Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Życie pisarza od A do Ż, czyli urodzinowy alfabet Aleksandra Jurewicza

F jak fotel. Jedno z najważniejszych miejsc w moim domu, ale i w życiu. Gdyby można było to technicznie jakoś zaaranżować - w grobie też chciałbym usiąść w fotelu. Niech mnie na nim zasypią – mówi gdański pisarz na chwilę przed swoimi 70 urodzinami
Aleksander Jurewicz
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

A – Alzheimer

Na Alzheimera zachorowała moja żona. To choroba, która odczłowiecza. Męczyła się kilka lat. Zapomniała jeść, mówić, zapomniała o córce, może i mnie nie rozpoznawała. Jeśli tak miałaby wyglądać końcówka mojego życia, to wolałbym to inaczej rozegrać.

B – Benek

Mój pies. Trzynaście lat wspólnego życia, wyjazdów na wieś do mamy, w lasy pod Kościerzyną, gdzie wynajmowaliśmy domek na lato. Chciałem jakoś się odwdzięczyć za jego dobrą obecność w moim życiu. Zadedykowałem mu książkę „Popiół i wiatr”: Mojemu psu Benkowi za cierpliwą wierność.

C – Córka

To coś, co mi się naprawdę w życiu udało. Od kilku lat Justyna mieszka w Kopenhadze, ale jesteśmy w stałym kontakcie. Urodziła mi trzy przecudne wnuczki: Blankę, Amelkę, Leę. To moje perełki życiowe. Bardzo za nimi tęsknię. Martwię się o najstarszą, Blankę. Jest dziewczynką nadwrażliwą. A ja wiem po sobie, co to znaczy.

D – Depresja

Zmagam się z nią od kilkudziesięciu lat. Jestem pod stałą opieką lekarską. W 2003 roku trafiłem w ciężkim stanie depresji do szpitala. Byłem jak galareta. Kazano nam wychodzić, nie zalegać na łóżkach. Pewnego dnia ubrałem dżinsy, koszulę i ośmieliłem się pójść do parku. Łaziłem po parkowych alejach, czułem, jakbym miał w środku rozpalone kamienie. Jedna myśl tkwiła mi w głowie: Dlaczego ja to jeszcze ciągnę? Mimo leków to dominanta mojego życia.

E – Emerytura

Nic nie muszę – to luksus! Nie mam zwierzchników, nie muszę pracować pod czyjeś dyktando, w rygorze czasowym. Wspaniały czas!

F – Fotel

Jedno z najważniejszych miejsc w moim domu, ale i w życiu. Gdy po przebudzeniu siądę wreszcie w swoim fotelu, dopiero czuję, że dzień się zaczyna. W fotelu słucham muzyki, robię notatki i – gdyby można było to technicznie jakoś zaaranżować – w grobie też chciałbym usiąść w fotelu. Niech mnie na nim zasypią.

G – Gdańsk

Jestem tu 51 lat, choć w moich młodzieńczych planach była Łódź, tam żyli dziadkowie. Jednak, gdy zdawałem maturę w Połczynie-Zdroju rozeszła się informacja, żeby wybierać studia najbliżej miejsca zamieszkania. Tak trafiłem na Uniwersytet Gdański zwany jeszcze wtedy Bałtyckim. Po ośmiu latach dostałem tu mieszkanie. Wsiąkłem w środowisko literackie. O Łodzi zapomniałem.

H – Hebanowski

Świetlana postać mojego życia. Studiowałem z jego córką i często bywałem w tamtym wielkim domu, gdzie w połowie lat 70. – gdy musiałem wyprowadzić się z mansardy na Wróblewskiego – Stulek zaproponował mi lokum. Zamieszkałem na jakiś czas w jego bibliotece. U wezgłowia miałem przedwojenne wydanie Prousta. Codzienne przebywanie ze Stulkiem, często w oparach alkoholu, stało się rodzajem przyzwyczajenia do drugiego człowieka. Wkrótce się wyprowadziłem, ale często go odwiedzałem. Ostatni raz przed jego śmiercią. Spędziliśmy razem sylwestra. Niedługo potem dostał zawału na peronie w Gdyni.

I – Irek Iredyński

Poznałem go w 1979 roku. Mówiło się o nim – czarna legenda. To nieprawda. Swego czasu studiowałem w studium scenariuszowym w łódzkiej Filmówce, odwiedzałem go wtedy dość często. Potrafił nie pić przez długi czas. Był pomocnym, oddanym kolegą. W śmiertelny ciąg alkoholowy wpadł po śmierci swego ukochanego psa. Gdy go odwiedziłem, leżał w łóżku, popijał z gwinta. Ja, siedząc przy nim, robiłem to samo. Bardzo chciał, bym został na noc. Żonę wysłał po kolejne butelki. Nie zostałem, choć wiedziałem, że to jego ostatnie chwile...

J – Jurek Pilch

To, że już nie ma go ponad dwa lata wydaje mi się strasznym nieporozumieniem. Na okrągło rozmawialiśmy przez telefon, choć spotkaliśmy się ledwie kilka razy. Ostatni raz w Gdańsku, przy Neptunie. Stał o laseczce, skurczony, schorowany. Pojękiwał. Ale był w świetnej formie intelektualnej. O tym, że umarł córka dowiedziała się oglądając telewizję, zadzwoniła do mnie. Wrzeszczałem, że to nieprawda. Wciąż czuję jego obecność. Wciąż mam ochotę do niego zadzwonić. Może kiedyś odbierze?

K – Kopeć Leszek

Znamy się od 1971 roku. Otrzęsiny na I roku studiów. Zobaczyłem przystojnego chłopaka nad szklanką wina, był w eleganckiej szarej jesionce. Zaintrygował mnie. Podszedłem. Poznaliśmy się. Od tamtego czasu Leszek jest, bez mała, członkiem mojej rodziny. To ktoś, bez kogo nie wyobrażam sobie mojego życia. Mój Anioł Stróż. Pierwszy czytał każdą moją książkę.

L – Literatura

Książki to moja namiętność. Uzależnienie. Bez nich nie wyobrażam sobie świata. To moja religia. Już jako dziecko czytałem sporo. Gdy dochodziłem do setnej strony, uroczyście całowałem ją. Jakie to szczęście, że jako pisarz mogę być częścią tego świata. Każda nowa książka w domu to mój gość. Zawsze jestem ciekaw, czy się polubimy.

Ł – Łóżko

Żyję pomiędzy łóżkiem a fotelem. Czytać mogę tylko na leżąco, więc łóżko było w każdym mieszkaniu czymś szalenie ważnym. Szczęście, że jako nałogowy palacz nie mam nawyku palenia w łóżku. I gdy książka mnie wciągnie, potrafię na parę godzin zapomnieć o paleniu.

M – Muzyka

Nieodłączne tło mego życia. Bach i wszystkie odnogi baroku to dla mnie coś ponad wyobraźnią. Muzyka wyciąga mnie z kryzysów. Wystarczy, że usłyszę ulubione dźwięki, ulubiony instrument - wiolonczelę. Albo harfę. Muzyka jest jak narkotyk.

N – Niecierpliwość

Potworna ułomność. Wciąż żyję tak, jakbym się spieszył. Nie ma jeszcze piętnastej, a już chciałbym zrywać kolejną kartkę z kalendarza, żeby zaczął się nowy dzień. Śniadanie potrafię sobie przygotować już wieczorem poprzedniego dnia. W czwartek zadzwonił Mirek Baka, że przyjedzie w sobotę. Dwa dni nic innego nie robiłem, tylko czekałem. Ze mną najlepiej umówić się mówiąc: Za godzinę będę u ciebie! Cierpliwy potrafię być tylko wtedy, gdy piszę. Siedem lat pisałem „Prawdziwą balladę o miłości”.

O – Odpoczynek

Przede wszystkim muszę odpoczywać od samego siebie. A odpoczywam od siebie tylko w jeden sposób – kiedy piję. Niestety, to „odpoczywanie” czasem ciągnie się nawet tydzień. A po pierwszym kieliszku wszystko znika, nawet pisanie.

P – Pisanie

Najpierw piszę ręcznie. Potem przepisuję na maszynie. To ostateczna konfrontacja z tym, co stworzyłem. Klawisze regulują temperament dzieła. Potem zabiera się do czytania Leszek Kopeć. A na końcu Ania Olszak przepisuje całość na komputerze. Pisanie mnie uczłowiecza. Trudniejsze od pisania jest tylko niepisanie.

R – Rak

Rok temu zdiagnozowano u mnie raka płuc, na którego zresztą sumiennie sobie zapracowałem. Bardzo lubię palić papierosy, palenia mimo diagnozy nie rzuciłem. Wiadomość o chorobie przyjąłem spokojnie. Było mi tylko przez jakiś czas smutno, chciało mi się płakać, że wszystko to, pisanie, córkę, wnuczki, życie całe muszę zostawić. Oddałem się w ręce lekarzy, którzy zastosowali – jak to określili – terapię agresywną. Dziś żyję niejako obok raka. Jakby go nie było. Jedynie, gdy zapalam porannego papierosa wygłaszam w jego stronę niecenzuralny monolog. Czasem i tu odzywa się moja niecierpliwość, żeby to się jak najszybciej skończyło. Niecierpliwię się do umierania.

S – Samotność

Żyję samotnie od kilku lat. Całe dnie spędzam sam ze sobą, przestałem chodzić do kina, do opery. Dobrze się czuję w swoim pokoju, gdzie jest mój fotel, łóżko i sterty książek. Ale mam wokół życzliwych, serdecznych ludzi, więc nie do końca jestem sam. Zawsze mogę liczyć na czyjąś pomoc. Jednak nie wyobrażam sobie, bym mógł się komuś podporządkować, poddać się czyimś rygorom. Jestem od dziecka typem samotnika, mimo że zawsze byłem bardzo towarzyski. Mam swój świat, drugie życie. Samotność mi sprzyja.

T – Tadeusz Konwicki

Wspaniały pisarz i człowiek. Magnetyzujący. Czasem spotykaliśmy się w Warszawie. Rozmowy telefoniczne z Tadeuszem były dla mnie elektryzujące. Po nich stawałem się kimś innym. Rodziła się we mnie nowa energia. Ma osobne miejsce w mojej pamięci.

U – Uzależnienia

Od alkoholu, od papierosów, od literatury. Ale cieszę się, że nie uzależniłem się od internetu, komputera, telefonu komórkowego, telewizji i narkotyków. Parę razy próbowałem, haszyszu, marihuany. Ale to nie dla mnie. W latach 70. w mieszkaniu znajomego poety spotykali się miłośnicy tzw. polskiej heroiny. Przyglądałem się, jak się kłują, bełkocą, odlatują, ale mnie to nie bawiło. Z innym poetą, który też tam bywał, i któremu też to nie odpowiadało, podczas gdy oni odstawiali swoje rytuały, my alkoholizowaliśmy się. To był jednak inny rodzaj odlotu. Narkomania wydawała mi się czymś bardzo niemęskim.

W – Wrzeszcz

Ulubiona dzielnica Gdańska. Moje pierwsze mieszkanie na Zaspie udało się zamienić na Wrzeszcz Górny, okolice Weisera Dawidka. Niedaleko mieszkał Paweł Huelle, którego książka właśnie się ukazała, zakolegowaliśmy się. Wtedy zacząłem pisać „Lidę” i „Pan Bóg nie słyszy głuchych”. Najpiękniejsze lata. Drugie mieszkanie – na Wyspiańskiego, znów w okolicach literackich, Güntera Grassa, przy Lelewela spędził dzieciństwo. A potem przeprowadzka na Kościuszki. Niedaleko mieszkał Zbyszek Żakiewicz, u którego byłem częstym gościem. Także, gdy ciężko zachorował. Ulica Kościuszki… Wróciłem do początku, bo z okien widzę Zaspę. Gdyby ktoś mnie spytał skąd jestem, powiedziałbym: z Wrzeszcza!

Z – Zeszyty

Notatniki w linię. To też rodzaj uzależnienia. Słabość. Tyle tego mam, że parę pokoleń by jeszcze z tego skorzystało. Gdy dopada mnie chandra, a nie chcę pić, idę do sklepu papierniczego i tam odżywam. Patrząc na te zeszyty czuję się, jakby ktoś spryskał mnie gazem rozweselającym. Jeden z zeszytów sprezentował mi kiedyś Pilch. Jest tu dedykacja: Olowi na zachętę...

Ż – Życie

Piękna historia! Życie jest darem. Szkoda, że zdarza się tylko raz.

Jubileusz 70. urodzin Aleksandra Jurewicza odbędzie się 18.11. 2022 r. o godzinie 17:30 w czytelni Biblioteki Głównej przy Targu Rakowym w Gdańsku. Będzie to zarazem promocja najnowszej książki poetyckiej tego znanego i nagradzanego gdańskiego poety i prozaika – „Wierszy prawie wszystkich”. Zawsze Pomorze” objęło patronat medialny nad tą uroczystością. Wiersze Aleksandra Jurewicza przeczyta Krzysztof Matuszewski, aktor Teatru Wybrzeże.

 

 


 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama