Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Teatr w teatrze. Stanie za barem to też był teatr

Dziś będzie o sopockim Spatifie sprzed lat. Kiedyś mówiło się, że była to mekka artystów i intelektualistów polskich, z których wielu osiągnęło znaczne sukcesy, nie tylko przy barze. Mimo że był słynną knajpą, niewątpliwie był też teatrem, jedną wielką sceną towarzyską. Sceną, na której każdy chciał grać.
„Wierna rzeka”. Stary sługa – Maciej Michalak, Powstaniec – Edward Ożana, Salome – Halina Dąbrowska
„Wierna rzeka”. Stary sługa – Maciej Michalak, Powstaniec – Edward Ożana, Salome – Halina Dąbrowska

Autor: Tadeusz Link | MNG

Stanie za tym barem to też był teatr. Potwierdzał to jakiś czas temu jeden z bardzo znanych szefów tego miejsca Maciej Michalak. Zresztą, zanim stanął za barem, był przez chwilę aktorem Gdańskiego Studia Rapsodycznego. Grał, na przykład, w „Wiernej rzece” – a miał ledwie dwadzieścia parę lat – starego sługę Szczepana! Wystąpił też w Teatrze Wybrzeże w „Makbecie”, co prawda jako halabardnik, no ale u Hübnera!

Spatif postanowił wskrzesić w 1974 roku. Tuż po złotych czasach klubu w latach 60. lokal zamknięto. Na tyłach budynku była biblioteka. Kiedy przychodziło się z wódką wywołać tam ducha dawnych lat, bibliotekarz, pan Henio, wypożyczał przybyłym kieliszki. „Czytelnictwo” kwitło!

PRZECZYTAJ TEŻ: Teatr w Teatrze. Wróćmy do naszych amantów

W latach 70. w Spatifie znów na dobre kwitło też życie towarzyskie. Jak się chciało kogoś spotkać, przychodziło się tutaj. Obok był Teatr Kameralny. Aktorzy po spektaklu ruszali prosto do klubu.
 

Wtedy w Sopocie istniał trójkąt. Nie bermudzki, a sopocki: Dom Aktora, Spatif i Teatr Kameralny. Wędrując w tej przestrzeni, można było się zatracić, zniknąć, obudzić nad ranem w innym miejscu, w niewiadomym czasie. Nie ma już tych aktorów. Teatr przeniesiono. Duchy dawnego Spatifu… Gdzie są?

Rarytasem kulinarnym były wtedy bycze jądra. Panowie byli jądrami zachwyceni, gorzej z paniami... Ale wtedy do Spatifu niewiele osób przychodziło, żeby się najeść. Raczej, żeby się napić. Na stronie klubu czytamy, że w ciągu 50 lat istnienia tego miejsca wypito tu:

  • 350 000 kieliszków krupniku,
  • 2 500 000 kieliszków wódki,
  • 10 000 000 kufli piwa.

Nie dziwi zatem, że z tych słynnych schodów spadło 14 000 gości.

PRZECZYTAJ TEŻ: Teatr w Teatrze. Aktorzy i grabarze

Z oczarowania tym miejscem, z roztargnienia, a może z zupełnie innych powodów, zostawiono tu też mnóstwo różnych rzeczy. Na przykład:

  • 112 biustonoszy,
  • 1 akt małżeński,
  • 1 akt notarialny na dom w Górnym Sopocie,
  • a nawet 4 granaty ręczne!

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama