Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Skandale i skandaliki festiwalu Polsatu. Męski pocałunek, wijąca się Doda i sutki Michała Szpaka

Do historii tego festiwalu przeszedł finał ich występu, podczas którego wokalista Damiano David pocałował namiętnie w usta swojego gitarzystę, a następnie wykrzyczał ze sceny, że wszyscy powinniśmy być wolni, każdy ma prawo robić to bez strachu i być tym, kim chce.
Maneskin, pocałunek na scenie, Sopot,
Do historii festiwalu przeszedł finał występu Maneskin, podczas którego wokalista Damiano David pocałował namiętnie w usta swojego gitarzystę,

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

24 maja, w sopockiej Operze Leśnej będziemy świadkami kolejnej odsłony Polsat Hit Festiwalu (wcześniej był to Polsat SuperHit Festiwal). Zanim zobaczymy, czym ta najnowsza edycja nas zaskoczy, wspomnijmy wcześniejsze odsłony, zwłaszcza te momenty, które nie były wolne od skandalików i skandali. 

Męski pocałunek Maneskin

Trzy lata temu Operą Leśną podczas tego festiwalu rządziła włoska grupa Maneskin. Było to tuż po zwyciestwie grupy na festiwalu Eurowizji. Widzowie z niecierpliwością czekali na ich występ. I Włosi nie zawiedli na scenie, nie tylko muzycznie. Do historii tego festiwalu przeszedł finał ich występu, podczas którego wokalista Damiano David pocałował namiętnie w usta swojego gitarzystę, a następnie wykrzyczał ze sceny, że wszyscy powinniśmy być wolni, każdy ma prawo robić to bez strachu i być tym, kim chce. 

Grupa Maneskin (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

To nie był jedyny akcent antyhomofobiczny tego wieczoru. Kiedy Michał Szpak przypominał wielki przebój Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat", to przy słowach: "Nadszedł już czas, najwyższy czas, nienawiść zniszczyć w sobie" w środkowej części Opery Leśnej pojawiła się wielka, tęczowa flaga.

Podczas tego festiwalu nie tylko zachowania były zaskakujące, ale też słowa. W 2019 roku Agnieszka Chylińska dała czadu na scenie. Była jak wulkan rozśpiewana, rozgadana, rozbiegana. Okazją do występu stały się jej urodziny - 43., które obchodziła dzień wcześniej. Agnieszka udowodniła, że "Królowa łez" jest tylko jedna. I królowa scenicznej gadki też. 

- Wiecie, że to dzięki wam jestem panią gwiazdą - wołała ze sceny. Potem dementowała plotkę o mężu. - Mój mąż nie jest Romem - mówiła, opowiadając, jak przed laty zażartowała sobie w wywiadzie mówiąc, że nim jest, a plotka poszła w świat i żyje własnym życiem. - Mój mąż jest łysym blondynem z niebieskim okiem – dodała, a zaskoczona widownia przyjęła to śmiechem i brawami. 

CZYTAJ TEŻ: Sopot pełen gwiazd. Polsat Hit Festiwal w Operze Leśnej już w ten weekend

Czasami na tym festiwalu rozrywka mieszkała się z polityką. Zwłaszcza dwa lata temu, po napaści Rosji na Ukrainę. Mocne wejście miał Maciej Maleńczuk, który ze sceny mówił, że ślepe posłuszeństwo władzy nie jest żadnym patriotyzmem, robiąc tym samym aluzję do rządzącego wówczas PiS. 

Maleńczuk i wsparcie dla Ukrainy oraz niesmak po Popku

Maciej Maleńczuk wsparł też Ukrainę. Ale zrobił to, jak zwykle, w swoim stylu. Najpierw mówił:

– Całym sercem wspieramy Ukraińców, którzy zamiast jeździć kabrioletami i podrywać panienki, muszą walczyć. A potem pozdrowił Lecha Wałęsę, któremu podziękował za wyprowadzenie rosyjskich wojsk z Polski.

– Kto o tym zapomniał, niech sobie przypomni – mówił.

Wydawało się, że Opera Leśna wiele już w swej długiej historii widziała. Ale jednak raper Popek, nazywany też samozwańczym królem Albanii, wzbudził wiele niesmaku. I stał się symbolem tego, że śpiewać lub rapować każdy może, ale nie każdy powinien, przynajmniej w Operze Leśnej. Na obronę Popka można dodać, że był elegancko ubrany. Jego czarny płaszcz był podbity futrem. I na scenie czuł się doskonale, dziękując... starszym paniom, że głosowały na niego w "Tańcu z gwiazdami". Ale nie tylko starsze panie, jeśli wierzyć Popkowi, za nim przepadają. Dzieci też. To jego najczęściej prosiły o selfie.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

To Opera Leśna, nie remiza

Niektórzy krzywili się, że to Opera Leśna, a nie leśna remiza. W klimacie festynu utrzymał nas też wtedy zespół Boys, czyli też disco polo pełną gębą. Jego lider Marcin Miller tak się rozluźnił na scenie, że aż zapomniał słów swojej piosenki. Nie wydawał się tym jednak specjalnie speszony. Na koniec poinformował, że następnego dnia ma urodziny. Widownia więc, jak zawsze niezawodna w takich przypadkach, odśpiewała mu "sto lat". I w przeciwieństwie do niego słów nie zapomniała.

W 2020 roku podczas pandemii zamiast Polsat SuperHit Festiwal organizatorzy przygotowali Polsat Festiwal Giganci w Sopocie, który okazał się tylko festiwalową wydmuszką, festiwalem na niby. Bo na scenie Opery Leśnej, przy pustej widowni, pojawił się jedynie Krzysztof Ibisz, zapowiadający fragmenty występów ze starych, polsatowskich festiwali w Sopocie.

Krzysztof Ibisz zresztą też przykuwał uwagę fotoreporterów na wielu festiwalach ( fuchę prowadzącego ma od lat). Na jednym z nich ten festiwalowy weteran przyciągał wzrok bransoletką na ręku, która udawała różaniec albo… odwrotnie. 

Stroje i scenografia festiwalowa to też coć, co wzbudzało wielkie emocje, czasami większe, niż same przeboje. 

O występach Michała Szpaka mówiło się też zawsze dużo także z powodu jego strojów. Podczas jednego festiwalowego występu miał na sobie obcisły, czarny kombinezon, który kończył się poniżej sutków. A na szyi widoczny napis Hiob - nawiązujący do jego najnowszej piosenki. Szpak zapewniał też wtedy, że aktualnie jest w podróży... intergalaktycznej, cokolwiek to znaczyło. Szybko jednak wrócił na Ziemię.

Michał Szpak (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Doda – ulubiona gwiazda tego festiwalu, też prezentowała się zawsze egzotycznie. Pamiętamy jej sukienkę, uszytą z 80 metrów… delikatnego łańcucha. Po przebraniu się, podczas tego samego koncertu miała na sobie niezwykle skąpy, lateksowy strój też zdobiony łańcuchami, a podczas wykonywania jednej z piosenek wiła się na scenie.

Z równie egzotycznych strojów znana jest Maryla Rodowicz, dla której Opera Leśna jest jak… dom. Przed kilkoma laty do wykonania "Małgośki" założyła spódnicę, przypominającą klatkę na ptaki. Próbowała ja wtedy przebić Cleo, znana wcześniej jako Słowianka, która tym razem wyglądała jak Indianka z czarnym pióropuszem na głowie.

Kolejna edycja festiwalu 24 i 25 maja.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama