Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Marzyłem, by napisać książkę, którą sam chciałbym przeczytać

Syn zaprojektował okładkę, żona zrobiła zdjęcie, które opublikowaliśmy na obwolucie. Wśród czytelników są przyjaciele, znajomi, rodzina, do tej pory rozeszło się już kilkaset egzemplarzy. Moi bliscy czekali na tę powieść – mówi Kazimierz Jaśkiewicz, autor książki „Uwikłany”.
Kazimierz Jaśkiewicz (Fot. archiwum prywatne)

Od dawna marzył pan o napisaniu książki. Pod koniec 2021 roku marzenie spełniło się. Późny debiut?

Napisałem i wydałem książkę, mając 74 lata. Wcześniej byłem zajęty pracą. Troski życia codziennego nie pozwoliły mi skupić się nad pisaniem. Wziąłem się za spełnianie marzeń dopiero na emeryturze. Jednym z planów było napisanie prawdziwej powieści, z ciekawymi postaciami, rozbudowaną akcją…

Pochłaniała pana praca. Czym się pan zajmował?

Przepracowałem 46 lat. Wykonywałem wiele zawodów. Zacząłem jako technik, jestem absolwentem Technikum Łączności, zaocznie skończyłem ekonomię i zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim. Pracowałem w różnych przedsiębiorstwach, w tym 20 lat w bankowości. Doświadczenia z rozmaitych środowisk, ogrom ludzi i sytuacji, z którymi się zetknąłem, przydały mi się w konstruowaniu fabuły, a zwłaszcza w kreśleniu postaci.

Zanim pan napisał książkę, pewnie sporo pan książek przeczytał.

Muzyka, głównie jazz, rock i klasyczna, zwłaszcza Bach, a także literatura – to mnie pochłaniało całe życie. Czytałem i czytam mnóstwo, zwłaszcza beletrystyki. Trudno mi przejść obojętnie obok księgarni. Cierpię na nałóg czytania i kupowania książek. Moi ulubieni autorzy to Olga Tokarczuk, Frederick Forsyth, czy John Grisham, z fantastyki oczywiście Stanisław Lem, którego wszystkie książki, z genialnym „Solarisem” włącznie, stoją na domowej półce.

Ma pan znakomitych mistrzów.

Jeśli już czerpać, choć na nikim się nie wzorowałem, to od najlepszych.

Marzyłem, by napisać książkę, którą sam chciałbym przeczytać. Ta myśl towarzyszyła mi od początku.

Akcja rozgrywa się w latach 90.

W Polsce szybko dojrzewa kapitalizm. To fantastyczny czas dla biznesowych odkryć, dla gwałtownych zmian i dla niezwykłych karier. Oraz dla przekrętów. Mój bohater, niespełna 30-letni Jan Sawicki, robi nieoczekiwaną i błyskawiczną karierę w dużym, regionalnym banku. Jest pracowity, samodzielny, bystry i ambitny, więc pnie się w górę. Z wolna jednak nad bohaterem pojawiają się ciemne chmury. Prosta i przewidywalna droga, nagle wije się i plącze. Coraz bardziej dramatyczne wydarzenia wprowadzają swoje okrutne reguły. To, co było przyjazne, teraz staje się wrogie…

A i życie osobiste się komplikuje.

Sawicki wpada w korkociąg bolesnych doświadczeń, a strach staje się nieodłącznym towarzyszem jego kolejnych poczynań...

Zawodowe dojrzewanie bohatera obserwujemy w scenerii korporacyjnych i bankowych rytuałów. Poznajemy malownicze otoczenie Sawickiego: jego rodzinę, współpracowników, charakterystycznych klientów banku i wreszcie – jego narzeczoną – Julię Bławat, wraz z jej oryginalną rodziną i znajomymi.

Pana bohater jest wzorowany na jakiejś konkretnej postaci? Może ma pana cechy?

Nie jest to pamiętnik ani wspomnienie, choć trudno było od niektórych wydarzeń z mojego życia zawodowego uciec. Ze mnie mój bohater ma zamiłowanie do muzyki i dobrej whisky.

Rzecz się dzieje w latach 90., ale nie w Trójmieście. Dlaczego?

Nie chciałem umieszczać książkowych wydarzeń w konkretnej lokalizacji, by ich nie kojarzono z jakimiś konkretnymi sytuacjami z mojego życia zawodowego. Z kontekstu można domyślać się, że akcja książki może się dziać na Wybrzeżu.

Książkę wydał pan własnym sumptem. Jest to też przedsięwzięcie rodzinne.

Syn zaprojektował okładkę, żona zrobiła zdjęcie, które opublikowaliśmy na obwolucie. Wśród czytelników są przyjaciele, znajomi, rodzina, do tej pory rozeszło się już kilkaset egzemplarzy. Moi bliscy czekali na tę powieść.

W trakcie, dopytywali, jak idzie pisanie, co mnie bardzo dopingowało. Większość była jednak zaskoczona, że udało mi się zrealizować moje marzenie. Teraz czekają na kolejną książkę, co mnie, debiutanta, oczywiście uskrzydla.

Jakaś rada dla tych, którzy marzą o napisaniu książki?

Wsłuchać się w siebie, usiąść do biurka i z pisania czerpać radość.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama