Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zima w Kopytkowie bez ogrzewania? Trwa walka z czasem

Mieszkańcy pięciu popegeerowskich bloków w Kopytkowie (powiat starogardzki), którym dostawca ciepła wypowiedział umowy, ostro zabrali się do pracy. Finalizowane jest zakładanie wspólnot mieszkaniowych. I mieszkańcy i gmina Smętowo Graniczne stawiają na ogrzewanie gazowe.
Zdjęcia ze zbiorów Iwony Świderskiej, UG Smętowo Graniczne

96 rodzin z 5 bloków popegeerowskich w lipcu dostało wypowiedzenie umów na dostawę ciepła oraz ciepłej wody. Dostarcza je do nich jedyny w tej miejscowości prywatny przedsiębiorca, który zdecydował się zakończyć działalność. Powód jest jeden: węgiel. Nie dość, że ciężko go dostać, to jeszcze jego ceny wciąż szybują w górę.

Od tej pory ponad 400 osób żyje w ciągłym strachu, co z nimi będzie, jak nadejdą chłody.

- Mieszkańcy praktycznie zostali postawieni pod ścianą i my, jako samorząd, też jesteśmy w takiej sytuacji – mówi Jerzy Scharmach, wicewójt gminy Smętowo Graniczne. - W tej miejscowości mamy szkołę i salę gimnastyczną. Wszystkie mieszkania w tych 5 blokach to lokale własnościowe.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Węgla w Kopytkowie nie ma. Przedsiębiorca wypowiedział umowy na dostawę ciepła

Kotłownia działa na zasadach działalności gospodarczej. Przedsiębiorca kupił ją przed dwoma laty i świadczy usługę w postaci ogrzewania i ciepłej wody. Teraz zamyka działalność. Mieszkańcy bloków popegeerowskich ostro zabrali się do pracy. Finalizowane jest zakładanie wspólnot dla każdego budynku.

Mieszkańcy prężnie zabrali się do pracy i wspólnoty już pozakładali... (fot. Iwona Świderska)

- Wybrano zarządy tych wspólnot – mówi Jerzy Scharmach. - Wybrano także zarządcę, który będzie koordynował wszystkie prace. Odbyły się spotkania z przedstawicielami firmy, która przedstawiła na tę chwilę najkorzystniejszą ofertę. Mieszkańcy zdecydowali się na ogrzewanie gazowe. Przy każdy budynku powstaną zbiorniki i z nich gaz będzie wykorzystywany do ogrzewania każdego z bloków.
Lada moment wszystkie decyzje w temacie wspólnot się uprawomocnią. Obecnie trwają uzgodnienia z potencjalnym wykonawcą zadania.

- Jeszcze tylko trzeba by przyspieszyć wydanie warunków zabudowy – mówi Scharmach. - Jak już te wspólnoty się uprawomocnią, to te prace nabiorą większego tempa.

Problemem pozostają koszty założenia ogrzewania, to prawdopodobnie około 1 mln zł, czyli po średnio 10 tys. zł na rodzinę. Gmina zwróciła się do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska z zapytaniem o możliwość wsparcia w ramach programu "Ciepłe mieszkanie". Okazało się, że możemy się ubiegać, ale wnioski przyjmowane są do grudnia i dopiero wówczas będą oceniane. Co ważne żeby uzyskać wsparcie z tego programu, nie można wcześniej wydać nawet złotówki na ten cel. To w naszym przypadku nie wchodzi w rachubę. Ci ludzie muszą mieć zapewnione ogrzewanie jak najwcześniej, a nie w środku zimy. Zastanawiam się, do kogo w ogóle jest adresowany ten program – dodaje wicewójt.

Problemami mieszkańców Kopytkowa zainteresowała się posłanka Lewicy Beata Maciejewska (fot. Iwona Świderska)

Ogrzewanie gazowe ma realizować firma GASPOL. Jak zapewnia Jerzy Szarmach, firma jest elastyczna, rozumie problemy mieszkańców.

- Firma rozważa rozłożenie tych 10 tys. zł za przyłączenie do sieci grzewczej na każdą rodzinę na raty i dołożenie jej do czynszu – mówi wicewójt.

Także gmina zadbała już o swoją część, czyli o ogrzewanie dla miejscowej szkoły oraz sali sportowej.

- Dla obiektów gminnych także powstaną zbiorniki na gaz – mówi Jerzy Szarmach. - Aktualnie projektowana jest już nowa sieć. Udało nam się znaleźć wykonawcę – to AmeriGas.

ZOBACZ TEŻ: Blokada eksmisji 69-latka w Gdańsku. Komornik odstąpił od czynności

Patowa sytuacja mieszkańców bloków popegeerowskich pokazała, że nieszczęście potrafi zjednoczyć ludzi.

- W obliczu wspólnego problemu, jak nigdy mieszkańcy potrafili się zebrać i dyskutować praktycznie wspólnym głosem – mówi Emilia Piekarska, mieszkanka Kopytkowa. - Spośród 96 rodzin wybrano kilkoro ludzi, którym zaufano i pozwolono im działać. Tego jeszcze u nas nie było - zawsze każdy sobie i do domu. W tej chwili ludzie potrafią rozmawiać. Spotkać się i zwołać minizebrania żeby coś zaplanować.

Mieszkańcy nie ukrywają, że mają żal do właściciela kotłowni. - Niedobrze się stało z tym, że w czasie trzech miesięcy nas tak zostawiono, ale i ludzie i pracownicy z urzędu gminy starają się rozwiązać nasz wspólny problem.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama