Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Film „Chleb i sól” podzielił widownię gdyńskiego festiwalu

„Chleb i sól” Damiana Kocura przyjechał do Gdyni prosto z weneckiego festiwalu, opromieniony nagrodą specjalną jury. Ale na gdyńskim festiwalu podzielił widownię.

Autor: materiał prasowy

Jedni uznali ten film za skończone dzieło, inni jedynie za dość sprawnie zrobione kino. Fabuła oparta na naturszczykach i faktycznych zdarzeniach – tak o swoim debiucie fabularnym mówi reżyser Damian Kocur. Tłumaczy, że punktem wyjścia do opowiedzenia tej filmowej historii były prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce w Ełku przed kilkoma laty. Obcokrajowiec arabskiego pochodzenia, pracujący w jednym z kebabów, zabił Polaka. Wywołało to rasistowskie zamieszki. W „Chlebie i soli” pobrzmiewa echo tamtych wydarzeń. Ale nie o tym jest film.

To opowieść o bezsilności wobec przemocy, ale też o poczuciu, że nie przynależy się do miejsca, w jakim się wyrosło. To także obraz małomiasteczkowej Polski i kiełkującej przemocy w młodych ludziach.

Być może zło tkwi w każdym z nas? - stawiamy sobie pytanie, oglądając ten film.

W „Chlebie i soli” jak w krzywym zwierciadle odbijają się nasze narodowe kompleksy, podbijane hasłem Polska dla Polaków. Młodzi chłopcy z blokowiska najpierw rzucają od niechcenia żartem, że trzeba pogonić jakiegoś „Ahmeda”, a potem spirala złości tylko się nakręca.

Główny bohater Tymek - młody pianista, student Warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego - wraca na wakacje do swojej rodzinnej miejscowości, gdzie czekają na niego matka, młodszy brat i koledzy z osiedla.Centralnym punktem spotkań lokalnej młodzieży jest nowo otwarty bar z kebabem. Tymek staje się świadkiem nakręcającej się spirali napięć między swoimi kolegami, a pracownikami arabskiego pochodzenia. Spirali, której finał okaże się być tragiczny w skutkach.

W filmie grają naturszczycy. W role dwóch filmowych braci: Tymka i Jacka wcielają się bracia prawdziwi: Tymoteusz Bies i Jacek Bies.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama