Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Globus Polski. Mata [nl] z maczugą, czyli przestępstwo idealne [nl] do wykrycia

Cała Polska uczy się nowego słówka: „spoofing”, czyli podszywanie się pod cudzy numer telefonu. Ostatnio miała miejsce wyjątkowo nieprzyjemna seria takich działań. Grupa osób – o dziwo wszystkie one znane z nieprzychylnego stosunku do miłościwie nam panującego rządu – otrzymała fałszywe informacje o śmierci swoich bliskich. M. in. prof. Marcin Matczak dowiedział się, z numeru należącego jakoby do CBA, o tym, że zginął jego syn. Na szczęście, informacja okazała się grubo przesadzona. Matczak junior, bardziej znany jako raper Mata, trafił jedynie na policyjny dołek za posiadanie skręta marihuany.
Dariusz Szreter
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

W związku z tym ostatnim incydentem, pewien publicysta napisał w uniesieniu, że zatrzymanie Maty to doskonała wiadomość, bo otworzy wreszcie poważną dyskusję nad zmianą absurdalnego prawa o karaniu za posiadanie narkotyków. Dawno nie słyszałem równie absurdalnej opinii. Tak jak byśmy nie żyli w kraju, gdzie – mimo szalejącej pandemii – nie daje się skutecznie wprowadzić paszportów covidowych, za to proponuje donosicielstwo i karanie za niemożliwe do udowodnienia zarażenie współpracownika koronawirusem. W kraju, gdzie ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro, kulturą zawiaduje Piotr Gliński, a szkolnictwo oddano w ręce Przemysława Czarnka. Przed laty moja około pięcioletnia wówczas córka, w przypływie szczerości, wyznała mi, jakie jest jej życiowe credo: odgadnąć, czego chcą rodzice i zrobić im na przekór. To zupełnie jak Polska anno domini 2022 pod rządami Zjednoczonej Prawicy. Podsuń im jakieś rozsądne rozwiązanie, a możesz być pewien, że wybiorą coś dokładnie przeciwnego.

Szwajcaria zapewnia uzależnionym bezpłatny dostęp do heroiny i jednorazowych strzykawek. Uznano, że takie rozwiązanie obniża przestępczość oraz rozprzestrzenianie się AIDS i żółtaczki.

Niemniej, warto przypomnieć, że to nie szalona prawica wprowadziła przed ćwierćwieczem przepis o karaniu za posiadanie narkotyków, ale zdominowany przez SLD parlament, na skutek inicjatywy ustawodawczej prezydenta Kwaśniewskiego. Jemu zaś pomysł ten podsunęła Barbara Labuda, zasłużona działaczka tzw. lewicy laickiej, czyli takiego postsolidarnościowego Razem. Kilka lat temu widziałem Aleksandra Kwaśniewskiego, jak kajał się z tego powodu. Było to na międzynarodowej konferencji poświęconej nowoczesnej polityce narkotykowej – harm reduction, czyli minimalizacji szkód, jakie niesie uzależnienie od substancji psychoaktywnych. Takie podejście opiera się na założeniu, że ludzkość, a przynajmniej pewna jej część – kolokwialnie mówiąc – ćpała, ćpa i będzie ćpać. W związku z tym, zamiast podejmować z góry skazane na porażkę próby wyeliminowania tego zjawiska, trzeba przyjmować takie regulacje prawne, by ograniczyć jego szkodliwe skutki. I tak np. Szwajcaria zapewnia uzależnionym bezpłatny dostęp do heroiny i jednorazowych strzykawek. Uznano, że takie rozwiązanie obniża przestępczość (narkomani kradli i prostytuowali się, by zarobić na działkę) oraz rozprzestrzenianie się AIDS i żółtaczki.

Ale jest i druga strona medalu. Posiadanie narkotyków – z punktu widzenia policyjnych statystyk – to idealne przestępstwo. Wykrywalność wynosi 100 procent, bo czyn zabroniony stwierdza się tylko w przypadku zatrzymania sprawcy. A okazjonalnie można też zapuszkować kogoś niewygodnego dla władzy, podrzucając mu trefny towar. Jak więc państwo policyjne, jakim się nieubłaganie stajemy, miałoby wypuścić taką maczugę ze swojej karzącej ręki?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama