Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Dla polskich rugbistek granice nie istnieją

Mało która reprezentacja Polski daje taką nadzieję na sukces, jak nasze rugbistki. To niewiarygodne, jak Polki, które ciągle są amatorkami, potrafią grać z najlepszymi na świecie. Dziś są naszą realną nadzieją na awans do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku.
Reprezentacja Polski kobiet w rugby daje kibicom tej dyscypliny dużo radości (Fot. Facebook/Reprezentacja Narodowa w Rugby Kobiet)

Biało-czerwone po raz pierwszy w historii wzięły udział w turnieju World Rugby Sevens Series, czyli zawodach najlepszych na świecie kobiecych siódemek rugby. Polki spisały się znakomicie, zajmując w hiszpańskiej Maladze 8. miejsce. W drugim turnieju, który zakończył się w niedzielę, 30 stycznia w Sewilli, nasze rugbistki zajęły 10. miejsce. Po pierwszym z nich zawodniczka Biało-Zielonych Ladies Małgorzata Kołdej, do niedawna lekkoatletka, została wybrana do turniejowego Dream Teamu. Po drugim turnieju w Sewilli wśród nominowanych była Karolina Jaszczyszyn, także rugbistka z Gdańska.

Ale po kolei. Najpierw była euforia, bo zaproszenie do udziału w turniejach WRSS to gigantyczny prestiż, jaki wcześniej nigdy polskiemu rugby 7-osobowemu się nie zdarzył. Potem był cios, który zadał koronawirus, bo tuż przed wylotem cztery zawodniczki uzyskały dodatni test na obecność SARS-COV-2. Do Hiszpanii nie mogły polecieć: Karolina Jaszczyszyn, Martyna Wardaszka, Marta Nowosz i Tamara Czumer. Dwie pierwsze to zawodniczki Biało-Zielonych Ladies Gdańsk, dwie kolejne to rugbistki Legii Warszawa. Na miejscu okazało się, że koronawirusa ma także Aleksandra Leśniak, na co dzień grająca w gdańskich barwach. Do koleżanek z kadry doleciała więc Oksana Panasenko (Biało-Zielone), która była w rezerwie.

Do zmagań w pierwszym turnieju WRSS w Maladze Polki przystąpiły w 10-osobowym składzie. W piątek, 21 stycznia nasze rugbistki dostały punkty walkowerem, bo do Malagi, ze względu na zakażenia w drużynie, nie doleciała reprezentacja Fidżi. W meczu z USA Polki musiały uznać wyższość Amerykanek, przegrywając 7:31. W sobotę, 22 stycznia nasze rugbistki zaimponowały chyba wszystkim, którzy oglądali zmagania w Maladze. W pierwszym meczu wygrały z faworyzowaną Kanadą 17:14. To bez wątpienia jeden z najbardziej wartościowych wyników polskiej reprezentacji, bez względu na podziały na rugby 7- i 15-osobowe. Po raz pierwszy w historii World Rugby Sevens Series zaproszona drużyna dotarła do ćwierćfinału tych rozgrywek! Już tylko to pokazuje, jaką pracę i postęp w ciągu kilku ostatnich lat wykonały polskie rugbistki.

W drugim sobotnim meczu (22.01.) podopieczne gdańszczanina, selekcjonera kadry Janusza Urbanowicza przegrały z bardzo silną Rosją 5:26, a to oznaczało, że w niedzielę, 23 stycznia Polki zagrają z Kanadą o prawo gry o piąte miejsce. Rywalki skutecznie się zrewanżowały, wygrywając 26:7. Polskie rugbistki zagrały więc o 7. miejsce w turnieju z Anglią, choć ten mecz też przegrały 10:22.

Już z Karoliną Jaszczyszyn, kapitan reprezentacji nasze zawodniczki przeniosły się do Sewilli, gdzie od piątku do niedzieli (28-30.01.) walczyły w gronie najlepszych światowych siódemek na stadionie La Cartuja, tym samym, na którym podczas ostatniego Euro polscy piłkarze zremisowali z Hiszpanią 1:1.

Polki wygrały tam jeden mecz, co przed wyjazdem trener Janusz Urbanowicz uznawał za wynik marzeń. Tu warto znać kontekst. W Polsce rugby uprawia około 150 zawodniczek, w krajach, z którymi przyszło mierzyć się Polkom, rugby uprawiają tysiące zawodniczek, z czego najlepsze są na zawodowych kontraktach. Nasz panie zaczęły od świetnego meczu przeciwko Irlandii. Niewiele brakowało, by go wygrały, bo rywalki decydujące przyłożenie zdobyły w doliczonym czasie. Polki przegrały z Irlandkami 10:14. Seria błędów pod koniec pierwszej połowy zadecydowała o porażce z Rosjankami 5:29, z Brazylią znów nasze zawodniczki były bliskie wygranej, ale ostatecznie przegrały 15:17. Nasze rugbistki okazały się lepsze od Belgijek, wygrywając 24:0, i w meczu o 9. miejsce ponownie musiały uznać wyższość Brazylijek (5:17). Nie tyle wyniki, co postawa, szybko zdobywane umiejętności, coraz większa dojrzałość i coraz mniejszy dystans dzielący nasze rugbistki od tych najlepszych na świecie napawają optymizmem.

Trener kadry narodowej mężczyzn w rugby 7 Andrzej Kozak mówi w rozmowie z tygodnikiem „Zawsze Pomorze”:

Ta drużyna to grupa dziewczyn, która nie widzi żadnych przeszkód w zdobywaniu kolejnych celów. Pokazuje to swoimi wynikami, a te wyniki są wypadkową bardzo ciężkiej pracy i totalnego poświęcenia się tej dyscyplinie. Dla nich rugby jest życiową ścieżką, pewnie z jakąś dozą szczęścia, ale ono przecież sprzyja lepszym.

Andrzej Kozak / trener kadry narodowej mężczyzn w rugby 7

O występie polskich rugbistek w Maladze i w Sewilli wielu kibiców mówi, że to największy sukces naszego rugby.

– Wie pan, z tym jest trochę tak, jak z pytaniem, kto jest lepszym piłkarzem: Pele czy Messi? – mówi nam Andrzej Kozak. – Trudno jest porównywać osiągnięcia reprezentacji Polski w rugby 15-osobowym z lat 70., 80., czy 90. do współczesnego, 7-osobowego rugby kobiet. To były inne czasy, inne rugby, inne rozgrywki. Jestem daleki od porównywania, czy klasyfikowania tych sukcesów, co nie zmienia faktu, że postawa dziewczyn i ich osiągnięcia, choćby ostatnich dwóch lat i zaproszenie do WRSS, to wielka sprawa – dodaje Andrzej Kozak.

Na profilu społecznościowym kapitan polskiej reprezentacji rugby Piotr Zeszutek pisze w kontekście gry Polek na WRSS w Hiszpanii:

„Warto zwrócić uwagę na dwa aspekty: drużyna od kilku lat praktycznie opiera się o jeden polski zespół oraz przygotowanie motoryczne.

W zasadzie te dwie rzeczy są tutaj najważniejsze w całym obrazku i warto zastanowić się nad tym szerzej…”.

Rozszerzając tę myśl, warto dodać, że chodzi o Biało-Zielone Ladies Gdańsk, z którymi Janusz Urbanowicz pracuje na co dzień, oraz o fakt, że drużyna podczas zgrupowań wykonuje tytaniczną pracę.

– My jesteśmy na boisku cały czas w kontakcie, cały czas pracujemy nad szybkością, siłą i tym, jak pokonać przeciwnika. Zajęć teoretycznych jest bardzo niewiele – mówi Janusz Urbanowicz.

O wielkim wkładzie w sukces polskich rugbistek trenera Urbanowicza mówi się od jakiegoś czasu. To człowiek, który ma wyjątkowy dar nawiązywania dobrych relacji, przekonywania do swoich racji i pomysłów, zdejmowania presji, kiedy czuje, że ona może tylko przeszkodzić w grze, mądrego motywowania swoich podopiecznych. Potwierdzają to słowa znakomicie grającej w Maladze Natalii Pamięty, która w Sewilli nie mogła zagrać ze względu na dodatni test na obecność koronawirusa.

– Podczas występu w Maladze, kompletnie nie czułyśmy presji – mówi rugbistka z Gdańska. – My doskonale wiedziałyśmy, że nic nie musimy, a tylko możemy, i trener bardzo często nam to przypominał. To się udało, zrobiłyśmy to i mam ogromną nadzieję, że to początek naszej przygody w World Series – dodaje Natalia Pamięta.

Wiele wskazuje na to, że reprezentacja Polski w maju 2022 r. zagra po raz kolejny w turniejach World Rugby Sevens Series. Tym razem we Francji. Polki na obserwatorach hiszpańskich turniejów zrobiły kolosalne wrażenie, dlatego mogą liczyć na kolejne zaproszenia do gry z najlepszymi. Zresztą, już zaczynają do nich należeć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHevelka festiwal alkoholi
Reklama