Gdyński festiwal filmowy od lat stawia pytanie, czym żyje polskie kino. I sprawdza, czy filmowcy wyczuwają nasz puls. Tym razem, na trzy tygodnie prze festiwalem jedno można powiedzieć o polskim kinie – znowu mamy powrót do przeszłości.
To był najlepszy festiwal w ostatnich latach. Nie było na nim, co prawda jednego, filmowego olśnienia, ale za to kilka filmów tak dobrych, że każdy z nich mógłby otrzymać Złote Lwy. Jurorzy mieli więc twardy orzech do zgryzienia, zwłaszcza, że zwycięzca mógł być tylko jeden. I był...