Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Chcieli ją wyrzucić z domu bez wyroku! Eksmisję zablokowali aktywiści

Rozwiercali i wymieniali zamki w drzwiach, straszyli, a ostatecznie użyli fizycznej przemocy – tak działanie rzekomych „czyścicieli kamienic” relacjonuje pani Dorota mieszkająca przy Jaśkowej Dolinie w środku gdańskiego Wrzeszcza. W sobotę, 25 listopada jej eksmisję bez sądowego wyroku zablokowali działacze lokatorscy.
Pani Dorota pokazuje zasinienie na ramieniu

Autor: Jacek Wierciński | Zawsze Pomorze

W sobotę 25 listopada, około południa, zanim pojawiliśmy się w mieszkaniu położonym na parterze kamienicy przy Jaśkowej Dolinie w Gdańsku, policja zdążyła już odjechać. Zniknęli również trzej mężczyźni, którzy najprawdopodobniej reprezentują nowego właściciela lub właścicieli lokalu. Dlatego sprawozdanie z cyklu wcześniejszych zdarzeń sobotniego poranka opieramy na relacji lokatorki – pani Doroty [nazwisko do wiadomości redakcji] oraz działaczy Pomorskiej Akcji Lokatorskiej - stowarzyszenia, którego przedstawiciele wskazują, że zajmuje się ono pomocą lokatorom w potrzebie.

Zablokowana eksmisja

W sobotę, około godziny 9.40, gdy pani Dorota wróciła ze spaceru z psami do mieszkania, gdzie czekała na nią jedna z aktywistek lokatorskich (w ostatnich dniach „dyżurujących” na przemian w lokalu, ze względu na wcześniejsze, opisane poniżej zdarzenia), przed domem zauważyła furgonetkę firmy przeprowadzkowej.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Pijani strażacy w gminie Czersk. Mieli kolizję, wcześniej reanimowali kobietę

- Chwilę później pod drzwiami mieszkania pojawili się trzej mężczyźni podający się za nowych właścicieli. Jeden z nich twierdził nawet, że jest tu zameldowany. Jednak nie pokazali żadnych dokumentów – mówi Patrycja z Pomorskiej Akcji Lokatorskiej (PAL). - Zaczęli przewiercać zamki, ale drzwi nie puściły ze względu na blokadę założoną wczoraj. Po chwili wrócili więc z piłą, wyłamywali framugi. Próbowali siłą wedrzeć się do mieszkania, a jednemu się to udało i nie chciał wyjść. Zdjęli zewnętrzne drzwi [w mieszkaniu są podwójne – dop.red.]. Patrol policji, który przyjechał powiedział, że nie zna sprawy i nie może nikogo wyprowadzać czy wprowadzać, bo tego domagali się ci ludzie. Ostatecznie ten obcy mężczyzna, który był w mieszkaniu, wyszedł, a policjanci po mniej więcej pół godziny odjechali, tłumacząc, że nie mają tu nic do roboty. Na szczęście na miejsce zaczęli przyjeżdżać kolejni nasi działacze i zagradzaliśmy wejście tym mężczyznom. Próbowali nas jeszcze przez jakiś czas podpuszczać i prowokować. Policja na nasze kolejne wezwanie już nie przyjechała, ale ten sam patrol wrócił po ich telefonie. Z PAL-u było już około 10 osób, w tym z wiedzą prawniczą – dodaje.

- To jest naruszenie miru domowego oraz innego artykułu kodeksu karnego, mówiącego o utrudnianiu korzystania z lokalu mieszkalnego – przekonuje Oskar Mieczkowski, przewodniczący zarządu Pomorskiej Akcji Lokatorskiej. - Istnieje ustawa o ochronie praw lokatorów, która zabrania wyrzucania ludzi na bruk, w szczególności zimą. Żeby kogoś pozbawić mieszkania konieczny jest prawomocny wyrok eksmisyjny i czynności z udziałem komornika, a ci ludzie prawdopodobnie nawet nie założyli pani Dorocie sprawy w sądzie.

Oskar Mieczkowski, przewodniczący zarządu Pomorskiej Akcji Lokatorskiej.

Oskar Mieczkowski, przewodniczący zarządu Pomorskiej Akcji Lokatorskiej.

Aktywista zaznacza, że choć określani przez niego jako „czyściciele kamienic” mężczyźni odjechali, to w każdej chwili można spodziewać się ich powrotu i zastrzega: - W przypadku zastosowania przepisów prawa sąd może przyznać prawo do lokalu zastępczego, na przykład na pół roku, a to niesamowita różnica, bo czym innym jest wylądowanie na ulicy z godziny na godzinę, a czym innym – chociaż kilka miesięcy na znalezienie nowego lokum. Polskie prawo chroni lokatorów, ale niestety policja nie zawsze o tym wie. Uważam, że jeśli ktoś siłowo próbuje wyrzucić z mieszkania, siłowo się tam włamuje, nęka lokatora, to przekracza jakiekolwiek granice.

Co było wcześniej?

Z opowieści pani Doroty wynika, że w kamienicy przy Jaśkowej Dolinie nieprzerwanie mieszka i płaci rachunki od około 5 lat. Prywatne mieszkanie na parterze od wielu dekad należało jednak nie bezpośrednio do niej, a do jej rodziny i po śmierci babki zostało odziedziczone przez matkę, z którą kobieta pozostaje w konflikcie, nie utrzymując relacji. O tym, że zajmowany przez nią 46-metrowy lokal został sprzedany, niezameldowana w nim kobieta – jak mówi - dowiedziała się od 2 mężczyzn, którzy pojawili się w salonie strzyżenia psów, gdzie pracuje i wręczyli jej datowane na 3 listopada pismo zatytułowane „WEZWANIE DO OPUSZCZENIA LOKALU”. Nowy nabywca miał nękać ją waląc w drzwi i okna położonego na parterze lokalu, rozlepiać kopie wspomnianego wezwania m.in. na klatce schodowej, drzwiach i budynku przy Jaśkowej Dolinie. Dokument zawierał ultimatum dotyczące jej wyprowadzki w nieprzekraczalnym terminie 7 dni, a w przypadku niespełnienia wskazywało na skutek: jej „wyprowadzenie” oraz zdeponowanie rzeczy osobistych „w magazynie eksmitera”. Według relacji lokatorki, nabywca mieszkania miał usiłować przymusić ją do opuszczenia Jaśkowej Doliny, a później oferować jej 10 tysięcy złotych „na nowy start” za spełnienie oczekiwań, ostatecznie jednak – sprzedać mieszkanie kolejnym nabywcom.

CZYTAJ TAKŻE: Blokada eksmisji 69-latka w Gdańsku. Komornik odstąpił od czynności

- Dowiedziałam się o tym pod koniec ubiegłego tygodnia. To było rano, gdy byłam jeszcze w łóżku. Nagle z klatki schodowej usłyszałam dźwięk rozwiercania zamków w drzwiach. Patrzę: trzech wielkich, rosłych, obcych typów rozwierca mi zamek. Wpadłam w panikę. Zadzwoniłam na policję i, gdy oni o tym usłyszeli, po chwili przestali wiercić. Przyjechał patrol, który zachował się jak trzeba: powiedział, że choć nie jestem właścicielką mieszkania, to jednak według prawa jestem jego posiadaczką i policja nie pomoże im wejść do środka – opowiada pani Dorota, która zastrzega, że później nastąpił tydzień spokoju, przerwany w czwartek 23 listopada. - Gdy byłam z jednym z psów u weterynarza, zadzwoniła do mnie sąsiadka i powiedziała, że „rąbią" mi drzwi. Wezwałam policję, ale zanim zdążyłam wrócić do domu, policjanci przyjechali i pojechali, a na klatce spotkałam tych samych 3 mężczyzn, którzy w międzyczasie zdążyli dostać się do mieszkania i wymienić zamek. Znów wezwałam policję, która jednak odmówiła wprowadzenia mnie do lokalu stwierdzając, że muszę sobie poradzić sama i założyć w sądzie sprawę cywilną. Na szczęście jakoś przez okno udało mi się dostać do środka. Tego samego wieczora mężczyźni wrócili, otworzyli drzwi i zdjęli je z zawiasów. Zdziwili się, że byłam w środku. Stanęłam w wejściu zagradzając je sobą i blokując im drogę. Jeden z nich zaczął mnie szarpać, a później popchnął w ten sposób, że uderzyłam się mocno w żebra tak, że nie mogłam oddychać – myślałam, że są połamane. Z kolei ramię stłukłam po tym popchnięciu uderzając we framugę. To są trzy wielkie chłopy – podkreśla lokatorka, pokazując duże fioletowe zasinienie na lewym barku.

Zniszczone drzwi lokalu

Zniszczone drzwi lokalu

Pani Dorota dodaje jeszcze: - Mężczyźni zamknęli mnie w środku, a ja po raz kolejny zadzwoniłam na policję i uwięziona wewnątrz, z patrolem, który przyjechał musiałam rozmawiać przez okno. Funkcjonariusze wezwali straż [pożarną], ale ostatecznie, zanim przyjechała na miejsce udało mi się ściągnąć działaczy Pomorskiej Akcji Lokatorskiej, którzy pomogli mi rozwiercić zamek, a później wymienić wkładkę na swoją. To trwało niemal do północy.

Nazajutrz – w piątek 24 listopada – wspólnie z jedną z działaczek Pomorskiej Akcji Lokatorskiej, kobieta zgłosiła sprawę na komisariacie policji, co dokumentuje potwierdzenie złożenia zawiadomienia „w sprawie utrudniania korzystania z lokalu”. Jak mówi wrzeszczanka, dysponuje również opinią lekarską dotyczącą obrażeń, jakich doznała.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Członkowie mafii lekowej staną przed sądem. W tym gronie adwokat, farmaceuci i właściciele aptek

- W piątek do policjantów z komisariatu we Wrzeszczu zgłosiła się 51-letnia mieszkanka Gdańska, która złożyła zawiadomienie o utrudnianiu korzystania z lokalu mieszkalnego. Ponowne zgłoszenie w tej sprawie policjanci odebrali dzisiaj. Policyjny patrol podczas rozmowy z uczestnikami interwencji udzielił informacji o przysługujących prawach. Policjanci zajmują się tą sprawą i sprawdzają, czy doszło do złamania przepisów prawa – zaznacza, pytany o sprawę asp. sztab. Mariusz Chrzanowski, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.

Warto nadmienić, że w mieszkaniu pani Doroty, oprócz niej żyją zwierzęta po przejściach, którymi – jak tłumaczy - opiekuje się „z potrzeby serca i własnymi środkami”. To 5 kotów, 3 psy, 5 szynszyli oraz 1 królik.

Gdy skontaktują się z nami nowi właściciele mieszkania przy Jaśkowej Dolinie i przedstawią swoją wersję wydarzeń, ją również zrelacjonujemy. Do sprawy wrócimy.

Zniszczona framuga drzwi mieszkania

Zniszczona framuga drzwi mieszkania


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama