Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Przejmujące relacje z pożaru w hospicjum. „Słyszałam krzyki i wybuchy”

W Sądzie Rejonowym w Chojnicach odbyła się kolejna rozprawa w sprawie tragicznego pożaru, do którego doszło cztery lata temu w chojnickim hospicjum. W wyniku zaprószenia ognia przez jednego z pacjentów zginęły cztery osoby. W środę odczytano wzruszające zeznania świadków pożaru - pacjentów, którzy ze względu na zły stan zdrowia nie mogli samodzielnie uciec przez zagrożeniem i byli wynoszeni przez policjantów i strażaków.
Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku. Zginęły cztery osoby 

Autor: OSP Charzykowy

Prowadzący sprawę sędzia Dawid Nosewicz poinformował, że wpłynęła do sądu obszerna, licząca 100 stron opinia uzupełniająca biegłego z zakresu pożarnictwa, która wykonana została na polecenie sądu. Wcześniej adwokat Tomasz Kopoczyński chciał powołania nowego biegłego i sporządzenia nowej opinii w sprawie pożaru. Kopoczyński wskazywał, iż taka opinia powinna powstać dlatego, że od wydania poprzedniej pojawiły się w sprawie nowe dowody i okoliczności, które dotychczasowemu biegłemu w momencie wydawania opinii nie były znane (nagranie z dodatkowej kamery, kolejne i zmieniane czasami w sądzie zeznania świadków oraz nowe zeznania strażaków). Nowa opinia, zdaniem obrony, powinna być sporządzona przez najlepszych specjalistów w tym zakresie, tzn. z Akademii Pożarnictwa w Warszawie. Sąd zdecydował jednak, aby to dotychczasowy biegły, Krzysztof Łangowski, uzupełnił swoją pierwszą opinię. Decyzja o tym, czy będzie musiała powstać dodatkowa opinia zapadnie prawdopodobnie na kolejnej rozprawie. Obrońcy oskarżonych nie ukrywają, iż będą chcieli obecną opinię biegłego skrytykować i dopytywali sąd o obecność biegłego na kolejnej rozprawie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Chojnice. Tragiczny pożar w hospicjum. Biegły musi uzupełnić opinię

Podczas rozprawy przesłuchany został przedostatni świadek – strażak ochotnik z Pawłowa. Jak przyznał, nie pamięta już szczegółów tamtego wydarzenia. Potwierdził jedynie, że z innymi strażakami z Pawłowa kilkukrotnie przeszukiwał pomieszczenia i otwierał łomami drzwi w piwnicach. Do przesłuchania został jeszcze strażak ochotnik z Charzyków.

Sąd postanowił na środowej rozprawie odczytać zeznania świadków pożaru – głównie pracowników hospicjum, pacjentów oraz niektórych strażaków z jednostek OSP z gminy Chojnice.

Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku. Zginęły cztery osoby 

Z relacji pracowników oraz pacjentów wynikało, iż obowiązujący zakaz palenia papierosów nie był do końca w hospicjum przestrzegany. Wszyscy wiedzieli bowiem, iż pacjenci hospicjum palili na tarasie przed głównymi drzwiami wejściowymi, a pracownicy w pobliżu kotłowni. Jedna z pracownic przyznała, że zdarzyło się nawet, iż poczuła dym w jednym z pokoi i widziała w nim osobę palącą w pokoju (zareagowała wówczas, zabierając papierosy).

Przejmujące były relacje pacjentów hospicjum z tej tragicznej nocy, którzy w wielu przypadkach uzależnieni byli od innych – nie mogli samodzielnie się poruszać ani przemieszczać, a więc również ewakuować.

- W nocy usłyszałam krzyki, które mnie obudziły. Nie wiedziałem, co się dzieje. Ktoś mnie wyciągnął przez okno i posadził na śniegu. Czułam tylko dym i pomyślałam, że coś się pali. Później przewieźli mnie do szpitala – zeznała jedna z pacjentek.

Ktoś w nocy bardzo głośno zaczął krzyczeć. Czułam dym, słyszałam krzyki i wybuchy, ale nie mogłam sama wstać i wyjść. Czekałam na pomoc, bo nie mogłam nic zrobić. Nagle ktoś wybił szybę i można było trochę lżej oddychać. Policjanci wyciągnęli przez okno mnie i drugą panią, która ze mną mieszkała w pokoju

pacjentka z hospicjum w Chojnicach

- Ktoś w nocy bardzo głośno zaczął krzyczeć. Czułam dym, słyszałam krzyki i wybuchy, ale nie mogłam sama wstać i wyjść. Czekałam na pomoc, bo nie mogłam nic zrobić. Nagle ktoś wybił szybę i można było trochę lżej oddychać. Policjanci wyciągnęli przez okno mnie i drugą panią, która ze mną mieszkała w pokoju – zeznała pacjentka chorującą na nowotwór nogi.

Inny, chorujący na nowotwór płuc pacjent przyznał, że czasami sam palił papierosy przed hospicjum na tarasie. Zeznał, iż zdarzało się nawet, że ktoś zapalił w środku hospicjum – było tak w przypadku np. złej pogody.

Pożar w hospicjum w Chojnicą. Przyczyną zaprószenie ognia

Pożar w hospicjum wybuchł w sali nr 6. Ogień miał powstać od papierosa zapalonego przez sparaliżowanego pacjenta, którzy trafił do hospicjum z sąsiedniej gminy Czersk. Jeden z pacjentów przyznał, że raz nawet poczęstował tego mężczyznę papierosem i dostał za to upomniany przez pielęgniarkę. - Wiem, że on palił papierosy, bo raz mnie nawet o jednego poprosił, mówił, że później odda. Więcej mu już nie pożyczałem, bo dostałem ustne upomnienie, że nie mam tego robić – przyznał mężczyzna.

Przed sądem zeznawał strażak ochotnik z Pawłowa, który brał udział w akcji ratunkowej w hospicjum w styczniu 2020 roku

Syn pacjenta, który spowodował pożar w hospicjum zeznał, iż wie od swojego wujka (brata tego mężczyzny) i jego żony, którzy przyjeżdżali w odwiedziny do hospicjum, że jego sparaliżowany ojciec mieszkał w pokoju z innym mężczyznom i ten na jego prośbę wywoził go przed hospicjum na papierosa. Jednak ten współlokator zmarł krótko przed tragicznym pożarem. Kilka dni później sparaliżowany mężczyzna zaprószył ogień w pokoju i spowodował tragiczny pożar.

- Wujek powiedział mi, że mój ojciec płacił 10 zł obsłudze za każde wywiezienie go poza teren obiektu, aby mógł zapalić. Nie wiem, ile palił, ciężko mi dokładnie powiedzieć, bo wcześniej w szpitalu nie palił. Nie wiem, skąd miał papierosy i jak je palił, bo podobno sam nie był w stanie ani odpalić, ani zgasić papierosa – zeznał syn.

Kolejna rozprawa pod koniec kwietnia. Przypomnijmy, do tragicznego pożaru hospicjum doszło w Chojnicach na początku stycznia 2020 roku. W wyniku zaprószenia ognia zginęły cztery osoby - pensjonariusz, który wywołał pożar oraz trzy osoby, które zmarły w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Oskarżeni są dyrektorka hospicjum i prezeska prowadzącej hospicjum Fundacji Palium Barbara Bonna, a także jej zastępca w Fundacji oraz w hospicjum Jerzy Krukowski. Oboje oskarżeni nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama