowicza, która została wydana nakładem Muzeum Sopotu, będzie miała premierę dokładnie w rocznicę śmierci Szarlotty. Spotkanie rozpocznie się 31 lipca 2023 roku o godz. 16.30 na cmentarzu żydowskim w Sopocie.  


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama