Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Kiedyś rytuał z polityką w tle, dziś zdrowa świecka tradycja

Świetliki i Przyjaciele. Dla wielu to hasło meczu roku. Niby to tylko sylwestrowe spotkanie kolegów, którzy kiedyś ze sobą pracowali i nadal kochają grać w piłkę nożną, a jednak nie tylko. Najbliższy mecz tradycyjnie już w sylwestra odbędzie się o godz. 12 na sztucznym boisku przy ul. Traugutta w Gdańsku.
(fot. Karol Makurat)

To będzie 36. edycja tego tradycyjnego już meczu piłkarskiego. Powinna być 37, ale ubiegłoroczne obostrzenia pandemiczne skutecznie stanęły na przeszkodzie w organizacji sylwestrowego grania. Nie było takich przeszkód w połowie lat 80., czyli okresie, który wielu pamiętających tamte czasy określa „wielką smutą”. Nie wszyscy, którzy chcieliby wtedy zagrać, mogli to zrobić, bo albo siedzieli w więzieniu za opozycyjną działalność wobec władz PRL, albo się ukrywali. Od początków piłkarskich meczów członków Spółdzielni Usług Wysokościowych „Świetlik” mogli oni liczyć na wsparcie kolegów, którzy organizowali m.in. zrzutki pieniędzy dla ich rodzin. I pewnie ta misja nie była dla dalszych losów tradycyjnych spotkań piłkarskich bez znaczenia.

Jak wspomina Andrzej Kowalczys, jeden z organizatorów tych spotkań, to że te mecze ciągle piszą swoją historię, jest zasługą śp. Macieja Płażyńskiego, a później Mirosława Rybickiego, Jarosława Czarnieckiego, Tomasza Matulańca i wielu innych kolegów. Te mecze grano w bardzo różnych konfiguracjach. Na boisku spotykali się „Umysłowi” z „Fizycznymi”, „Kawalerowie z „Żonatymi”, „Starzy z „Młodymi”. W tym wszystkim ważna była też zabawa, oddech od trudnej rzeczywistości. - Nie da się ukryć, że ludzie z tamtego pokolenia, byli raczej rozrywkowo nastawieni – wspomina Kowalczys. Byliśmy wtedy młodzi, więc oprócz działalności opozycyjnej i pracy, chcieliśmy się też bawić. Te piłkarskie spotkania zaczynały ówczesne rytuały, które trwały aż do nowego roku. Dziś do tradycyjnego gdańskiego „haratania w gałę” dołączają kolejne już pokolenia Świetlików i ich Przyjaciół. To też pokazuje siłę tej tradycji.

Ona też dała pewien impuls wielu innym grupom do tego, by grać w piłkę w sylwestra czy Nowy Rok. Być może nawet mecze Świetlików nie były tymi pierwszymi w Trójmieście, być może miały najlepszy PR, bo wielokrotnie grał w nich Donald Tusk, więc media ich nie odpuszczały. Dla mnie ważne jest to, że swojej tradycji nie odpuszczają także oldboje Arki i Bałtyku, którzy spotykają się w Gdyni by grać w Nowy Rok, podobnie jak oldboje Lechii Gdańsk, którzy także kultywują noworoczną tradycję piłkarskiego meczu. To, że zatacza ona coraz szersze kręgi dowodzi też inicjatywa Gedanii 1922. Klub, który w 2022 roku będzie obchodził 100-lecie istnienia również organizuje i zaprasza na noworoczny mecz piłkarski. W Nowy Rok spotykają się także dawni rugbiści trójmiejskich klubów, ich kibice i dzieci, by na stadionie Ogniwa w Sopocie, pokazać, że im też ta tradycja nie jest obojętna. Na Pomorzu takich inicjatyw jest coraz więcej.

Co dziś napędza ludzi do sylwestrowego czy noworocznego grania? Kiedy rozmawiam z Andrzejem Kowalczysem, regularnym uczestnikiem nie tylko sylwestrowych meczów, dowiaduje się, że jego pokolenie nie było jeszcze tak świadome potrzeby zdrowego stylu życia, jak obecne. Wtedy to była zabawa i chęć odreagowania. Dziś sylwestrowo-noworoczne mecze są elementem mody na bycie „fit” ale i potrzeby spotkania się w gronie osób „nadających na tych samych falach”. A pandemia tylko tę potrzebę wzmaga.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama