Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Wybory 2023. Koalicje i możliwe scenariusze. Kto z kim po wyborach?

To ostatnia prosta kampanii przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi. Zdaniem politologów, to kto utworzy przyszły rząd stanie się jasne nie po podliczeniu głosów czy desygnowaniu premiera przez prezydenta Andrzeja Dudę, ale w chwili wyboru nowego marszałka Sejmu.
Wybory 2023. Koalicje i możliwe scenariusze. Kto z kim po wyborach?

Autor: sejm.gov.pl

Wybory 2023. Exit poll mogą nie wyjaśnić sytuacji

W niedzielę, punktualnie o godz. 21, o ile przebiegu głosowania nie zakłócą incydenty, poznamy pierwsze wyniki tegorocznych wyborów parlamentarnych. Czego dowiemy ze słupków sondażowych, które wyrosną na ekranach naszych telewizorów? W kilku poprzednich wyborach do Sejmu, wyniki tzw. exit poll, czyli badania przeprowadzonego na wyborcach wychodzących z lokali, nie pozostawiały większych złudzeń. W 2015 r. oraz 2019 r. Zjednoczona Prawica dostawała prognozę kolejno 238 oraz 239 posłów gwarantujących stabilną większość. W obu przypadkach kończyło się na 235 mandatach. W tym roku sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana.

Wybory 2023. Możliwe koalicje

Partia Jarosława Kaczyńskiego praktycznie straciła szansę na samodzielną większość, co pokazują sondaże z ostatnich kilku miesięcy. Ponadto, wskazują na bardzo wyrównany podział mandatów w układzie PiS plus Konfederacja, którą część obserwatorów nadal widzi w roli naturalnego koalicjanta rządzących, w kontrze do pozostałej części opozycji, czyli Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy. O przewadze jednych bądź drugich decydować mogą niuanse, takie jak ostateczna różnica pomiędzy największymi ugrupowaniami oraz dorobek trzech mniejszych partii. A to, jak wiele zależy od wyników mogłoby się wydawać, najsłabszych graczy w stawce, pokazały wspomniane wcześniej wybory w 2015 i 2019 r., w których PiS zdobywał taką samą liczbę mandatów przy różnicy aż 6 proc. poparcia wyborców (37,5 proc. w 2015 r. i 43,5 proc. w 2019 r.). Według ostatniej prognozy przygotowanej dla Onetu przez analityka Daniela Persa, szefa zespołu Pers Election, opozycja demokratyczna ma szansę na większość z dorobkiem 236 mandatów, przy jednoczesnej wygranej PiS z wynikiem 35,29 proc.

Na co, w takim razie wyborcy powinni zwrócić uwagę, podczas wieczoru wyborczego? Przede wszystkim, kto będzie pierwszy. Zgodnie z zapowiedzią, prezydent Andrzej Duda ma powierzyć misję stworzenia nowego rządu przedstawicielowi zwycięskiej partii. Po drugie, jaki będzie wynik Trzeciej Drogi, a konkretnie czy koalicja Polski 2050 i PSL przekroczy wymagane 8 proc. poparcia, bez których ugrupowania Szymona Hołowni i Władysława Kosiaka-Kamysza nie dostaną się do Sejmu. Bez udziału Trzeciej Drogi, szanse rządzenia przez Prawo i Sprawiedliwość wzrosną znacząco. Większość z ich potencjalnych 35-40 mandatów przypadłaby w udziale PiS-owi. W oparciu o te rozstrzygnięcia politolodzy kreślą 5-6 najbardziej realnych, powyborczych scenariuszy.

- Po pierwsze, wciąż jest możliwe, że spełni się scenariusz węgierski, czyli, że PiS utrzyma samodzielną większość – mówi dr hab. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Druga opcja to, że KO, Lewica oraz Trzecia Droga, uzyskają więcej niż 230 mandatów, natomiast PiS z Konfederacją wylądują w opozycji. Obecnie, wydaje się to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Kolejny zakłada, że Konfederacja będzie języczkiem u wagi i uzyskuje znacząco lepszy wynik od Lewicy. W takim układzie możliwa byłaby koalicja KO-Trzecia Droga-Konfederacja. Oczywiście, partia Mentzena nie zgodziłaby się na Donalda Tuska jako premiera. Natomiast wtedy można wyobrazić sobie rząd Władysława Kosiniaka-Kamysza. KO mogłoby powiedzieć, że popiera rząd kolegów z EPP (Europejskiej Partii Ludowej – dop. red.), natomiast Konfederacja, że wchodzi do liberalnego gabinetu troszczącego się o losy przedsiębiorców.

Po pierwsze, wciąż jest możliwe, że spełni się scenariusz węgierski, czyli, że PiS utrzyma samodzielną większość. Druga opcja to, że KO, Lewica oraz Trzecia Droga, uzyskają więcej niż 230 mandatów, natomiast PiS z Konfederacją wylądują w opozycji. Obecnie, wydaje się to najbardziej prawdopodobnym scenariuszem

dr hab. Jarosław Flis / socjolog z UJ

PiS w koalicji z Konfederacją?

Czwarty scenariusz to wszyscy przeciwko PiS. Zadaniem rządu technicznego od Lewicy po Konfederację byłoby odsunięcie ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego od władzy, ale również próba naprawienia tych sfer działalności państwa, które opozycja gremialnie krytykuje, m.in. sytuacji w mediach publicznych czy systemie sprawiedliwości. Gdyby takiej koalicji udało się wybrać premiera, rządzenie nie należałoby do najłatwiejszych, szczególnie w perspektywie zbliżających się wyborów samorządowych oraz do Europarlamentu.

- W przypadku braku porozumienia z Konfederacją, dla dobra kraju mogłoby „poświęcić się” Polskie Stronnictwo Ludowe. Na tę chwilę, wcale nie wykluczyłbym rządu Kosiniaka-Kamysza z poparciem PiS-u – mówi socjolog UJ. – Oczywiście, można byłoby wymienić jeszcze więcej wariantów, w sytuacji minimalnego braku większości sejmowej którejś ze stron oraz przechodzenia pojedynczych posłów kuszonych obietnicami różnych stanowisk.

Jedną z większych zagadek pozostaje postawa Konfederacji. Część obserwatorów uważa, że ugrupowanie nie przepuści okazji obsadzenia kilku czołowych stanowisk w Sejmie i rządzie oraz znacznie większej liczby posad w spółkach Skarbu Państwa. Nie wszyscy są jednak tego zdania.

- Z punktu widzenia Konfederacji wejście do rządu z PiS byłoby samobójstwem. Ich wyborcy nie po to głosowali na „nową” partię, by rządził stary premier. W takim układzie skończą jak LPR – uważa prof. Flis.

- Jeśli Konfederacja jest grupą ludzi marzących o samodzielnych rządach w przyszłości, to pod żadnym pozorem nie powinni wchodzić do koalicji z PiS, bo podzielą losy wszystkich jej dotychczasowych koalicjantów – podobnie uważa prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW. – Nie wykluczam też, że Konfederacja rozleci się po wyborach, bo tak naprawdę nie wiemy, jak spójny jest byt złożony z narodowców oraz wolnościowców. Może np. okazać się, że część jej członków bardzo szybko zasili szeregi PiS. Dla Konfederacji idealna byłaby sytuacja, w której pozostaną recenzentem rządu PiS-owskiego, albo anty-PiS-owskiego.

Sejm

Kluczowy wybór marszałka Sejmu

Według politologa, wszystko stanie się jasne już podczas pierwszego posiedzenia Sejmu oraz głosowania nad funkcją marszałka.

- Jeżeli najlepszy wynik wyborczy uzyska PiS, prezydent desygnuje na premiera osobę wskazaną przez prezesa Kaczyńskiego. Jeżeli jednak okaże się, że słupki pozostałych ugrupowań są odpowiednio wysokie, i jednocześnie nie dojdzie do koalicji PiS-u z Konfederacją, będziemy mieć do czynienia ze „spaleniem” pierwszego konstytucyjnego kroku pod postacią powołania prezesa Rady Ministrów. Wtedy przejdziemy do tzw. drugiego kroku konstytucyjnego. Decyzja będzie leżeć po stronie Sejmu, w którym zacznie kształtować się koalicja anty-PiS-owska. Zanim to wszystko nastąpi, odbędzie się niemniej ważne wydarzenie, czyli wybór marszałka Sejmu. Po decyzji w tej sprawie będzie praktycznie będzie jasne czy idziemy w kierunku utrzymania PiS-u przy władzy czy też jej utraty – zauważa prof. Dudek.

Nie wykluczam też, że Konfederacja rozleci się po wyborach, bo tak naprawdę nie wiemy, jak spójny jest byt złożony z narodowców oraz wolnościowców. Może np. okazać się, że część jej członków bardzo szybko zasili szeregi PiS. Dla Konfederacji idealna byłaby sytuacja, w której pozostaną recenzentem rządu PiS-owskiego, albo anty-PiS-owskiego.

prof. Antoni Dudek / politolog i historyk z UKSW

Możliwe przedterminowe wybory?

Co, jeśli nie uda się wyłonić premiera w drugim kroku, czyli przegłosowania składu Rady Ministrów bezwzględną większością głosów w Sejmie? Prezesa Rady Ministrów ponownie wskaże prezydent, ale do jego powołania wystarczy już zgoda zwykłej większości sejmowej. Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny.

- To otworzy drogę do powstania wielowariantowej koalicji mniejszościowej. Możliwe będą bardzo różne konfiguracje. Natomiast, jeśli ten trzeci krok konstytucyjny również nie wypali, czekają nas przedterminowe wybory parlamentarne. Myślę, że do tego nie dojdzie. Te wybory kosztują polityków zbyt dużo: zarówno pod względem finansowych, nerwów, jak i zdrowia. Będą mieć inne kampanie na głowie, w związku z czym zrobią wszystko, żeby jakiś rząd jednak powołać – prognozuje politolog.

Czy możliwe, by prezydent nie dotrzymał obietnicy i nie powierzył misji stworzenia rządu przedstawicielowi obecnej opozycji, w przypadku wygrania KO z PiS?

- Jeśli tak zrobi, tylko się ośmieszy i narazi na falę krytyki. Taką decyzję bardzo szybko zweryfikuje głosowanie w Sejmie – komentuje prof. Flis.

Śledzący wieczór wyborczy muszą wziąć pod uwagę jeszcze jedno. Wyniki exit poll mogą okazać się nieprecyzyjne. A przy obecnym balansowaniu KO, Lewicy oraz Trzeciej Drogi na poziomie 230 mandatów, niedzielny hurraoptymizm którejś ze strony może zakończyć się poniedziałkowym kacem.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama