Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

„Gdy będzie nas więcej, spotkamy się na stadionie i zaśpiewamy jak irlandzcy kibice”

Nie zniechęcajmy się, pamiętajmy o energii, którą daje wspólne śpiewanie. Skutków ubocznych nie ma! Zawsze powtarzam: Jeśli potrafisz mówić, to i potrafisz śpiewać – twierdzi Monika Zytke, która zamierza rozśpiewać gdańszczan.
Monika Zytke zamierza rozśpiewać gdańszczan
Monika Zytke zamierza rozśpiewać gdańszczan

Autor: Michał Kurowski

Nasze popisy na stadionach, w kościołach czy przy urodzinowym stole świadczą chyba o tym, że Polacy nie potrafią śpiewać.

Polacy potrafiliby śpiewać, gdyby śpiewali.

Dlaczego nie śpiewają?

Bo się wstydzą. Zauważyłam, że gdy na spotkaniu towarzyskim przyznam się, czym się zajmuję, to ludzie boją się przy mnie zaśpiewać nawet „Sto lat”. W kwestii śpiewania mamy kompleksy. Dlatego, jeśli już śpiewamy, to wtedy, gdy jesteśmy wstawieni. A co z takiego śpiewania po kielichu wychodzi, wiadomo. Dziwi mnie to, bo przecież jesteśmy muzykalnym narodem.

I lubimy śpiewać!

Wystarczy prześledzić, ilu ludzi uczy się, dla własnej satysfakcji, śpiewu solowego. I jak wielką popularnością cieszą się wszelkie programy typu talent show. Występują tam ludzie świetnie śpiewający, tylko – co trzeba zaznaczyć – to osoby, które już tę swoją drogę śpiewaczą zaczęły jakiś czas temu, które to śpiewanie ćwiczą. A ćwicząc, każdy jest w stanie, po pewnym czasie, zaśpiewać poprawnie kolędę czy hymn narodowy, bez wstydu i nie narażając się na śmieszność. Często to kwestia po prostu rozśpiewania, moje doświadczenie to potwierdza. Znam osoby, które fałszowały przeraźliwie, a kiedy zaczęły nad sobą pracować, okazało się, że po roku czy dwóch są w stanie zaśpiewać proste piosenki. Trzeba jednak pamiętać, że nie mówimy o przygotowaniu do kariery śpiewaczej, scenicznej, bo do tego trzeba mieć predyspozycje. Mówimy o śpiewaniu dla siebie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańsk jest najbardziej wileńskim miastem na świecie, zaraz po Wilnie...

Odwołam się tu do innego przykładu. Nie każdy może zawodowo uprawiać sport, ale każdy zdrowy człowiek może amatorsko biegać. A bieganie nagle zrobiło się modne. I rzeczywiście, każdy biegać może i dobrze się z tym czuje, ale jest do tego potrzebny odpowiedni trening. Kiedyś sprawdziłam, skąd wzięła się ta moda na bieganie.

Skąd?

Pamiętam, że w czasach, gdy byłam dzieckiem, jeśli dorosły człowiek ganiał w niedzielę rano po ulicy w dresie, to było oczywiste, że to albo zawodowy sportowiec, albo wariat. Bieganie było dla dzieci! Minęło 30 lat i co? Po ulicach, lasach, parkach biega pół miasta. I na tych biegających nie patrzymy, jak na wariatów, tylko z uznaniem. To, że ta zmiana mentalności się udała, było świadomym działaniem dziennikarzy sportowych, którzy chcieli przekonać społeczeństwo do aktywności fizycznej, do ruchu.

Co bieganie ma wspólnego ze śpiewaniem?

Śpiewanie to też zdrowie. To jest udowodnione naukowo. Aktywizuje się prawy płat skroniowy mózgu. Uwalniają się endorfiny. Mózg pracuje sprawniej. Psychika uwalnia się od stresu. To są poważne argumenty!

Czasy, w których żyjemy są niełatwe. Jeśli nie będziemy umieli się odprężyć, to powariujemy. Nie można przez dłuższy czas żyć w napięciu, jednak wielu z nas takich niekomfortowych sytuacji doświadcza na okrągło. A śpiew jest zdrowy, zwłaszcza wspólny śpiew. Śpiewanie w grupie już od dawien dawna nie tylko budowało wspólnotę, ale też solidaryzowało, zagrzewało do walki. Kiedy razem się śpiewa, to nawet puls się wyrównuje, takie są badania.

Moja mieszkająca na wsi babcia śpiewała na okrągło, do domowników mówiła: Dlaczego nie śpiewasz? Może jesteś chory?

Ludzie, którzy żyją blisko natury, czują to dużo lepiej od nas, od nas, którzy od natury odrywamy się od długiego czasu dość konsekwentnie.

Na swoich koncertach włącza pani, z powodzeniem, publiczność do wspólnego śpiewania.

Zawsze tak robię. Czasem wystarczy poprosić o zaklaskanie rytmu albo o powtórzenie choćby dwóch dźwięków, to zawsze otwiera ludzi. Na początku podchodzą do mojej propozycji z rezerwą, ale gdy się przełamią, czują się w tym dobrze, proszą o więcej. Często dojrzali widzowie mówią mi potem po koncertach, że śpiewali pierwszy raz od czasów podstawówki. Kiedy pytam, dlaczego, najczęstsza odpowiedź brzmi: „Wyśmiała mnie nauczycielka”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Gdańsk pożegnał Danutę Rolke-Poczman

Edukacja muzyczna nie do końca wygląda tak, jak powinna wyglądać?

A mamy świetnie wykształconych specjalistów w tej dziedzinie! Tymczasem w klasach 1-3 muzyki mogą uczyć – niestety – nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej, choć przecież większość z nich nie potrafi tego robić. A jeśli dziecko przez trzy pierwsze lata nie miało właściwej opieki muzycznej, to potem trudno je do śpiewania zapalić.

A jednak wszyscy do tego śpiewania tęsknimy. Nawet, a może zwłaszcza ci, którzy nie umieją śpiewać.

Pamiętam Euro 2012 w Gdańsku. Co głównie komentowano? To, jak irlandzcy kibice śpiewali patriotyczną pieśń po przegranym meczu z Hiszpanią. Sześć zwrotek!

W komentarzach do filmiku na You Tubie można przeczytać, że to była najbardziej magiczna chwila na Euro...

Słuchając tego tłumu, jestem w stanie zapisać tę melodię. Jak Polacy śpiewają hymn, to, gdybym go nie znała, nie potrafiłabym tej melodii ze słuchu odtworzyć. Kibice irlandzcy potrafią śpiewać, bo w ich kraju się śpiewa. Po prostu. Podobnie w Niemczech. Powszechna edukacja muzyczna stoi tam na bardzo wysokim poziomie.

Byłam kiedyś zaproszona na uroczystość stulecia pewnego niemieckiego chóru. Na ten jubileusz przyjechało sto innych chórów. A wszystkie z najbliższej okolicy! Tak wygląda tam upowszechnianie muzyki, wszyscy garną się do śpiewania. W niemieckiej szkole uczy się gry na instrumentach, które są dostępne dla każdego, kto tylko ma na to ochotę. W duńskiej szkole, w klasie muzycznej, do której mnie zaproszono, na ścianie wisiały 22 gitary! My mamy świetnie przygotowanych nauczycieli muzyki, tylko jak w szkole, gdzie nie ma instrumentów, uczyć grać? Zniechęcająca jest też nieprawdopodobna ilość teorii, którą zakłada podstawa programowa. I tylko jedna godzina muzyki w tygodniu! Wszystko to jest zaprzeczeniem muzycznego rozwoju młodego człowieka.

PRZECZYTAJ TEŻ: Będziemy działać razem. Energia tego miejsca nie zgaśnie

Jak zatem zamierza pani porwać gdańszczan do śpiewania?

Chcę ich namówić, by zaczęli, po prostu, śpiewać. I nie chodzi tu o zapisanie się do chóru, bo to wymaga już pewnych predyspozycji i dyscypliny, czasu na próby, a nie każdy ten czas ma. Ja chciałabym ludzi rozśpiewać. Udowodnić, że jak człowiek złapie tego bakcyla śpiewania, to zrozumie, jakie to jest wspaniałe, jaką to daje radość i jak pomaga żyć. A do tego, nic nie kosztuje. Co w dzisiejszych czasach nie jest bez znaczenia. Dlatego zaczynam cykl „Gdańsk śpiewa – Monika Zytke zaprasza”. Dotację pozyskaliśmy w drodze konkursu ogłoszonego przez Biuro Prezydenta ds. Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Dlatego udział w wydarzeniu będzie bezpłatny. Na razie, to program pilotażowy – dwa spotkania – 23 X i 13 XI. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się poszerzyć tę formułę.

Pierwsze spotkanie już w niedzielę.

Pod okiem dyrygenta i z profesjonalnym zespołem muzycznym na scenie. Słowa – na telebimie. To wszystko sprawi, że to, co wykonamy na finał, będzie brzmiało koncertowo. Chciałabym dać tym, którzy nie mają takiej możliwości, szansę, by poczuli się tak, jak my, muzycy koncertujący. By poczuli tę adrenalinę. Tę potężną energię! Człowiek jest niezwykle pozytywnie „nakręcony” po wspólnym śpiewaniu. Oczywiście, to nie zniweluje problemów w osobistym życiu, ale sprawi, że z tymi problemami będzie każdemu łatwiej się mierzyć.

Byłam świadkiem, jak porwała pani widownię do śpiewania podczas wrześniowego koncertu.

Ze mną publiczność zawsze śpiewa. To ważny element moich koncertów. Poza tym, lubię to. Nie było jeszcze publiczności, której nie byłabym w stanie zmobilizować do śpiewania, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy w Japonii.

Monika Zytke: - Nie było jeszcze publiczności, której nie byłabym w stanie zmobilizować do śpiewania, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy Japonii
Monika Zytke: Nie było jeszcze publiczności, której nie byłabym w stanie zmobilizować do śpiewania, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy w Japonii

Kiedyś wspólne śpiewanie, muzykowanie w ogóle, było popularnym sposobem spędzania czasu. Dziś to raczej tylko słuchanie, choć, w głębi duszy, każdy chciałby umieć dobrze śpiewać.

Namawiam do śpiewania, cytując klasyka „Śpiewać każdy może”. Jednak nie mówię o śpiewie solo przed mikrofonem, bo do tego trzeba mieć predyspozycje i odwagę, by stanąć na scenie. Ale wspólne śpiewanie, choćby urodzinowego „Sto lat”, nie powinno być żadną barierą. W tym projekcie chodzi też o to, by przełamać kompleksy, które nas hamują, blokują do życia.

Im więcej umiemy, tym stajemy się bardziej spełnieni. A wtedy nasza psychika ma się lepiej.

Uczestnicy pierwszego spotkania zmierzą się z utworami Czerwonych Gitar.

Zespołu, który przecież zaczął swoją karierę w Trójmieście. Pierwszym utworem, który zaśpiewamy, będzie „Historia jednej znajomości” ze słynnym „Głos Wybrzeża w pysku niósł”. W listopadzie drugie spotkanie: „Zaśpiewamy Polsce”, w repertuarze jednak nie tylko pieśni legionowe, wojenne czy patriotyczne, ale także te o nas, o Polakach, o Polsce, bez patosu, choć z serca.

Finał tych spotkań marzy się pani na stadionie. Jakieś bicie rekordu?

Chciałbym, by te spotkania rosły w siłę, by przybywało chętnych. Wtedy z kameralnej sali Domu Zarazy przeniesiemy się do większych pomieszczeń albo w plener, również do innych gdańskich dzielnic. A gdy nas przybędzie naprawdę sporo, spotkamy się na stadionie i zaśpiewamy, może, jak ci irlandzcy kibice. Chciałabym, by Gdańsk stał się pierwszym miastem w Polsce, które zacznie śpiewać na całego!

PRZECZYTAJ TEŻ: I do śmiechu, i nostalgicznie

Może nawet kiedyś uda nam się poprawnie zaśpiewać hymn?

Żeby śpiewać, trzeba śpiewać. Często ludzie wycofują się już na starcie: „Nie będę śpiewać, bo nie mam słuchu”. Ja w ciągu całej mojej długoletniej praktyki pedagogicznej, tylko raz spotkałam człowieka naprawdę pozbawionego słuchu muzycznego. Ale to jeden na tysiące, z którymi pracowałam. Nie zniechęcajmy się, pamiętajmy o tej energii, którą daje wspólne śpiewanie. Po takich warsztatach ludzie są jak zaczarowani. Skutków ubocznych nie ma! Zawsze powtarzam: Jeśli potrafisz mówić, to i potrafisz śpiewać. Śpiewajmy – będziemy zdrowsi.

Pierwsze spotkanie z cyklu „Gdańsk śpiewa – Monika Zytke zaprasza” – 23 października, godz. 17:00. Dom Zarazy, ul. Stary Rynek Oliwski 15 w Gdańsku. Wstęp wolny.

Monika Zytke

Muzyk, dyrygent, aranżer, doktor habilitowany sztuki, absolwentka gdańskiej Akademii Muzycznej. Jako dyrygent specjalizuje się w muzyce pogranicza, łącząc ze sobą różne muzyczne światy: muzykę gospel z symfoniczną, muzykę żydowską z jazzem, muzykę polską z japońskim tańcem tradycyjnym – wszystko we własnych aranżacjach. Prezeska Stowarzyszenia Stara Oliwa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama