Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Helena Krawczyk była sołtyską Nowej Wsi przez 40 lat. Dziś oddaje tabliczkę

Była sołtyską blisko 40 lat, choć tak naprawdę dłużej, gdyż już wcześniej zastępowała często chorującego ojca, który „rządził” wsią przez 18 lat. Dziś, w czwartek 13 stycznia, Helena Krawczyk z Nowej Wsi (powiat człuchowski) zaniesie tabliczkę z napisem sołtys na zebranie i odda ją swojemu następcy.
Helena Krawczyk była sołtyską blisko 40 lat, choć tak naprawdę dłużej, gdyż już wcześniej zastępowała często chorującego ojca, który „rządził” wsią przez 18 lat (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze).

Nowa Wieś to miejscowość położona na trasie z Konarzyn do Przechlewa, które jest stolicą gminy. W Sąpolnie należy skręcić zgodnie ze znakiem i przejechać jeszcze 5 kilometrów do wsi. Sołtys Helena Krawczyk mieszka na samym końcu, dalej jest już zaledwie kilka domów, tartak i wyjazd na Przechlewko. Przez 39 lat to właśnie ona zawiadywała Nową Wsią i wchodzącymi w skład sołectwa trzema miejscowościami Krasne, Jarzębnik i Miroszewo.

A wszystko zaczęło się w 1952 roku, gdy sołtysem Nowej Wsi został Paweł Wehner, ojciec pani Heleny. Szefował przez 18 lat, ale w ostatnich latach chorował, więc to pani Helena często mu pomagała, a wręcz zastępowała. - Pomagałam tacie, prowadziłam to wszystko, jeździłam za niego w teren do ludzi czy do Sąpolna, gdzie znajdowała się Gromadzka Rada Narodowa – wspomina z nostalgią Helena Krawczyk.

Dlatego w 1970 roku, po śmierci pana Pawła, nie było wątpliwości, komu powierzyć tę funkcję. Pani Helena była wtedy pełna werwy, miała dopiero 28 lat, a i doświadczenie zdobyte przy ojcu sołtysie nie było bez znaczenia. Od 1970 roku pani Helena była sołtyską przez prawie 40 lat, choć gdyby policzyć wszystkie lata „z nadania” i zastępowanie taty, to na pewno uzbierało się ponad czterdzieści lat „sołtysowania”.

Wszystkie te lata pani Helena wspomina bardzo dobrze. Wiadomo, że i róża ma kolce. Bycie sołtysem do łatwych misji nie należy, problemów we wsi nie brakuje, podatki trzeba od mieszkańców pobrać, bo mimo XXI wieku nie wszyscy chcą na konta przelewy robić. - Czekają, aż przyjdę do nich, bo wolą mi zapłacić, dostać pokwitowanie, a przy okazji i porozmawiać, wypić kawę. Czasami wiadomo, jak wszędzie, zdarzy się i jakaś przykra sytuacja – mówi pani Helena. I przyznaje: - Przez tyle lat sołtysowania poznałam różne rodzinne sprawy i sekrety mieszkańców. Ale wiedzą o tym, że ja pomogę, doradzę i z tym nigdzie nie pójdę dalej.

Przez tyle lat sołtysowania poznałam różne rodzinne sprawy i sekrety mieszkańców. Ale wiedzą o tym, że ja pomogę, doradzę i z tym nigdzie nie pójdę dalej.

Helena Krawczyk / sołtyska z 40-letnim stażem

Helena Krawczyk pokazuje zdjęcie swojego ojca Pawła Wehnera, który był sołtysem przez 18 lat i często go zastępowała (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze)

Pani Helena miło wspomina te czasy, gdy wieś się prężnie rozwijała. W 1985 roku powstała druga część szkoły, w latach 80-tych zbudowano też kościół, powstała świetlica, funkcjonował ośrodek zdrowia. A ponad sto lat temu wybudowano nawet linię kolejową, która była czynna do lat 90-tych. Dziś we wsi funkcjonuje głównie duży tartak, który daje pracę również miejscowym. Szkoły od kilkunastu lat już nie ma, podobnie jak ośrodka zdrowia. A i droga do wsi pozostawia wiele do życzenia, bo dwa samochody się nie wyminą i ktoś musi zjechać na dziurawe pobocze. W powiecie człuchowskim, który jest zarządcą tej drogi, jednak jakby nie chcieli o tym wiedzieć.
- Młodzi mieszkańcy, jak wszędzie chyba, wyjeżdżają do większych miast, uczą się tam pracują, zakładają rodziny i większość już nie wraca na wieś – przyznaje pani Helena. Daleko szukać nie trzeba, bo jej cztery córki też do większych miast wyjechały. W Nowej Wsi pozostał jedynie syn Grzegorz, który prowadzi gospodarstwo i jest prawą ręką rodziców.

Pani Helena przyznaje, że jej praca jako sołtysa przez te wszystkie lata się nie zmieniała. Lubiła to, a szczególnie kontakt z ludźmi, bo mimo „nowych czasów” prywatnej grupy na Facebooku czy whatshapie w Nowej Wsi nie ma. Tu nadal liczy się bezpośredni kontakt, bo bycie sołtysem to misja, a nie żadna praca, bo zarobek za wszystkie obowiązki jest tak naprawdę mizerny. Do innych wsi czy Przechlewa służbowo trzeba jeździć, po wsi nachodzić się trzeba, wszystkiego przypilnować, o wszystko zadbać, a mimo 40-letniego „stażu” na żaden bonus do emerytury też nie ma co liczyć. To trzeba kochać.

Przez te wszystkie lata były momenty i trudne. Chociażby zima stulecia w 1979 roku. - Zaspy były wtedy na trzy metry, przez tydzień nie mieliśmy chleba we wsi, więc trzeba było coś zaradzić – wspomina syn pani Heleny, Grzegorz. - Mój tata wtedy z Grzegorzem koniem i szlepą przez pola i las przez Przechlewko jechali po chleb dla mieszkańców – dodaje pani Helena. - Konie miały śniegu po brzuch, a szlepą jechaliśmy górą po śniegu, żeby śnieg przywieźć – dodaje pan Grzegorz.

Ze łzami w oczach pani Helena wspomina telefon, który odebrała o samym świecie już po wybuchu stanu wojennego. - Zadzwonili do mnie, bo jako sołtyska miałam czynny telefon i kazali mi powiadomić niektórych mężczyzn, że o tej i o tej godzinie mają czekać przy bramach – mówi sołtyska.
Pani Helena bardzo przeżyła tamtą sytuację, bo w domach, do których zapukała, po chwili była wielka rozpacz, że mężczyźni idą na wojnę. - To nie były miłe chwile – wzdycha sołtyska.

Helena Krawczyk (z lewej) podczas rozmowy przy budynku, gdzie jest świetlica (fot. archiwum prywatne)

W 1979 roku zaspy były na trzy metry, przez tydzień nie mieliśmy chleba we wsi, więc trzeba było coś zaradzić. Mój tata wtedy koniem i szlepą przez pola i las przez Przechlewko jechał po chleb dla mieszkańców

Helena Krawczyk / sołtyska Nowe Wsi

Helena Krawczyk z nostalgią wspomina grono osób, z którymi przez te wszystkie lata współpracowała i dzięki którym wieś mogła się rozwijać. - Do tych osób na należał były naczelnik i wójt Mirosław Maszczak, szefowe Koła Gospodyń Wiejskich Janina Florek i moja szwagierka Małgorzata Krawczyk, dyrektor tartaku Tadeusz Pazik, dyrektor szkoły Ryszard Sąsiadek, ksiądz Jan Smolicki czy leśniczy Rudnicki – mówi pani Helena.

We wtorek pani Helena pożegnała się z radą sołecką, dziś (czwartek, 13 stycznia) podziękuje za te wszystkie lata mieszkańcom, a wtedy będzie już tylko czas na odpoczynek i podreperowanie zdrowia. Ale pani Helena już myśli o kolejnych miesiącach i … grzybach, bo latem czy jesienią mogłaby spędzać w lesie całe dnie. - A i tak nie narzekam na nudę – mówi „sołtysowa”, bo tak wołają ją we wsi mieszkanki. I mimo że dziś odda charakterystyczną tabliczkę, to spodziewa się, że nadal będzie słyszała „sołtysowa, chodź na kawę....”.

- Dzięki pani Helenie sołectwo zostało skanalizowane, wyremontowano świetlicę, wybudowano plac zabaw czy boisko sportowe. Oprócz tego była organizatorką wielu imprez o charakterze kulturalnym, sportowym. Dzięki jej staraniom mieszkańcy brali udział w wielu konkursach, w tym także w konkursie Piękna Wieś, w którym zajmowali czołowe miejsca – wylicza Krzysztof Michałowski, wójt gminy Przechlewo. - W swoim imieniu oraz w imieniu całego samorządu gminy Przechlewo chciałbym podziękować pani Helenie za lata niełatwej pracy i za poświęcenie, kosztem zapewne także rodziny. Teraz życzę jej dużo zdrowia, odpoczynku, aby mimo wszystko mogła wciąż służyć dobrą radą w swojej miejscowości.

 

 

W swoim imieniu oraz w imieniu całego samorządu gminy Przechlewo chciałbym podziękować pani Helenie za lata niełatwej pracy i za poświęcenie, kosztem zapewne także rodziny. Teraz życzę jej dużo zdrowia, odpoczynku, aby mimo wszystko mogła wciąż służyć dobrą radą w swojej miejscowości

Krzysztof Michałowski / wójt gminy Przechlewo

Zima stulecia. Rok 1979. Mieszkańcy Nowej Wsi odśnieżają drogi (fot. archiwum prywatne)

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHevelka festiwal alkoholi
Reklama