Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Kiedy zdalna nauka? Minister edukacji: nie jestem wróżką

Początek grudnia czy dopiero po świętach – nauczyciele i uczniowie zastanawiają się, kiedy może być odgórnie wprowadzona zdalna nauka. Ministerstwo edukacji zapewnia, że nie ma takich planów, a rodzice codziennie sprawdzają, czy klasa ich dziecka – albo cała szkoła - nie przechodzi na nauczanie online. Szczyt fali zachorowań nadal przed nami. Zdaniem ekspertów najwięcej będzie ich ok. 5 grudnia.

Autor: Unsplash.com | Zdjęcie ilustracyjne

Minister edukacji podpisał rozporządzenie o powrocie nauki zdalnej, ale tylko na obszarze znajdującym się przy granicy z Białorusią. Ministerialni urzędnicy zapewniają, że chcą utrzymać naukę stacjonarną jak najdłużej, choć minister Przemysław Czarnek przyznaje jednocześnie, że ministerstwo jest przygotowane na wszystkie scenariusze. Z kolei minister zdrowia mówi: „Szkoły powinny być otwarte za wszelką cenę”.

Tymczasem z dnia na dzień przybywa szkół, które przechodzą na zdalne lub hybrydowe nauczanie - potwierdzają to dane Ministerstwa Edukacji i Nauki. 18 listopada, gdy fala zachorowań na COVID-19 osiągnęła liczbę 25 tys. nowych przypadków zakażeń - nauka zdalna lub hybrydowa odbywała się, jak podało MeiN, w 4 tysiącach szkół. Raport ministerstwa wskazuje, że tego dnia stacjonarnie pracowało 14 917 placówek wychowania przedszkolnego, 11 643 szkoły podstawowe oraz 6427 szkół ponadpodstawowych. W szkołach podstawowych nauka stacjonarna odbywa się w 80,9 proc. wszystkich placówek. Oznacza to, że w niemal co piątej szkole uczniowie muszą uczyć się zdalnie lub hybrydowo.

W poprzednich tygodniach liczby te kształtowały się następująco (dane MEiN):

  • 92,5% (27 października)
  • 90,7% (28 października)
  • 89,8% (29 października)
  • 94% (2 listopada)
  • 90,9% (3 listopada)

Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski przyznaje, że resort przewiduje wzrost liczny szkół pracujących zdalnie i hybrydowo, ale nie przewiduje wprowadzenie rozporządzenia o zmianie organizacji nauki. Minister edukacji od początku roku szkolnego powtarza, że nie ma ryzyka, by na terenie całej Polski wprowadzono naukę zdalną. - Służba zdrowia radzi sobie z czwartą falą koronawirusa. Dopóki tak będzie, to nie ma zagrożenia dla nauki stacjonarnej w szkołach - stwierdził minister Czarnek w radiowej „Jedynce”.

Tymczasem w szkołach, gdy jedna klasa wraca do nauki w budynku, kolejna rozpoczyna zajęcia zdalne.– Tydzień temu dostaliśmy wiadomość, że w klasie syna jest zarażone dziecko i przechodzą na naukę zdalną – mówi nauczycielka, mama trzecioklasisty i siódmoklasistki. – Teraz więc syn uczy się z domu, córka chodzi do szkoły, ale już  była na zdalnym. Jej klasa jest podzielona na grupy językowe, więc raz miała zdalną naukę z powodu chorego kolegi na angielskim, a raz – gdy całe klasy siedziały w domu z powodu chorej pani od historii.

- To jest nie do opanowania, szkoły przestają sobie radzić – przyznaje inny nauczyciel, sam będący na kwarantannie. - Każdego dnia są nowe zakażenia i wśród uczniów, i wśród nauczycieli, myślę, że trzeba przestać udawać, że system daje radę.

Nauczyciele przypominają też o zdarzeniach, które mogą „wyeliminować” całą szkołę. Tak było np. w podstawówce na gdyńskiej Dąbrowie, gdzie 500 uczniów, zgromadzonych w sali gimnastycznej, odśpiewało Mazurka Dąbrowskiego w ramach konkursu "Do hymnu". Jak się okazało, dzieci były bez maseczek, a między uczestnikami nie zachowano odpowiedniego odstępu. Tydzień po konkursie prawie pół tysiąca osób wylądowało na kwarantannie, kilkoro dzieci zachorowało.

- Nie mogę złożyć deklaracji, że nauki zdalnej nie będzie w ogóle. Nie jestem wróżką. Ale na ten moment nie przewidujemy wprowadzenia systemowego nauki zdalnej w całym kraju – mówi z kolei w mediach szef resortu edukacji i nauki.

Warto pamiętać, że od miesięcy wśród głównych ognisk zakażeń ministerstwo zdrowia wymienia m.in. szpitale, zakłady pracy i szkoły.

- Ale nie zamkniemy szkół - mówił kilka dni temu rzecznik tego resortu Wojciech Andrusiewicz. - Musimy brać na siebie to ryzyko zakażeń, które występuje w szkołach. To ryzyko biorą też na siebie nauczyciele, dlatego tak ważne jest, żeby nauczyciele się szczepili. Dla nas większym ryzykiem jest w tej chwili zamknięcie szkół i rozwój wszystkich przypadłości psychicznych w aspekcie zachowań społecznych naszych dzieci, niż samo zakażenie się wśród dzieci koronawirusem SARS-CoV-2.

Modele matematyczne wskazują, że szczyt czwartej fali powinien być widoczny w Polsce być ok. 5 grudnia – to ocena naukowców z Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Eksperci wyliczyli, że wówczas średnia dzienna liczba zakażeń będzie wynosiła ok. 27-28 tysięcy. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama