Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Rodzice i trenerzy są modelami zachowań na boisku piłkarskim

Rozmowa z Bartoszem Zawidzkim, trenerem i psychologiem sportu o tym, jak zmieniać zachowania rodziców na meczach piłkarskich swoich dzieci.
Bartosz Zawidzki
Trener i psycholog sportu Bartosz Zawidzki ze swoimi podopiecznymi (fot. archiwum prywatne)

Ile w panu jest trenera, a ile psychologa?

Jestem trenerem z licencją UEFA i na co dzień prowadzę zajęcia psychologiczne w Arce Gdynia, ale też jestem asystentem trenera. Bardzo ciężko rozdzielić mi te profesje, bo jedne obowiązki przeplatają się z drugimi. Nawet niedawno rozmawiałem ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego o tym, czy w ogóle da się to połączyć. Część obserwacji mam jako trener i one przydają mi się w pracy psychologa. To działa w obie strony, bo jako psycholog jestem bardziej świadom tego, jakie mechanizmy działają w relacji trener-zawodnicy. Chyba musiałbym odpowiedzieć, że w połowie jestem trenerem, a w połowie psychologiem, ale ostatnio to się zmienia trochę na korzyść pracy psychologicznej, bo prowadzę gabinet i jestem też psychologiem w szkole sportowej.

Jesienią ubiegłego roku widziałem na jednym z boisk, chyba w Redzie, baner z hasłami skierowanymi do rodziców. Nie sposób było go przeoczyć, ale mam wrażenie, że na pomorskich boiskach ich nie ma lub jest za mało, bo zachowanie wielu rodziców na meczach pozostawia wiele do życzenia.

To był jeden z efektów naszej kampanii „Rodzice Super Kibice”. Inspiracją była szeroko zakrojona kampania zorganizowana przez angielską federację piłkarską, która była adresowana właśnie do rodziców. Stwierdziłem, że warto to przełożyć na polskie realia, skorzystać z tych wzorów, bo wraz z popularnością piłki nożnej, powstawaniem akademii i szkółek piłkarskich, zjawisko złego dopingu wśród rodziców zaczęło być widoczne. Coraz częściej mówili o tym zarówno rodzice, jak i trenerzy, miałem z tym do czynienia w swoim gabinecie, a na boisku jako trener. Trzeba było coś z tym robić.

To nie jest nowy problem. Jak to wygląda z perspektywy czasu? Jest lepiej, czy jednak gorzej niż było?

Wydaje mi się, że tu bardzo dużo, jeśli nie wszystko, zależy od filozofii klubu, zainteresowania współpracą trenerów z rodzicami, uporządkowaniem tych relacji. Moim zdaniem, obiecujące jest to, że świadomość – iż można z tym coś zrobić – wśród trenerów jest coraz większa. Myślę, że także wśród rodziców. To oczywiście zasługa dostępności tych materiałów, także tych emitowanych przez PZPN, który też zaangażował się w edukację w tym zakresie. Dużo zależy od tego, na ile ci rodzice, którzy chcą wspierać w sposób rozwijający swoje dzieci, będą mieli siłę przebicia i zdominują tych „krzykaczy”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Rugbiści i kibice Ogniwa Sopot zbierają na krótkofalówki dla Ukrainy!

Tu bardzo ważna wydaje się komunikacja tworząca relacje między trenerem, rodzicami a dziećmi oraz młodzieżą.

To prawda. W topowych klubach angielskiej Premier League zwraca się na to ogromną uwagę. W Polsce funkcjonują dwie „szkoły”. W pierwszej rodzice, których dzieci dołączają do klubu, czy akademii, dostają od trenerów listę zasad, które ustawiają pewne relacje między nimi, ale też porządkują kwestie dopingu rodziców na meczach.

Druga szkoła to raczej edukacja i wychowanie, powiedziałbym „mniej korporacyjna” relacja między klubem a jego członkami. Tam buduje się większą świadomość, tłumaczy się dlaczego warto tak, a nie inaczej postępować. Wielokrotnie prowadziłem takie spotkania z rodzicami, na których podejmowaliśmy kwestię presji, parcia na sukces. Według moich obserwacji, ta druga „szkoła” wydaje mi się bardziej przyjazna rodzicom.

Mam wrażenie, że zachowanie niektórych rodziców na meczach ich dzieci bierze się z obecności, czy obserwacji zachowania trybun podczas meczów dorosłych drużyn piłkarskich. Pana zdaniem, to ma jakiś związek?

Poruszył pan dwa bardzo ważne wątki. Kluczem jest zrozumienie i przestrzeganie zasad przez obie strony. Trener nie może być tylko modelem dla dzieci, ale musi nim być także dla rodziców. Jeśli oni widzą wrzeszczącego na meczach trenera, to trudno dziwić się potem, że sami zachowują się tak jak on. Te wzorce stadionowe są, niestety, dość wyraźne. Ważne jest to, by umieć pokazać, że kibicowanie może wyglądać inaczej. Wiem, że kibicowanie to ogromna potrzeba wyrażania emocji, a one są duże, kiedy grają nasze pociechy. Rolą rodziców jest jednak dawanie wsparcia, ale wielu z nich nie wie, że można kibicować inaczej niż na stadionie podczas meczu seniorów. Moją rolą jest to, by im to pokazać i przekonać ich do tego. Wiem, że to jest długi proces, bo to nie jest łatwe. Każda grupa rodziców jest inna. Podobnie jest z trenerami. Każdy z nich ma inny styl pracy, charakter.

Ciekawe obserwacje zrobiłem, będąc w Stanach Zjednoczonych. Tam problem jest jeszcze większy niż u nas. Rodzice stoją na meczach metr od linii autowej i pozwalają sobie na bardzo dużo. W Polsce, wbrew pozorom, nie jest najgorzej. Choćby dlatego, że już jakiś czas temu PZPN zaczął wprowadzać nowe zasady, np. takie, by turnieje dziecięce były bez miejsc, punktacji, tabel. Na pewnym etapie jest na to za wcześnie. Problem w tym, że rodzice często sami stoją przy boisku z notesami i zapisują wyniki, bramki. Sami wywierają presję na swoje dzieci, ich drużyny, a podświadomie także na trenerów. „Wyręczają” w tym kluby. Tu jest ciągle dużo do zrobienia, ale jestem dobrej myśli, bo widziałem wielu rodziców, którzy pozytywnie reagowali na nasze banery, robili sobie przy nich zdjęcia.

Widzi pan jakieś reguły w tym szalonym dopingu rodziców? Gdzie i kiedy jest lepiej lub gorzej pod tym względem?

Szczerze mówiąc, nie zauważyłem jakiegoś algorytmu, który wskazywałby, że np. w dużym mieście to wygląda tak, a w małej miejscowości inaczej.

PRZECZYTAJ TEŻ: Z olimpijskim srebrem po tytuł „Sportowca Roku 2021 – Zawsze Pomorze”

Jednym z haseł na banerze, który widziałem w Redzie, było to „że sędziowie to ludzie”. W meczach rozgrywanych przez dzieci i młodzież są to często bardzo młodzi ludzie, którzy uczą się sędziowania i popełniają błędy. Reakcje rodziców na to bywają skandaliczne. A te reakcje rzutują potem na zachowanie bardzo młodych zawodników wobec siebie i sędziów.

Zgadza się. Wiem, że na kursach sędziowskich uczula się młodych arbitrów na poznawanie filozofii piłki dziecięcej. Bo oprócz trenera, takim wzorcem, czy modelem powinien być także sędzia. Atmosfera na boisku musi być dobra, to znaczy, sędzia musi zadbać o to, by wszyscy uczestnicy meczu byli bezpieczni, by bawili się grą w piłkę. W piłce musi być przyjaźń i fair play, bo to są filary dobrej atmosfery na boisku. A sędzia powinien mieć z tyłu głowy, że może, a nawet powinien czegoś nauczyć tych młodych ludzi. Potem będą z tego mogli korzystać w życiu.

kibicowanie baner rodzice

Komu bardziej potrzebna jest edukacja, jak zachowywać się na meczach? Dzieciom, czy jednak rodzicom?

To my, dorośli dajemy przykład młodszym. Rodzice i trenerzy. Mamy być wzorcami, czy, jak kto woli, modelami zachowań. Jednocześnie warto pokazywać oraz tłumaczyć dzieciom i młodzieży, że doping nie musi być pełen zacietrzewienia i złych emocji.

Może jakaś wspólna, szeroko zakrojona akcja z Pomorskim Okręgowym Związkiem Piłki Nożnej, która promowałaby dobre zachowania, dałaby lepsze efekty?

Kiedy temat podjął PZPN, było wokół tego dużo pozytywnego szumu, głównie w Internecie, ale od pewnego czasu trochę to przycichło. Tak, taka akcja miałaby sens i myślę, że warto w nią zaangażować okręgowe związki. Może wprowadzić jakieś nowe elementy w stosunku do tego, co wcześniej robił PZPN. Ten wzorzec płynący ze związku mógłby być kluczowy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama