Osiem lat temu przyjechałeś do Polski grać w rugby. Wtedy też zaczęła się wojna rosyjsko-ukraińska. Czy tamte wydarzenia miały jakiś wpływ na twoją decyzję?
Nie. Przyjechałem do Polski dzięki Władkowi Grabowskiemu i Saszy Czasowskiemu (obaj to także rugbiści Ogniwa Sopot). Władka ojciec był moim trenerem we Lwowie. W 2013 roku wyjechałem grać do zawodowej ligi w Rosji, rok później zaczynała się wojna. Mimo, że Buława była najbiedniejszym klubem w ekstralidze, to czuło się stałą pensję i to, że rugby jest w Rosji narodowym sportem. Rosjanie chcieli ze mną przedłużyć kontrakt, ale ja nie chciałem. Wielu moich kolegów walczyło już na froncie, nie mógłbym im spojrzeć w oczy. Chciałem wrócić do gry we Lwowie, ale Władek był już w Arce Gdynia, a Saszka w Ogniwie i obaj mnie męczyli, żebym przyjechał. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Cieszę się, że tu się znalazłem.
Zapuściłeś już korzenie w Polsce?
Jestem w Polsce od ośmiu lat. Przez ten czas przyzwyczaiłem się do Trójmiasta. Jest piękne, bardzo mi się tu podoba. Można powiedzieć, że jest moim drugim domem. Mam tutaj dużo przyjaciół, pracę, rugby. Czasami mi się marzy, że wrócę do Lwowa, ale nie wiadomo czy moje marzenie się spełni.
Co czujesz kiedy czytasz i oglądasz doniesienia o tym, co planuje Władimir Putin wobec Ukrainy?
Jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że polska telewizja bardziej panikuje, niż ukraińska. Uważam, że u nas jest spokój, może to wynika z tego, że ludzie są przygotowani na wojnę? Psychicznie są nastawieni do wojny, bo ona zaczęła się osiem temu. Wiem, że to strasznie brzmi, ale ja ufam ukraińskiemu wojsku, choć bardzo bym nie chciał, by ginęli młodzi ludzie, ale to dzieje się od 2014 roku. Nas jest dużo, w samej Ukrainie jest ponad pół miliona ludzi, którzy już na wojnie byli, albo są do niej dobrze przygotowani. Nie chce wojny, ale w razie czego wierzę, że nasze wojsko da sobie radę.
Kiedy patrzy się na rosyjskie plany to skojarzenia są oczywiste…
Putin chce zapisać się w historii jako car, który odbudował imperium. Niektórzy mówią, że kiedy on umrze to będzie spokój, ja tak nie uważam. Ale jak patrzę na Internet, to czytam wiele opinii Rosjan, którzy chcą wojny z nami. Po co? Zamiast próbować żyć po sąsiedzku, chcą nas wciągnąć w to błoto, bo uważają, że w Europie jest złe życie, a u nich dobrze. To nie są czasy bez Internetu, radia i telewizji, jak dawniej, żeby nie wiedzieć co się dzieje na świecie. Uważam, że to nie jest tylko wina Putina, bo gdyby większość Rosjan tego nie chciała, to by go nie było. Nie chcę by oni do nas wchodzili, bo to jest tak, jakby ktoś do ciebie przyszedł do mieszkania i zaczął urządzać ci życie.
Niektórzy mówią, że kiedy Putin umrze to będzie spokój, ja tak nie uważam. To nie jest tylko wina Putina, bo gdyby większość Rosjan tego nie chciała, to by go nie było.
Dmytro Mokrecow
Zdarzało ci się po rozpoczęciu tamtych działań grać przeciwko Rosjanom?
Tak, wiele razy, ale na tym zwykłym ludzkim poziomie nikt z nas nie miał żadnych pretensji. Zawsze będę powtarzał, że my sami, Ukraińcy musimy drogą prób i błędów iść dalej. Nie chcę by, ktoś inny nas uczył, ani Rosja, ani Stany Zjednoczone.
Młodzi ludzie we Lwowie mają dylematy, co robić. Ty też je masz?
Jeśli trzeba będzie iść do wojska i bronić Ukrainy, to będę walczył. Przecież jestem obywatelem tego państwa. Kto ma bronić domu, jeśli nie my sami. Szkoda, że Rosjanie okupują Donbas i Ługańsk, ale ja uważam, że to nadal jest Ukraina. Tak samo Krym.
Jak wygląda ich życie pod okupacją?
Żyją normalnie. Trochę utrudniają im to godziny policyjne. Język rosyjski jest urzędowym i rublami się płaci w sklepie. Ale to nie jest jakiś dramat, bo tam od dawna było dużo Rosjan. To wzięło się z 1933 roku kiedy na Ukrainie był głód i wtedy mieszkało tam dużo Ukraińców, ale na miejsce tych, którzy nie przeżyli sprowadzono Rosjan. Teraz jest to już tak wymieszane. Nawet w ukraińskiej armii jest mnóstwo chłopaków rosyjskojęzycznych i nic się z tego powodu nie dzieje. Tylko ciągle działa na ludzi propaganda, która głosi, że np. w Donbasie czy we Lwowie bili tych, co mówili po rosyjsku. Do tego wszystkiego „cegiełkę” dołożył były prezydent Wiktor Janukowycz, który uciekł do Rosji.
Czy Ukraina ma oparcie w swoim prezydencie Wołodymyrze Zełenskim?
Ja jemu nie ufam. Uważam, że to jest człowiek zależny od oligarchów. On może nie dźwignąć tego problemu, a jest zwierzchnikiem wojska. Nie głosowałem na niego, bo uważam, że będąc z daleka nie mogłem dokonać uczciwego wyboru. Takie zgodnego z moim sumieniem i wiedzą.
A komu byś zaufał?
Chyba nie ma takiego polityka, który by skutecznie odbudował Ukrainę. Są ludzie, którzy walczą na froncie z Rosją. Ich uważam za bohaterów. Ale bohater wojenny nie musi być prezydentem, on musi bronić kraju.
Pochodzisz ze Lwowa, jesteś absolwentem Politechniki Lwowskiej. Tęsknisz na swoim miastem, klubem i tamtymi czasami?
Czasem tak, ale Ogniwo Sopot bardzo przypomina mi rodzinną atmosferą mój Sokół Lwów. Był taki moment, że nie rozumiałem rugby i zrobiłem sobie przerwę, może miesiąc. Ale spotkałem na swojej drodze ojca Władka, czyli naszego trenera, kolegę Siergieja, który mnie do rugby wciągnął no i ...mamę. Oni wszyscy po kolei wjechali mi na ambicję i wróciłem do treningów. Także moi koledzy, z którymi trenowałem. Wtedy jeden drugiego motywował. Myślę, że we Lwowie ukształtowałem swój sportowy charakter. Bardzo dużo jako trener dał mi ojciec Władka, dużo nauczyłem się w Rosji, taktyczne rugby lepiej poznałem u Karola Czyża w Ogniwie.
W październiku we Lwowie na meczu Ukrainy z Polską pojawiły się czerwono-czarne flagi, które Polakom kojarzą się jednoznacznie. Jak myślisz, dlaczego one się tam pojawiły?
Wiem co UPA robiła Polakom na Wołyniu. Te flagi przynieśli kibice, którzy chcieli wkurzyć polskich zawodników. Zrobili to, bo wiedzieli, że jest mecz z Polską i chcieli się pokazać. A może to była reakcja na transparent podczas meczu w Lublinie z 2015 roku? (Polska grała z Ukrainą i na trybunach pojawił się transparent „Lwów odzyskamy, banderowców ubijemy”). Poza tym to byli kibice piłkarscy. Oni tak mają, nie tylko na Ukrainie. Prawdą jest, że we Lwowie i zachodniej Ukrainie postać Stepana Bandery jest popularna. Dziś to jednak ruch skierowany tylko przeciwko Rosji. Uważam, że nasze narody oraz Litwa, Łotwa i Estonia powinny trzymać się razem, bo w razie konkretnej wojny, tylko wtedy mamy szanse dać odpór Rosji Putina. Dziwię się, że Zełenski nie dał żadnego wsparcia Polsce, kiedy ta była atakowana i prowokowana przez reżim Łukaszenki.
A ty czujesz, że Polska wspiera Ukrainę?
Tak. Wystarczy spojrzeć ilu Ukraińców tu żyje i pracuje. Dlatego uważam, że trzeba żyć tym co jest teraz i co będzie, nie przeszłością. Musimy ze sobą trzymać. Tak, wiem, że historię trzeba znać, choćby po to, by nie popełniać tych samych błędów. Trzeba czytać, rozmawiać ze sobą, ale nie ulegać propagandzie, bo ona służy do złych celów.
Dmytro Mokrecow ma 34 lata. Jest reprezentantem Ukrainy w rugby. W barwach Ogniwa Sopot zdobył m.in. dwa tytuły mistrza Polski i Puchar Polski. Jest absolwentem Politechniki Lwowskiej. Mówi o sobie, że duży wpływ na jego wychowanie miała babcia, która mieszka we Lwowie.
Napisz komentarz
Komentarze