Filip i Bartłomiej byli bliskimi kuzynami. Między nimi była różnica trzech lat. 24-letni Bartłomiej cieszył się życiem, spełniał marzenia, próbował nowych wyzwań. Trzy lata starszy Filip był „złotą rączką”, wszystko potrafił zreperować. Obaj byli ciągle weseli i uśmiechnięci... Obaj też od dziecka byli druhami w OSP w Leśnie. Trafili tam jako dwunastolatkowie do drużyny młodzieżowej. Przez kilka czynnie lat uczestniczyli w życiu OSP, startowali w zawodach, pełnili różne funkcje. Filip został w straży do samego końca, miał ukończone kursy. Bartłomiej co prawda w pewnym momencie przestał być czynnym ochotnikiem, ale interesował się życiem jednostki, cieszył się z sukcesów, a gdy mógł i była taka potrzeba, to wspierał kolegów.
Dla strażaków z OSP Leśno oraz z pobliskiego OSP Brusy, którzy nieświadomi przyjechali wieczorem na miejsce wypadku kuzynów, to był szok.
– Jadąc do tego zdarzenia nie wiedzieliśmy jeszcze, kto miał wypadek. Dopiero na miejscu to się okazało – wzdycha smutny prezes OSP Leśno Mirosław Radtke.
Jego z Bartłomiejem oraz Filipem łączyła nie tylko braterska przyjaźń ze straży, ale też więzy rodzinne.
– To ogromna tragedia dla całej rodziny, dla strażaków, ale też dla całej miejscowości, bo znali ich tu wszyscy. Ja i my jako strażacy zapamiętamy ich jako młodych, wiecznie uśmiechniętych chłopaków, gotowych zostawić swoje obowiązki, by pomóc innym. Nigdy nie przeszli obok remizy obojętnie, gdy tylko widzieli włączone w środku światło zaraz wchodzili, pytali co słychać, co pomóc – mówi Radtke.
Prezes OSP Leśno przyznaje, że rzadko spotyka się w życiu takich ludzi, którzy są uśmiechnięci od ucha do ucha.
– Filip, z którym często się spotykałem, zawsze dawał mi takiego pozytywnego kopa. Gdy wpadał do mnie na podwórko ciągle był uśmiechnięty od ucha do ucha, miał w sobie tyle radości z życia. Zawsze chciało się z nim rozmawiać. Wszystko brał na luzie, zawsze widział wyjście z każdej sytuacji. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Do końca życia będę widział przed sobą jego uśmiechniętą twarz – mówi ze smutkiem Mirosław Radtke.
Strażacy z Leśna zginęli w wypadku. Przebieg zdarzeń
Jak doszło do wypadku? W piątek, 24 czerwca obaj kuzyni wsiedli na motocykl yamaha. Jak podaje chojnicka policja, prowadził Bartłomiej. Między miejscowościami Laska i Parzyn, jak wstępnie ustalili śledczy, nie dostosował on prędkości na łuku asfaltowej drogi, w wyniku czego stracił panowanie nad jednośladem, zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Pomimo podjętych działań ratunkowych Bartłomiej zginął na miejscu. Filip z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala w Kościerzynie. Niestety, zmarł w niedzielę, 26 czerwca.
Informację tę potwierdza Prokurator Rejonowy z Chojnic Mirosław Orłowski. I dodaje:
– Dokonaliśmy sekcji zwłok obu mężczyzn z udziałem biegłego. Wstępne ustalenia wskazują, iż przyczyną śmierci były urazy wielonarządowe, powstałe w następstwie wypadku. Do badań została też pobrana krew, ale wyników jeszcze nie znamy. Wszczęliśmy śledztwo. Na ten moment prawdopodobną przyczyną wypadku było niedostosowanie prędkości na łuku drogi – wyjaśnia prokurator Orłowski.
Pogrzeb mężczyzn odbędzie się w środę, 29 czerwca o godzinie 11:00 w kościele parafialnym w Leśnie.
Napisz komentarz
Komentarze