Mieliśmy kolejne afery związane z Gdańskimi Nieruchomościami, ale nic nikomu nie udowodniono i funkcjonują one bez zmian. Mieliśmy protesty związane z planami zagospodarowania w Brzeźnie czy na Osowej, ale powołaliśmy architekta miejskiego, więc ratusz czuwa i będzie lepiej. Mieliśmy średnio kontrolowane wycinki drzew z wycięciem słynnej oliwskiej palmy na czele, ale za to na Hucisku zastąpiliśmy donice drzewami, a na południu powstanie nowy park. Mieliśmy zgrzyty między ratuszem a radami dzielnic, ale za to powstaje nowe biuro do obsługi rad dzielnic, a śp. Piotr Dwojacki został upamiętniony nazwiskiem na tramwaju. Cały czas rośnie nam liczba samochodów w mieście, ale za to być może w przyszłości doczekamy się PKM-ki na południe. Straż miejska wciąż nie radzi sobie z nielegalnym parkowaniem, ale za to dzięki autom kontrolującym strefy płatnego parkowania wystawiamy więcej mandatów.
I tak możemy sobie napełniać worek faktów, z których wszyscy – lokalna władza i opozycja, ich krytycy i zwolennicy - czerpać sobie mogą sukcesów lub porażek do woli.
Jaki był ten rok dla mieszkańców? Absolutnie nijaki. Sprawy miejskie zostały przyćmione przez trwającą wciąż pandemię i krajową politykę, która nasze lokalne władze zanadto absorbuje. Może właśnie z tych przyczyn, a może przez brak wizji czy innych atutów lokalnych włodarzy, Gdańsk nie jest zarządzany, jest po prostu administrowany. Na merytoryczną dyskusję czy konstruktywną krytykę nie ma miejsca. Dobitnie pokazują to chociażby inicjatywy takie jak Park Południowy – piękne hasło (bo kto nie chce parku?) bardzo potrzebne politycznie (bo czym lepiej przykryć problemowe wycinki niż wielkim parkiem?), bardzo fajne medialnie (bo kto będzie śmiał taki pomysł skrytykować?). I nikt nie przystanie nad pytaniem czy na pewno to ma sens w tym miejscu i skali? Czy faktycznie sama zieleń zastąpi przestrzenie publiczne, które były tam od dawna planowane i miały stanowić jedyną sensowną namiastkę miejskości na szeroko pojętym południu?
Postępujące podziały polityczno-społeczne (to problem ogólnoświatowy), spędzanie przez lokalnych polityków czasu w swoich facebookowo-twitterowych bańkach czy alienacja na linii władze miasta – rady dzielnic/aktywiści do niczego dobrego nas nie prowadzi, ale póki sondaże są wystarczająco serdeczne, dlaczego ktokolwiek miałby się tym przejmować?
Karol Spieglanin - prezes stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej
Napisz komentarz
Komentarze