„Zawiesiłem w 1973 roku obraz na ścianie/»Wieczór wigilijny« – nieśliśmy go z Hanią szesnastego/grudnia wieczorem w gęstym puszystym śniegu./O ile losy pozwolą ten obraz na zawsze z nami zostanie”… - pisze pani ojciec, znany gdański malarz, Rajmund Pietkiewicz. Pamięta pani tamten dzień z wiersza?
Często pomagałam ojcu nosić obrazy z pracowni na Ogarnej. Co przedstawiał tamten? Po latach wspomnienia się nakładają… Być może było to moje ulubione płótno, to które przedstawia naszą trójkę, mnie z rodzicami siedzących przy wigilijnym stole? Nieśliśmy obraz do naszego mieszkania na ulicę Katarzynki. Prace ojca wciąż tam są...

Jak powstał ten cykl świąteczny?
Dla taty święta Bożego Narodzenia to był czas zaczarowany, cudowny. Wychował się w domu dość chłodnym emocjonalnie, nie miał dobrego dzieciństwa, tamte stracone lata próbował niejako nadrobić, włączając w ten plan najpierw mnie, potem swoje wnuki. Chciał miniony czas świadomie wykreować, może doświadczyć go na nowo? Święta przeżywał jak dziecko. Cieszył się na przygotowania. Z wigilii tworzył bajkę.
Bajkę, którą później opowiadał na obrazach.
Ważny był nastrój, z zapałem budował świąteczną atmosferę, my poddawaliśmy się tym czarom z zachwytem. Staliśmy się częścią jego opowieści. Dekoracja domu była szczególnie ważna. Zwłaszcza choinka, samo jej kupowanie to był dla taty rytuał. Musiała być wysoka, aż pod sufit! Ubieranie jej stało się kreacją artystyczną, ceremoniałem, któremu towarzyszyła muzyka Bacha, najczęściej Koncerty brandenburskie. Drzewko musiało mieć odpowiedniej długości gałązki, tak, by palące się żywym ogniem świeczki nie spowodowały pożaru. Moje dzieci do dziś pamiętają, jak specjalnym kapturkiem gasiło się płomyki. Niezbędne były kolorowe bombki, nie daj Boże obsypane brokatem! Zawieszanie ich to było święto osobne, tato na okrągło konsultował z mamą, też malarką, czy kompozycja robi wrażenie. Był artystą, którego interesowało światło, nie tylko na obrazach, także to płynące z wnętrza domu, światło ulicznych latarni, neonów. Wzruszeniem, ale i inspiracją było dlań światło świec odbijające się w choinkowych bombkach. Pamiętam te wielkie, złote, w których się przeglądał i mnie z mamą w tym lustrze bombki ustawiał. Tak powstały dwa wigilijne obrazy dwunastokątne.
Na obrazach: rodzina przy świątecznym stole, w tle – okno z widokiem na Gdańsk.
To widok z dużego pokoju - na kościół św. Brygidy. Choć, oczywiście, artystycznie przetworzony. Scenerię tę, po latach, tato przeniósł na obraz przedstawiający wigilię, która odbyła się już w moim domu. Ostatnia wigilia, którą namalował. To czas, gdy po długiej przerwie wrócił do pracowni. Wcześniej, uczulony na terpentynę, porzucił malowanie, zajął się pisaniem. Po latach przekonał się do techniki akrylu, znów zaczął tworzyć. Temat wigilii podjął ponownie na krótko przed śmiercią. Na ostatnim obrazie z tego cyklu, dla mnie niezwykle przejmującym, siebie ustawił w roli obserwatora, jakby już schodził z obrazu…

Te obrazy to studium nastroju, światła, to także studium pamięci.
Pamięć, jak pisze ojciec, „w trójkę świętowanych wigilijnych wieczorów”. To zostanie ze mną na zawsze. Zostanie stół, który z pasją dekorował, dom jak z teatralnych dekoracji. Wciąż wspominamy tamte wigilie wyczarowane przez malarza. To trwa. We wspomnieniach, w obrazach, w wierszu. U nas też musi być choinka aż do sufitu, rytuał przejęła i córka. Niemożliwe, żeby nie było tak, jak u dziadka! Te ostatnie święta z ojcem, które już odbywały się w naszym domu, to zawsze było czekanie wnuków na jego opinię. Czy doceni naszą choinkę, naszą bajkę...
***
Rajmund Pietkiewicz
Sonety
Sonet XXX
Zawiesiłem w 1973 roku obraz na ścianie
„Wieczór wigilijny” – nieśliśmy go z Hanią szesnastego
grudnia wieczorem w gęstym puszystym śniegu.
O ile losy pozwolą ten obraz na zawsze z nami zostanie
O ile pozostaną zdjęcia naszego pokoju
Jakiś w nim ład wypracowany latami
To wnętrze przeżyło przyjaźnie, naszą sztukę przeżywaniem
Było wasze, żony mojej i prawdą moją
Co stąd odpadło, a trosk i pracy, tego nie widać na zdjęciach
W trójkę świętowanych wigilijnych wieczorów, tylko lata na
poszarzałych ścianach pokoju. – Niezłe o przeszłym pojęcie!
Co z wami doszło szczęściem, bywało chwilą dzisiejszą
O ile losy pozwolą zostanie to z nami na zawsze. O resztę
mniejsza. – To przecie zostanie w waszej pamięci


















![Zawsze Pomorzanie. Tworzymy portret rodzinny mieszkańców Pomorza [CZ. 9] Zawsze Pomorzanie. Wspólnie tworzymy portret rodzinny mieszkańców Pomorza](https://static2.zawszepomorze.pl/data/articles/sm-16x9-zawsze-pomorzanie-wspolnie-tworzymy-portret-rodzinny-mieszkancow-pomorza-cz-9-1766402928.jpg)






Napisz komentarz
Komentarze