Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia

Na kogo wypadnie – ten szpieg, czyli jak PiS pod pretekstem wojny tworzy „gumowe” przepisy

Do pięciu lat pozbawienia wolności ma grozić obywatelowi, który okaże się nieumyślnym szpiegiem, to znaczy przekaże szkodliwe informacje osobie, co do której „powinien przypuszczać”, że działa na rzecz obcego wywiadu. Zapachniało latami 50.
Na kogo wypadnie – ten szpieg, czyli jak PiS pod pretekstem wojny tworzy „gumowe” przepisy

Autor: ilustracyjne/pixabay

Grupa posłów PiS złożyła w Sejmie projekt zaostrzający kary za szpiegostwo i wprowadzający nieumyślną odmianę tego przestępstwa. Już ponad rok temu, krótko po wybuchu wojny w Ukrainie, zapowiedź niemal identycznych zmian ogłosiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednak dzięki temu, że obecny projekt ma charakter poselski, może przejść szybką ścieżkę legislacyjną, bez obowiązku przeprowadzenia konsultacji. A prawnicy mają zastrzeżenia do proponowanych zmian. Nie tyle nawet w kwestii podwyższania kar, choć skok tu jest drastyczny. Obecnie za szpiegowanie na rzecz innego kraju można trafić do więzienia na czas od roku do 10 lat, zaś organizowanie i kierowanie działalnością obcego wywiadu przeciwko Polsce zagrożone jest odsiadką do 25 lat. Po zmianach górny wymiar kary za szpiegostwo miałby wynieść 30 lat pozbawienia wolności, a w niektórych przypadkach nawet dożywocie.

Zaostrzenie prawa karnego w Polsce to obecnie jest jakieś szaleństwo. Ogólnie mamy do czynienia z wyjątkowo nieprzemyślaną polityką penalną, przede wszystkim Ministerstwa Sprawiedliwości, zupełnie nie odzwierciedlającą sytuacji w kraju

dr hab. Jacek Potulski / prawnik karnista, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, adwokat

Wątpliwości budzi przede wszystkim wprowadzenie nowych „typów” przestępstw związanych ze szpiegowaniem: przygotowanie do szpiegostwa oraz szpiegostwo nieumyślne. To ostatnie polegać ma na przekazaniu potencjalnie szkodzących Polsce wiadomości osobie lub podmiotowi, „co do którego powinien i może przypuszczać, że bierze on udział w działalności obcego wywiadu”. Grozić ma za to do pięciu lat więzienia.

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł wyjaśniał, że przestępcy często tłumaczą się tym, że nie mieli świadomości, że rozmawiają z agentem obcych służb, i że działali na szkodę państwa. Teraz nie będą mogli stosować tej wymówki. Większość prawników zwraca jednak uwagę, że ten przepis jest na tyle pojemny i niejasny, że będzie można go wykorzystywać w sposób dowolny, np. do zwalczania przeciwników obecnej władzy.

Każdy może się znaleźć na celowniku

Według dr hab. Jacka Potulskiego, profesora Uniwersytetu Gdańskiego z zakresu prawa karnego, a jednocześnie adwokata, sprawa proponowanej nowelizacji ustawy nie jest oczywista. Z jednej strony faktycznie konsekwencje karne szpiegostwa były do tej pory raczej niskie w stosunku do zagrożenia, jakie niesie ten rodzaj przestępstwa, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie. Tak więc sam postulat podniesienia wymiaru kary nie jest jakoś szczególnie kontrowersyjny.

Inna sprawa, że w ogóle zaostrzenie prawa karnego w Polsce to obecnie jest jakieś szaleństwo – zauważa prawnik. – Ogólnie mamy do czynienia z wyjątkowo nieprzemyślaną polityką penalną, przede wszystkim Ministerstwa Sprawiedliwości, zupełnie nie odzwierciedlającą sytuacji w kraju.

Całkowicie negatywnie ocenia natomiast prof. Potulski pomysł wprowadzenia do kodeksu przestępstwa „nieumyślnego szpiegostwa”.

W sytuacji, w której mamy do czynienia z politycznie kierowaną prokuraturą, taki przepis może być wykorzystany instrumentalnie w stosunku do każdego, kto nawiąże, czy to w Polsce, czy to zagranicą, kontakt z jakąś instytucją, o której może później wyjść na jaw, że prowadziła działalność szpiegowską, albo ma charakter wielopłaszczyznowy. Na przykład jest to jakiś instytut naukowy, który – jak się później okaże – współpracuje z Rosją czy Białorusią, albo z wywiadem naszych sojuszników.

Bo – jak przypomina prof. Potulski – szpiegować można również na rzecz krajów zachodnich, co pośrednio wynika chociażby z dokumentacji, która wyciekła ostatnio z Pentagonu.

Ktoś może w dobrej wierze współpracować z instytucjami, które są, w cudzysłowie, „po naszej stronie” i okaże się, że będzie wypełniał znamiona przestępstwa nieumyślnego. Konsekwencje mogą być takie, że skończy się to aresztem (bo szpiegostwo) i jak dobrze pójdzie – uniewinnieniem po paru latach (no bo jednak winny nie był).

Zdaniem prawnika konstruowanie tego typu kategorii przestępstw nieumyślnych powoduje bardzo duże ryzyko dla bezpieczeństwa obywateli, zwłaszcza tych, którzy posiadają wiedzę ekspercką z zakresu wojskowości czy obronności.

Służby kontrwywiadowcze działają z wyłączeniem jawności i kontrola nad realną pracą tych służb jest bardzo trudna. Mówię z perspektywy adwokata, który jest obrońcą w takiej sprawie: zweryfikowanie prawidłowości działania służb jest naprawdę bardzo trudne.

Natomiast jeśli chodzi o osoby otwarcie wypowiadające się po stronie Rosji w bieżącym konflikcie z Ukrainą i Zachodem, prof. Potulski uważa, że trudno je za to karać. Jesteśmy demokratycznym państwem, w którym obywatele mają prawo do swobodnych wypowiedzi, nawet jeżeli one są beznadziejnie głupie.

Sowietów i tak nie przebiją

Prof. Wojciech Cieślak, Kierownik Katedry Prawa Karnego Materialnego i Prawa Wykroczeń Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie uważa, że postulat podwyższenia kar za szpiegostwo nie ma większego znaczenia z punktu widzenia czy to polityki karnej, czy to rzeczywistego zagrożenia dla państwa. A pojawienie się tej propozycji i wiąże z – jak mówi – „wojenną histerią”, która ogarnęła naród.

Obawiam się, że wprowadzenie tej figury nieumyślnego szpiegostwa, może dostarczyć jeszcze jeden pretekst do zupełnie idiotycznych rozgrywek politycznych.

Prof. Wojciech Cieślak / wykładowca uniwersytecki i adwokat

Ale nawet, gdyby rządzący bardzo się starali, to, jeśli chodzi o podwyższanie wymiaru kar za szpiegostwo nie dojdą do tego poziomu, co Sowieci, którzy w 1963 roku spalili żywcem w piecu martenowskim Olega Pieńkowskiego [oficera wywiadu wojskowego GRU, który zdradził Amerykanom m.in. lokalizację radzieckich baz rakiet nuklearnych – red.] – ironizuje profesor.

Natomiast wprowadzenie kategorii „nieświadomego szpiegostwa” prawnik uważa za niebezpieczne, zwłaszcza w kontekście dość powszechnego u polityków rozmaitych opcji wzajemnego obrzucania się pomówieniami o współpracę z bliżej nieokreślonymi organami rosyjskimi.

Tutaj rozmowa z kimś, kto rzekomo, czy prawdziwie jest rezydentem obcego wywiadu, albo pewne wypowiedzi, jak choćby stwierdzenie, że nasza armia jest nieprzygotowana do konfrontacji z prawdziwym przeciwnikiem, mogą prowadzić do uruchomienia tego rodzaju mechanizmów. Nie mówiąc już o tym, że jest to pożywka dla rozmaitej szpiegomanii i przywołuje czasy, kiedy przestępstwem było ujawniania liczby menażek czy hełmów w danej kompanii wojska – mówi prof. Cieślak. – Obawiam się, że wprowadzenie tej figury nieumyślnego szpiegostwa, może dostarczyć jeszcze jeden pretekst do zupełnie idiotycznych rozgrywek politycznych.

Od czego jest kontrwywiad?

To są przepisy, o których się kiedyś mówiło: „gumowe”, a więc takie, które można interpretować w dowolny sposób – zauważa publicysta i historyk, dr hab. Jan Skórzyński, profesor Collegium Civitas, autor m.in. słownika biograficznego opozycji w PRL. – W sytuacji kiedy część wymiaru sprawiedliwości, mianowicie prokuratura, jest całkowicie pod kontrolą rządu, to istnienie tego rodzaju przepisów budzi duże obawy, że mogą one zostać wykorzystane walki politycznej.

W czasach stalinowskich najważniejszym dowodem było przyznanie się do winy przez oskarżonego. Nie wiem, czy zmierzamy w tym samym kierunku.

dr hab. Jan Skórzyński / historyk PRL

Jan Skórzyński widzi tu pewne konotacje z czasami stalinowskimi, kiedy wiele procesów o szpiegostwo w istocie wymierzonych było w faktycznych, czy też wyimaginowanych, przeciwników władzy komunistycznej. Kończyły się one wtedy bardzo wysokimi wyrokami, czasami także wyrokami śmierci.

W czasach stalinowskich najważniejszym dowodem było przyznanie się do winy przez oskarżonego. Nie wiem, czy zmierzamy w tym samym kierunku, ale bez wątpienia lepiej przesadzić z ostrożnością, niż lekceważyć niebezpieczeństwo, że przepisy kodeksu karnego zostaną użyte w walce politycznej – stwierdza historyk.

Jednocześnie zwraca on uwagę, że jeśli chodzi o sam problem przeciwdziałania działalności szpiegowskiej, która przecież jest faktem z całą pewnością jest w Polsce prowadzona, to znacznie bardziej istotnym instrumentem służby specjalne, a zwłaszcza kontrwywiad.

Niestety, nie wygląda na to, żeby miał on zbyt dużo sukcesów, a pod rządami obecnej większości sejmowej został też w dużej mierze zmieniony w instrument polityczny – ubolewa Jan Skórzyński.

Zmiany są potrzebne, ale muszą być mądre

Nie można być nieświadomym szpiegiem – przekonuje Tomasz Piątek, pisarz i dziennikarz specjalizujący się w śledzeniu rosyjskich powiązań polityków Zjednoczonej Prawicy. – To prawda, że rosyjskie i chińskie służby specjalne działają bardzo perfidnie. Tworzą skomplikowane sieci wpływu, w których jest wielu pośredników. Nieraz się zdarza, że ludzie działający w tych sieciach wpływu nie wiedzą, co robią. Po jakimś czasie muszą jednak zdać sobie sprawę, dla kogo pracują. Wtedy często to wypierają. To jednak moment, w którym zaczyna się już ich odpowiedzialność, ponieważ nie są już naprawdę nieświadomi. I z tego można ich rozliczać.

Jak jednak zauważa Tomasz Piątek, dochodzenia i śledztwa w tych sprawach są bardzo skomplikowane, a sądy muszą się wykazać wielką przenikliwością.

Kolejny raz PiS tworzy kamuflaż. Próbuje za pomocą hałasu tuszować swoje ewidentne związki z Rosją i niektóre swoje działania, które są korzystne dla Rosji

Tomasz Piątek / pisarz i publicysta

Oprócz szpiegów mamy też agentów wpływu Rosji, którzy jawnie propagują treści korzystne dla naszych wrogów i korzystają przy tym z ich pomocy. Tu, zdaniem autora „Kaczyńskiego i jego pajęczyny”, przydałaby się rzeczywiście mądra zmiana w kodeksie karnym. Taka, która pozwoliłaby ścigać działaczy w rodzaju Mateusza Piskorskiego [oskarżony o szpiegostwo lider prorosyjskiej partii Zmiana, trzy lata (2016-19) spędził w areszcie, postępowanie karne wobec niego nadal trwa – red.] za to, co świadomie robią.

Tomasz Piątek powątpiewa jednak by PiS wprowadziło skuteczne prawo przeciwko rosyjskim sieciom wpływu, bo – jak mówi – „musiałoby wsadzić połowę swego kierownictwa do więzienia”.

To jest działanie na pokaz. Kolejny raz PiS tworzy kamuflaż. Próbuje za pomocą hałasu tuszować swoje ewidentne związki z Rosją i niektóre swoje działania, które są korzystne dla Rosji. Antyrosyjska retoryka rządzących jest powierzchowna, i zwykle nie idą za nią konkretne działania. Pomoc dla Ukrainy pojawiła się z opóźnieniem i została wymuszona przez Amerykanów. Jak również przez wyborców PiS, którzy naiwnie wierzą, jakoby to była partia antyrosyjska i oczekiwali antyrosyjskich działań ze strony rządu – przekonuje dziennikarz. – Wszystko zależy od tego, jaką rolę w kampanii wyborczej będą odgrywać ujawnione rosyjskie związki PiS. Jeśli staną się ważnym tematem kampanii wyborczej, to PiS prawdopodobnie będzie robić dużo hałasu wokół tej ustawy i być może nawet w jakiejś formie ją uchwali.

Pytany, czy nie należy się obawiać, że przepis o „nieumyślnym szpiegowaniu" zostanie wykorzystany przeciw obywatelom, szczególnie takim, którzy ujawniają informacje niewygodne dla władzy, Tomasz Piątek odpowiada: – To jest stara praktyka: agent działający na rzecz Rosji oskarża swoich przeciwników, że są rosyjskimi agentami. Niemniej, nie powinniśmy się bać. Powinniśmy piętnować działania PiS, które od dawna zakrawają na zdradę stanu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHossa Wiczlino Gdynia
ReklamaPomorskie dla Ciebie - czytaj pomorskie EU
Reklama Kampania 1,5 % Fundacja Uśmiech dziecka