Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Fascynująca podróż [nl] w głąb mózgu. Jak neurochirurg może ratować życie, nie uszkadzając człowieczeństwa?

Kiedy słyszymy słowo glejak, myślimy o tych, którzy przegrali walkę z nowotworem mózgu: ks. Janie Kaczkowskim, aktorze Pawle Królikowskim, polityku Tomaszu Kalicie. Nie widzimy tych, którzy po usunięciu glejaka każdego dnia udowadniają, że jest nadzieja dla innych. Takich jak Michał czy Aleksandra. – Nawet osoby po najcięższych operacjach mózgu mogą wracać do pracy i do życia w społeczeństwie – przekonują neurochirurdzy.
glejak

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Glejak. Nawet osoby po najcięższych operacjach mózgu mogą wracać do pracy i do życia w społeczeństwie

– Nawet osoby po najcięższych operacjach mózgu mogą wracać do pracy i do życia w społeczeństwie – przekonywali neurochirurdzy z największych europejskich ośrodków podczas odbywającego się w Gdańsku kongresu, poświęconego leczeniu glejaków o niskim stopniu złośliwości.

PRZECZYTAJ TEŻ: Czy człowiek nauczy własny organizm, jak walczyć z rakiem? Najwięksi specjaliści leczący glejaki spotkali się w Gdańsku

Aleksandra zachorowała na glejaka, mając 14 lat. Jako piętnastolatka przeszła operację usunięcia nowotworu. Dziś ma 24 lata, studiuje psychologię na Uniwersytecie Gdańskim, chce zostać psychoterapeutką. Jeździ konno, mówi o sobie: jestem osobą zdrową.

37-letni Michał, inżynier budownictwa mówi o sobie:

– Jestem nosicielem guza mózgu.

W 2020 roku podczas ośmiogodzinnej operacji na oddziale neurochirurgii Szpitala im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku usunięto mu glejaka. Wrócił do pracy, uprawia aktywnie sport, chodzi po górach, jeździ na nartach, planuje skok na spadochronie. I choć w tym roku guz się delikatnie powiększył i potrzebne będzie dalsze leczenie, Michał powtarza, że po operacji można normalnie żyć.

Michał Pietruszewski po operacji glejaka
37-letni Michał, inżynier budownictwa. Na zdjęciu po prawej

Filmy przedstawiające Aleksandrę i Michała, zrealizowane przez dziennikarzy TVP 3, pokazano w Gdańsku podczas 15. Europejskiego Kongresu poświęconego leczeniu glejaków o niskim stopniu złośliwości.

– Obraz pokazujący powrót ludzi do pracy po operacjach przyjęto z entuzjazmem – mówi organizator kongresu prof. dr n. med. Wojciech Kloc, kierownik oddziału neurochirurgii w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku, konsultant wojewódzki.

Neurochirurdzy z największych europejskich ośrodków podczas odbywającego się w Gdańsku kongresu, poświęconego leczeniu glejaków o niskim stopniu złośliwości

Mrożące słowo: glejak

Ks. Jan Kaczkowski, popularny aktor Paweł Królikowski, rzecznik SLD Tomasz Kalita – to niektóre z wielu znanych osób, które przegrały walkę z glejakiem.

Diagnoza: glejak, jest mrożąca. W sieci  można znaleźć informacje, że glejak w połowie przypadków zabija chorego już w pierwszym roku od postawienia diagnozy. I, co gorsza, atakuje częściej dzieci niż osoby dorosłe.

Jak w takim przypadku można mówić o powrocie do pracy, długim życiu, nadziei?

Glejak to nazwa rodziny guzów – wyjaśnia uczestnik kongresu w Gdańsku dr Francesco Vergani, znany neurochirurg specjalizujący się w leczeniu pierwotnych i wtórnych guzów mózgu, konsultant w King's College Hospital w Londynie. – W zależności od genetyki, część tych guzów jest bardziej, a część mniej agresywna. W ślad za tym idą rokowania – gorsze i lepsze.

Światowa Organizacja Zdrowia dzieli guzy glejowe mózgu na cztery podgrupy, z których grupa pierwsza obejmuje guzy najmniej złośliwe, o najlepszym rokowaniu, a grupa czwarta – najbardziej złośliwe, o najgorszym rokowaniu. I ta pierwsza grupa najczęściej dotyka osoby młode, w szczególności dzieci. Kompletne wycięcie guza obecnie całkowicie leczy dziecko z choroby. I jest to odpowiedź na pani pytanie o nadzieję.

dr Francesco Vergani / neurochirurg, konsultant w King's College Hospital w Londynie

Niestety, już w przypadku glioblastomy, nowotworu atakującego głównie starsze osoby, prognozy są bardzo złe. Glioblastoma nadal pozostaje guzem nieuleczalnym.

– Szczęśliwie, w ciągu ostatnich lat prognozowana długość życia wydłużyła się już o kilka, kilkanaście miesięcy – przyznaje dr Francesco Vergani. – Stało się tak dzięki lepszej resekcji guza oraz skuteczniejszej radio i chemioterapii. I choć możliwe jest usunięcie całego guza, którego widzimy podczas operacji, to jednak później, z czasem nowotwór rozlewa się po całym mózgu, rozprzestrzeniając wzdłuż włókien nerwowych. Zostają, niestety, komórki, których nie jesteśmy w stanie usunąć.

PRZECZYTAJ TEŻ: Fakty i mity o marihuanie medycznej

Pacjenci i lekarze z oczekiwaniem obserwują znaczący rozwój  w kierunku immunoterapii.

– Chodzi tu o komórki dendrytyczne, które rozpoznają złośliwe struktury i aktywują odpowiedź immunologiczną organizmu przeciwko guzowi – tłumaczy dr Vergani. – Możemy w przyszłości nauczyć komórki dendrytyczne, jak walczyć z wrogiem, którym jest glioblastoma. Natomiast obecnie badania są na takim etapie, który pozwala wydłużyć czas przeżycia pacjenta z tą chorobą.

I jeśli chodzi o najbliższą przyszłość, nie mam dobrych wiadomości. Nie da się wdrożyć żadnego dodatkowego leczenia, prócz chirurgii i chemio oraz radioterapii, powodującego, że pacjent z glejakiem IV stopnia będzie żyć dłużej niż obecne maksymalnie dwa lata. Prace jednak trwają i niewykluczone, że immunoterapia stanie się skuteczną bronią w tej wojnie.

dr Francesco Vergani / neurochirurg, konsultant w King's College Hospital w Londynie

Z kolei w przypadku pacjentów borykających się z glejakami o niższym stopniu złośliwości, istotne jest, by po usunięciu nowotworu można było wrócić do pracy, dawnego życia. I jest to obecnie jedno z najważniejszych wyzwań dla neurochirurgów.

Glejak. Jak uratować uczucia wyższe?

Nowotworów, które występują w czaszce, jest bardzo dużo.

– Statystyka pokazuje, że w województwie pomorskim, łącznie z przerzutami, mamy około tysiąca nowych przypadków rocznie – mówi prof. Wojciech Kloc. – Podczas usuwania nowotworu ważne jest, by – w miarę możliwości – nie doszło do uszkodzenia obszarów mózgu odpowiedzialnych za wzrok, mowę, chodzenie, a nawet uczucia.

Czy i w jakim stopniu jest to możliwe? Podczas kongresu gdańscy i olsztyńscy naukowcy przedstawili wyniki badań przeprowadzonych wśród pacjentów w wieku 18-60 lat, którzy dziesięć lat wcześniej przeszli zabieg usunięcia nowotworów mózgu o niskiej złośliwości. Okazuje się, że, przy odpowiednim leczeniu chirurgicznym, ponad połowa pacjentów (65 proc.) wróciła do pracy, a ogólny stan ich zdrowia nie jest gorszy od zdrowia tzw. populacji normatywnej.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dawid Ogrodnik zagrał świetnie. Nie mógł lepiej wejść w rolę i skórę Jana. Ale rodziców się nie oszuka

Inna sprawa, że część badanych zgłaszała problemy z funkcjonowaniem fizycznym, emocjonalnym, poznawczym oraz zmęczenie i bezsenność, które silnie negatywnie wpływają na role i funkcjonowanie społeczne.

Dlatego tak istotna jest diagnostyka przedoperacyjna. Ważne jest, by chorzy wcześniej mieli zrobione bardzo dobre rezonanse magnetyczne, tomografie komputerowe.

– Można zrobić, np., rezonans funkcjonalny, który pokaże, gdzie znajdują się określone ośrodki mózgu, które odpowiadają za nasze uczenie się, czytanie, funkcjonowanie w społeczeństwie – wyjaśnia prof. Wojciech Kloc.

Zadaniem stojącym przed neurologami, neurochirurgami, neuropsychologami jest jak najlepsze zbadanie wszystkich obszarów naszego człowieczeństwa. My to nazywamy polami elokwentnymi. Zwracamy uwagę na ruch, wzrok, mowę, ale także na wyższe czynności psychologiczne, takie jak umiejętność liczenia, wrażliwość na muzykę, sztukę, uczucia wyższe. Nowoczesne badania ukierunkowane są na rozpoznanie tych ośrodków, by móc nałożyć je na obrazy rezonansu magnetycznego. Są to badania przezczaszkowe, nieinwazyjne. Naszym zadaniem w przyszłości będzie takie operowanie, by tych rzeczy nie uszkodzić. Lub ich nie „spotkać” w czasie operacji.

prof. dr n. med. Wojciech Kloc / kierownik oddziału neurochirurgii w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku, konsultant wojewódzki

Obecnie w USA ogromne kwoty przeznacza się na badania, których celem jest znalezienie pól elokwentnych oraz sprawdzenie, jak możemy na nie wpływać: farmakologicznie czy przez stymulację. Neurochirurdzy na całym świecie, także w Polsce, starają się dostosować wiedzę do wyników amerykańskich badań.

Glejak. Badania z dokładnością do jednej setnej milimetra

Najnowocześniejszym obecnie nieinwazyjnym badaniem, które pomaga zlokalizować obszary mózgu, przeprowadzanym u pacjenta, który, np., rozwiązuje testy psychologiczne, jest przezczaszkowa magnetyczna stymulacja mózgu. Wyniki tego badania można połączyć z obrazem rezonansu magnetycznego, by przed operacją przedstawić choremu, jak będzie wyglądało jego leczenie, oraz aby mógł zaakceptować związany z zabiegiem zakres ryzyka. W neurochirurgii metoda ta pozwala namierzyć i trafić w „cel” o średnicy... jednej setnej milimetra!

PRZECZYTAJ TEŻ: Piersi to tylko babska sprawa? Nowotwór, który może zabić mężczyznę

Dalej to już brzmi jak magia:

– Jeśli nawet podczas zabiegu dojdzie do, np., uszkodzenia jakiejś  funkcji, to za pomocą magnetycznej stymulacji udaje się odzyskać funkcje, które wcześniej uznaliśmy za stracone – wyjaśnia prof. Wojciech Kloc.

Jednak na pytanie, czy przezczaszkowa magnetyczna stymulacja mózgu pomoże polepszyć jego funkcje, profesor odpowiada krótko:

To już zależy od nas. Mózg nie lubi lenistwa. Człowiek musi się uczyć, szukać wrażliwości. Także system nauki w szkołach powinien być nastawiony na kształtowanie tej wrażliwości poprzez wizyty dzieci w muzeach, zapoznawanie ich z dziełami sztuki.

prof. dr n. med. Wojciech Kloc / kierownik oddziału neurochirurgii w Szpitalu im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku, konsultant wojewódzki

  • W Niemczech działa obecnie 15 przezczaszkowych magnetycznych stymulatorów mózgu.
  • W Rosji jest ich 7.
  • Nowoczesny sprzęt zakupiły, m.in., Rumunia i Węgry.

W Polsce nie ma ani jednego takiego aparatu, choć koszt – niespełna 2 miliony złotych – byłby do udźwignięcia przez resort zdrowia. A po tym jak w ubiegłym roku Ministerstwo Zdrowia wydało pozytywną opinię dotyczącą utworzenia Centrum Leczenia Chorób Mózgu w Gdańsku, stymulator mógłby trafić właśnie na Pomorze.

PRZECZYTAJ TEŻ: Pierwsze w Polsce Centrum Leczenia Chorób Mózgu powstanie w Gdańsku

Obecnie Centrum Leczenia Chorób Mózgu w Gdańsku jest jeszcze na etapie projektowania. Powołano zespół lekarzy: neurologów, neurochirurgów i pediatrów, którzy będą się tym zajmować. Przy szpitalu na Zaspie ma w przeciągu pięciu lat stanąć nowy budynek. Zostaną w nim skoordynowane diagnostyka i leczenie pacjentów z: padaczką, stwardnieniem rozsianym, chorobą Alzheimera, Parkinsona, migreną, udarem mózgu, chorobami nerwowo-mięśniowymi, guzami mózgu oraz chorobami ośrodkowego i obwodowego układu nerwowego, wymagającymi leczenia neurochirurgicznego.

– Będziemy starać się o zakup takiego urządzenia – deklaruje prof. Wojciech Kloc. – W Gdańsku są specjaliści, którzy umieją je wykorzystać dla dobra chorych. To sprawi, że nawet  osoby po najcięższych operacjach mózgu będą mogły wracać do pracy i życia w społeczeństwie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dług zdrowotny. Potężna fala nowych zachorowań na nowotwory dociera już do onkologów. Bo rak nie czeka, tylko rośnie

Tak jak Aleksandra i Michał, którzy po usunięciu glejaka każdego dnia udowadniają, że jest nadzieja dla innych.

– Danie nadziei było moim celem – mówi uśmiechnięta, ciemnowłosa Aleksandra, która przyznaje, że sama chciałaby usłyszeć takie słowa, kiedy przed 9 laty przedstawiano jej diagnozę. – Ważne są wsparcie oraz przekaz, że po operacji dotychczasowe życie się nie kończy.

A Michał dodaje: – Trzeba żyć każdego dnia, zakładając hipotetycznie, że przecież każdemu z nas to może grozić. I że warto walczyć, zamiast się lękać.

Michał Pietruszewski po operacji glejaka
37-letni Michał, inżynier budownictwa


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ReklamaHevelka festiwal alkoholi
Reklama