Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza
Reklama

Przekop Mierzei będzie atrakcją przez pięć lat. Potem wszyscy przywykną?

Kiedy ukończony zostanie przekop przez Mierzeję Wiślaną, geografia naszego kraju zmieni się. Przybędą mu dwie wyspy: pierwszą z nich będzie odcięty przekopem fragment samej mierzei z miastem Krynica Morska; drugą sztuczna wyspa powstała na Zalewie Wiślanym z urobku wydobytego podczas pogłębiania toru wodnego. Jak postrzegana jest ta spektakularna inwestycja w mieście, którego byt opiera się w całości na turystyce? Czy uzasadniony jest pogląd, że jeśli przekop okaże się kosztownym błędem, najbardziej straci na tym Krynica?
(fot. NDI/BESIX | materiał prasowy)

Burmistrz Krynicy Morskiej Krzysztof Swat jest zdania, że w interesie miasta jak i jego mieszkańców budowa przekopu powinna zakończyć się jak najszybciej. Turyści przybywają tu samochodami, tymczasem w czerwcu ubiegłego roku, kiedy ruch na głównej drodze prowadzącej przez mierzeję odbywał się wahadłowo, przejazd z Krynicy do Kątów Rybackich zajmował dwie godziny. Rok 2020 był dla branży turystycznej bardzo zły – pandemia koronawirusa zrobiła swoje. Rok 2021 za to wręcz rewelacyjny pod względem liczby turystów. Wiele osób z powodu Covid 19 rezygnowało z wojaży zagranicznych. Wprowadzono też bony turystyczne, zresztą nie wszyscy je zdążyli wykorzystać, pewnie będą chcieli to zrobić w roku bieżącym.

- Do Krynicy od lat jechało się w ciemno, teraz już rezerwuje się miejsca, choć dużo zależy od pogody. Czy budowa przekopu będzie dla naszego miasta korzystna, czy nie? Jednoznacznie odpowiedzieć nie sposób, wciąż zbyt wiele jest niewiadomych – twierdzi burmistrz Krynicy. - Niestety odpowiedź na niektóre pytania uzyskamy dopiero za kilka lat. Choćby na nasze obawy o stan plaży, z której Krynica przecież słynie. Od strony Zatoki Gdańskiej budowany jest falochron, który może powstrzymać odkładanie piasku na plażach. Są rozbieżne opinie, że piasek nanoszony jest z obu kierunków, także od wschodu. Jeśli tak, to zagrożenia nie ma. Lecz co, jeśli będzie odwrotnie? Czy pozbawione naturalnego zasilania plaże nie będą zanikać? Czy nie rozsypie się ścieżka rowerowa wzdłuż brzegu, która stała się wielką atrakcją dla przyjezdnych? Co drugi samochód wiezie rowery.

W kategoriach atrakcyjności przekop będzie ciekawostką przez trzy do pięciu lat, w tym czasie będziemy spijać przysłowiową śmietankę. Potem wszystkim spowszednieje

Adrian Bogusłowicz / przewodniczący zarządu Lokalnej Organizacji Turystycznej w Krynicy Morskiej

Burmistrz sceptycznie zapatruje się na prognozy ożywienia turystyki żeglarskiej – łącznie z wodniakami ze Skandynawii czy Europy Zachodniej – którzy będą mogli wpływać na Zalew Wiślany korzystając z przekopu. Zalew jest akwenem płytkim, pełnomorskie jachty będą tam szorować po mieliznach. Brakować też będzie zaplecza dla takich jednostek. Port jachtowy w Krynicy Morskiej – i tak największy od strony zalewu – nie mieści już wszystkich jednostek. Przybędzie kilkanaście miejsc do cumowania przy trzecim pirsie, lecz gdyby spełniły się zapowiedzi o żeglarskim boomie, na pewno będzie tego za mało.

Krzysztof Swat wyjaśnia, że budowa przekopu nie mogła spowodować ani wzrostu ani spadku zainteresowania Krynicą ze strony inwestorów. Przyciąga ich położenie miasta, plaże, promenady spacerowe, otoczenie lasami. Przekop tego nie zmieni. Miasto prowadzi rozmowy przede wszystkim nt. budowy hoteli o wysokim standardzie, których tu brakuje. Pozytywną wiadomością jest oczywiście zapowiadany remont zdewastowanej przez ciężki transport drogi wojewódzkiej 501, od ronda w Stegnie do Krynicy Morskiej. Kilka ostatnich kilometrów przed miastem już w ubiegłym roku odnowiono przy wsparciu finansowym miasta, różnica w komforcie podróżowania jest ogromna. Lecz nikt jakoś nie wspomina o drodze od Mikoszewa do Stegny i z Nowego Dworu do Stegny, które latem są kompletnie zakorkowane.

Pozostaje niewyjaśniony – i dyskusyjny – temat wyspy za Zalewie Wiślanym, gdzie odkładany ma być urobek z pogłębianego toru wodnego do Elbląga. W owym urobku mogą być metale ciężkie i Bóg wie co jeszcze. Wyspa znajdzie się w odległości w linii prostej 3,5 km od Krynicy. Specjalne ścianki mają zabezpieczać przed przenikaniem zawartości do wód zalewu. Czy będzie to skuteczne, nie wie nikt. Podobnie jak nie da się przewidzieć zjawisk hydrologicznych w razie powodzi w kraju. Kiedy Wisła niosła do morza falę powodziową zbierającą zanieczyszczenia z całego kraju, ich duża część lądowała potem na plażach Mierzei Wiślanej.

Adrian Bogusłowicz, przewodniczący zarządu Lokalnej Organizacji Turystycznej w Krynicy Morskiej od wielu lat obserwuje zmiany w podejściu przyjeżdżających tutaj ludzi. - Turyści nie patrzą na przekop pod kątem czy jest pożyteczny dla gospodarki, czy ma wpływ na środowisko… Nie, to dla nich coś nowego, atrakcyjnego. Miejsce, z którego widać równocześnie morze i zalew. To mega kosztowna turystyczna ciekawostka. Przyciąga ludzi, na pewno niejeden który przyjedzie tylko popatrzeć na przekop, zostanie na dłużej albo przybędzie ponownie – twierdzi A. Bogusłowicz.

Z kimkolwiek jednak nie porozmawiać w Krynicy, to każdy porusza – może mimowolnie? - temat, co można byłoby wykonać za te pieniądze, które pochłonęła już budowa przekopu i które jeszcze trzeba będzie na to wydać.

- W kategoriach atrakcyjności przekop będzie ciekawostką przez trzy do pięciu lat, w tym czasie będziemy spijać przysłowiową śmietankę. Potem wszystkim spowszednieje – przewiduje Adrian Bogusłowicz.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama