Reklama Energa włącza przyszłość
Reklama
Reklama

Wieczór wigilijny sprzed lat na obrazach znanego gdańskiego artysty

To zostanie ze mną na zawsze. Zostanie stół, który z pasją dekorował, dom jak z teatralnych dekoracji. Wciąż wspominamy tamte wigilie wyczarowane przez malarza - mówi Hanna Pietkiewicz-Łuka, córka gdańskiego malarza, Rajmunda Pietkiewicza (1920-2013)
Wieczór wigilijny sprzed lat na obrazach znanego gdańskiego artysty
Rajmund Pietkiewicz, Wieczór wigilijny, akryl, płótno, 89-116,5 cm (2010?)

Autor: Ivo Ledwożyw

„Zawiesiłem w 1973 roku obraz na ścianie/»Wieczór wigilijny« – nieśliśmy go z Hanią szesnastego/grudnia wieczorem w gęstym puszystym śniegu./O ile losy pozwolą ten obraz na zawsze z nami zostanie”… - pisze pani ojciec, znany gdański malarz, Rajmund Pietkiewicz. Pamięta pani tamten dzień z wiersza?

Często pomagałam ojcu nosić obrazy z pracowni na Ogarnej. Co przedstawiał tamten? Po latach wspomnienia się nakładają… Być może było to moje ulubione płótno, to które przedstawia naszą trójkę, mnie z rodzicami siedzących przy wigilijnym stole? Nieśliśmy obraz do naszego mieszkania na ulicę Katarzynki. Prace ojca wciąż tam są...

Jak powstał ten cykl świąteczny?

Dla taty święta Bożego Narodzenia to był czas zaczarowany, cudowny. Wychował się w domu dość chłodnym emocjonalnie, nie miał dobrego dzieciństwa, tamte stracone lata próbował niejako nadrobić, włączając w ten plan najpierw mnie, potem swoje wnuki. Chciał miniony czas świadomie wykreować, może doświadczyć go na nowo? Święta przeżywał jak dziecko. Cieszył się na przygotowania. Z wigilii tworzył bajkę. 

Bajkę, którą później opowiadał na obrazach. 

Ważny był nastrój, z zapałem budował świąteczną atmosferę, my poddawaliśmy się tym czarom z zachwytem. Staliśmy się częścią jego opowieści. Dekoracja domu była szczególnie ważna. Zwłaszcza choinka, samo jej kupowanie to był dla taty rytuał. Musiała być wysoka, aż pod sufit! Ubieranie jej stało się kreacją artystyczną, ceremoniałem, któremu towarzyszyła muzyka Bacha, najczęściej Koncerty brandenburskie. Drzewko musiało mieć odpowiedniej długości gałązki, tak, by palące się żywym ogniem świeczki nie spowodowały pożaru. Moje dzieci do dziś pamiętają, jak specjalnym kapturkiem gasiło się płomyki. Niezbędne były kolorowe bombki, nie daj Boże obsypane brokatem! Zawieszanie ich to było święto osobne, tato na okrągło konsultował z mamą, też malarką, czy kompozycja robi wrażenie. Był artystą, którego interesowało światło, nie tylko na obrazach, także to płynące z wnętrza domu, światło ulicznych latarni, neonów. Wzruszeniem, ale i inspiracją było dlań światło świec odbijające się w choinkowych bombkach. Pamiętam te wielkie, złote, w których się przeglądał i mnie z mamą w tym lustrze bombki ustawiał. Tak powstały dwa wigilijne obrazy dwunastokątne.

Na obrazach: rodzina przy świątecznym stole, w tle – okno z widokiem na Gdańsk. 

To widok z dużego pokoju - na kościół św. Brygidy. Choć, oczywiście, artystycznie przetworzony. Scenerię tę, po latach, tato przeniósł na obraz przedstawiający wigilię, która odbyła się już w moim domu. Ostatnia wigilia, którą namalował. To czas, gdy po długiej przerwie wrócił do pracowni. Wcześniej, uczulony na terpentynę, porzucił malowanie, zajął się pisaniem. Po latach przekonał się do techniki akrylu, znów zaczął tworzyć. Temat wigilii podjął ponownie na krótko przed śmiercią. Na ostatnim obrazie z tego cyklu, dla mnie niezwykle przejmującym, siebie ustawił w roli obserwatora, jakby już schodził z obrazu… 

Wieczór wigilijny 1973, olej, płótno, 115,5x130 cm (fot. Ivo Ledwożyw)

Te obrazy to studium nastroju, światła, to także studium pamięci. 

Pamięć, jak pisze ojciec, „w trójkę świętowanych wigilijnych wieczorów”. To zostanie ze mną na zawsze. Zostanie stół, który z pasją dekorował, dom jak z teatralnych dekoracji. Wciąż wspominamy tamte wigilie wyczarowane przez malarza. To trwa. We wspomnieniach, w obrazach, w wierszu. U nas też musi być choinka aż do sufitu, rytuał przejęła i córka. Niemożliwe, żeby nie było tak, jak u dziadka! Te ostatnie święta z ojcem, które już odbywały się w naszym domu, to zawsze było czekanie wnuków na jego opinię. Czy doceni naszą choinkę, naszą bajkę...

***

Rajmund Pietkiewicz

Sonety

Sonet XXX

Zawiesiłem w 1973 roku obraz na ścianie

„Wieczór wigilijny” – nieśliśmy go z Hanią szesnastego

grudnia wieczorem w gęstym puszystym śniegu.

O ile losy pozwolą ten obraz na zawsze z nami zostanie


O ile pozostaną zdjęcia naszego pokoju

Jakiś w nim ład wypracowany latami

To wnętrze przeżyło przyjaźnie, naszą sztukę przeżywaniem

Było wasze, żony mojej i prawdą moją


Co stąd odpadło, a trosk i pracy, tego nie widać na zdjęciach

W trójkę świętowanych wigilijnych wieczorów, tylko lata na

poszarzałych ścianach pokoju. – Niezłe o przeszłym pojęcie!


Co z wami doszło szczęściem, bywało chwilą dzisiejszą

O ile losy pozwolą zostanie to z nami na zawsze. O resztę 

mniejsza. – To przecie zostanie w waszej pamięci

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
ReklamaŻyczenia Świąteczne od Radia Gdańsk 2025
Reklama