Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Co by było, gdyby w Orłowie klifu nie było?

Teoretycznie można wyobrażać sobie sytuację, gdy w Orłowie nie będzie klifu. Pozostaje pytanie - co w zamian? Jakim kosztem? I czy w przyrodzie bilans musi zawsze wyjść na zero?
Co by było, gdyby w Orłowie klifu nie było?

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Morze wymywa klif w Gdyni

Sławomir Kitowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa, a także autor książek o Gdyni wyszedł w wietrzny dzień na spacer na plażę. Po ostatnich sztormach znowu z klifu - tożsamości krajobrazowej Gdyni, znanej w całej Polsce atrakcji turystycznej -  osunęły się zwały ziemi, uniemożliwiając przejście pod skarpą. Wyżej też nie wyglądało to lepiej. Coraz szersze rozpadliny sygnalizowały, że lada dzień znów stracimy kolejny kawałek malowniczego urwiska.

- Do tej pory rocznie obrywało się około jednego metra klifu - mówi Sławomir Kitowski, który niedawno opublikował na Facebooku film z kolejnym ostrzeżeniem. - Teraz ten proces przyspieszył. I już za dziesięć lat może dojść do oberwania tych 20 metrów gliny i zniknie klif. Pojawi się piaszczysty teren, który będzie się zsuwał.

CZYTAJ TEŻ: Gdyński klif grozi zawaleniem? Osuwają się kolejne skarpy, widać pęknięcia!

Prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa przypomina, że już w w 2010 r inż. Andrzej Cieślak, obecnie emerytowany inspektor Urzędu Morskiego, opracował projekt ochrony klifu w postaci podwodnych kamiennych progów. W jednym z wywiadów podkreślił, że to znacznie lepszy sposób niż alternatywne pomysły np. "opaska betonowa". - Niestety, to określenie utkwiło w głowach przyrodników, wzbudzając ich protesty - twierdzi Kitowski.-Tak powstała narracja o "betonowaniu klifu". Tymczasem trzeba mówić o wykorzystaniu leżących pod klifem głazach narzutowych, będących w strukturze tej skarpy i dna morskiego pod klifem.

Umieszczenie w odpowiednim miejscu głazów, teoretycznie mogłoby ochronić klif przed naporem fal. Problem w tym, że według Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska owa ochrona polega na... zaniechaniu.

>>> Tak przed laty wygladał klif Orłowie. Zobacz stare zdjęcia! <<<

Skreślić jedno zero?

W kwietniu 2010 r. ustanowiono plan ochrony rezerwatu przyrody „Kępa Redłowska”, w którego skład wchodzi orłowski klif.

- Celem ochrony jest zachowanie unikatowego krajobrazu wybrzeża klifowego, specyficznych procesów przyrodniczych zachodzących na styku lądu i morza, naturalnych zbiorowisk roślinnych oraz stanowisk rzadkich gatunków roślin, w tym jarzębu szwedzkiego (Sorbus intermedia) stanowiącego relikt epoki lodowcowej - wyjaśnia RDOŚ w Gdańsku w odpowiedzi na pytania "Zawsze Pomorze" o ratowanie orłowskiej atrakcji. - Należy podkreślić, że osuwiska są naturalnym procesem warunkującym istnienie klifu. Na obszarze rezerwatu, zgodnie z planem ochrony, klif objęty jest ochroną ścisłą. Zgodnie z ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody, ochrona ścisła polega na całkowitym i trwałym zaniechaniu bezpośredniej ingerencji człowieka w stan ekosystemów, tworów i składników przyrody oraz w przebieg procesów przyrodniczych.

Gdańska RDOŚ przypomina także, że na tymże terenie ustanowiono obszar Natura 2000, w którym według rozporządzenia Ministra Klimatu i Środowiska z 13 lipca 2021 r. w sprawie specjalnego obszaru ochrony siedlisk Klify i Rafy Kamienne Orłowa klify na wybrzeżu Bałtyku stanowią przedmiot ochrony.

ZOBACZ TEŻ: Klif w Orłowie. Naukowcy: Jeśli będziemy go chronić, zamieni się w zbocze

Do tej pory rocznie obrywało się około jednego metra klifu. Teraz ten proces przyspieszył. I już za dziesięć lat może dojść do oberwania tych 20 metrów gliny i zniknie klif. Pojawi się piaszczysty teren, który będzie się zsuwał

Sławomir Kitowski / prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa

- W zarządzeniu RDOŚ jest widoczna sprzeczność, gdyż nie ma tam zapisu, że trzeba chronić wyłącznie procesy abrazji, czyli niszczenie klifu przez morze - uważa Sławomir Kitowski. - Ustawa o ochronie przyrody nakazuje ochronę zasobów, więc mieści się w tej ustawie także zachowanie naturalnego krajobrazu, jak również procesów zachodzących na brzegu morskim. RDOŚ sam nakazuje ochronę krajobrazu, którego najważniejszym zasobem jest gliniasty klif, w kształcie, który znamy.

Zdaniem społeczników ową sprzeczność stworzył sam autor zarządzenia RDOŚ, który dopisał w jednym z załączników zakaz ustawiania jakichkolwiek konstrukcji (falochronów ochronnych, zapór kamiennych) w odległości mniejszej, niż 500 metrów od gliniastego czuba klifu. -

To oczywiście odległość zaporowa, pozbawiona praktycznego sensu - podkreśla prezes TPO. - Mimo wielu monitów, konsultacji i artykułów w mediach do dziś nikt z RDOŚ tego nie zweryfikował. A wystarczy skreślić tylko jedną cyfrę „0”. I zostanie 50 metrów.

Kamienna Góra, czyli klif uratowany

- RDOŚ wychodzi z założenia, że ochronie podlega przyroda. Ochrona cypla może doprowadzić do zniszczenia nie tylko wyglądu, ale także biotopu na całym odcinku klifu - wyjaśnia Leszek Jurys, geolog, emerytowany pracownik Oddziału Geologii Morza Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego.

Zdaniem naszego rozmówcy warto najpierw zweryfikować pojęcie "ratować klif". Bo czy można sobie wyobrazić, jak wyglądałby orłowski klif po akcji ratunkowej? Geolog radzi przejść się Bulwarem Nadmorskim i popatrzeć na porośnięte drzewami, łagodne zbocza Kamiennej Góry. Tak prezentuje się skutecznie uratowany klif. Czy chcemy, by podobnie było w Orłowie?

- Poza tym wszystko się zmienia - mówi Leszek Jurys. - Proszę popatrzeć na pocztówki Orłowa z przełomu XIX i XX wieku. Stoją tam elegancko ubrane panie, jeden pan i widzimy, że wysokość cypla nieco przekracza wzrost tych osób. W miarę, jak cypel był niszczony, jego wysokość rosła. Morze podcinało stromy stok i skarpa robiła się coraz wyższa. Skutek jest taki, jaki aktualnie widać.

CZYTAJ TAKŻE: Potężne ubytki w orłowskim klifie! Czy da się go ochronić?

Trudno jednak przewidzieć, co będzie po kolejnych kilkunastu latach ataku morza na bezbronne urwisko. Geolodzy niestety, nie wiedzą dokładnie jaka jest budowa geologiczna w głębi skarpy. Czy wystarczająco daleko w głąb brzegu sięga twarda glina lodowcowa, która sprawia, że morze ma trochę trudności z abrazją i w efekcie powstaje coś, co wygląda jak skalny cypel? A może glina skończy się za dziesięć metrów i dalej będzie tylko piasek? To by oznaczało koniec widoków, jakie mamy w Orłowie.

Dlaczego tego nie zbadano? - Bo jest to rezerwat i próby zrobienia nawet ręcznych, płytkich wierceń spełzły na niczym - wyjaśnia Leszek Jurys. - W ten sposób klif pozostaje dla nas jedną wielką niespodzianką. Jeśli jest tam twarda glina, to przy zabieraniu przez morze kolejnych metrów klifu, pozostanie nadal taki piękny. Co więcej, będzie jeszcze wyższy, czyli jeszcze ładniejszy. Natomiast jeżeli tam jest piasek, to powstanie osypująca się skarpa, podobna do tej która jest w Jastrzębiej Górze. Efektownej geologii raczej nie zobaczymy.

(...) klif pozostaje dla nas jedną wielką niespodzianką. Jeśli jest tam twarda glina, to przy zabieraniu przez morze kolejnych metrów klifu, pozostanie nadal taki piękny. Co więcej, będzie jeszcze wyższy, czyli jeszcze ładniejszy. Natomiast jeżeli tam jest piasek, to powstanie osypująca się skarpa, podobna do tej która jest w Jastrzębiej Górze. Efektownej geologii raczej nie zobaczymy.

Leszek Jurys / geolog

Tu ochronimy, a tam morze zabierze

- Przy czym schemat "co by było, gdyby" jest bardzo uproszczony - tłumaczy Leszek Jurys. - Bardzo skuteczna ochrona brzegu opaskami betonowymi, tak, jak w Rozewiu, czy głazami narzutowymi sprawia, że morze zabiera plażę i niszczy kawałek brzegu w innym, nowym miejscu. Wtedy należy odbudowywać, zasypywać plaże. Bo trzeba wiedzieć, że skutecznym sposobem na ratowanie brzegu morskiego jest właśnie utrzymywanie plaż. Porządne sztormy niszczą plaże w jednym miejscu, a w innym je usypują. Materiał skalny, pobierany z klifu morze przenosi kawałek dalej, budując brzeg mierzejowy lub plażę w jego pobliżu. Im dalej w głąb morza, tym tego piasku mniej, aż w końcu wcale go nie ma.

Wszędzie jest problem z pozyskiwaniem odpowiedniego piasku właściwej jakości na odbudowywanie plaż. Nie można go zabierać z innej plaży lub miejsc w pobliżu brzegu, bo spotęguje to proces erozji. Takie prace poszukiwawcze przeprowadzał Oddział Geologii Morza Państwowego Instytutu Geologicznego.

Brzeg w Orłowie jest chroniony, przypomina geolog. Odbudowywana jest tam także plaża. Na dnie morza zbudowano kilkaset metrów od brzegu barierę głazową, która ma chronić brzeg między klifem a Bulwarem Nadmorskim przed niszczeniem podczas sztormów.

- I ona jakoś te zadanie pełni, chociaż nie na tyle, by był tam święty spokój - mówi Leszek Jurys.
O budowę progów podwodnych w Gdyni Orłowie zapytał przed dwoma tygodniami Urząd Morski gdyński aktywista z Miasta Wspólnego, Łukasz Piesiewicz. Odpowiedź przyszła w ostatni wtorek - koncepcja rozbudowy tychże progów jest w trakcie opracowywania.

Tragiczne konsekwencje?

Świętego spokoju raczej nie będzie. Jak przestrzegał już przed dwoma laty w wywiadzie dla "Zawsze Pomorze" prof. dr hab. Mirosław Miętus, zastępca dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, sztormy przekraczające 8 stopni w skali Beauforta stają się coraz częstsze. A ich skutki  dla tych, którzy żyją nad morzem, będą coraz boleśniejsze.

W tej sytuacji trzeba się zastanowić, jak zminimalizować straty.

- Bo tak naprawdę nie chodzi tylko o ochronę klifu - tłumaczy Sławomir Kitowski. -  My, społecznicy z Towarzystwa Przyjaciół Orłowa, widzimy to tak – jeśli nie zbudujemy podwodnych progów kamiennych chroniących klif i brzeg rezerwatu w odległości 50 m, skutecznie osłabiających niszczycielską siłę falowania, a utrzymującym naturalne procesy na brzegu – konsekwencje mogą być tragiczne i kosztowne. Sztormowe fale przy silnych wiatrach północno-wschodnich bez podwodnych falochronów wedrą się na ul. Orłowską i podmyją skarpę, na której stoi dawny Dom Kuracyjny, obecnie z mieszkaniami, uszkodzą ten i inne obiekty zespołu wiejsko-letniskowego wpisanego do rejestru zabytków województwa pomorskiego a przy okazji zmiotą przystań rybacką i zaleją zabytkową Adlerówkę oraz tawernę orłowską.

Tak naprawdę nie chodzi tylko o ochronę klifu. Jeśli nie zbudujemy podwodnych progów kamiennych chroniących klif i brzeg rezerwatu w odległości 50 m, skutecznie osłabiających niszczycielską siłę falowania, a utrzymującym naturalne procesy na brzegu – konsekwencje mogą być tragiczne i kosztowne. Sztormowe fale przy silnych wiatrach północno-wschodnich bez podwodnych falochronów wedrą się na ul. Orłowską i podmyją skarpę, na której stoi dawny Dom Kuracyjny, obecnie z mieszkaniami, uszkodzą ten i inne obiekty zespołu wiejsko-letniskowego wpisanego do rejestru zabytków województwa pomorskiego a przy okazji zmiotą przystań rybacką i zaleją zabytkową Adlerówkę oraz tawernę orłowską

Sławomir Kitowski / prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa

Czy brak budowy zapór może oznaczać realne zagrożenie dla części Orłowa?

- Najgorsze dla ulicy Orłowskiej i dla  lifu są wiatry idące od strony Helu - twierdzą społecznicy. - Z tego kierunku uderzają najsilniejsze fale. Jeśli z głazów, które i tak chaotycznie leżą pod klifem, nie będą ułożone te zapory, to za kilka, kilkanaście lat woda przy większym sztormie spowoduje katastrofę budowlaną. Podczas sztormu w 2009 roku morze "zjadło" plażę i wdarło się na ulicę Orłowską. Woda zatrzymała się pod skarpą rezerwatu - do dziś widać ślad podmycia. A co ją zatrzymało? Trzy podwodne progi kamienne, ułożone w 2006 r. równolegle do brzegu w odległości 200 metrów. Dziś wiemy, że za daleko, bo gdyby umieszczono je 50 metrów od brzegu, napór fal by zelżał. Nie zdawano jednak sobie wówczas sprawy z siły sztormu, który wedrze się na ląd.

ZOBACZ TEŻ: Plaża w Orłowie znowu jest szeroka

Progi, które wtedy powstrzymały napór fal, mają już 18 lat, nie wiadomo, czy się nie rozsunęły. Przy większych sztormach nie mamy żadnej gwarancji, że coś się nie stanie. Poza tym nie chronią one klifu - są ułożone na  na południe od skarpy w kierunku mola. Mieszkańcy Orłowa przypominają również, że  klif nieco redukuje wiatry wiejące od półwyspu Hel. Kiedy go zabraknie, Orłowo stanie się wygwizdowem i trudno sobie wyobrazić, ludzi chodzących tu chętnie na spacery.

Ubywa Polski?

No i na koniec argument patriotyczny - przez atak morza na orłowski klif tracimy co roku ponad metr Polski.

- Więcej, niż metr - prostuje Leszek Jurys. -  Klify na polskim wybrzeżu zajmują odcinek przekraczający 91 kilometrów. Średnio z każdego ubywa rocznie jeden metr, co daje łącznie ponad 91 tys. m kw., czyli z klifów ubywa średnio 9 hektarów Polski rocznie. Za to przybywa piasku na mierzejach i plażach.

Czyżby pod tym względem bilans jednak wychodził na zero?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama