Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Grzegorz Kryger: Kuratorium ma wspomagać szkoły, a nie zastraszać

Nie wyobrażam sobie stosowania kontroli jako narzędzia politycznego. Przede wszystkim musimy pamiętać, do czego zostaliśmy powołani. Nauczyciele, dyrektorzy szkół, kuratorium – wszyscy zostaliśmy powołani do tego, by bronić tych, którzy często są bezbronni albo których nikt nie słucha, czyli jesteśmy tutaj dla uczniów – mówi Grzegorz Kryger, pełniący obowiązki pomorskiego kuratora oświaty

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Spotkał się pan podczas przekazywania urzędu z poprzednią kurator, Małgorzatą Bielang?

Nie, nie miałem okazji. Jak przyszedłem, były puste gabinety. I obawy o to, co się wydarzy. Ale ja skupiam się na współpracy, na budowie wzajemnego zaufania, zarówno tu, w kuratorium, jak i między szkołami, nauczycielami, uczniami. Stopniowo będziemy wprowadzać zmiany. Na razie jest już taka symboliczna - otworzyliśmy kuratorium. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale do tej pory nie można było swobodnie wejść do budynku, trzeba było dzwonić. Dzisiaj już drzwi są otwarte.

Ministra edukacji w dniu, gdy wręczała panu nominację na pełniącego obowiązki pomorskiego kuratora oświaty, napisała w mediach społecznościowych o dymisji poprzedniej kurator oświaty: „W końcu środowisko pomorskich nauczyciele może odetchnąć”. Jak pan ocenia jej opinię?

Myślę, że atmosferę, jaka ciążyła nad pomorską oświatą. Być może miała też na myśli to, co działo się w samym kuratorium. Te sprawy są w toku, zajmują się tym sądy. Wiem, że toczą się postępowania przeciwko pani kurator, a faktycznie przeciwko instytucji, którą teraz ja reprezentuję.

Barbara Nowacka napisała też: „Poprosiłam pana Krygiera o szczególne przyjrzenie się praktykom mobbingowym pani Bielang, w sprawie których interweniowałyśmy z Agnieszką Pomaską w 2021 r. Przyjrzał się pan?

Wśród spraw, które toczą się w tej chwili w sądzie, nie wszystkie dotyczą mobbingu. Są też sprawy z elementami dyskryminacji albo związane z niezgodnym z prawem zwolnieniem pracownika. Spraw okołokadrowych jest więcej, mobbingowych – kilka. Ale oprócz spraw, które trafiły do sądu i związane były z działaniami dyskryminującymi lub mobbingowymi – choć nie mi to oceniać, nich sąd się w tej sprawie wypowie, mieliśmy do czynienia z odejściami pracowników. Mamy na dzisiaj kilkanaście wakatów.

Jakie pan miał doświadczenia ze współpracy z panią kurator Bielang?

Miałem to szczęście, że nie miałem za wiele do czynienia ani z byłą panią kurator, ani z instytucją, jaką ona reprezentowała. Jako Gdańsk działaliśmy w swój unikatowy sposób i ani nie zwalaliśmy winy na ministra Czarnka czy na panią kurator Bielang, ani nie oczekiwaliśmy ich aprobaty.

Raczej nie doczekalibyście się jej, bo ten unikatowy sposób był jednocześnie bardzo krytykowany przez kuratorium i ministerstwo.

Owszem, ale ważniejsze od ich niezadowolenia były dla nas idee, których mocno broniliśmy - autonomia nauczycieli, autonomia szkół, prawa dziecka, prawa ucznia, prawo do swobody wypowiedzi uczniów i ich możliwości realizacji siebie. Więc wracając do słów pani minister, które przywołała pani na początku – myślę, że ona liczy na to, że przypomnimy środowisku szkolnemu, że ta swoboda i wolność jest możliwa.

Jedne z ostatnich publicznych wypowiedzi i działań pani Bielang dotyczyły organizacji w szkołach Tęczowego Piątku.

My jako Gdańsk bardzo mocno przeciwko jej pismom zaprotestowaliśmy. Przede wszystkim od strony prawnej nie widzieliśmy podstaw do ingerencji ze strony kuratorium. Dzisiaj nadzór pedagogiczny na skutek zmian przepisów składa się tylko z dwóch elementów: kontroli i wspomagania. Kuratorium pod rządami pani Bielang, ale także jej poprzedniczki, bardzo mocno postawiło na kontrolę. Działania pani kurator związane z Tęczowym Piątkiem były wykorzystywaniem kontroli jako elementu zastraszania.

Dyrektorzy szkół czuli naciski. Wystarczy wspomnieć reakcje na udział nauczycieli w strajku kobiet.

Od razu powiem - ja nie będę z tego narzędzia korzystał. Kuratorium kontroluje zgodność działalności szkół z przepisami – to jest jasne i taka kontrola pozostanie. Ale przede wszystkim chcemy odświeżyć pojęcie wspomagania, czyli to, czego dzisiaj nauczyciele potrzebują. Dyrektorzy potrzebują odważnego spojrzenia na edukację, wsparcia w tym, jak rozmawiać z uczniami. Badania pokazują, że 70 proc. młodych ludzi ma poczucie zerowej sprawczości na to, co ich otacza. Dlaczego? Bo nikt z nimi nie rozmawia. Trzeba nauczyć nas, dorosłych, jak rozmawiać z młodymi ludźmi. Stąd idee rzeczników praw ucznia, rozmów np. z młodzieżowymi radami miasta i innymi ich organizacjami, stawianie na samorządność uczniowską – w to, jako kuratorium będziemy chcieli się włączać.

Chcemy odświeżyć pojęcie wspomagania, czyli to, czego dzisiaj nauczyciele potrzebują. Dyrektorzy potrzebują odważnego spojrzenia na edukację, wsparcia w tym, jak rozmawiać z uczniami. Badania pokazują, że 70 proc. młodych ludzi ma poczucie zerowej sprawczości na to, co ich otacza. Dlaczego? Bo nikt z nimi nie rozmawia. Trzeba nauczyć nas, dorosłych, jak rozmawiać z młodymi ludźmi. Stąd idee rzeczników praw ucznia, rozmów np. z młodzieżowymi radami miasta i innymi ich organizacjami, stawianie na samorządność uczniowską – w to, jako kuratorium będziemy chcieli się włączać.

Grzegorz Kryger / Pomorski Kurator Oświaty

Dyrektorzy szkół często prosili o interwencję w komunikacji z kuratorium, gdy kuratorem była pani Bielang?

Dyrektorzy rzeczywiście potrzebowali naszego wsparcia, a my uważaliśmy, że mamy obowiązek go udzielać. Zawsze w sytuacjach, gdy np. kuratorium masowo wysyłało do nich pisma zastraszające - a byliśmy pomijani w tej korespondencji - uważaliśmy, że jako organ prowadzący powinniśmy ich bronić. Wydaje mi się, że skutecznie, bo z reguły sprawy zmieniały się z doraźnej kontroli w medialny problem. Tak było właśnie choćby z Tęczowymi Piątkami. Staliśmy za szkołami murem. Ja nie wyobrażam sobie stosowania kontroli jako narzędzia politycznego. Przede wszystkim musimy pamiętać, do czego zostaliśmy powołani. Nauczyciele, dyrektorzy szkół, organy prowadzące, kuratorium – wszyscy zostaliśmy powołani do tego, by bronić tych, którzy często są bezbronni albo których nikt nie słucha, czyli jesteśmy tutaj dla uczniów.

Nie dla nauczycieli?

Dla nauczycieli oczywiście też, ale przypomnę jeszcze raz – dzisiaj większość uczniów uważa, że nikt ich nie słucha.

Nauczyciele też uważają, że nikt ich nie słucha.

Ale nauczyciele mają wsparcie kilku związków zawodowych – akurat jestem w trakcie spotkań z nimi – więc mają gdzie udać się po pomoc. Oczywiście każdy nauczyciel, który takiej pomocy będzie chciał ze strony kuratorium, ją otrzyma, jesteśmy na to otwarci, ale to co, musimy zmienić w swoim podejściu, to otwarcie się na głos młodych.

Zatrzymam się jednak na chwilę przy nauczycielach. Pojawiają się głosy, że nauczyciele czują się bezbronni. Że tak, jak powinni być rzecznicy praw ucznia, tak przy każdym kuratorium powinni być też rzecznicy praw nauczycieli. Myśli pan, że to byłby dobry pomysł?

Dobrym pomysłem jest to, żeby nauczyciele mieli kogoś, do kogo mogą się zwrócić, gdy mają problemy. Możemy się umówić na taką samą rozmowę za rok, jeśli będę kuratorem i porozmawiać o tym, jak się udało środowisko nauczycielskie przekonać do mnie, czy nadal będą potrzebować takiego rzecznika. Jeśli będą potrzebowali – jestem na to otwarty.

Na czym chciałby się pan skupić w kontaktach z nauczycielami?

Zawód nauczyciela potrzebuje odbudowania poczucia wartości. Sam jestem nauczycielem, stanowiska dyrektora i kuratora traktuję jako stan przejściowy. Jako nauczyciele musimy zrozumieć, jak duża jest nasza rola. Jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, wychowujemy następne pokolenie. Każdy z nas ma w pamięci nazwiska tych nauczycieli, którzy sprawili, ze jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Bądźmy kimś takim dla uczniów. Ważne są też finanse, dobrze że ministerstwo nad tym pracuje. Ale też – bo często o tym zapominamy- chciałbym przypominać nauczycielom, że mają bardzo dużą autonomię i swobodę działań.

Myślę, że wielu z nich powie, że teoretyczną.

Mogą je przekładać na praktykę, to od nich zależy. Kuratorium będzie im o tym przypominało i ich w tym wspierało. Jestem bardzo daleki od takich działań, jakie promowało MEiN, czyli np. nacisków na wykorzystywanie jednego określonego podręcznika do HiT. A przecież nauczyciele masowo rezygnowali z korzystania z tego podręcznika, przypomnieli sobie, że mają swobodę w decydowaniu o tym, jak będą realizowali treści zawarte w podstawie programowej.

Ale nauczyciel ma nad sobą jeszcze dyrektora, potem wizytatora z kuratorium i oni wcale nie muszą mieć takiej samego przekonania o swobodzie wyboru nauczycieli.

Mam nadzieję, że wizytator będzie miał, bo reprezentuje instytucję, którą w tej chwili ja kieruję.

Zatem przykład z gdańskiej szkoły. Zna go pan również ze strony szefa wydziału edukacji. Od ubiegłego roku ciągnąca się sprawa jasełek, zorganizowanych w jednej ze szkół. Szkolne jasełka stały się sprawą ogólnopolską, włączyła się kurator Bielang, włączył się minister edukacji. Ich już nie ma, ale nauczycielka, którzy wraz z uczniami te jasełka przygotowywali, cały czas – jak nas alarmuje – ma nieprzyjemności.

Ingerencja wynikała ze światopoglądowej postawy pani kurator.

Ale jej już nie ma, a konflikt cały czas – jak mówi nauczycielka – jest.

Wypowiadałem się w tej sprawie bardzo jasno – miasto całkowicie wspierało wolność słowa i podziwiało uczniów za ich inwencję. Niczyje poglądy nie został w ten sposób obrażone. Młodzi mieli prawo się wypowiedzieć i to zrobili. Ja na to patrzyłem też z innej perspektywy – konfliktu dorosłych o różnych poglądach, wspierane przez władztwo i urząd. W tym wszystkim uczniowie zostali wbrew własnej woli stali się elementem konfliktu dorosłych, byli atakowani. To było to, co mnie wtedy bardzo bolało i na co będę zwracał uwagę jako kurator oświaty: wolność wypowiedzi – tak, ale bez krzywdzenia w jakikolwiek sposób uczniów.

Miasto całkowicie wspierało wolność słowa i podziwiało uczniów za ich inwencję. Niczyje poglądy nie został w ten sposób obrażone. Młodzi mieli prawo się wypowiedzieć i to zrobili. Ja na to patrzyłem też z innej perspektywy – konfliktu dorosłych o różnych poglądach, wspierane przez władztwo i urząd. W tym wszystkim uczniowie zostali wbrew własnej woli stali się elementem konfliktu dorosłych, byli atakowani. To było to, co mnie wtedy bardzo bolało i na co będę zwracał uwagę jako kurator oświaty: wolność wypowiedzi – tak, ale bez krzywdzenia w jakikolwiek sposób uczniów

Grzegorz Kryger / o jasełkach w jednej z gdańskich szkół

Jak się zakończy ta sprawa?

O tym, co dzieje się w prawie pani nauczycielki – proszę pytać organ prowadzący szkołę. Ale deklaruję: jasełka są dla pełniącego obowiązki kuratora oświaty tematem skończonym.

A sprawy dotyczące nauczycieli, biorących udział np. w strajku kobiet? Planuje pan kończyć wszystkie te sprawy?

Oczywiście.

To czym będzie zajmowała się komisja dyscyplinarna?

Sprawami, w których dochodzi do autentycznego łamania praw dziecka. W takich przypadkach nie będzie litości. Ale miejmy nadzieję, że nie będzie miała się czym zajmować.

Spotyka się pan ze związkami zawodowym, spotka się pan też z organizacjami pozarządowymi, które chciałyby działać w szkołach?

Jeśli tylko zechcą, jestem otwarty. Tym bardziej, że mam przeświadczenie, że NGOS-y skutecznie uzupełniają to, czego samorządy nie realizują, bo nie mają np. zasobów ludzkich czy kompetencji. Mogę porozmawiać o współpracy ze szkołami z każdą organizacją, poczynając od realizujących wartości np. harcerskie, wolontariat…

...ale również edukacja seksualna?

Również edukacja seksualna. W Gdańsku to temat medialny, ale też – i mówię to jako ojciec nastolatków, bardzo istotny w nauczaniu, ale w sposób ekspercki.

Mówił pan o wakatach w kuratorium. Nauczycieli też brakuje.

Dopóki nie pokażemy, że nauczyciel to zawód prestiżowy, że warto przyjść i nie trzeba się go wstydzić, sytuacja będzie trudna. Problemem jest nie tylko to, ze ludzi z zawodu odchodzą, ale i brak nowych ludzi do pracy. Pani kurator Bielang w ostatnich miesiącach odmawiała zgód na pracę dla nauczycieli, którzy nie mieli pełnych kwalifikacji, np. dla studentów piątego roku studiów. Tylko w przypadku Gdańska było to co najmniej kilkadziesiąt wniosków, najczęściej załatwianych odmownie. Ja te zgody podpisuję, za chwilę przecież te osoby będą miały odpowiednie kwalifikacje.

Jakie powinno być kuratorium według Grzegorza Krygera?

Powinna być instytucją ekspercką. Mają tu pracować eksperci najlepsi w swoich dziedzinach, którzy są wsparciem dla szkół, pomagają poruszać się w przepisach, prowadzić na co dzień szkołę. Kuratorium jako organ nadzorczy jest potrzebny dyrektorom wtedy, gdy jest problem. Kiedy nie ma problemu, szkoła sobie poradzi. Mamy wspomagać – gdy są przepisy, które trudno zinterpretować, współpracować z organami prowadzącymi w wyznaczaniu strategii rozwoju dla województwa. Tego do tej pory nie było, mieliśmy kuratorium jako organ polityczny, stosujący kontrolę jako narzędzie władzy i organy prowadzące, które zajmowały się strategią rozwoju swojego systemu edukacji. A najważniejsze jest to, co cały czas podkreślam: autonomia, współpraca, prawa dziecka.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama