Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Południe się gotuje. Dlatego do turystów uśmiecha się Północ, cała pod szarym niebem

Czy, gdy w Grecji czy Hiszpanii już od początku czerwca padają rekordy temperatury, rozwijać turystyczną ofertę, zachwalającą chłodniejsze kierunki wyjazdów? I jak to robić? – Powoli, z głową – przestrzegają eksperci.
plaża, Sopot
Turyści coraz chętniej przyjeżdżają na polskie Wybrzeże

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Jeszcze dwa lata temu letniskowe domki, zbudowane przez rodzinę Joanny Wiśniewskiej na Wyspie Sobieszewskiej, wynajmowali tylko Polacy. W ubiegłym roku w lipcu były dwie rodziny z Czech, jedna ze Słowacji, dwie albo trzy z Niemiec, a w sierpniu domek wynajęła para Hiszpanów z dwojgiem dzieci. Na ten rok Joanna miała już 12 rezerwacji spoza Polski, w tym tygodniu doszły trzy z Wielkiej Brytanii, a lista – jak mówi – nie jest zamknięta. Podobne rezerwacje pojawiają się u jej sąsiadów i znajomych, np. na Mierzei Wiślanej. Skąd taki przypływ zagranicznych turystów? 

– Z telewizji i Internetu – uważa Marcin Myszkowski, wspólnik Joanny. 

I tłumaczy: 

Przed poprzednim sezonem może nie było to tak wyraźnie widoczne, ale po pożarach na Rodos w ubiegłe wakacje już spodziewaliśmy się, że może to mieć wpływ. I rzeczywiście w tym roku zarówno zapytań i – jak widać – rezerwacji gości z zagranicy jest więcej. Szukają miejsca na wakacje, w którym nie muszą pół dnia przesiedzieć w klimatyzowanym zamkniętym pomieszczeniu. Jestem pewny, że im więcej takich informacji, jak te o rekordach temperatur nad Morzem Śródziemnym, to z każdym kolejnym rokiem będziemy mieć więcej takich gości.

Marcin Myszkowski / przedsiębiorca

O tym, że rekordowe letnie temperatury na południu mogą mieć wpływ na decyzje turystów o zmianie wakacyjnych kierunków na chłodniejsze, jest przekonany Łukasz Magrian, kierujący Pomorską Regionalną Organizacją Turystyczną. Zwłaszcza na decyzje turystów aktywnych, którzy, poza odpoczynkiem, również mają zwyczaj eksplorować teren. Zatem pogodowe alarmy – takie jak te z ostatnich tygodni – mogą zdecydować o wakacyjnym wyborze raczej bałtyckich niż hiszpańskich plaż. 

Szczególnie że – jak przypomina Wojciech Zawiślak z Grupy Badawczej WST, ekonomista zajmujący się branżą turystyczną, decyzja o wakacjach na bałtyckim wybrzeżu jest przy okazji dla zagranicznego turysty nadal bardziej opłacalna finansowo niż na południu Europy. 

Grecja, Turcja, Włochy: czerwony alarm 

„Nowa fala gorąca dotarła na początku tego tygodnia do krajów południowej Europy. Temperatura we Włoszech ma przekroczyć znacznie 40 stopni Celsjusza. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) poinformowała, że fala upałów w niektórych częściach basenu Morza Śródziemnego od połowy tygodnia jeszcze się nasili i może potrwać do sierpnia”.  

Choć ten komunikat wygląda aktualnie, pochodzi z początku lipca ubiegłego roku. W tegorocznych informacjach – już od początku czerwca – najpierw pojawiła się Grecja – z falą ponad 40-stopniowych upałów. Ostrzeżenia o temperaturze dochodzącej do 45 stopni dotyczą także Turcji. W ubiegłym roku w Stambule odnotowano 41,3 stopnia C i była to najwyższa temperatura w metropolii od 1938 roku. Turecki meteorolog Orhan Sen prognozuje, że w lipcu i sierpniu mogą być zarejestrowane rekordowo wysokie temperatury.

Wydano też ostrzeżenie przed ekstremalnymi upałami we Włoszech. Eksperci ostrzegają, że temperatury na południu kraju jeszcze w czerwcu przekroczą 40 stopni C. Z powodu „piekielnego” gorąca, z jakim przyjdzie się Włochom zmierzyć z powodu nadciągającego antycyklonu, nazwano go Minos – rodem z „Boskiej komedii” Dantego. W Rzymie, Florencji i wielu innych włoskich miastach ministerstwo zdrowia już teraz wprowadza alarm z powodu upałów, a w nim ostrzeżenia, by unikać przebywania na powietrzu w najgorętszych porach dnia. 

Jak zauważają włoskie media, ostrzeżenia przed falą upałów powinny dotrzeć do turystów odwiedzających Włochy, szczególnie narażonych skutki wysokich temperatur podczas zwiedzania zabytków i wypraw w teren.

W Grecji – jak donosiły w ostatnich dniach media – tylko w czerwcu z powodu upału zmarło kilkunastu turystów. To – co istotne – obcokrajowcy, którzy bez dostatecznego przygotowania beztrosko wychodzili przed południem na wędrówki, np. po greckich wąwozach. Ale też, np., starsza kobieta, która postanowiła odwiedzić koleżankę w dalej położonym hotelu i już nie dotarła w umówione miejsce. Jedną z pierwszych tegorocznych ofiar prawdopodobnie upału był Michael Mosley, popularny prezenter telewizyjny i lekarz, który zmarł podczas wczesnopopołudniowej przechadzki. 

Północ, cała na szaro

Przypomnijmy: w ubiegłym roku kilkadziesiąt tysięcy turystów zostało ewakuowanych z powodu pożarów w Grecji, kilkadziesiąt kolejnych tysięcy z Teneryfy, Sycylii i Portugalii. W tej sytuacji do gry wchodzi północ Europy – cała w szarościach nieba i z temperaturami dochodzącymi maksymalnie do 30 stopni

Eduardo Santander, dyrektor Europejskiej Komisji Podróży (ETC), skupiającej 35 narodowych organizacji turystycznych (również Polską Organizację Turystyczną), przewiduje, że coraz wyższe temperatury związane z globalnym ociepleniem będą w kolejnych latach znacząco zmieniały kierunki turystyki. 

– Na podstawie zbieranych przez nas danych, coraz wyraźniej widać tendencję poszukiwania przez Europejczyków alternatyw dla tradycyjnej „turystyki słońca i plaży” w krajach śródziemnomorskich – mówił Eduardo Santander na potrzeby ubiegłorocznego raportu Mastercard. 

Choć liderem pozostaje region śródziemnomorski, to turyści w Europie znacznie częściej wybierają chłodniejsze kierunki. Biura podróży, które na kolejnych pogodowych kataklizmach tracą miliony euro, poza Skandynawią, rozważają powiększenie oferty turystycznej w Polsce, Holandii czy w Belgii. Jak podkreślał Reuters: takie zainteresowanie Skandynawią i południem Bałtyku potwierdza m.in. TUI, jedna z największych agencji turystycznych na świecie, która po pożarach w Grecji mogła stracić nawet 25 milionów euro.

plaża
Wśród cudzoziemców nad polskim morzem przeważają Brytyjczycy, Niemcy i Skandynawowie. Nowością są Czesi, którzy zaczęli przyjeżdżać dwa lata temu i jest ich coraz więcej, oraz Węgrzy. (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Jak mówił Marcinowi Myszkowskiemu Hiszpan, który na wakacje wybrał Wyspę Sobieszewską – zdąży u siebie skorzystać ze słońca we wrześniu. 

– A w Polsce mieli ciepło, ale bez obezwładniającego upału, mogli zwiedzać albo siedzieć nad morzem, no i były dzikie plaże, których na hiszpańskim wybrzeżu już niemal nie ma – wylicza przedsiębiorca.

Wśród cudzoziemców przeważają Brytyjczycy, Niemcy i Skandynawowie. Nowością są Czesi, którzy zaczęli przyjeżdżać dwa lata temu i jest ich coraz więcej, oraz Węgrzy. 

– Czeski portal do rezerwacji usług, Slevomat, tylko w ubiegłym roku odnotował 50-procentowy wzrost sprzedaży pobytów w Polsce – pisze portal Schengen Visa Info

Z kolei biuro podróży Dovolena twierdzi, że od stycznia tego roku zainteresowanie urlopem w Polsce jest o 158 procent wyższe niż rok temu. 

W tym roku klienci z Czech też chcą wyjątkowo licznie wypoczywać w Polsce, a najchętniej wybierają plaże nad Bałtykiem, głównie Sopot. Powód to nie tylko coraz wyższe ceny w Chorwacji – do tej pory ulubionej destynacji Czechów – ale też duża akcja promocyjna Pomorza w czeskich mediach. 

– Już w 2022 roku Czesi byli w pierwszej trójce narodowości odwiedzających punkty informacji turystycznej w Sopocie w okresie wakacji – mówi Bartłomiej Barski, szef Sopockiej Organizacji Turystycznej. 

Uważa, że wzrost liczby podróżnych częściowo można wytłumaczyć lepszą dostępnością miasta – dzięki autostradzie można tu dojechać w ciągu kilku godzin.

– Nie możemy ograniczać się tylko do gości z Niemiec czy Skandynawii. Każdy nowy rynek zainteresowany naszym regionem jest mile widziany.

Proszę państwa, oto Sopot

– Nadszedł czas, aby zamienić gorącą Andaluzję w kontynentalnej Hiszpanii na chłodniejsze Wyspy Kanaryjskie, zamienić portugalskie Algarve na polskie wybrzeże Bałtyku i zastąpić przebojowe greckie wyspy niemieckimi wariacjami – pisała w marcu tego roku reporterka brytyjskiego „The Independent”

Wyliczała atuty polskiego kierunku: jej zdaniem nadmorski Sopot (w – jak nazwała – trójmiejskim regionie Riwiery Bałtyckiej) jest niedrogą alternatywą dla uwielbianych południowych kierunków i jest najcieplejszy w sierpniu. 4 km plaż, najdłuższe drewniane molo w Europie, bliskość pełnego historii Gdańska, nocne życie i oczywiście gofry.

Atrakcyjność Sopotu w świadomości potencjalnych turystów podnosi też, np., fakt, że sopocka plaża – jako jedyna polska, została sklasyfikowana wśród 100 najciekawszych plaż w rankingu Golden Beach Awards. Jej uroki docenili też eksperci, blogerzy i influencerzy z branży turystycznej. 

Któż by pomyślał, że Polska może poszczycić się tak wspaniałymi plażami – uzasadniano. – Plaża w Sopocie, nawiązująca klimatem do plaży w Brighton, pełna jest tętniących życiem barów i klubów. Atrakcją jest najdłuższe drewniane molo w Europie, oferujące zapierające dech w piersiach widoki i wyjątkowe doświadczanie Morza Bałtyckiego.

Sopot spodziewa się też większej liczby norweskich – i szerzej: skandynawskich – turystów. 

– Trójmiasto może wrócić do łask – uważa Bartłomiej Barski

Powód? Stosunkowo tanio, wysoka jakość usług, duża oferta wszelkiego rodzaju rozrywek, w razie braku pogody, i do tego jeszcze krótki lot. 

Wojciech Zawiślak uważa, że takie artykuły, jak ten w „The Independent”, mogą wpłynąć na popularyzację wakacji nad Bałtykiem w dwóch grupach turystów: 

  • aktywnych, eksplorujących region, do którego jadą, 
  • i starszych, którzy do tej pory wypoczywali na Krecie czy Costa Brava, a teraz powinni unikać upałów.

– Wśród ofiar tegorocznych upałów są przede wszystkim seniorzy – zwraca uwagę. – Takie informacje sprawią, że to głównie oni będą szukać bezpieczniejszych dla siebie kierunków. 

Turysta dobry czy zły?

Czy więc rozwijać ofertę, zachwalająca chłodniejsze kierunki? I jak to robić? Łukasz Mangrian, dyrektor PROT jest zdania, że w perspektywie kilkunastu lat można spodziewać się, że nie tylko turyści z północy, którzy na południe jeździli, ale także część mieszkańców z południa Europy będzie szukać „chłodnej” urlopowej alternatywy – również w Polsce. Jednak z pewnością nie nastąpi to na masową skalę, bo – przyznajmy – zmiany klimatyczne nie zmienią polskiego Wybrzeża w grecką plażę. Musimy być równocześnie przygotowani, że także nad Bałtykiem mogą częściej pojawiać się, np., gwałtowne sztormy. 

Ważne jest, aby cała gospodarka, w tym branża turystyczna, już teraz rozwijała oferty z obszaru turystyki zrównoważonej, a w swojej działalności starała się zredukować negatywny wpływ przebywania dużej liczby osób na danym terenie w krótkim czasie.

Łukasz Mangrian / dyrektor PROT

Przedstawiciele Sopotu i Krakowa spotkali się wówczas z ministrem sportu w sprawie zmian prawnych regulujących kwestie najmu krótkoterminowego.

To właśnie ta forma wynajmu miejsc turystycznych uważana jest w ostatnich latach za najbardziej inwazyjną. Przede wszystkim, bez konkretnych regulacji jest najbardziej nieprzewidywalna oraz niepozwalająca na przygotowanie miast i regionów na napływ turystów.

Wojciech Zawiślak / ekonomista zajmujący się branżą turystyczną

–  Żaden samorząd nie chce likwidacji najmu, potrzebne są jednak zmiany, które pozwolą na jego „ucywilizowanie” – zapewnia Magdalena Czarzyńska-Jachim, prezydentka Sopotu. – Na poziomie miast i gmin możemy to zjawisko skutecznie kontrolować oraz poodejmować decyzje, które pozwolą na ograniczenie negatywnych skutków najmu krótkotrwałego i ich wpływu na naszych mieszkańców.

Już w 2019 r. Sopot przygotował – pozytywnie zaopiniowany przez Związek Miast Polskich – projekt zmian w ustawie o usługach hotelarskich. Teraz w zmianach ustawowych mogą pomóc nowe przepisy unijne, wypracowane dzięki staraniom Sojuszu Miast Europejskich. Zmiany mają dotyczyć m.in. działalności platform internetowych, na których zamieszczane są ogłoszenia o wynajmie. Miasta chcą móc również samodzielnie regulować najem na swoim terenie.

Jednak dr Julia Ziółkowska z Instytutu Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Gdańskiego, pytana niedawno przez „Zawsze Pomorze” o to, jak mądrze postawić na turystykę, unikając późniejszych kłopotów – w kontekście najmu krótkoterminowego – uważa, że samorządy powinny podjąć próbę znalezienia jakiejś formy wsparcia dla hotelarzy. 

Mogliby oni wówczas oferować pokoje o średnim standardzie, przystępne dla przeciętnego turysty. Wówczas turysta wybierze hotel. Na razie jednak różnica w cenach jest bardzo duża.

dr Julia Ziółkowska / Uniwersytet Gdański

– Lepiej już teraz zastanawiać się nad tempem i kierunkami rozwoju turystyki niż czekać na czynne protesty stałych mieszkańców, tak jak jest ostatnio na Majorce – mówi Wojciech Zawiślak. – Turyści razem z pieniędzmi przywożą ze sobą masę potencjalnych problemów, i każdy, kto chce się odpowiedzialnie zajmować rozwojem tej branży, powinien brać to pod uwagę.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama